impr(eska)
Filipa obudził dzwonek telefonu. Niechętnie wstając z łóżka podszedł do szafki nocnej aby odebrać telefon.
-No cześć, tu żaba. Robię imprezę dzisiaj, wpadniesz?
Taco od razu pomyślał o tym, że impreza byłaby idealna okAzją do poznania bliżej Kuby.
- O, chętnie, można przyjść z osoba towarzysząca?-zapytał
-Spoko ziom rób co chcesz, widzimy się o 19!- odparł Mati i rozłączył się.
Taco w podskokach pobiegł w stronę salonu gdzie na kanapie leżał informatyk Kuba.
-Kuba! Idziemy dzisiaj na imprezę!-krzyknął Szcześniak
-Niby na jaką?
-Fajną! U Żabsona, a wiesz kto tam będzie? Mój krasz!-chłopak odpowiedział ekscytując się.
-Aha, no i co z tego?
-No i to, że muszę się ładnie odwalić i go jakoś poderwać! A ty mi w tym pomożesz, prawda?- Taco rzucił się na Que
-No dobra, powiedz mi co lubi twój wybranek?
-smoki
- No dobrze, założysz wiec smoking
- ty to masz łeb.
Tak wiec raperzy spędzili wieczór przymierzając smokingi aż natknęli się na ten perfekcyjny, który skradł im serce.
-Została nam godzina do imprezy!- zorientował się taco
Wiec oboje znacznie przyspieszyli tempo.
Wreszcie o ustalonej porze stanęli przed miejscem imprezki. Quebo lekko wąchając sie otworzył drzwi i oboje weszli do środka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro