Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Redo.

  
   - Żartujesz? Myślałam, że mu strzelę. - usiadłam na krześle.

- No, ale Redo też nie jest tutaj bez winy.

- Ale nie musiał go prowokować. Gdyby nie zaczął tej swojej bzdurnej gadki, to do niczego by nie doszło.

- Wydaje mi się, że Redo też jest o ciebie zazdrosny. - odparł Arek. - Wiesz, tu spotykasz się z nim, rozmawiacie, jesteście blisko, a z drugiej strony gdzieś tam jest Artur i facet chyba nawet o ciebie walczy.

- Redo jest dojrzałym, mądrym facetem. On nie bawiłby się w taką dziecinadę, poza tym spotyka się też z innymi, na tych samych zasadach co ze mną.

- To, że spotyka się z innymi, nie znaczy, że nie może się, w tobie zakochać. Miłość jest przewrotna. - dodał.

- Między nami nic się nie dzieje. On zachowuje się normalnie, ja zachowuję się normalnie i jest okej.

- Jeśli bójkę dwóch zazdrosnych samców pod sklepem nazywasz "Okej", to gratuluję.

Westchnęłam głośno:

- Co mam zrobić?

- Cóż, zapewne ani jeden, ani drugi nie powie ci co o tym myśli. Będą się lać, aż w końcu jeden zabije drugiego i na tym się skończy. Proponuję porozmawiać z Arturem, a potem z Redo.

- A co jeśli Redo naprawdę nic do mnie nie czuje i tylko się ośmieszę?

- Przynajmniej będziesz wiedziała na czym stoisz, a spotkania z Redo i tak się kiedyś skończą. Niewykluczone, że już więcej się nie spotkacie.

Rady Arka były mądre, aczkolwiek nieprzemyślane. Gdybym zapytała Reda co o tym myśli, to wyszłabym na zwykłą desperatkę, która na siłę próbuje wywołać w nim jakieś uczucia. Nie zaliczyłam żadnej wpadki, a pytania o to czy coś do mnie czuje, przy tylu innych kobietach, byłyby zwykłym strzałem w kolano.

  Dzień wcześniej wyszłam z Arturem do sklepu. Mieliśmy zrobić zakupy do bazy, gdy zupełnie przypadkiem trafiliśmy na Reda. Artur, jak to Artur, nie potrafił utrzymać języka za zębami więc zaczął paplać o tym, jakim to kurwiarzem jest Redo. Próbowałam go uspokoić, ale na nic się zdała moja ustna produkcja, aż w końcu obaj zaczęli się do siebie rzucać. W zasadzie nie wiedziałam co mam zrobić, dlatego odpychałam Artura od wściekłego Reda i sytuacja się nie uspokoiła, dopóki do akcji nie wkroczyli koledzy Reda. Odepchali Presto i przypomnieli mu o umowie dotyczącej przekazania Mokotowa. Żadnych burd i strzelanin.
Po wszystkim, gdy już emocje opadły, ze sklepu wyszła młoda blondynka, która była zapewne kolejną koleżanką do spotkań z wyżej wymienionym. Stanęła obok niego i przypatrywała się całej sytuacji, która zgromadziła całkiem sporą widownię. Nie wiedziała co się dzieje, nie wiedziała kim jesteśmy i o co poszło więc poprosiła Reda, by wracali.
Nie poszliśmy na zakupy. Byłam tak wściekła na Artura, że wróciłam do domu i od razu zadzwoniłam do Reda:

- Nie rozmawiajmy o tym przez telefon, spotkajmy się u mnie. - odparł pewnie.

- U ciebie? - zdziwiłam się. Redo przecież kiedyś wspomniał, że chciałby unikać spotkań w domach.

- U mnie, tylko weź strój kąpielowy. Posiedzimy trochę w basenie.

Podał mi dokładny adres i poprosił żebym przyjechała pod wieczór. Zdziwiłam się, że jednak zmienił zdanie co do miejsca spotkań. Przez cały czas utrzymywał, że woli zostać anonimowy, nie chciał, by w razie jakiejś afery, nachodzono go w domu. Swoją drogą, Redo bardzo szanował swoją prywatność. Na samym początku, gdy ustalał zasady, powiedział wprost, że nie chce pisania SMS- ów czy dzwonienia w nocy, nie chce też zmiany godzin wizyt, przekładania ich, nie chciał spotkań w domu i najważniejsze, nie było mowy o miłości. Dlaczego więc zaprosił mnie do swojego domu?

Miałam trochę drogi na Bielany więc wyjechałam za dwadzieścia szósta, by nie dać ciała. Redo nie lubił spóźnień.
Turlałam się flegmatycznie ulicami, próbując ominąć korki. O tej porze ludzie zazwyczaj kończyli pracę więc dojazd na miejsce o czasie był niemal wyczynem, nawet boczne uliczki, którymi zazwyczaj wracało się w godzinach szczytu, były kompletnie zapchane.  Dojechałam o osiemnastej trzydzieści, spóźniona. Wjechałam na posesję, wysiadłam z auta i rozejrzałam się po podwórku. Dom miał bardzo ładny, nowoczesny. Płaski dach, dziwne konstrukcje, zadaszony taras i ogromne szklane drzwi wejściowe, jak w filmie:

- Cześć. - powiedziałam spokojnie.

- Spóźniłaś się.

- Spróbuj teraz dojechać na Mokotów w pół godziny. - weszłam do środka i zdjęłam buty. - Myślałam, że nie spotykamy się w swoich mieszkaniach.

- Też tak myślałem, ale postanowiłem zmienić trochę zasady spotkań.

Jego wnętrza były łudząco podobne do tych Artura. Być może dlatego, że obaj kierowali się nowoczesnością i modą panującą w tych chorych czasach. Piękna biel, białe meble, marmurowe blaty. Podobało mi się to, jednak było tam za mało "Tego czegoś", tego ciepła. Wolałam jednak zostać przy ruskich dywanach na ścianach i nadszarpniętych zębem czasu figurkach z Matką Boską.
Nim zdążyłam się wszystkiemu przyjżeć, Redo zaskoczył mnie nowymi zasadami, które ustalił. Nic mieliśmy nie zmieniać, sam tak powiedział, ale najwyraźniej zmienił zdanie.
Podał mi do rąk szampana, a sam prowadził mnie jakimś korytarzem w dół, niosiąc wielką tacę egzotycznych owoców, które przygotował wcześniej.
Jego basen znajdował się w osobnym pomieszczeniu. Na samym środku ogromnej sali wyłożonej białymi, antypoślizgowymi płytkami, znajdował się duży, podświetlony zbiornik wypełniony wodą. Ściany wyłożone były ciemnym drewnem, a wschodnią część zajmowała wielka szyba, z której padał widok na całe podwórko.
Było pięknie i miło, choć byłam trochę skrępowana. Miałam na sobie ciasne bikini, które lubiło zsuwać się z biustu. Brakowało tylko tego żebym zaliczyła wpadkę, i to jeszcze w takim momencie.
Redo pozostał w białej, ciasnej bluzce przystosowanej do pływania, a na twarzy nadal spoczywała jego biała maska. Nie ściągał jej, nie chciał bym zobaczyła jego twarz:

- Zmieniłeś zasady? - weszłam do wody, stawiając tacę na podeście.

- Tak. - wszedł zaraz za mną. - Postanowiłem, że wydłużymy czas naszych spotkań.

- Jak to wydłużymy? - spojrzałam na niego niepewnie.

- Normalnie. Jeśli Artur nie potrafi docenić tego, co dla niego zrobiliśmy, to będzie za to płacił, po za tym, cieszą mnie jego wybuchy zazdrości.

- To może zacznij spotykać się z nim?

- On nie ma pięknych oczu i cycków. - wziął do ręki truskawkę i ją zjadł.

- Ale ma dużego kutasa i fajne mięśnie... - dodałam ironicznie.

Redo spojrzał na mnie i pokiwał głową:

- Dodamy do tego:  Spotkania w domu i jakieś wspólne wyjazdy. Chciałbym pokazać ci trochę świata.

- Nie wiem czy przy mojej pracy będę w stanie gdziekolwiek jeździć.

- Już to obgadałem, będziesz miała czas.

  Nie wiedziałam jak mam się zachować. Redo żądał coraz więcej, a ja nie mogąc się sprzeciwić, ulegałam. Co prawda spotkania z nim nie były nieprzyjemne, ale wolałam jednak wrócić do normalnego życia i po prostu o nim zapomnieć:

- Prestowski jest zazdrosny. - zaśmiał się. - Jesteście razem?

- Nie, już ci mówiłam. - wzięłam do ręki kawałek ananasa. - Artur bardzo mnie lubi, aczkolwiek między nami nic nie ma i nie będzie.

- Dobrze ci z nim było? - oparł się o murek obok mnie.

- Dobrze by było, gdyby trzymał swój sprzęt w spodniach, a nie rzucał nim po korytarzach.

Redo zaśmiał sie głośno:

- Nie wracaj do niego, to nie jest facet dla ciebie.

- Redo? - obróciłam się w jego stronę. - Dlaczego ty ciągle nosisz tą maskę? Dlaczego jej nie ściągasz?

- Prosiłem byś nie pytała o maskę.

- Wiem, ale... - wróciłam spowrotem do swojej pozycji. - Ciągle o tym myślę, ciągle myślę o tym, co kryjesz pod spodem, dlaczego nie chcesz żeby ktokolwiek widział twoją twarz.

- Bo nie chcę. Nie wracajmy do tego więcej.

Zbywał mnie i na siłę próbował odwieźć od tego tematu. Sądziłam raczej, że jesteśmy już na tym etapie znajomości,  kiedy możemy opowiedzieć o sobie trochę więcej. On jednak nie miał tego w planach. Nie ufał mi:

- Ile jeszcze chcesz się spotykać? - wzięłam do ręki kieliszek szampana.

- Mam wrażenie, że ty w ogóle nie chcesz się ze mną spotykać.

- Lubię swoje nudne życie. Lubię wracać do domu, wstawać do pracy i tak w kółko.

- Teraz twoje życie się zmieni. - odparł pewnie, dając mi do zrozumienia, że szykuje jakąś rewolucję.

To było dosyć dziwne, ale w pierwszej chwili nie zwróciłam na to uwagi. Może powinnam była wczuć się w jego słowa, rozszyfrować jego mowę, by w końcu zrozumieć co chciał mi powiedzieć.
Był jak otwarta księga napisana w obcym języku. Nie potrafiłam go zrozumieć:

- Mam coś dla ciebie. - powiedział cicho, po czym wyszedł z basenu i poszybował schodami na górę.

Zazwyczaj kupował mi tylko kwiaty. Tego wieczora nie były to ani tulipany, ani róże.
Zszedł cicho na dół z czarnym pudełkiem w dłoni i wszedł do wody. Już od momentu wejścia wiedziałam, że będzie to naszyjnik, tylko nie wiedziałam jaki.
  Podszedł do mnie powoli, jakby się skradając, i otworzył pudełko ukazując mi piękną, diamentową kolię. Była cudowna, ale nie mogłam jej przyjąć:

- Nie, nie wezmę tego... - powiedziałam odwracając się tyłem do niego. - Nie wiem ile to kosztowało, ale ja tego nie chcę. Daj to innej.

- Sporo kosztowało, nawet jak dla mnie, ale uważam, że było warto. - rzucił pudełko na murek i próbował założyć mi ją na szyję.

- Redo, nie... - zrobiłam krok do przodu. - Nie mogę, po prostu nie mogę. Daj to, którejś z dziewczyn.

- Nie dam tego innej, bo kupiłem to dla ciebie.

- To nawet do mnie nie pasuje. Diamenty? Dla mnie?

W tym momencie Redo złapał mnie za rękę i szybkim ruchem przyciągną do swojego ciała. Stałam tyłem opierając się jedynie o jego mokrą klatkę piersiową. Skutecznie mnie zablokował. Jedną dłonią oplątał moją szyję, a drugą unieszkodliwił ręce, tak bym nie mogła się wyrwać. To nie bolało, było nawet przyjemne, bo będąc w uścisku tak mężnego faceta, każda kobieta mięknie. Nawet Ja, ta, która zapierała się rekami i nogami.
Nie wiem co miał na celu, ale udało mu się w końcu założyć mi te cholerną kolię.
To nie było tak, że ja jej nie chciałam, bo była od niego, bo była brzydka. Nie mogłam jej włożyć, bo kosztowała więcej niż moje życie, bo gdybym ją przyjeła, pomyślałby, że ja też coś czuję. Prezent był super, ale nie dla zwykłej szarej osoby, nie dla kogoś takiego jak ja.

Gdy już mnie uwolnił z uścisku swoich rąk, spojrzałam w lustro zawieszone na ścianie za drzwiami, na wprost nas. Wyglądałam w niej pięknie, ona sama była piękna. Duża, błyszcząca, ozdobiona diamentami. Przystanęłam tak na chwilę i widząc jego uniesioną głowę, jakby z satyfakcją, uśmiechnęłam się szeroko. Co innego miałam zrobić widząc ogromne diamenty na swojej szyi?
Każda kobieta je kocha, ja też, ale nie zamierzałam nosić ich na codzień:

- Podoba ci się? - zapytał pewnie, popijając szampana.

- Tak, ale nie rób tak więcej. - poprosiłam odwracając się w jego stronę. - Jest piękna.

- Zakładaj ją tylko dla mnie... To najlepsze Holenderskie diamenty, jest bardzo delikatna, ale nie tak łatwo ją zniszczyć.

- Innym też prezentujesz taką drogą biżuterię? - wzięłam do ręki truskawkę.

- Nie. Nie mam polotu do bezsensownego rozrzucania pieniędzy na kogoś, kto niedługo i tak odejdzie. - zanurzył się w wodzie i podpłynął bliżej. - One są płytkie.

- Płytkie?

- Chcą tylko jednego. Kasa, kasa, kasa. - powtórzył. - Seks, kasa, seks, kasa, seks za kasę, kasa za seks. - dodał.

- Uprawiałeś z nimi seks za kasę?

- Nie, już mówiłem, że nie mam polotu do rozrzucania pieniędzy, chociaż wiele razy dostałem taką propozycję. Większość źle odbierała nasze spotkania, myślały, że chcę seksu albo stałego związku, że są wyjątkowe.

- A była choć jedna taka wyjątkowa, w której się zakochałeś? - spojrzałam w jego ukryte oczy i czekałam aż coś odpowie, ale on zamilkł.

____________________________

Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo nie chciałam pisać tego rozdziału. Brak mi weny, poniekąd też chęci. Nie wiem czy to kwestia tych cholernych upałów czy tego, że zwyczajnie brak mi pomysłów na akcję.
Wleciałam dziś z szósteczką trochę później, bo zazwyczaj publikuję krótko po 22:00, ale to zawsze coś. Mam nadzieję, że podoba wam się druga część tej historii, bo ja osobiście jestem zakochana w relacji Sary i Reda.
Jak myślicie, Redo pokaże Sarze swoją twarz? Co kryje się pod maską? Artur zaakceptuje to czy będzie próbował walczyć?
Jestem ciekawa waszych opinii i z chęcią przeczytam odpowiedzi na powyższe  pytania.

Ps: Sprawdzajcie powiadomienia, wpadajcie na mój profil i lookajcie aktualności. Btw: Na instagramie też żyję pisaniem. Ogłaszam tam wszelakie nowinki ze świata pisania, godziny dodania rozdziałów czy chociażby osiągnięcia każdej powieści. Wpadajcie do _fxb8_ i bądźcie na bieżąco.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro