rozdział czwarty:
Wlasnie miałam wchodzić do namiotu gdy....
Pojawił się Kordian. Był zły i to naprawdę można powiedzieć że wściekły...
- Co ty wyprawiasz!!! Gdzie ty byłaś!
- Przestań...nie krzycz na mnie...*chlip*chlip*
- Przestań płakać!! Będę krzyczał dopóki nie zrozumiesz że nie wolno ci opuszczać namiotu! Zrozumiano?!
- T-tak...przepraszam....
- A teraz mów gdzie byłaś.
- Byłam u wróżki.
- przepraszam chodź maleńka.
Nagle poczułam jak Kordian się do mnie przybliżył i pocalowal. Od razu mu wybaczylam to, że na mnie naskoczył. Ten pocałunek był długi i namietny. On chciał więcej. Bałam się ale powoli dodawałam się chwili.
P
o tym jak się kochalismy. Odplynelam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro