Rozdział 4
Kto normalny wstawał z własnej, nieprzymuszonej woli o ósmej rano w sobotę? I to jeszcze w czasie szkoły, kiedy można było odespać ranne wstawanie? Na pewno nie ona. Natalia zdecydowanie nie była rannym ptaszkiem. Za to jej bliźniaczka owszem. Powinna była się już do tego przyzwyczaić, ale nadal nie mogła tego zrozumieć. Jak przez mgłę słyszała, jak siostra schodzi po schodach. Miała takie charakterystyczne kroki. Zaraz potem zaczęła się krzątać po kuchni i dziewczyna już wiedziała, że nie będzie jej dane znowu zasnąć. Nie, dopóki w domu nie zrobi się cicho. Ona sama miała bardzo lekki sen i wszystko ją budziło. Wkurzało ją to, ale nie mogła nic na to poradzić. Westchnęła ciężko, po czym zwlokła się z łóżka. Włożyła na siebie szlafrok i wyszła z pokoju. Tak jak podejrzewała, z kuchni dochodziły do niej głosy mamy i Agaty. Mama też potrafiła wstać tak wcześnie. Natalia zeszła ze schodów i przeszła przez salon, by stanąć przy wejściu do kuchni.
- Co wy robicie o takiej nieludzkiej porze? – zapytała z niezadowolonym jęknięciem. Zauważyła, że obie zamilkły, kiedy się pojawiła. Prychnęła w duchu. Musiała przerwać im rozmowę. Jej siostra spojrzała na nią z ukosa. Była jeszcze w piżamie.
- Wychodzę – poinformowała ją radośnie. Natalia nie rozumiała, jakim cudem można mieć dobry humor już od samego rana. – Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na spanie do południa w weekend, wiesz?
- Błąd – mruknęła, wchodząc do kuchni i usadawiając się przy stoliku. Naprzeciwko niej siedziała mama, pijąc kawę. – Sobota powinna być od odpoczywania, a nie obowiązków.
- Nie kłóćcie się, proszę – upomniała je mama, bo Agata już otwierała usta, pewnie po to, żeby wysnuć mnóstwo argumentów, dlaczego warto wstawać rano. Posłała siostrze tryumfujący uśmiech, na co ona pokręciła głową i odwróciła się od niej, skupiając się na robieniu śniadania.
- Ale mogłybyście zachowywać się ciszej? – zapytała błagalnie, nie mając najmniejszego zamiaru ustąpić. – Wiecie, że niektórzy normalni ludzie próbują spać, a ja mam lekki sen!
- Ale życie zaczyna się rano, Natalia – odparowała natychmiast Agata. Wywróciła oczami. Ciągle to słyszała i nie robiło to na niej żadnego wrażenia. – Nie zamierzam chodzić na paluszkach tylko dlatego, że ty chcesz spać!
- Zbudzicie zaraz tatę – spróbowała uciszyć córki pani Potocka, ale obie ją zignorowały. Każda chciała udowodnić, że to ona miała rację, nawet w takiej błahej sprawie. Nawet tutaj ich poglądy się różniły. Natalia cieszyła się, że zdecydowała się na osobny pokój, choć mogła mieć go z bliźniaczką. Chyba nie doszłyby do porozumienia.
- Powinnaś być bardziej empatyczna – wytknęła jej Natalia z niezadowoleniem. Usłyszała, jak siostra wciąga głośno powietrze, oburzona. Oho, uderzyła w jej czuły punkt. Ups. Nie, żeby było jej przykro z tego powodu. Agata uważała się za osobę, która świetnie rozumie odczucia i emocje innych ludzi i lubiła to podkreślać. Mawiała, że nauczyło ją tego harcerstwo. Ha. Chyba nie w stosunku do własnej siostry. – To twoje harcerstwo cię tego nie nauczyło?
- Nauczyło, że powinnam spełniać swoje obowiązki i być pracowitym – odparła, starając się zachować spokój. Wyraźnie nie chciała się o to kłócić. – To ty powinnaś mnie zrozumieć.
- Aha, czyli to ja jestem tą złą? – spytała Natalia, teraz już zła. Cóż, obie były mistrzami w psuciu sobie humorów. – Wspaniale. Dobrze wiedzieć – rzuciła z sarkazmem.
Wstała zamaszyście i ruszyła w stronę schodów. Nie zamierzała tego więcej słuchać. Tym razem postanowiła odpuścić. Była zbyt zaspana, żeby jeszcze kłócić się z siostrą. Przez cały czas nie potrafiła się powstrzymać od ziewania. Ich mama najwidoczniej nawet nie próbowała się wtrącać, chociaż nie musiała. Natalia bez tego wiedziała, że stanęła po stronie Agaty. Zawsze tak było, zawsze ją faworyzowała. To Agata była tą lepszą bliźniaczką, nie ona. Udawała, że wcale jej to nie ruszało. Udawała. Przynajmniej to jej dobrze wychodziło. Szybkim krokiem weszła na górę i wpadła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Niech wiedzą, że ją wkurzyli. Nie obchodziło jej to. Zakopała się z powrotem w pościeli, mając zamiar znowu zasnąć, ale okazało się, że już nie potrafiła. Za bardzo miała myśli zaprzątnięte siostrą. Często kłóciły się na ten temat, a Natalia z wielką chęcią wywlekała na wierz przynależność Agaty do harcerstwa. Odkąd Agata tam dołączyła, nie były już ze sobą tak blisko, kiedy były małe. Spędzały ze sobą znacznie mniej czasu, bo Agata wiecznie była zajęta i rozchwytywana przez koleżanki. Pierwszy raz poważnie się pokłóciły, kiedy młodsza bliźniaczka gdzieś wyjechała, na jakiś harcerski wyjazd, a ona musiała zostać w domu. Od tamtej pory zaczęły się od siebie oddalać. Później Natalia wpadła w kompletnie inne towarzystwo z gimnazjum. I jakoś tak ta odległość między nimi rosła, a one nie potrafiły w żaden sposób temu zaradzić.
Usłyszała jeszcze, jak ktoś wszedł do jej pokoju. Westchnęła, podirytowana i usiadła. Nie zdziwiła się, kiedy zobaczyła Agatę. Szatynka uśmiechnęła się do niej niepewnie.
- Nie bądź na mnie zła – odezwała się proszącym tonem. Natalia w spokoju czekała, aż powie to, co miała do powiedzenia. – Wiesz, że to jest dla mnie ważne. Nie mogę przecież tak po prostu wystawić moich harcerek.
Agata w wakacje przejęła zastęp po poprzedniej zastępowej, bo tamta wolała odejść. Natalia nie znała szczegółów, ale wolała nie wnikać. To nie była jej sprawa.
- Mhm. Jak masz iść, to idź. Ja cię nie zatrzymuję – mruknęła naburmuszona. Nadal miała Agacie za złe to, że potrafiła obrócić rozmowę na jej niekorzyść. Może Agata wydawała się być taka święta i doskonała, ale ona też miała wady, które chyba potrafiła dostrzec tylko Natalia. Na twarzy jej siostry odbił się zawód. Nie miała ochoty z nią teraz o tym rozmawiać. Szczerze, nie miała ochoty w ogóle z nią rozmawiać, ale Agata tak łatwo nie odpuszczała.
- Myślałam, że kto jak kto, ale że ty mnie rozumiesz – mruknęła, nie mając zamiaru się wycofywać.
- Daruj sobie – warknęła Natalia, teraz już naprawdę zirytowana. – Znam cię. Możemy sobie w szkole udawać, że jesteśmy świetnymi siostrami, ale obie dobrze wiemy, że tak nie jest. Zwłaszcza w domu. – Dodała ciszej, chowając się pod kołdrę i zamilkła. Skończyła. Nie miała ochoty ciągnąć dłużej tej bezsensownej kłótni. Tak przynajmniej sobie wmawiała.
Przez chwilę w pokoju panowała cisza, aż w końcu usłyszała kroki i zamknięcie drzwi. Odetchnęła z ulgą. Nareszcie. Miała tego dość. Wszystkie sprzeczki z Agatą sprowadzały się do harcerstwa. Nie jej wina, że była zazdrosna. Zazdrosna, że harcerstwo odebrało jej siostrę.
Natalia wsadziła twarz w poduszkę i z trudem zdusiła w sobie płacz.
*
Pewnie całą sobotę przesiedziałaby w domu, gdyby Olaf do niej nie napisał i nie zaproponował wypadu ich paczką na miasto. Co prawda miała wielką ochotę oglądać cały dzień seriale, ale to by oznaczało konfrontację z siostrą, a tego raczej chciała uniknąć. Zastanowiła się, w co się ubrać, bo choć zaczął się już wrzesień, to było dość zimno. Co ją dziwiło, bo przecież dopiero co były wakacje i lato. Pogoda zmieniła się praktycznie z dnia na dzień. W końcu zdecydowała się na bluzę z długim rękawem. Wzięła swoją ulubioną torebkę, którą brała ze sobą zawsze, gdy tylko wychodziła na dwór (czyli wszędzie poza szkołą) i wpakowała do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
Praktycznie wybiegła z domu, nie zwracając uwagi na siedzącą w salonie matkę. I tak jej nie zauważyła, bo kątem oka dziewczyna zauważyła, że miała porozkładane na stole kartki i zeszyty (zapewne wypracowania innych klas) i czytała jeden z nich, siedząc w kucki. Natalia prychnęła pod nosem. Kobieta zawsze poświęcała jej zdecydowanie mniej uwagi, niż Agacie, a później miała do niej pretensje. Trudno. Myślała o tym ze złością, idąc energicznym krokiem na przystanek autobusowy. Niestety mieszkała na wsi za Białymstokiem i musiała do miasta specjalnie jechać, ale to jej nie zniechęcało na tyle, żeby zrezygnować ze spotkania z przyjaciółmi. Nie udało jej się nawiązać przez ten tydzień szkoły nowych, ciekawych znajomości. Była trochę zawiedziona, szczerze mówiąc. Podejrzewała, że to przez Emilkę, która z jakiegoś powodu nie odstępowała jej ani na krok. Miała się od nich odsunąć! Miała zerwać wszelkie kontakty z gimnazjum, ale one nie dawały jej o sobie tak łatwo zapomnieć. Doszła na przystanek akurat w momencie, kiedy podjechał autobus i ledwo zdążyła do niego wskoczyć. Na szczęście o tej porze w sobotę nie jeździło zbyt dużo ludzi, więc nawet było kilka miejsc wolnych. Natalia pokazała kierowcy bilet miesięczny i skierowała się w stronę miejsca, które sobie upatrzyła. Było mniej więcej w połowie pojazdu. Usiadła przy oknie, wyjęła słuchawki i telefon, po czym włączyła muzykę i zatopiła się we własnych myślach.
Denerwowała się na Agatę, bo tamta uważała się nie wiadomo za kogo. Jakby wszelkie rozumy pozjadała. A matka jeszcze brała jej stronę. Wkurzało ją, że zawsze była na drugim miejscu, za siostrą, chociaż to ona była tą starszą bliźniaczką. O całe siedemnaście minut! To ona powinna być wzorem, a tymczasem była obwiniana o wszystko, co najgorsze. Taka poranna kłótnia o bzdety była jej chlebem powszednim. Dzień byłby dniem straconym, gdyby się o coś z Agatą nie pokłóciły. Nie miała pojęcia, jak sobie z tym poradzić. Czasami żałowała, że nie była z siostrą już tak blisko jak kiedyś. Liczyła, że może chodzenie do tej samej klasy nieco poprawi ich relację. Na razie się na to nie zapowiadało. Agata, bardziej otwarta i towarzyska od niej, o wiele łatwiej umiała się odnaleźć w nowej grupie. Nie wstydziła się do kogoś zagadać jako pierwsza. Zazdrościła jej tej pewności siebie. Ona tak nie potrafiła, chociaż nie uważała się za osobę nieśmiałą. Zastanawiała się, czy to czasem nie z nią był problem. Nie jej wina, że przeważnie wyglądała, jakby miała ochotę kogoś zabić samym wzrokiem. To Agata też jej wypominała.
Autobus zajechał na dworzec w Białymstoku, a ona nawet nie spostrzegła, kiedy. Musiała przysnąć. Chwilę jej zajęło wyjście na zewnątrz. Sprawdziła na ich grupie, gdzie dokładnie się umówili. Nienawidziła dojeżdżać. Było to męczące, ale nic na to nie można było poradzić. Minusy mieszkania na wsi. Natalia często marzyła, że gdy tylko napisze maturę, przeprowadzi się do miasta. Najlepiej jakiegoś innego niż Białystok. Chciała być niezależna.
Dostrzegła wiadomość Olafa, który proponował, żeby spotkać się przy Pałacu Branickich. Uśmiechnęła się do siebie. Lubiła tam chodzić. Sam pałac był piękny (gdy tam była, często wyobrażała sobie, że jest księżniczką albo przynajmniej damą). I mieli tuż obok ogromny park. A Natalia uwielbiała parki. Napisała wiadomość, że już jedzie i ruszyła w stronę przystanku autobusu miejskiego. Miała to szczęście, że nie musiała się martwić o kupno biletu, bo jeszcze w czasie wakacji załatwiła sobie miesięczne na busy i te mpk. Trochę jej zajęło, żeby przyjechał odpowiedni autobus. Tu już było trochę więcej ludzi, nie miała gdzie usiąść i musiała się przytrzymać. Przy każdym zakręcie modliła się, żeby nie wylądować na podłodze. W końcu dojechała na miejsce i wyszła na zewnątrz. Okazało się, że gdy przyszła na miejsce, jej znajomi już czekali na nią przy bramie. Chwilę potem mignęły jej przed oczami jasne włosy i została praktycznie uduszona przez pewną osóbkę.
- Marta, dusisz! – jęknęła, ale się śmiała. Odwzajemniła uścisk przyjaciółki. W końcu się od niej odsunęła i zauważyła pozostałą część ekipy. Olaf, Patryk i Emilka stali kilka kroków dalej. Skrzywiła się na widok tej ostatniej. Nadal nie mogła uwierzyć, że trafiły razem do jednej klasy. A przecież specjalnie wybrała taką szkołę, żeby się odciąć od starych znajomych. Miała zacząć z czystą kartą. Tymczasem jej plan legł sromotnie w gruzach. – Długo na mnie czekacie? – spytała, poprawiając sobie torebkę.
- Nie, może z dziesięć minut temu tu przyszliśmy – wyjaśniła Marta. – Wiemy przecież, że tobie ciężko dojechać z tej wsi, więc się nie śpieszyliśmy.
- No tak, takim mieszczuchom to dobrze – parsknęła, udając niezadowolenie. Marta tylko wyszczerzyła się do niej. Blondynka złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą w stronę reszty.
- Patrzcie, któż to przybył! – zawołał Olaf, kiedy obie dziewczyny stanęły przy nich. Podskoczył do niej i zamknął w uścisku. Zaśmiała się, pozwalając mu na to. Jeśli miała być szczera, lubiła się do niego przytulać. Nigdy jednak nie trwało to dłużej niż kilka sekund. Chłopak zaraz ją puścił. Gdzieś z tyłu głowy przyszła jej myśl, że przytulał ją jak przyjaciółkę i nikogo więcej. Zawsze tak było, odkąd się poznali, więc dlaczego teraz zwróciła na to uwagę? Otrząsnęła się z tych myśli, gdy podszedł do niej Patryk i przybił żółwika. Emilce tylko kiwnęła głową, ale ona nie wydawała się być zainteresowana otoczeniem. Och, czyli wracamy do ignorowania się wzajemnie, pomyślała Natalia z goryczą.
- Mam wrażenie, że wieki was nie widziałam, chociaż to były tylko dwa tygodnie – przyznała Marta, wieszając się na ramieniu Patryka. Natalia uniosła brew, kiedy szatyn nie zaprotestował. Widocznie dziewczynie już przeszedł foch na niego. A tak się zarzekała, że się do niego nie odezwie. Marta już taka była, nie potrafiła długo się na kogoś obrażać. Jej zdaniem zbyt łatwo wybaczała. To mogło ją kiedyś zgubić.
- Gdzie Andrzej? Nie chciał z nami wyjść? – spytała, zerkając znacząco na Patryka. Ten wyłapał jej wzrok i wzruszył ramionami.
- Kiedy wychodziłem z domu, siedział nad książkami – chłopak machnął ręką lekceważąco. – Wiesz, jest teraz w klasie maturalnej i strasznie się tym przejmuje. Znasz go. W dodatku jest na biolchemie, więc ma podwójnie ciężko. Nie rozumiem, czemu on nigdy nie potrafi wyluzować.
- Ambitny chłopak, nie to, co ty – wytknęła mu Marta, wystawiając na niego język. – Wziąłbyś się w końcu do nauki, a nie ciągle przy tym komputerze siedzisz!
- Ej, nie dramatyzuj, ja przynajmniej robię kreatywne rzeczy! Po to poszedłem na grafikę komputerową, nie? – oburzył się Patryk. Zawsze miał smykałkę do takich rzeczy. Przede wszystkim ładnie rysował i robił super zdjęcia. I chciał zajmować się tym zawodowo. Dlaczego by nie zarabiać na tym, co lubi się robić? Taka praca byłaby najlepsza. Połączenie przyjemnego z pożytecznym. Jeśli miałaby zarabiać na oglądaniu seriali, to już dzisiaj byłaby milionerką.
- Nie gadajcie o szkole, błagam was, minął ledwo tydzień, a ja już mam dosyć – zamarudziła, stając pomiędzy Patrykiem a Martą, bo dziewczyna już otwierała usta, gotowa wyrzucić masę argumentów, dlaczego powinien zająć się czymś ambitniejszym. Ta to dopiero była ambitna, dostała się do prawnika.
- Popełnisz jeszcze jakieś cyber przestępstwo, a ja będę musiała wsadzić cię za kratki, zobaczysz – Marta pogroziła chłopakowi palcem, ale nic więcej nie zamierzała mówić. Odwróciła się do nich plecami i zaczęła iść w stronę bramy. Zaraz potem zerknęła na nich przez ramię. – Będziecie tam tak stać cały dzień?! – krzyknęła.
Natalia ruszyła za nią. Miała rację. Nie po to tu przyjechała. Chciała się móc trochę poszwendać z normalnymi ludźmi. Przeszli przez bramę Pałacu Branickiego i znaleźli się w parku. Alejka, po której szli, była wyłożona kocimi łbami. Na brzegach alejki rosły żywopłoty z bukszpanów, oddzielając ich od fontann. Uwielbiała ten szum wody. Szli spacerkiem, w różnej odległości od siebie, ale się tym w ogóle nie przejmowała. Dziewczyna zatrzymała się naprzeciwko jednej z fontann i wpatrywała się w nią. Usłyszała, jak za nią przebiegli Olaf i Patryk, wykrzykując coś do siebie. Chyba postanowili się pościgać. Ci to wiecznie mieli pokłady niespożytej energii. Natalia wsadziła ręce w bluzę i uśmiechnęła się do siebie. Potrzebowała się oderwać od problemów w domu. Wpatrywała się w wodę, pogrążając się w myślach. Gdzieś w tle dochodziły do niej nawoływania chłopaków i od czasu do czasu krzyk Marty. Blondynka pewnie starała się przywołać ich do porządku, bo biegali po całym parku jak szaleni. I właśnie wtedy Natalia uświadomiła sobie, że nie chce z nich rezygnować. Chciałaby, żeby było tak już zawsze. Co z tego, że chodzili do różnych szkół. Przecież nic nie stało na przeszkodzie, żeby dalej utrzymywali ze sobą kontakt. Nawet, jeśli Emilka ją denerwowała, to może uda jej się poprawić z nią relację, skoro trafiły do tej samej klasy i będzie musiała ją znosić przez następne trzy lata.
- Nie nudzi ci się tak stać w jednym miejscu? – usłyszała koło siebie głos Emilii. Spojrzała na nią, zdziwiona. Rzadko kiedy odzywała się do niej tak sama z siebie.
- Mogłabym to samo powiedzieć o tobie – odparła, czując się nieco niezręcznie. Nigdy nie wiedziała, jak miała się przy niej zachować. Może dlatego, że nie spędzały ze sobą zbyt wiele czasu, tylko zawsze całą paczką.
- Nie nudzę się. Robię zdjęcia – wyjaśniła blondynka, rzeczywiście bawiąc się telefonem. To akurat było dla niej typowe. – Muszę mieć co dzisiaj wstawić na Instagrama.
- No tak, oczywiście – powiedziała z przekąsem. Spojrzała na nią kątem oka. Teraz bawiła się swoim telefonem. Była zdenerwowana. Ale czym? Po tej krótkiej wymianie zdań zapadła pomiędzy nimi niezręczna cisza. Nie miały o czym ze sobą rozmawiać. Natalia zaczęła się zastanawiać, jak by się tu od niej uwolnić, zwiać, czy cokolwiek, byleby nie musiała być z nią sam na sam. Nie lubiła jej. I to nie była jej wina. Po prostu nie pasowały do siebie charakterem. Ale to właśnie, ku jej zdumieniu, Emilia przerwała tę ciszę jako pierwsza.
- Słuchaj, Natalia, zawrzyjmy sojusz – wypaliła nagle, nawet na nią nie patrząc. Zagapiła się na nią z niedowierzaniem. Nie spodziewała się tego po niej, prawdę mówiąc. – Wiem, że się nie dogadujemy i w ogóle, ale powinnyśmy spróbować zakopać topór wojenny, jeśli mamy przeżyć ze sobą jeszcze trzy lata w tej samej klasie – wytłumaczyła. Dopiero wtedy odważyła się na nią zerknąć. Emilia stanęła naprzeciwko niej, wyraźnie wyczekując odpowiedzi.
Natalia westchnęła. Ich konflikt był dużo bardziej skomplikowany, niż mogłoby się wydawać. Nie zamierzała jej odpuścić tak łatwo, wciąż miała jej za złe wydarzenia z przeszłości. Zanim dołączyła do ich paczki, była w gimnazjum przez nią regularnie dręczona. To wryło się w jej psychikę. Nie dało się tego tak po prostu zapomnieć. Płakała przez nią nieskończoną ilość razy. Na początku to były takie niewinne rzeczy, takie jak niby przypadkowe podstawienie nogi na korytarzu, czy zrzucanie piórnika i książek z ławki. Później to dokuczanie stało się bardziej krzywdzące. A teraz ta sama osoba proponowała jej sojusz. I ona miała się na to zgodzić? Niedoczekanie. „Niedogadywanie się" było sporym niedopowiedzeniem.
- Nie wiem. Muszę się zastanowić. Daj mi trochę czasu, okej? – mruknęła, krzyżując ręce. Nie ufała Emilii. Zastanawiała się, co ona będzie z tego miała. Na pewno musiała mieć jakiś ukryty motyw.
- Jak chcesz – blondynka wzruszyła obojętnie ramionami. Oho. Powinna się jej zapalić w tym momencie ostrzegawcza lampka. – Tylko nie zastanawiaj się za długo, dobra? Nie lubię czekać.
- Odezwę się – pokiwała głową, uśmiechając się wymuszenie. Wiedziała, że będzie z tym zwlekać. Musiała mieć czas, żeby rozważyć wszelkie za i przeciw. W tej chwili widziała w tej relacji tylko i wyłącznie minusy. Naprawdę nie chciała musieć się z nią zadawać więcej, niż to było konieczne. Ale Emilia w jednym miała rację; wylądowały ponownie w jednej klasie.
Na szczęście nie musiała dłużej czuć się przy niej niezręcznie, bo podbiegła do nich Marta. Przybliżyła się do blondynki, czepiając się jej ramienia i łapiąc szybko oddech. Natalia szczerze ją podziwiała. Marta miała tę niezwykłą umiejętność dogadywania się z każdym. Nawet z najgorszymi zdzirami.
- Ratujcie mnie – wyjęczała, patrząc na nie błagalnie. – Nie wytrzymam z nimi, przysięgam.
- Co znowu wymyślili? – zapytała rozbawiona.
Nie dowiedziała się jednak. Marta kiwnęła głową gdzieś za nią. Obróciła się, licząc na to, że zobaczy wygłupiających się chłopaków, ale zamiast tego dostrzegła gromadkę dziewczyn w mundurach. Zaklęła głośno. To musiała być drużyna jej siostry. Na pewno nie chciała teraz na nią wpaść. Schowała się za Martą.
- Kryjcie mnie – jęknęła żałośnie. Wciąż miała w głowie ich poranną, bezsensowną kłótnię. Marta uniosła pytająco brwi.
- Czy to nie czasem twoja siostra? – zapytała, pokazując w kierunku dziewczyn w mundurach. Ustawiły się właśnie w szeregu, a jedna z nich wyszła przed nie. Z kilometra rozpoznałaby Agatę. Trzymała przed sobą jakąś kartkę i chyba coś mówiła. – Wyluzuj, Natalka, nie sądzę, żeby nas zauważyła.
- I lepiej, żeby tak zostało – mruknęła, wycofując się. Chciała jak najszybciej stąd zniknąć. Dlaczego wybrały akurat Park Branickich na miejsce zbiórki?! I co najważniejsze, dlaczego Agata jej o tym nie poinformowała? Przecież się pokłóciłyście. I to z twojej winy. Dlaczego miałaby ci mówić o czymkolwiek? Parsknęła w duchu, zła na samą siebie. – Chodźmy stąd.
Usłyszała, jak Emilia mamrocze pod nosem „żałosne", ale postanowiła ją zignorować. Bardziej była przejęta, że jakimś cudem jej siostra znalazła się w tym samym miejscu co ona. A przecież chciała ją dzisiaj unikać. Musiała jej jakimś tajemniczym sposobem czytać w myślach. Śledzić każdy jej ruch. Nie mogło być inaczej. Może była uprzedzona i dramatyzowała. Nie obchodziło jej to. Miała nadzieję, że uda im się wymknąć z parku, zanim harcerki się po nim rozbiegną i przypadkowo na siebie wpadną. Odwróciła się i zaczęła iść szybkim krokiem, nie czekając na dziewczyny.
Chwilę później stała na przystanku, czując się jak tchórz. Nawet nie poczekała na swoich znajomych, ale nie obchodziło jej to. Uciekła przed własną siostrą. Kretynka. Nie powinna się tak zachowywać. Ich relacja nie powinna tak wyglądać, ale nie potrafiła nic na to poradzić. To przeklęte harcerstwo zabrało jej bliźniaczkę, a ona nie mogła jej odzyskać. Już dawno przestała o nią walczyć. Poddała się. Wydawało jej się, że powinny się nawzajem rozumieć i wspierać. W tej chwili zapragnęła znaleźć się jak najszybciej w domu, w swoim pokoju. Wyobraziła sobie tą lepszą rzeczywistość, w której ona i Agata były nierozłączne. Gdyby nie była głupia, poczekałaby na nią, aż skończy zbiórkę, a może nawet towarzyszyłaby jej, obserwując, co robiły jej harcerki, a potem wróciłyby razem do domu. Tymczasem ona unikała jej jak ognia. Bała się, że gdy spojrzy jej w oczy, nie zobaczy już tej osoby, którą znała.
Natalia Potocka stała na przystanku, czekając na pierwszy lepszy autobus, i płakała.
*
- No nareszcie raczyłaś odebrać. Martwiłem się. Tak nagle nam zwiałaś.
- Czego chcesz? – jęknęła w słuchawkę, niezadowolona, że przerywał jej użalanie się nad sobą. Gdy tylko wróciła, zamknęła się w swoim pokoju, ignorując zupełnie mamę, która akurat siedziała na kanapie w salonie ze swoim laptopem na kolanach, po czym zawinęła się w swój ulubiony kocyk i nałożyła słuchawki na uszy. To był jej sposób na oderwanie się od świata. Wtedy znajdowała się w swoim własnym. – Daj mi spokój.
- Mogłaś nie odbierać telefonu, gdybyś rzeczywiście chciała spokoju – zauważył żartobliwie Olaf, ale szybko spoważniał. – Poważnie, Natalia. Nie możesz tak nagle znikać.
- Odwal się – burknęła, na nowo zakopując się pod kocykiem. Cholera, miał rację, mogła po prostu od niego nie odbierać. Prawdę mówiąc, liczyła, że zadzwoni. – Mogę robić, co mi się podoba i nie muszę się nikomu tłumaczyć.
- Tak, tak, zgrywaj twardzielkę – Olaf wydawał się być zupełnie niezrażony jej oschłym tonem. Jakim cudem on ją znosił? W tej chwili była dla niego okropna. – A teraz mów, co się stało.
- Mógłbyś chociaż nie udawać, że cię obchodzę – mruknęła, nadal niechętna do jakichkolwiek zwierzeń. Nadal zdarzało jej się być nieufną. Nawet w stosunku do najbliższej paczki. Czasem pilnowała, żeby nie otwierać się przy nich za bardzo. Gdyby okazało się, że była słaba, natychmiast by ją zostawili. A Natalia nie chciała być sama.
- No wiesz? Ranisz mnie! – chłopak wydał z siebie niedowierzające westchnięcie. – Mi nie powiesz? – mogła wręcz sobie wyobrazić, jak w tym momencie zrobił oczy szczeniaczka. Zwykle nie dawała się na to nabrać. Znała ten jego przymilny ton. I była zła sama na siebie, że nie potrafiła się temu oprzeć.
- Nie chciałam natknąć się na Agatę... - wyznała wreszcie, zanim zdążyła się rozmyślić. Boże, jak to strasznie głupio zabrzmiało. Jeszcze nie powiedziała mu, że znowu się ze sobą pokłóciły.
Olaf miał tę niesamowitą zdolność sprawiania, że nie bała mu się wyznać wszystkich swoich rozterek. Przede wszystkim był genialnym słuchaczem. Ufała mu, jeszcze nigdy nie zdradził jej sekretu. Zawsze kończyło się na tym, że potrafili wisieć godzinami na telefonie, podczas gdy oma paplała tylko o sobie. Tym razem nie było inaczej. Nawijała o tym, dlaczego Agata ją tak bardzo wkurza.
Natalia czasami żałowała, że była taką straszną egoistką. Żałowała, że nie potrafiła zapytać, co u niego, mimo że jego głos działał na nią tak kojąco. Ale nie miała nikogo innego, kto potrafiłby ją wysłuchać i nie oceniać. A ona tego potrzebowała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro