sos, wściekły pies
-JA MIAŁBYM NIE ŻYĆ?-wykrzyczał hypeman
- No tak się zapowiadało.... TĘSKNIŁEM-wykrzyknął Que po czym rzucił się w ramiona swojego przyjaciela.
A Taco? Stał wściekły, w zasadzie sam nie wiedział czemu. Może to była zazdrość? Nie no chwila, przecież on jest hetero, nie mógłby być zazdrosny. Filip nie mógł dłużej znieść tego widoku więc postanowił, że wejdzie do środka stacji i zamówi hot-doga.Wszedł do środka, skierował się do kasy i już miał zamawiać jedzenie, ale jego wzrok przykuło coś innego, a w zasadzie ktoś inny. W jego stronę biegł wściekły pies, a za nim jego właściciel. Filip skądś kojarzył jego twarz,ale za chiny ludowe nie mógł sobie przypomnieć skąd.
-KURWA GUSTAW ZWOLNIJ!- wykrzyczał młody facet.
Pies rzucił się na Szcześniaka i już miał zamiar go ugryźć, ale od ataku uchronił go mężczyzna z zarostem. Taco spojrzał mu prosto w oczy, jakie one były piękne! Próbował mu podziękować, ale żadne słowo nie chciało mu wyjść z gardła.
-Wszystko w porządku, jesteś cały?-spytał krasz Taco.
-T-tak, j-jasne... D-dzięki-ledwo co wyjąkał fifi.
-Borys jestem,na pewno wszystko okej?-zapytał ponownie.
-T-tak, a ja j-jestem Filip...- odpowiedział mu cichutko
-Fajne imię, to do zobaczenia gwiazdeczko-Borys puścił mu oczko i skierował się z psem do wyjścia.
Taco czuł jakby zaraz miała się zapaść ziemia pod nim. Czy właśnie spotkał swojego ideała? Chyba tak. Uśmiechnął się pod nosem i wrócił do auta. Bez hot-doga.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro