Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zapomniane wypracowanie z zaklęć

- I jak tam wasza randka?- Rose zakrztusiła się poniedziałkowym obiadem, słysząc to niecodzienne pytanie z ust kuzyna. Teresa przyszła jej z pomocą i poklepała po plecach.

- Al przecież to było przyjacielskie spotkanie- przypomniała mu Phoebe.

- Wiem, wiem, ale Scorpius nie chce nic powiedzieć. Upiera się, że tylko siedzieliście w kącie i się nudziliście, bo nie było nikogo ciekawego.

- Bo nie było- oznajmiła, odzyskując głos.- Trochę posiedzieliśmy, porozmawialiśmy i sobie poszłam, bo byłam zmęczona po zakupach.

- Doprawdy?

- Nie denerwuj mnie lepiej, bo wam nie pomogę. Phoebe zaraz idzie na szlaban za zaśnięcie na lekcji i nie odrobi tego za was, a ja mam lepsze zajęcia...

- No już dobrze! Przepraszam Rose. Dobrze wiem, że na tej waszej przyjaźni poprzestanie, bo to najwyższy stopień wtajemniczenia waszej dwójki- dziewczyna posłała porozumiewawcze spojrzenie przyjaciółce. Tylko trzy osoby wiedziały o pewnym zajściu i Rose chciała żeby tak pozostało.- To, co idziemy?

- Chodźmy- dziewczyna wzięła swoją torbę i wyszła z Sali, a za nią Albus, który czule pożegnał się z Phoebe.

- Do naszego dormitorium w tę stronę- przypomniał jej.

- Mieliśmy posiedzieć w bibliotece- zauważyła, zmieniając kierunek marszu /

- Tam były tłumy. Scorpius poszedł po potrzebne książki i już pewnie na nas czeka. Nasi współlokatorzy jak zawsze zostawili nam wolny pokój, ale nie przestrasz się porządku.

Rose tego nie skomentowała. Razem z kuzynem weszła do chłodnego pokoju wspólnego Ślizgonów. Było tam bardzo ponuro w porównaniu z wieżą Gryffindoru, a płomień, który tańczył na palenisku, zdawał się nie dawać tyle samo ciepła, co ten u Gryfonów. Stali bywalcy do tego przywykli, ale Rose żałowała, że nie wzięła cieplejszego swetra.

Dormitorium Albusa wcale nie było jakoś szczególnie uporządkowane, ale na pewno wyglądało lepiej niż jego pokój w domu Potterów. W sypialni Ślizgonów było trochę jaśniej niż w pokoju wspólnym, ale Rose i tak czuła się tam źle. Nie była to jej pierwsza wizyta tam, ale wszechobecna zieleń i kolory srebra, tłamsiły jej naturę Gryfona, a brak okien sprawiał, że czuła się jak w więzieniu.

- A już myślałem, że sam będę musiał to odrobić- oznajmił blondyn, który wyglądał dość ponuro i nie ukrywał swojego złego humoru.

- Ja zawsze dotrzymuje słowa- przypomniała, podchodząc do małego kominka by ogrzać dłonie.- Zaklęcia to moja specjalność.

- Nie przechwalaj się tylko pomóż nim nas Heper dopadnie.

- Trzeba było uważać na lekcjach...

- A co ja niby robiłem? Staje na głowie by mieć ze wszystkiego, chociaż to przeklęte P!- Rose spojrzała na niego groźnie.

- Taaa, a ja leżę i pachnę, Malfoy- sarkazm wręcz ociekał jadem.- Jakbyś nie zauważył to najwięcej czasu spędzam z nosem w książkach ty...

- Chwila!- przerwał im brunet.- Uwierzcie, że naprawdę miło się to ogląda po tylu dniach spokoju, ale musimy to odrobić, bo Haper zada nam dodatkowe wypracowanie na święta, a tego chcemy przecież uniknąć. Później się pozabijacie, a teraz marsz do książek!- oboje spojrzeli na Pottera.

- Nie sądziłem, że kiedyś usłyszę te słowa z twoich ust – przyznał po chwili blondyn.- Co ta twoja, Gryfonka z tobą robi?

- Nie chcesz wiedzieć- Rose zmarszczyła nos zniesmaczona i usiadła na podłodze, opierając się o łóżko kuzyna. Dzięki temu czuła bijące od kominka ciepło.- Od czego zaczynamy mistrzyni?

- Od początku.

Albus usiadł koło niej, a Scorpius na łóżku przyjaciela. Rose nie chciała żeby patrzył na nią z góry, ale nic nie powiedziała i pomogła im z wypracowaniem na Zaklęcia, o którym oni kompletnie zapomnieli. Przytaczając kolejne ważne elementy z literatury podała im gotowy konspekt, który obaj sobie zapisali, a później dokładnie rozpisali. Z tego powodu przepadła im kolacja, ale Albus wyjął z szafki ciastka, które kupił pod czas ostatniego wyjścia do wioski. Rose z chęcią się nimi zajadała, nie mając zbyt wielkiego wyboru, powtarzając sobie przy tym notatki z historii magii.

Czas powoli mijał aż w końcu obaj skończyli pisać. Słuchając wypracowań Ślizgonów, Rose się położyła, robiąc sobie z kolan kuzyna poduszkę. Albusowi to nie przeszkadzało, ale Scorpius, który w trakcie pracy zniżył się do ich poziomu, przestał czytać.

- Nie za wygodnie ci?- dziewczyna zerknęła na niego i bezczelnie wyciągnęła nogi, kładąc je na jego kolanach.

- Teraz idealnie Śnieżynko. Czytaj dalej, jeszcze trzeba sprawdzić wypracowanie Albusa- Scorpius z trudem powstrzymał się od komentarza i wrócił do przerwanej czynności. Na szczęście dziewczyna nie miała zastrzeżeń do jego pracy, bo w innym wypadku, skończyłoby się to rozlewem krwi.

Rose robiła się coraz bardziej śpiąca. Tylko chłód jej przeszkadzał, dlatego udało się jej nie usnąć. Gdy drzwi się gwałtownie otworzyły, usiadła i spojrzała na jasnowłosego chłopaka, którego niezbyt znała.

- Wiecie, że cisza nocna zaczyna się za pięć minut?- przerażona dziewczyna szarpnęła dłoń Scorpiusa, na której znajdował się zegarek. Klnąc pod nosem szybko zebrała swoje rzeczy, ale było już za późno.

- Masz, oddasz mi ją jutro rano- oznajmił Albus, ciskając w nią zawiniątkiem.

- Dziękuję- Rose odetchnęła z ulga i nieco spokojniejsza opuściła ich dormitorium i ruszyła do wieży Gryffindoru.

- Ale ten czas szybko leci. Dobrze, że chociaż mamy świetne wypracowania, do których Haper nie może się przyczepić, chociaż by chciał- Scorpius bez słowa zwinął pergamin i zabrał swoje rzeczy z łóżka Albusa.- Co się z wami stało? Gdzie ta wasza przyjaźń?

- Nadal obecna. To była zwykła wymiana zdań.

- Ale wy jesteście drażliwi na swój temat, jak dzieci- opadł na swoje posłanie.- Nie wiem na Merlina jak wy się dogadaliście. Ale teraz lepiej się bój Rona. Rose mu napisała o waszej przyjaźni- ta wiadomość zaskoczyła Scorpiusa.- Już nie ma odwrotu, wujek nie zapomni takiego ciosu.

W umyśle Malfoya rozkwitła na nowo nadzieja. Rose nie napisała ojcu, że Ślimak kazał jej przyjść na przyjęcie razem z nim lecz, że są przyjaciółmi. Czyżby udało się mu przekonać rudowłosą do siebie, chociaż trochę?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro