cinco
Tej nocy Taehyung już nie zasnął. Co więcej, nawet nie próbował. Do wyjścia gotowy był jeszcze przed wschodem słońca. Wystroił się, wypsikał perfumami i co najmniej pięć razy zmienił fryzurę, nie mogąc się zdecydować czy lepiej mu w oklapłych, czy nastroszonych włosach.
Do plecaka wepchnął najważniejsze rzeczy, takie jak gumowa piłka dla psa, paczka kwaśnych żelków, parzący prądem długopis czy puchate kapcie. Zostawił Hoseokowi karteczkę, żeby nie zdemolował mieszkania pod jego nieobecność, tak jakby to nie on co rusz obtrącał stopami listwy przypodłogowe.
Pierwszy pociąg był dopiero przed południem, więc zdecydował się pojechać pierwszym autobusem, nawet jeśli miałby zapłacić za bilet dwa razy więcej. Poza tym, był już początek grudnia, więc czekanie kilka godzin na dworze nie było zbyt dobrym pomysłem.
Noc odespał w trakcie jazdy, modląc się, by w trakcie snu nie zacząć przytulać się do siedzącego obok mężczyzny w średnim wieku. Całą drogę opierał się czołem o fotel przed nim, więc za każdym razem, kiedy autobus hamował, kark Taehyunga błagał o jeszcze jedną szansę.
Dojście do domu Jungkooka zajęło mu niecałe pół godziny. Normalnie zajmowało tylko dwadzieścia minut, ale zaspany Taehyung funkcjonował dwa razy wolniej. Trzy razy nie zauważył nadjeżdżającego samochodu, a tylko trzy razy przechodził przez ulicę. Dla rozbudzenia się, tuż przed drzwiami na klatkę schodową zrobił kilka pajacyków i skłonów, ale to tylko bardziej go znużyło.
Nadal nie oddał Jiminowi kluczy, więc nie musiał martwić się czy Jungkook jeszcze śpi czy nie. Wszedł po cichu do mieszkania i natychmiast został zaatakowany przez własnego psa. Uciszył go, tuląc niczym małe dziecko, i ruszył do sypialni gospodarza. Po drodze cały czas musiał upominać swojego psa, który skakał na niego, jakby nie widzieli się co najmniej pół roku.
Pogłaskał pupila po karku i kazał mu zostać na korytarzu, a sam wślizgnął się do pokoju, w którym spał Jungkook. Uśmiechnął się na widok chłopca, rozwalonego na podwójnym łóżku, z kołdrą okrywającą tylko niewielką część jego ciała.
Wczołgał się między Jungkooka, a ścianę i przyciągnął chłopca do siebie, tuląc go w pasie. Narzucił mu kołdrę na nogi, bo w krótkich spodenkach mógłby zmarznąć i wtopił się twarzą w jego plecy, uśmiechając sam do siebie. Potarł nosem o koszulkę młodszego, szukając najwygodniejszej pozycji, kiedy Jungkook przewrócił się na drugi bok, mrucząc coś, żeby dać mu spokój. Chyba myślał, że to pies Taehyunga przyszedł się do niego połasić, bo na marne próbował zrzucić chłopaka z łóżka.
- Co chcesz na śniadanie - zapytał szeptem Tae, przerzucając grzywkę Jungkooka z jednej na drugą stronę.
- Internet - odparł ledwo przytomny Jungkook, nawet nie otwierając oczu. Dopiero po sekundzie zorientował się co się dzieje i prawie spadł z łóżka, widząc przed sobą szczerzącego się Taehyunga.
- Cześć, Jungkookie - zaśmiał się starszy, siadając po turecku.
- Włamałeś mi się do domu, psycholu! - rzucił się do niego młodszy, zamachując się w jego stronę poduszką.
- Też się cieszę, że cię widzę - nadal chichotał Taehyung, wyciągając się, żeby przytulić młodszego. - I nie włamałem, po prostu nie chciałem cię budzić.
- Jasne - burknął Jungkook, wstając z łóżka. - Wystraszyłeś mnie.
Taehyung pociągnął za nadgarstek Jungkooka, z powrotem zrzucając go na materac. Ułożył go na plecach i skoczył na niego, przyklejając się do jego klatki piersiowej, jakby był kilkumiesięcznym misiem koala.
- Tęskniłem - mruknął, lekko uderzając grzbietem nosa o podbródek młodszego.
- Widzieliśmy się wczoraj - przewrócił oczami Jungkook, ale także objął Taehyunga.
Leżeli tak, dopóki maltańczyk Taehyunga nie zaczął skakać po drzwiach, piszcząc tak boleściwie, że Taehyung nie dał rady tego ignorować. Wpuścił psa do pokoju, a on wyminął go, jakby w ogóle się nie znali, i wskoczył na kolana Jungkooka, liżąc go po dłoniach.
- Spoko, też tak będę - zwrócił się blondyn do psa, krzyżując ręce na piersi.
- Mówiłem, że sobie radzimy - powiedział Jungkook, pozwalając lizać się po twarzy.
***
Szli pod rękę środkiem parku. Jungkook obie ręce trzymał w kieszeniach, ale wokół jednej miał jeszcze owiniętą czerwoną smycz. Taehyung wziął ze sobą rękawiczki i chociaż chciał pożyczyć młodszemu chociaż jedną, ten za każdym razem odmawiał.
- Szkoda, że nie możemy tak codziennie - odezwał się znikąd brunet, przekładając smycz do drugiej ręki. - Nie możesz się do mnie wprowadzić? - zaproponował nieśmiało, nie patrząc na Taehyunga, który znowu szczerzył się jak wariat.
- Mógłbym... - zaczął, splątując ich ręce ciaśniej - ale tam mam Hoseoka.
- A tu masz mnie - powiedział Jungkook, w ogóle nie zastanawiając się nad dobieranymi słowami.
- Nie mogę zostawić swojego życia tylko po to, żeby móc chodzić z tobą na spacery - westchnął Tae. - Przecież wiesz, że i tak odwiedzam cię najczęściej jak mogę.
- Mhm... - Jungkook zakrył się kapturem, chociaż i tak miał już na głowie czarną czapkę z naszywką w kształcie serduszka (bardzo męska). - Całe życie spędzisz w tym swoim małym mieszkanku, użerając się z Hoseokiem, bo przecież nie możesz tak po prostu tego rzucić, mhm...
Taehyung zamilkł, nie chcąc pogarszać sytuacji. Uśmiechnął się, zerkając na profil Jungkooka, ubranego tak, jakby wybierał się na Syberię (no, jeśli nie patrzyć na zaróżowione dłonie, schowane w kieszeniach puchatej kurtki). Jedną ręką rozplątał swój kolorowy szalik i powiesił go Jungkookowi na szyi, owijając go potem starannie.
- Boli mnie żyła - powiedział cicho Tae, pocierając nogą o nogę, a na twarzy Jungkooka znowu pojawił się uśmiech. - Mówię poważnie! - oburzył się starzy, uderzając młodszego w ramię, a potem dramatycznie upadł na środku chodnika, odmawiając kontynuowania spaceru.
***
Cały dzień spędzili po prostu ciesząc się sobą. W tej chwili Taehyung kręcił się po całym mieszkaniu, ślizgając się na swoich zimowych kapciach, okrytych różowym futerkiem. Jungkook leżał na kanapie, a obok niego leżała niewielka biała kulka, wachlująca go ogonem.
- Kakao? - zasugerował Tae, doskakując do kanapy. Przewiesił się przez oparcie, wsuwając swoje zimne ręce pod kołnierz bluzy Jungkooka. Przejechał palcami wzdłuż obojczyków aż do ramion, zaplątując ręce wokół szyi młodszego. Zniżył się do jego poziomu i oparł się czołem o tył głowy Jungkooka. Może i zachowywał się trochę nachalnie, ale młodszemu chyba to nie przeszkadzało.
- Musiałbyś iść do sklepu - zajęczał Kook, odchylając głowę do tyłu, starając się zobaczyć drugiego chłopaka.
- Mogę iść, to będzie sekunda - powiedział Taehyung, cmokając młodszego w kark, ale zanim zdążył się wyprostować, został wciągnięty na kanapę między Jungkooka, a psa.
- I tak nie mam ochoty - wzruszył ramionami Jungkook, gramoląc się na kolana starszego. - A skoro rano znowu mnie tu zostawisz samego, to... no - nie dokończył, uznając, że Taehyung rozumie o co mu chodzi.
Odwrócił się, opierając się plecami o klatkę Taehyunga. Obie jego ręce owinął sobie wokół talii, a potem zaczął kreślić szlaczki na przedramieniu starszego. Starał się być jak najbardziej delikatny, więc kiedy Taehyunga przeszedł dreszcz, wiedział, że mu się udało.
Starszy złapał za jeden z kolczyków Jungkooka i zaczął okręcać go palcami, czasem lekko pociągając, ale tak, by nie zrobić młodszemu krzywdy.
- Gdzie w tych buciorach?! - pisnął Jungkook, zarzucając nogi Taehyunga na podłogę. Zaczął strzepywać z sofy niewidzialny kurz, a blondyn zmuszony był do zostawienia swoich cieplutkich kapci na podłodze.
Natychmiast zrobiło mu się chłodno w stopy, więc posadził sobie na nich Jungkooka, nie zważając na to, czy jemu również będzie wygodnie. To w końcu była jego wina, że Taehyungowi zrobiło się zimno.
***
Taehyung wyszedł z łazienki, ociekając jeszcze wodą. Jungkook podniósł wzrok, ale natychmiast musiał go spuścić, onieśmielony widokiem nagiego ciała.
- Masz dla mnie jakąś piżamę? - zapytał Tae, drapiąc się po karku i szczerząc, jakby był z siebie dumny.
Jungkook pokręcił głową, zakrywając oczy dłońmi.
- Mam tą koszulkę od ciebie, ale ja w niej śpię.
- Okej - odparł blondyn, narzucając sobie na ramiona pościel.
Owinął się nią, tworząc ludzkie burrito i poprosił Jungkooka, żeby pomógł mu się położyć. Młodszy prychnął pod nosem, ale uniósł chłopaka i ułożył go tak, żeby było mu wygodnie.
- Dalej ćwiczysz? - spytał Tae, kiedy Jungkook wtykał mu rogi kołdry pod niego.
- Nie, Namjoon zerwał mi drążek - odpowiedział brunet. - Zresztą, jest zima, nie ma się komu chwalić.
- A mi?
- Tobie nawet to imponuje - wzruszył ramionami Kook, unosząc na moment koszulkę.
Taehyung zarumienił się, jakby pierwszy raz w życiu widział czyiś brzuch, a Jungkook zaśmiał się, mamrocząc dumne "mówiłem".
a/n: mało śmieszkowe, no soz
woah, life goal achieved, dziękuję
\(^o^)/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro