Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#3

Stałam pod tablicą. Pierwszy raz w tej szkole.
Na zadanie domowe mieliśmy znaleźć obrazek, cytat, komiks bądź filmik w sieci przedstawiający siłę władzy. Pół klasy zgłosiło nieprzygotowanie. Serio? Nie ma bata by nikt prócz Phoebe nie włączył wczoraj internetu. Ale szukać jakiś obrazków? Po co?
W każdym razie, puściłam na interaktywnej tablicy piosenkę "Sznurki władzy"  w wykonaniu Adriana Wiśniewskiego (na górze ;) ). Kocham gościa. Ta mimika psychopaty, ta dykcja... Plus mrugną góra pięć razy na cały filmik.
Wszyscy, nawet Abigael (pfffff, przepraszam, ale to imię.... uh) ulegli czarowi muzyki, piosenki i, oczywiście pana Adriana. (Napiszcie w komentarzach co wy sądzicie).  Pan Brown również (czy wszyscy nauczyciele w tej szkole mają jakiś kolor jako nazwisko?). Dostałam piątkę. Nieźle się zapowiada, moja pierwsza ocena w tej szkole.
Po lekcji podbiegł do mnie Liam.
- Fajną piosenkę wytrzasnęłaś.
Stał ciut za blisko. Niemal stykaliśmy się ramionami. Korzystając z tego, że idziemy dyskretnie powiększyłam odległość między nami.
-Dzięki.
- Masz może czas dziś po lekcjach? Organizujemy mały wypadzik do galerii, całą klasą.
- Jasne, czemu nie? Muszę w końcu zintegrować się z moją nową - wykonałam gest cudzysłowia- "małą wspólnotą".
Zaczęliśmy się śmiać. Nie wiem, czemu, ale już zdążyłam podłapać klasowy zwyczaj z nabijania się ze słownych gaf pani White. No bo, serio, mała wspólnota? Brzmi to bardziej jak synonim jakiejś sekty, a nie klasy.

Otworzyłam moją część szafy i spojrzałam na plątaninę ciuchów.
Pogoda się ciut zmieniła i uznałam, żeby zmienić strój na coś lżejszego. Ostatecznie wybrałam turkusową koszulkę z długim rękawem i nadrukiem w postaci sylwetek wieżowców, dżinsowy bezrękawnik, spodnie z dziurami i czarne trampki.
Weszłam do łazienki i dokładnie rozczesałam włosy przez co zaczęły przypominać lwią grzywę.
-To ja już idę!- krzyknęłam otwierając drzwi.
-Gdzie idziesz?- moja siostra wychyliła się z pokoju. Jak zwykle miała na uszach niebieskie słuchawki, a w ręku tablet. Przykleiła go sobie klejem super glue, czy jak?
A! Chyba nie wiecie o kim mowa.
Mam o dwa lata młodszą siostrę, Emily. Ma pełniejsze usta, proste włosy, szaroniebieskie oczy i paskudny charakter.
-Moja sprawa- uśmiechnęłam się złośliwe i szybko wyszłam na klatkę schodową.
Ledwo zdążyłam na autobus.
Umówiliśmy się w galerii przy fontannie o 15:30.
Gdy usiadłam na murku zdałam sobie sprawę, że jestem 15 minut przed czasem. Westchnęłam i wyciągnęłam z torebki Pretty Little Liars. Kłamczuchy. Byłam już na setnej stronie gdy usłyszałam znajomy głos.
-Ej, przecież wczoraj czytałaś coś innego.
Podniosłam wzrok na zderorientowanego bruneta.
-Tak, ale wczoraj również skończyłam, więc zaczęłam czytać kolejną.
-Jesteś już na setnej stronie!? Czy aby na pewno jesteś człowiekiem?
Zaczęłam się śmiać. Po chwili zauważyłam, że Liam przyszedł z o kurde! Abigael i paroma innymi osobami.
Wymieniliśmy uprzejme cześć, poprzedstawialiśmy się sobie i ruszyliśmy na podbój sklepów.
No, właściwie to oni. Ja ostatnio zaczęłam zbierać kasę, ale jak na razie miałam tylko 48 dolarów. Miałam zamiar raczej kupić se coś w McDonaldzie, albo KFC, czy gdzieś indziej i zajrzeć do księgarni.
Właśnie miałam zamiar wejść do Empiku, gdy Liam zapytał:
-I jak ci się podoba w naszej szkole?
-Jest super, klasy nowoczesne, całkiem fajny nauczyciele i zjadliwe jedzenie na stołówce. Ale najfajniejsza jest biblioteka.
Chłopak spojrzał na mnie z rozbawieniem.
-Biblioteka? Czyli, faktycznie nie możesz być nastolatką.
-Lubię czytać. "Ten kto czyta, żyje wielokrotnie- kto zaś z książkami obcować nie chce, na jeden żywot jest skazany" - przywołałam mój ulubiony cytat.
-A od kiedy jedno życie jest gorsze od dwóch?- zmarszczył brwi.
-Nie lepsze. Według mnie ciekawsze.
-Liam!!!- usłyszałam przesłodzony głos, grhh, Abigael - Tu jesteś, tygrysie- tygrysie? Ok, mamy niebieskooką blondynę w skąpych ciuchach z tapetą na twarzy o imieniu Abigael, która jako chłopaka ma szkolnego casanovę i nazywa go tygrysem. Tutaj nie ma już miejsca na inteligentny komentarz.
Gdy mój rozmówca i jego dziewczyna zaczęli wymieniać ślinę uznałam, że lepiej iść napchać się brokułami w panierce i frytkami.
Usiadłam przy jedynym wolnym stoliku, co i tak było cudem, wpatrując się w tablicę nad kasami. Mój numer 97 jeszcze się na niej nie pojawił. Wyciągnęłam książkę, co akapit sprawdzając, czy moje zamówienie jest gotowe.
-Mogę się dosiąść?
-Jasne, siadaj Monica.
-Nie chcesz pochodzić po sklepach?- spytała blondynka siadając naprzeciwko.
-Aktualnie zostało mi 39 dolarów, a chcę jeszcze pójść w sobotę do kina.
-Aha. Co sobie zamówiłaś?
-Brokuły w panierce.
Gadałyśmy jeszcze jakąś godzinę o różnych głupotach.
-Mmmm, a słyszałaś o projekcie ,,Skok w dorosłość", który organizuje nasze miasto?
Spojrzałam się na nią zaintrygowana i szybko przeżułam frytki, które napakowałam sobie do paszczy.
-Jaki projekt?
-Nasza szkoła zrezygnowała z paru imprez, by przygotować dla trzecich klas coś super. Na Facebooku pisali posty o tym, że wynajeli im na półtora miesiąca domki letniskowe blisko paru większych miast. Przez ten czas mieszkali razem we trzy lub dwie osoby i sami musieli wyżyć. Sami kupowali sobie jedzenie, sami je robili, sami zarządzali swoim czasem i ogólnie wszystko. Osoby, które sobie nie radziły odsyłano do domu. I dorośli sprawdzali ich tylko raz w tygodniu. Za rok, czeka nas to samo!
-Super!- o kurde, genialnie! Półtora miesięczna lekcja samodzielności.
-A rachunki? No wiesz, woda, prąd, gaz?
-To akurat opłacali rodzice. Za poważna sprawa.
Ideolo.

Gdy tylko wróciłam do domu od razu sięgnęłam po książkę.
Po chwili usłyszałam dzwonek oznaczający powiadomienie. Spojrzałam na ekran telefonu.
ZAPROSILI MNIE NA GRUPĘ KLASOWĄ!!!!!

Ja:
Dzięki za zaproszenie. Strasznie mi miło.

Kim:
Spoko przeciez chodzisz z nami do klasy

Phoebe:
Uczysz się?

Ja:
Nie, czytam Pretty Little Liars.

Phoebe:
Mamy jutro kartkówkę, pamiętasz?

Lucy:
Nie nudz.

Riley:
Wlasnie.

Rozmowa na czacie dalej się ciągnęła w podobny sposób, ale ja skupiłam się na książce.

Następnego dnia w szkole moją pierwszą lekcją był WF. Bogu dzięki, że to tylko zastępstwo i normalnie mamy biologię. Nie mam ochoty pocić się już na początku dnia.
Byłam o godzinę wcześniej, bo nie przyzwyczaiłam się jeszcze do rozkładu autobusów i... po prostu mi się plączą.

Weszłam do szatni...

I od razu zrobiłam w tył zwrot.

Na ławeczce siedział Liam, a na jego kolanach jakaś ruda dziewczyna. Sytuacja była dość jednoznaczna.

-Nie przeszkadzajcie sobie!- krzyczę przez drzwi mimo, że tak naprawdę mam ochotę rzygnąć.

Rozumiem w sumie Liama. To ten typ, który pieprzy się z połową szkoły i nic sobie z tego nie robi, że ma dziewczynę.

Ale jaka dziewczyna ma tak mało szacunku do samej siebie, żeby zabawiać się w szkolnej szatni z gościem, który jutro nawet nie powie jej cześć!? Rozumiem, że ma ładną buźkę i (nie, nie sprawdzałam) zapewne boskie ciało, ale żeby tak po prostu...!?

Po WFie mamy matmę. Siedzę sama zaraz za Phoebe. Czyli ławkę od biurka, pod oknem. Spokojnie sobie bazgrzę z tyłu zeszytu gdy...

-Sitwell! Mówiłam ci, że jeśli jeszcze raz przeszkodzisz w lekcji to się przesiądziesz. A więc siadasz z Sarą! -krzyknęła nauczycielka.

No pięknie. Nie mam nic do Liama, ale wolę nie siedzieć w jednej ławce z gościem, który prezerwatywy kupuje hurtem, co tydzień.

Moja opinia na temat seksu? Póki nie jesteś na tyle dojrzały, by być w stanie wychować dziecko nie uprawiaj go. Trzeba pamiętać, że narządy płciowe mamy po to by się rozmnażać, a przyjemność to tylko bonus. A gadkę o tym, że seks to akt miłości nie zabawy zostawię sobie na kiedy indziej.

Liam

Przewiesiłem plecak przez ramię i ruszyłem do drugiej ławki. Cóż, zawsze mogło być gorzej, Numerek (takie przezwisko ma nauczycielka od matmy. Jak była jeszcze nowa w tej branży miała mały skandal z uczniem) mogła mnie posadzić z kujonką. Ale Sara to też nie najciekawsza sąsiadka. Przyznam, fajnie się z nią gada, ale, no kurwa, kto przy pełni zmysłów tyle czyta?

Usiadłem obok niej, a ona tylko sie do mnie uśmiechnęła i wróciła do bazgrania w zeszycie. Dziwaczka.

Tak, mój limit bycia miłym się wyczerpał.

Przypomniała mi się sytuacja z szatni. Wood wyszła jak poparzona. Taka z niej świętoszka? No to się przekonamy.

Uśmiechnąłem się złośliwie i położyłem dłoń na jej kolanie.
Reakcja była błyskawiczna. Nim zdążyłem zacisnąć na nim palce szybko je zabrała. Co najciekawsze reszta jej ciała nawet nie drgnęła.

-Boisz się mnie?- spytałem z rozbawieniem.

Zerknęła na mnie unosząc brew.
-Gościu, po pierwsze, nie, nie boję. Po drugie, półtorej godziny temu posuwałeś jakąś laskę. Po trzecie, nie widzisz, że mnie tu nie ma? Nie przeszkadzaj!

Po czym wlepiła nieprzytomny wzrok w tablicę.

Ok, czegoś takiego się nie spodziewałem. Powiedziała to tak bezpośrednio i niefrasobliwie. Myślałem, że raczej się zarumieni i powie coś w stylu "Ja ciebie? Chyba śnisz!". A nie walnie prosto z mostu "posuwałeś jakąś laskę" jakby mówiła "mam na drugie śniadanie bułkę z serem". Utwierdzam się w przekonaniu, że jest jebnięta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro