rozdział szósty
Już nic nie odpowiadalam. Chciałam tylko by wyszedł z namiotu...
I tak się stało. Siedziałam cały dzień w namiocie. Kiedy ktoś wszedł unioslam głowę do góry i zobaczyłam Eliana.
O mój Boże czyli jednak on żyje! Zucam mu się w ramiona.
- Nie mogę uwierzyć! Elian!
- Nie płacz już Kiara...przepraszam ze cię zostawiłem. Wybaczysz mi?
- Tak! Tak, Ale jak mnie znalazłeś?
- Jesteś moja młodszą siostrą musiałem cię znaleźć. Choć nie miałem pewności czy żyjesz- gdy zauważyłam jego smutną twarz szybko go przytulilam a on wziął mnie mocniej w ramiona. Wiedzialam że tęsknił. Czułam to. Nasze powitanie przerwalo kaszlniecie Kordiana. Po jego twarzy można było się dowiedzieć ze jest bardzo zły a raczej wściekły.
- To że zakazalem ci wychodzić z namiotu nie znaczy że możesz kogoś do niego przeprowadzać.- jego ton głosu był zagniewany.
- Ale...
- Kiara cicho ja to wyjaśnię. A tak dla jasności, to twój mąż?
- Nie kochanek...-poczułam lekkie pieczenie na policzku od razu się poplakalam nigdy nie byłam bita. A na pewno nie przez Eliana. Rozczarował mnie.- czemu to zrobiłeś?
- A czemu ty się nie szanujesz?
- ...-nie wiedziałam co powiedzieć. Więc milczalam.
- A ty. Kordian tak? Masz zrezygnować z Kiry jasne.? Znajdź sobie inną kochankę tylko nie ja. Dobrze?
- Tak jestem Kordian. Nie zrezygnuje z niej bo jest nawet niezłą w łóżku.
- Kira powiedz....nie spalas z nim- na te słowa się zarumienilam. Nie wiem dlaczego. - Naprawdę ja cię kiedyś udusze. Ale mam inną sprawę.
- No przecież nie szukał byś mnie przez te 8 lat tylko z tęsknoty. A więc czego chcesz Elian?
- Pomocy twojej mądrej główki. Do stworzenia strategi odbicia przynajmniej Eldor.
- A co z Camelotem?
- Nie mam na tyle wojska by zabić tą wiedźme.
-Aha, no dobrze. Pamiętasz jak Królowa Selina wspominała o sercu smoka?
- Yhm...ale czy to nie jest bajka?
- Nie wiem.
- Możecie mi łaskawie wyjaśnić co tu się dzieje? - a no tak Kordian tu jest.
- to ja to wyjaśnię. Kira jaką znasz nie jest osobą za którą się podaje...
- Przestań tamta ja umarła.
- Ale...
- Nie, zasilacz chcesz odzyskać Eldor proszę bardzo ale bezemnie
- Kiara...myślałem że....
- To źle myślałeś. A teraz żegnam! Po co się w ogóle pojawiles? No pytam? -już nie mogłam się powstrzymać wybuchlam płaczem jak małe dziecko. Jakby tamtą część mnie jeszcze nie zabrała wszystkiego.
- Kochanie...-tą osobą która właśnie mnie przytolila był Kordian. Mile z jego strony. Wyszeptalam tylko ciche dziękuję. Mój brat wyszedł a ja jeszcze mocniej zaczęłam płakać, aż nie zasnelam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro