Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

//rano//

Per:Sara

Wstaliśmy dość wcześnie i zaczęliśmy iść nim żołądki dadzą o sobie znać że domagają się jedzenia.
Szliśmy w całkowitej ciszy nikt nie chciał rozmawiać ze względu na porę dnia i z powodu niewyspania.

Klaus prowadził nas tak by jak najszybciej przekroczyć granicę bo po kilku godzinach zatrzymał nas wszystkich i odwrócił się dumny.

Klaus:Przekroczyliśmy granicę teraz znaleźć telefon bym mógł zadzwonić do rodziny.

Sara:Nie ma nie daleko małego miasteczka?

Klaus:Jest dlatego idziemy tam szybko.

Sara:Ok ok idziemy.*idzie z siostrą za Klausem*

Per:Klaus

Po tym jak wstaliśmy o 5:40 szliśmy jakieś niecałe 2-3 godziny niestety nie mogę dokładnie powiedzieć bo bateria w zegarku mi się rozładowała.
Dziewczyny na szczęście nie pytały która jest godzina tylko szły za mną posłusznie.

Czasem jestem im wdzięczny za pomoc i ratunek a czasem mam ochotę zabić czy to tak wygląda ojcostwo?
Nie wiem stryjecznego brata zapytam o to on ma dzieci ja mam te dwie przybłędy które mi pomogły niby traktuje je lepiej ale wciąż coś mi mówi by im nie ufać i zatrzymałem się gdy zrozumiałem że przekroczyliśmy granicę po czym dumny z siebie odwróciłem się do nich.

Klaus:Przekroczyliśmy granicę teraz znaleźć telefon bym mógł zadzwonić do rodziny.

Sara:Nie ma nie daleko małego miasteczka?

Klaus:Jest dlatego idziemy tam szybko.

Sara:Ok ok idziemy.*idzie z siostrą za Klausem*

Szliśmy i akurat była pora obiadowa co mogłem poczuć z otwartych okien a dziewczynom już burczało w brzuchach ja za to skupiłem się na telefonie po czym znalazłem budkę telefoniczną i od razu tam się udałem i zadzwoniłem za ostatnie pieniądze gdzie jestem z dziewczynami i gdzie mam czekać na podwózkę do domu stryja i stryjenki po otrzymaniu informacji wyszedłem z budki i siadłem na ławce w cieniu.

Sara:I co?

Klaus:Musimy Poczekać aż przyjadą po nas...

Milena:Jestem głodna...*prawie płacze*

Wtem jakaś kobieta rzuciła pieniądze drobne bo drobne i czułem się zhańbiony ale Sara je wzięła i schowała do kieszeni a Milena dalej była bliska łez przez co ludziom dookoła miękły serca a Sara uzbierała na bułki i przemyła się w fontannie po czym kupiła dla nas po suchej bułce i zjedliśmy to jednak Sara połowę oddała Milenie mówiąc że rośnie i potrzebuje tego bardziej niż ona aż poczułem coś na wzór szczęścia?
Dumy?
Nie wiem ale wiedziałem że zrobiła dobrze po czym dziewczyny wygoniłem by pobawiły się w fontannie a tak naprawdę chciałem by się przemyły a ja za to uciąłem se drzemkę ale nie na długo bo musiały wylać na mnie zimną wodę z tej fontanny i zerwałem się z ławki jak poparzony po czym spojrzałem na nie.

Klaus:Czyście powariowały?!
Cieszcie się że nie mam nic ważnego w kieszeniach!

Sara:Nie ty też musisz się przemyć tym bardziej my już jesteśmy całe mokre.

Klaus:Zaraz będziecie jeszcze bardziej mokre!*łapie dziewczyny i idzie z nimi w stronę fontanny i je wrzuca tak by nie zrobić im krzywdy*

Sara:*wychodzi z Mileną z fontanny śmiejąc się bo dawno tak nie spędzały dnia od śmierci rodziców i aresztowania ich oraz przewiezienia do obozu koncentracyjnego*

Klaus:*lekko się uśmiecha*

Sara:Ty się uśmiechasz?

Klaus:Nie jestem maszyną by się nie uśmiechać.

Sara:Ale pierwszy raz widzę u ciebie inny typ uśmiechu niż ten co pokazywałeś w obozie.

Klaus:Nie mogę pokazywać wszystkich kart muszę jakieś Asy sobie zostawić.

Sara:Racja.

Potem usiedliśmy na osłonecznionej ławce i schliśmy jednocześnie czekając na mojego stryjecznego brata ale ciągle mieliśmy jeden problem prawdopodobny nocleg bo nie wiem czy
Ludwik przyjedzie przed zapadniecięm zmierzchu więc
Milena wymusiła się na płacz a ludzie z litości dali nam jedzenie napoje oraz pieniądze przez co wynajęliśmy pokój w najtańszym hotelu i tam wyprałem nasze ubrania póki dzień był a potem wywiesiłem by się suszyły i na tym ten dzień się nie skończył bo pokojówka dała nam ubrania więc wygoniłem dziewczyny do mycia się a potem sam poszedłem myć się i ubrałem te ubrania tak samo dziewczyny.

Tyle że one w pokoju ja w łazience po czym poszedłem do recepcji i zadzwoniłem do brata i mu powiedziałem w jakim hotelu jesteśmy i na jakiej ulicy by łatwiej nas znalazł.

Potem oczywiście obiad do pokoju i gratulacje dla mnie że jako samotny ojciec daje radę itp a po obiedzie drzemka dla pełnej regeneracji sił.

------
Wiem rozpisałam się jako Klaus ale ten rozdział będzie podzielony na dwie części dzięki za tę krótką uwagę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #t-34#wojna