ℍ𝕒𝕡𝕡𝕚𝕟𝕖𝕤
- Speedo zostaw mnie. - Zmarszczył brwi.
- Czemu? Myślałem że jesteś zadowolony? - Złapał chłopaka za dłoń.
- Liczyłem na to że upieczemy ciasteczka, tak jak obiecałeś. Obecnie leżymy bez koszulek i gryziesz mnie po szyi. - Zaśmiał się brunet.
- Ale ty narzekasz. - Białowłosy wstał i pomaszerował do kuchni.
- Ej no! - Podparł się łokciami o materiał sofy. - Nie dąsaj się!
Może.. upieczemy ciasteczka i porobimy co będziesz chciał.
Nagle brązowe włosy pokrył biały proszek, ich posiadacz odwrócił się z oczami wyglądającymi jak milion diamentów.
- Mamy już mąkę, co jeszcze potrzebujemy do robienia ciastek?
- Albert zaśmiał się głośno i spojrzał w oczy przyjaciela.
- Nie denerwuj mnie. - Mężczyzna o oliwkowej karnacji podniósł
się do siadu i wgapiał w Speedo.
Młodszy chłopak tylko przewrócił ślepiami i radośnie po raz kolejny udał się do kuchni.
- Ciastka mają być czekoladowe?! - Wykrzyczał zza ściany.
- Wiesz, że uwielbiam czekoladę! - Brunet tylko się zaśmiał i skierował w stronę chłopaka.
Przyglądając się towarzyszowi, zauważył różowy fartuszek obwiązany wokół jego tali. Widok ten rozczulił jego serce jak małe kotki w schronisku, które wczoraj byli oglądać. Zamieszkał ze Speedo jakiś czas temu, chcieli żeby razem z nimi przesiadywał futrzany kolega. Prześlizgnął się między stołem, a krzesłami i objął Alberta od tyłu.
- Wyglądasz uroczo. - Wyszeptał mu do ucha przygryzając jego płatek.
- Robię ciastka, które chciałeś! Nie miałeś ochoty się poprzytulać to teraz cierp.
- Prychnął młodszy, pokazując partnerowi język.
- Oj już nie- - Nie było mu dane dokończyć, malinowe usta o lekkim posmaku
czekolady odebrały mu chwilowo zdolność mówienia.
- Dostałeś trochę miłości, teraz możesz usiąść na krześle i obserwować jak przyrządzam wykwintne danie.
- Dwa ostatnie słowa ubrał w nawias palcami.
- Co ja z tobą mam Speedo. - Brunet tylko lekko się uśmiechnął i zrobił to, co rozkazał mu Albert. Przyglądając się chwilę w ciszy, nie mógł wytrzymać bez uszczypliwego komentarza.
- Te spodnie ładnie podkreślają twoją dupę, nie wychodź w nich z domu.
- Oparł głowę o rękę położoną na stole i z zadziornym uśmiechem wyszczerzył spiłowane zęby.
- Zaraz moja ręka będzie idealnie podkreślona na twoim policzku. - Mężczyzna chwycił łyżkę ubrudzoną ciastem i cisnął nią w kierunku starszego.
- No co! Prawdę mówię. - Krzyknął prowodyr brązowej plamy na ścianie.
- Nie denerwuj mnie, siedź już lepiej cicho. - Odburknął mu kolega.
Brunet szybko wrzucił post na ćwierka i schował telefon, żeby Albert nic nie podejrzewał.
- Z racji tego iż są walentynki, ciasteczka będą w kształcie serduszek. - Chłopak stwierdził, bez czekania na odpowiedź drugiej strony.
- A masz jakąś posypkę? Moja mama zawsze sypała ciastka taką kolorową. - Zamyślił się mężczyzna.
- A co ty myślisz że ja piekarz? Mogę ci je posypać cukrem pudrem. - Zaśmiał się Speedo.
Białowłosy zwrócił uwagę na ciszę jaka zapanowała. Szybko uformował kształt ciastek i wrzucił je do piekarnika. Zmieszany spojrzał w kierunku towarzysza, lekko zaniepokoił go fakt iż bruneta nie ma w pobliżu.
- Vasquez! Gdzie polazłeś? - Krzyknął czekając na odpowiedź.
Ta jednak nie nadeszła. Speedo skierował się w stronę salonu, do jego uszu dobiegł dźwięk dzwonka oznaczającego gości. Białowłosy uchylił drzwi, nie zdążył nic powiedzieć, bo zdenerwowany Nicollo Carbonara wparował do mieszkania i rozglądał się jak poparzony.
- Co się stało? - Albert zapytał w lekkim szoku.
- Widziałem post, więc przyjechałem jak najszybciej! - Wykrzyczał Nicollo.
- Jaki post? - Chłopak podrapał się po głowie.
- Jak to jaki! - Oburzył się Nico.
- Vaski coś wrzucił, jak robiłem ciasta? - Zaśmiał się chłopak.
- Jak to "Vaski". - Podkreślił słowa. - Wrzucił? Jak Vasquez miał to zrobić!
- No przecież gdzieś tu powinien być, przed chwilą gadaliśmy. - Mężczyzna coraz bardziej nie rozumiał o co chodzi.
- Speedo przecież on nie żyje! - Carbonara chwycił chłopaka za ramiona i spojrzał mu w oczy. -
Nie wiem co brałeś, ale twoje powiększone źrenice wskazują na to, że coś mocnego. Albert wiem, że był dla ciebie ważny, ale od miesiąca go z nami nie ma! Musisz się z tym pogodzić! W ogóle jak zrobiłeś to zdjęcie?!
- Dalej nie wiem o jakim zdjęciu mówisz! Nie wiem w ogóle o co ci chodzi! Vaski tu był! - Oburzony Speedo odepchnął od siebie kolegę.
- Ehh patrz. - Nikodem wyciągnął telefon i ku zdumieniu właściciela domu pokazał mu zdjęcie z pogrzebu jego przyjaciela.
Po wyjściu przyjaciela Albert dalej nie wierzył w jego słowa, chwycił opakowanie i zażył kolejną tabletkę.
- Vaski! Gdzie jesteś! - Krzyknął.
- Przecież stoję za tobą. - Mężczyzna uśmiechnął się kojąco.
- Miło cię widzieć ponownie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że walę drinki miną wam dobrze <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro