Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

dos

Jungkook właśnie wisiał na drążku, kiedy Jimin postanowił znowu być denerwujący:

- Kiedy przyjdzie ten twój lowelas? - zapytał.

- Nie przyjdzie - burknął młodszy, podciągając się.

- To po co kazałeś mi sprzątać kibel? - obruszył się Jimin, szturchając Jungkooka w brzuch.

- Żebyśmy nie żyli jak jacyś syfiarze.

Ich rozmowę na szczęście przewał krótki dzwonek. Jimin przepchnął się przez framugę, zrzucając przy tym przyjaciela. Jungkook zdążył uderzyć starszego w plecy, zanim z powrotem zawisł na drążku.

- Yoongi! - Jimin podskoczył do drzwi wejściowych, otwierając je szybko na oścież.

Nie patrząc nawet na swojego gościa, rzucił się na niego, ściskając go mocno.

- Hej... hej - odezwał się chrapliwy głos. - Nie przyszedłem tutaj do ciebie.

- Taehyung? - zarumienił się Jimin, robiąc krok w tył.

- Mogę wejść? - uśmiechnął się blondyn, bujając się na piętach.

Jimin przepuścił gościa w drzwiach i pokierował go w stronę Jungkooka, a sam udał się do swojej sypialni, by jak najszybciej zadzwonić do spóźnialskiego Yoongiego.

Taehyung stanął kilka kroków przed Jungkookiem, nadal ćwiczącym na drążku. Brunet wisiał kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią, a jego twarz była schowana po drugiej stronie ściany. Na przedramieniu powychodziły mu z wysiłku żyły, co Taehyung uznał za trochę ohydne.

- Złaź stamtąd - rozkazał, pociągając młodszego za nogi.

Jungkook najpierw przestał się poruszać (Taehyung myślał, że go niechcący zabił), a potem powoli spuścił się na podłogę.

- Tae! - pisnął i skoczył na starszego, prawie przewracając ich obu na ziemię.

- Fu - odezwał się Taehyung, odpychając od siebie Jungkooka.

Jungkook nie odpowiedział, tylko znowu przykleił się do drugiego chłopca, tym razem specjalnie wycierając się o niego.

- Jesteś podły - burknął Tae, rezygnując ucieczki od spoconego Jungkooka.

- Ty też! - obruszył się Kook, przytulając starszego jeszcze mocniej. - Mówiłeś, że nie możesz przyjechać.

- Mówiłem też, że idę na randkę.

Jungkook uśmiechnął się do siebie, chowając twarz w zagłębieniu szyi starszego. Nie był głupi, chociaż lubił takiego udawać.

- I co, twoja randka cię wystawiła? - zapytał niewinnie, puszczając w końcu Taehyunga.

- Jeszcze tego nie wiem - wyszczerzył się Tae, a Jungkook musiał pilnować się, żeby przypadkiem nie zacząć piszczeć.

Taehyung wyciągnął z kieszeni trochę zwiędłą już stokrotkę i popatrzył na młodszego z niepewnością.

- Mam teraz klęknąć czy co?

Jungkook wzruszył ramionami, chichocząc cicho. Zrobiło mu się gorąco i nie był pewien czy to wina wcześniejszego wysiłku czy może Taehyunga.

- No więc... - blondyn przyklęknął na jedno kolano, chwiejąc się lekko. - Wyjdziesz za mnie?

Obaj zaśmiali się cicho, a Jungkook uderzył Taehyunga w ramię, zaburzając jego równowagę. Starszy podniósł się po chwili i położył kwiatka na ciemnych włosach młodszego.

- Ślicznie - skomentował, podziwiając swoje dzieło.

Jungkook pomacał się chwilę po głowie, szukając stokrotki, by potem założyć ją sobie za ucho.

- O! Mam pomysł - podskoczył entuzjastycznie Tae. - Przełóż ją sobie przez tunel!

Młodszy przewrócił oczami.

- Idę się przebrać, poczekaj w salonie - powiedział. - Albo możesz iść do Jimina, albo do mnie, jak chcesz.

Taehyung pokiwał głową i zajął się zwiedzaniem małego mieszkanka, w czasie gdy Jungkook starał się opanować i przygotować do wyjścia.

***

- To jaką kawę lubisz? - zapytał Taehyung, chwytając Jungkooka pod rękę.

- Nie lubię kawy - odpowiedział młodszy, nie patrząc na starszego.

- Sam wymyśliłeś pomysł z kawiarnią!

- Bo to jest najprostsze! - próbował bronić się Kook.

- A ja nie chcę, żeby było banalnie - zajęczał Taehyung, nabierając powietrza w policzki.

Blondyn ubrany był w luźną koszulkę w grube czarno-czerwone pasy i czarne, obcisłe spodenki do kolan. Żeby było bardziej komicznie, do nosków o niebieskiej podeszwie, założył długie skarpetki w kolorowe wzorki.

Jungkook najpierw wstydził się gdziekolwiek z nim wychodzić i próbował ubrać Taehyunga po swojemu, ale niestety się nie dało. Za to Taehyungowi udało się ubrać Jungkooka inaczej, niż na czarno. Prawie.

Jungkook gotów był wyjść na lipcowy upał w czarnych rurkach i czarnym t-shircie, ale na szczęście Taehyungowi udało się go powstrzymać. Powiedział, że nie ma zamiaru spędzić randki na obskakiwaniu wszystkich odbywających się w mieście pogrzebów.

Nałożył Jungkookowi ironmańską czapkę na głowę i przebrał go w białą koszulkę i spodnie pełne dziur, żeby chłopak miał chociaż przewiew.

***

Zamiast na kawę Taehyung zabrał Jungkooka do wesołego miasteczka, co w sumie było równie banalne, ale Jungkook nie chciał już narzekać.

Z pomocą nawigacji, która poprowadziła ich trzy razy dłuższą trasą, w końcu byli na miejscu.

- Ja płacę! - oznajmił od razu Tae, biegnąc w stronę kas.

Jungkookowi było trochę głupio, ale grzecznie stanął u boku starszego.

- Nie, nie ma jeszcze trzynastu lat - kłócił się z kasjerką Taehyung, zawstydzając Jungkooka. - Przysięgam!

W końcu blondyn odpuścił, nie chcąc popadać w konflikt z ochroną.

- Ale przecież wyglądasz na najwyżej dwanaście - upierał się, prowadząc chłopaka za rękę. - To przez te twoje ręce, wyglądasz jakbyś był jakiś zmutowany.

- Słucham?!

- No tak, masz twarz dziecka, a ręce jakiegoś siłacza - wzruszył ramionami Taehyung. - Trochę mi się to nie podoba.

- To po co mnie tu brałeś? - wyrwał się starszemu Jungkook, krzyżując ręce na piersi.

- Bo cię lubię - uśmiechnął się Tae. - I podobasz mi się tak w całości.

- W całości?

- No, oprócz rąk - zaśmiał się cicho blondyn, przyciągając Jungkooka do siebie.

***

Jungkook, próbując kozakować przed starszym, wybrał największą i najstraszniejszą karuzelę w całym parku - młot.

- Jak chcesz, żebym cię znienawidził, to proszę bardzo - powiedział Tae, trzymając się kurczowo barierki.

- Nie przesadzaj - zaśmiał się Jungkook, ciągnąc, a jednocześnie tuląc starszego.

W dłoni miał już dwa bilety, których nawet nie myślał oddać.

- Nie zmusisz mnie, nie - protestował blondyn. - Zerwę z tobą!

- Przecież nawet nie jesteśmy razem.

- To od teraz jesteśmy, ale zaraz z tobą zerwę, przysięgam.

Jungkook westchnął i puścił chłopaka. Wsunął bilety do kieszeni spodni i uśmiechnął się delikatnie, topiąc tym serce Taehyunga.

- To na co chcesz iść? - zapytał, wystawiając dłoń do starszego. - Mój chłopaku - dodał, jakby testując te słowa.

Taehyung wskazał palcem na jedną z dziecięcych karuzelek, a Jungkook parsknął śmiechem.

- Nie ma mowy.

- Proszę, Kookie - Taehyung wydął dolną wargę, przysuwając się bliżej młodszego.

- Tylko jeśli ty wejdziesz ze mną tutaj.

- Naprawdę cię nienawidzę - powiedział Taehyung niemal płaczliwym tonem.

Usiedli obok siebie, a Taehyung cały czas nadawał o tym, jakim to okropnym chłopakiem jest Jungkook.

Starszy musiał zostawić swoje buty przy barierce, żeby nie spadły mu w czasie przejażdżki i żeby nie uderzyły jakiegoś przechodnia. Właściwe to nie musiał, ale sam chciał. Siedział teraz, krzyżując nerwowo swoje stopy, tak jakby próbował je ukryć.

W przeciwieństwie do Taehyunga, Jungkook był tak spokojny, jakby przed chwilą rozwiązał wszystkie światowe problemy. Głowę opierał na zagłówku, ale starał się przechylać ja jak najbliżej Taehyunga. Jedną dłonią jeździł po udzie starszego, próbując zapewnić go, że wszystko będzie dobrze.

Karuzela ruszyła, a Taehyung natychmiast zaczął piszczeć, jak małe dziecko. Odwrócił głowę w stronę swojego chłopaka, ale kiedy to nic nie dało, zacisnął powieki.

Jungkook widząc przerażonego Taehyunga, złapał go szybko za rękę i ścisnął ją z całej siły. Zrobiło mu się wstyd, że zmusił starszego do czegoś, co było dla niego nieprzyjemne.

Skończyło się tak, że żaden z nich nie nacieszył się przejażdżką w stu procentach.

- Nienawidzę. Cię. Tak. Bardzo - wydukał Taehyung, ubierając z powrotem buty.

- A ja ciebie kocham - przytulił starszego Jungkook. - I jestem z ciebie bardzo, bardzo dumny.

Taehyung uśmiechnął się prawie niezauważalnie, chowając twarz w dłoniach. Jungkook przechylił się nad nim i cmoknął go szybko w policzek, na co twarz starszego przybrała kolor dojrzałych pomidorów.

- Myślałem, że zwrócę tam śniadanie... - powiedział, odchodząc już od karuzeli.

- Przepraszam - zajęczał Kook, cały czas tulący się do pleców blondyna. - Teraz możemy iść na to twoje.

Na te słowa w oczach Taehyunga momentalnie pojawiły się iskierki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro