Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

seis

Jungkook wiedział, że nie musi pukać. Prawda była taka, że Hoseok wcale nie planował w ten wieczór nigdzie wychodzić, ale młodszy tak bardzo go błagał, że nie dał rady nie ulec. Umówili się, że Hoseok wyjdzie z mieszkania dokładnie trzy godziny przed przybyciem Jungkooka, żeby Taehyung zdążył pomyśleć, że urodziny faktycznie spędza sam, ale żeby nie zdążył zamknąć Jungkookowi drzwi przed nosem.

Brunet nacisnął klamkę ramieniem, a potem popchnął drzwi stopą. Wślizgnął się do środka i oparł plecami o drzwi, by je zamknąć. Nie było to może najlepsze rozwiązanie, skoro chciał zostać niezauważony, ale ręce miał zajęte, a przecież nie mógł zostawić drzwi otworzonych na oścież.

Zsunął swoje ani razu niezawiązywane Timberlandy, położył pudrowo-różową torbę na ziemi i wolną ręką ściągnął z głowy czapkę i uwolnił się od szalika. Wyciągnął rękę z jednego rękawa, przełożył bukiet dzwoneczków i niezapominajek do lewej dłoni i całkiem zrzucił z siebie kurtkę.

Ułożył kwiatki najładniej jak potrafił, chwycił torbę w wolną rękę i wszedł wgłąb mieszkania.

- Wszystkiego najlepszego! - krzyknął, widząc tył głowy Taehyunga, wystający zza kanapy.

- O, Jungkookie - niespodziewana wizyta Jungkooka widocznie nie zrobiła na solenizancie żadnego wrażenia. - Dobrze, że jesteś, chodź tu - przywołał młodszego gestem dłoni.

Oczy Taehyunga błyszczały niebezpiecznie, więc Jungkook postanowił na razie odłożyć swoje plany. Położył prezenty za futryną, uśmiechnął się do starszego i posłusznie podszedł w stronę kanapy.

- Patrz - powiedział dumnie Taehyung, podnosząc do góry lewy nadgarstek.

Jungkook spojrzał na pasmo delikatnego niebieskiego światła, przebijające się pod skórą Taehyunga, a potem na twarz roześmianego chłopaka.

- Piłeś?

- Każdy pije, Kookie - zachichotał Taehyung, przyglądając się swojej świecącej ręce.

Jungkook westchnął, przewieszając się przez oparcie sofy, tak, że twarzą wylądował na siedzeniu. Mógł jednak przyjść trochę szybciej.

- To ten taki płyn ze świecących patyczków? - zapytał, mając na myśli to, co wstrzyknął sobie pod skórę Taehyung.

- Mhm - mruknął blondyn, tuląc się do pleców Jungkooka, (niechcący) prawie łamiąc mu kark.

Chłopak zerwał się nagle, uderzając starszego w nos. Złapał go za ręce i przyciągnął do siebie.

- Czy ciebie do końca pogrzało?! - krzyknął, podstawiając niebieskie nadgarstki Taehyunga pod jego oczy. - Przecież to jest niebezpieczne!

- Ale jakie fajne - powiedział spokojnie Tae, przyglądając się świetlistym liniom tępym wzrokiem.

Młodszy przewrócił oczami, przeszedł dookoła sofy i usiadł obok starszego, lustrując go z góry na dół z obrzydzeniem.

- Nic cię nie boli? - spytał, przykładając dłoń do czoła chłopaka. - Nie jest ci niedobrze?

Taehyung pokręcił głową nieco zbyt energicznie, zapominając o ilości alkoholu, jaką w siebie wlał. Położył się na kolana Jungkooka, wgniatając się nosem w jego podbrzusze.

- Powinienem wziąć cię do szpitala, ale chyba nie byłeś na tyle głupi, żeby wstrzyknąć to dziadostwo w żyłę, prawda?

Taehyung znowu pokręcił głową, jeszcze bardziej wbijając się twarzą w ciało młodszego.

- Inni wstrzykują sobie gorsze rzeczy i żyją, więc chyba nie może być tak źle - mówił dalej Jungkook, ale już bardziej do siebie, niż do starszego.

- Kookie... - odezwał się cicho Tae, oplatając się rękami wokół bioder młodszego. - Nic mi nie jest, naprawdę.

- Oprócz tego, że brakuje ci mózgu - burknął Jungkook, przeczesując grzywkę blondyna pod włos.

Taehyung uśmiechnął się, bo udało mu się jakimś cudem uniknąć poważniejszej kłótni. Wczołgał się na uda młodszego, siadając na nim okrakiem. Zetknął ich klatki piersiowe, dociskając się do młodszego całym sobą, a głowę położył na jego ramieniu. Czubek jego nosa znajdował się niecałe półtora centymetra od szyi Jungkooka, a w brzuchu Taehyunga coś zaczynało na tę myśl łaskotać. Przysunął się te kilkanaście milimetrów i lekko otarł się o delikatną skórę młodszego.

- To dasz mi w końcu prezent?

- Nie.

Chłopak wydął dolną wargę, kładąc dłonie na ramionach Jungkooka. Przechylił lekko głowę, a gdy zobaczył, że młodszy robi to samo, cmoknął go szybko w policzek, rumieniąc się jeszcze bardziej, niż rumieniłby się, gdyby nie był pijany.

- Weź sobie sam - uległ Jungkook, a Taehyung natychmiast zeskoczył z niego i podbiegł po "schowany" za drzwiami prezent, ale zanim to zrobił, cmoknął Jungkooka w drugi policzek, żeby pierwszy nie czuł się wyróżniony.

Doskoczył w powrotem do kanapy, trzymając niewielką ozdobną torbę w obu dłoniach. Jego palce wskazujące owinięte były wokół białych wstążeczek, służących za uchwyt, a jego uśmiech był jeszcze szerszy, niż zwykle.

- Wszystkiego najlepszego - powiedział Jungkook, chociaż składał Taehyungowi życzenia już kilka razy w ciągu ostatnich ośmiu godzin.

Taehyung usiadł przy samym podłokietniku, zarzucając stopy na kolana Jungkooka. Jego fluorescencyjny nadgarstek zniknął na moment we wnętrzu torby, żeby już po chwili Taehyung piszczał ze szczęścia.

- Sam to zrobiłeś? - zapytał, miętosząc w palcach zwykłą szarą bluzę, którą Jungkook postanowił ozdobić ręcznie wyszywanymi, prostymi obrazkami.

- A podoba ci się?

- Oczywiście, że mi się podoba! - ekscytował się dwudziestojednolatek, przyglądając się delikatnym haftom w kształcie rakiet, planet, gwiazd, ufoludków i statków kosmicznych. - Jest prześliczna!

Jungkook uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony z siebie. Nie chciał się przechwalać, ale według niego faktycznie całkiem nieźle mu poszło to całe szycie.

- A kwiatki? Wiesz jak ciężko o tej porze znaleźć coś innego, niż róże?

- Też są śliczne - zaśmiał się chicho Taehyung, myślami wyprzedzając swoje słowa. - Jak ty.

Odłożył niewielki bukiecik na podłogę, a bluzę wciągnął na siebie, po czym okręcił się wokół własnej osi, prawie się przy tym zabijając. Wypił zaledwie dwie puszki piwa, a czuł się, jakby ktoś wyrwał go z jakiejś świetnej imprezy, na której alkohol lał się litrami.

Opadł na kolana młodszego, niechcący chuchając mu prosto w twarz.

- Jesteś obrzydliwy - skomentował Jungkook, próbując zepchnąć z siebie starszego.

- Wiem - odparł Taehyung, usadawiając się wygodniej na chłopaku pod sobą. - Mogę cię pocałować?

Zanim Jungkook zdążył odpowiedzieć, usta Taehyunga skleiły się z jego własnymi. Mimo że posmak piwa trochę go odpychał, przecież nie był dzieckiem, żeby odtrącać Taehyunga tylko przez to. Rozchylił lekko wargi, nie chcąc niczego narzucać, ale nie chcąc też hamować starszego, który bez zastanowienia wsunął język do ust młodszego.

Jungkook miał ochotę się odsunąć, bo uczucie czyjegoś języka, sunącego po jego dziąsłach, wcale nie było takie przyjemne, ale postanowił wytrzymać do końca, żeby nie zepsuć Taehyungowi urodzin.

- To było ohydne - skrzywił się Taehyung, kiedy w końcu skończył maltretować jamę ustną młodszego. - Ohydne, ale przyjemne - dodał, unosząc brwi i zerkając do góry, jakby się nad czymś zastanawiał.

Jungkook trochę odetchnął, wiedząc, że nie jest wcale żadnym dziwakiem, który nie lubi wymieniać się bakteriami. Położył dłonie na udach Taehyunga i zaczął sunąć nimi w górę i w dół, pociągając co jakiś czas za bluzę starszego.

- Chcę czegoś spróbować - oznajmił Tae, łapiąc twarz Jungkooka w obie dłonie i przechylając jego głowę na bok.

Pociągnął za kołnierzyk koszulki Jungkooka, odsłaniając kawałek jego skóry, który zaraz potem polizał czubkiem języka, jakby bał się, że się otruje. Powtórzył to kilka razy, a kiedy już zdecydował, że Jungkook mu smakuje, zaczął zachłannie lizać i całować jego szyję.

- Czemu nie wychodzi?! - warknął, jeszcze bardziej obciągając koszulkę młodszego w dół.

Przyssał się do obojczyka bruneta, niczym pijawka i nie odsunął się, dopóki nie zaczęły boleć go nabrzmiałe teraz usta.

- No, Jungkook... - zajęczał, przyglądając się bladej skórze młodszego. - Jakiś zepsuty jesteś.

Przejechał palcem wzdłuż szyi Kooka i po raz ostatni przykleił się do niej ustami. Zrezygnowany, postanowił skorzystać z ostatniej deski ratunku i żeby zostawić na młodszym jakikolwiek ślad, ugryzł go tak mocno, że ten aż podskoczył.

- Głupi jesteś?! - rzucił się do niego Jungkook, pocierając obolałe miejsce palcami.

- Przepraszam - załamał się całkowicie Taehyung, opierając się czołem o klatkę piersiową młodszego. - Chciałem ci zrobić malinkę, bo czytałem, że tak się robi.

- To dlaczego mnie ugryzłeś?!

- Bo mi tamto nie wychodziło - rozpłakał się Taehyung, a jego łzy zaczęły powoli skapywać na koszulkę młodszego, łamiąc mu swoją wagą serce. - Chciałem, żeby było przyjemnie - pociągnął nosem blondyn.

- No i było - przytulił go mocno Jungkook, kreśląc palcem wzorki na jego plecach. - Dopóki mnie nie ugryzłeś - zaśmiał się, całując Taehyunga w skroń, a ten uśmiechnął się niepewnie i uderzył młodszego w ramię, czerwieniąc się jak dojrzewający pomidor.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro