Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tęsknie za gwiazdami.

Flaro poczuł mocne uderzenie w tył głowy. Upadł z jękiem.

- Pospiesz się elfie. Nie mam całego dnia. Już żałuje, że wziąłem cię na adiutanta. Gdzie moja zbroja?

- Gotowa. Na stoliku... - powiedział cicho.

- Dobrze. Kiedy wrócę masz być gotowy do wyjścia. Dziś wielkie polowanie.

- Dobrze. - poczuł mocne uderzenie w policzek. - Tak jest wasza wysokość - poprawił się starając się zachować równowagę.

- Tak lepiej. - król wyszedł. Flaro opadł na krzesło. Przyłożył zimną szklankę do czoła.

- Jak nisko upadłem...- szepnął chowając twarz w dłoniach. Zamknął oczy. Podczas Drugiej Wojny o Athar został wzięty do niewoli. Był jednym z generałów. Reszta zginęła, ale jego król wziął na służbę. Już po tygodniu Flaro zaczął przeklinać ten dzień. Król był okrutny i nieobliczalny szczególnie w stosunku do niego. Miał też syna. Ten na szczęście bardziej podobny był do matki, ale tak łatwowierny i kochający ojca, że wierzył we wszystkie jego kłamstwa. Białowłosy poszedł na balkon i usiadł na poręczy. Asgard był piękną krainą jednak tęsknił za domem. Za Alfheimem. Tu było za dużo zabudowy. Zamknął oczy i przysnął. Obudziło go zimna stal na policzku. Otworzył oczy.

- Miałeś być gotowy. - poczuł jak ostrze rozcina mu skórę, a król łapie go za poły szaty i wychyla tak, że ledwo utrzymywał równowagę. - może powinienem cię zrzucić? Chciałem być dobry, ale ty nie jesteś posłuszny. Nie pojedziesz do swojego kochanego lasu. Już nigdy więcej!... - rzucił nim w głąb komnaty. Elf podniósł się szybko kiedy zobaczył jak król wkłada miecz do rozpalonego kominka. Usłyszał śmiech kiedy szarpał w panice za klamkę. - są zamknięte, elfie. Król podszedł do niego i przysunął miecz do jego twarzy. Białowłosy odsunął się jak tylko mógł, ale był przyparty do drzwi a klamka boleśnie wbijała mu się w plecy. - Chyba się nie boisz generale?

- Nie, Wasza wysokość. - wycedził. Poczuł ciepło. Zacisnął powieki. Wrzasnął kiedy gorąca stal dotknęła jego twarzy. Po chwili król oderwał miecz i puścił go. Flaro upadł na kolana.

- I tu jest twoje miejsce elfickie ścierwo... NA KOLANACH! - król uderzył go rękojeścią w głowę. Białowłosy stracił przytomność. Kiedy się obudził Odyn siedział na fotelu. - pójdziesz do lochów i dasz strażnikom rozkazy. - Podał mu zwój. - wydadzą ci więźnia. Przyprowadź go do Sali tronowej. - Elf podniósł się z kolan i spojrzał w lustro od jego czoła aż po kącik ust ciągnęła się czerwona smuga.

- Na co czekasz? - Flaro zacisnął rękę na zwoju i wyszedł z komnaty. Szedł powoli mrugając oczami przed który widział jeszcze czarne plamy. Dudniło mu w uszach. Przez korytarz szedł mag nadworny. Jedyny człowiek, którego Flaro umiał tolerować. Ignis zatrzymał się przy nim odchylił mu głowę w bok i westchnął.

- co teraz? Spadłeś ze schodów i uderzyłeś głową o gorące druty w kominku?

- Jakbyś tam był. - szepnął.

- Musisz iść do oddziału szpitalnego. Gran się tobą zajmie.

- Tak, a potem zajmie się mną wasz ukochany król - warknął Flaro. Wyminął go i skręcił do lochów. Strażnicy zaprowadzili go do odpowiedniej celi. Wszedł do środka. Pierwsze co zobaczył to oczy. Iskrzące się magią zielone oczy. Wyprowadził więźnia.

- No proszę czyżby elfi pieszczoszek Odyna? Dużo się o tobie mówi... - usłyszał jego drwiący głos.

- Nie gadaj.

- Straciłeś już resztki godności? Byłeś generałem tak? Co musiał ci zrobić żebyś dał się traktować jak pies? Gdzie twoja elficka duma? - syczał brunet.

- Zamknij się!

- ojej... piesek się zdenerwował. Niech pomyślę on zawsze miał słabość do elfów ... A ty jesteś całkiem ładny czyż nie?... Kto by się ograniczał do tutejszych kobiet. - Flaro zrobiło się niedobrze.

- Zamknij się, Kłamco. - powtórzył usiłując uspokoić oddech.

- Czyżbym trafił. Tak łatwo was rozgryźć, ale ty nie wyglądasz na głupiego. Wiesz kim jestem.

- Aż za dobrze. Nie dam się sprowokować. Idź. - pchnął go. Wprowadził go do Sali.

- Loki. - Odyn siedział na tronie.

- Wszechojcze... Wyglądasz na zmęczonego. - powiedział cicho z paskudnym uśmiechem.

- Możesz odejść elfie. - Odyn odprawił białowłosego ruchem ręki, ten tylko skinął głową i wyszedł szybko. Zamknął oczy i oparł się o drzwi kiedy wszedł do swojej komnaty. Było mu niedobrze. Zjechał na podłogę. Loki miał racje Odyn faktycznie miał słabość do elfów z tym, że paradoksalnie jednocześnie ich nienawidził. Miał tylko nadzieję, że król będzie teraz zajęty Kłamcą i w końcu będzie mógł odpocząć. O pierwszej w nocy usłyszał pukanie. Westchnął. Otworzył drzwi spodziewając się zobaczyć Odyna, ale coś mu zaświtało. On nie pukał. W drzwiach ujrzał Grana. Medyka nadwornego. Zmierzył go uważnie wzrokiem.

- Co tu robisz?

- Wpuść mnie. Wolę żeby nikt mnie tu nie widział. - elf przepuścił go.

- Co cię sprowadza?

- Propozycja, a to na przełamanie lodów. - pstryknął a na stole pojawił się koszyk. Elf spojrzał tam w środku było jedzenie. Flaro zwilżył wargi językiem. Kiedy ostatnio jadł?

- Nie potrzebuje litości.

- To nie litość. To prezent. - białowłosy nie był już w stanie przezwyciężyć głodu.

- Skoro tak... Co to za propozycja? - wyjął jedzenie.

- Loki chce uciec. Potrzebujemy kogoś blisko Odyna, kto mógłby przekazać nam jego plany. Kiedy jest w zamku, a kiedy go nie ma. Nie zadław się... - mruknął patrząc na Flaro. Ten tylko przewrócił oczami.
- Co będę z tego miał?...

- pojedziesz z nim. Odstawi cię do domu. - elf spojrzał na niego i otarł usta.

- czego potrzebujecie?

*****

- świetnie się spisałeś. - elf spojrzał na medyka.

- pieprz się.

- Nie jesteś w dobrym humorze, co?

- Nie. Zdobycie tych informacji dużo mnie kosztowało. Kiedy planuje uciekać?

- Dziś w nocy. Przyjdzie do ciebie. Konie będą gotowe. Przed lasem jest portal. - Flaro kiwnął głową.

- I wrócę do domu?

- Masz moje słowo.

- Idź już. - elf opadł na łóżko, słyszał już tylko jak Gran wychodzi. Obudziły go kroki.

- Elfie?... - Flaro uchylił powieki i podniósł się do siadu. - chodź. - w pokoju stał Loki. Białowłosy kiwnął głową i poszedł za nim. Biegli do stajni. Wszystko szło dobrze. Do póki nie napotkali Odyna i małego oddziału blisko granic miasta. - Miał wrócić jutro! - brunet spiął konia.

- Wiem! Zdążymy to niedaleko! - szalonym pędem uciekali przed żołnierzami Asgardu. Wpadli do portalu. Elf poczuł uderzenie. Jego koń przewrócił się na ziemię, a on sam wylądował twarzą w trawie. Wstał powoli i rozejrzał się. Usłyszał przekleństwo Lokiego. - Gdzie jesteśmy? To nie Alfheim! - rozglądał się coraz bardziej przerażony i bezradny. Nie widział nigdy czegoś takiego. Wszędzie zabudowa. Zakrztusił się biorąc głębszy oddech.

- Wsiadaj. - Loki pchnął go do jakiejś maszyny. Flaro skulił się na fotelu.

- Gdzie jesteśmy?

- To Midgard elfie.

- Co tu się stało?

- Ludzie. Przyzwyczaisz się do powietrza.

- Nie. Miałeś mnie odstawić do domu!

- Nie wrzeszcz. Wypadek przy pracy. Odstawię cię tam. - Loki spojrzał na niego - Nie wierzę... ryczysz? - Flaro zamknął oczy.

- Co oni zrobili z tym światem? - szepnął.

- Weź się w garść!? Jesteś generałem!

- Wojna to wojna, Kłamco. A-ale to? Jestem elfem...

- Więc zamknij oczy elfie, bo dalej jest jeszcze gorzej. - uśmiechnął się drwiąco Loki patrząc na niego. Następne co poczuł Flaro to uderzenie. Samochód przekoziołkował parę razy i uderzył w ziemię. Flaro wypadł przez przednią szybę. Zacisnął rękę na medalionie i zamknął oczy.

- Sądziłeś, że możesz tak po prostu uciec - usłyszał wściekły syk Odyna. Wyszarpnął mu miecz z pochwy i zaatakował. Wszystko wirowało mu przed oczami. Rzucił się w stronę Odyna przeszywając go mieczem. Patrzył na wciąż żyjącego wszechojca przyszpilonego do ziemi, jak motyl w kolekcji. Elf patrzył na niego. Krew wypływała mu z ust. - Nie uciekniesz ode mnie. Nie będziesz mógł spokojnie żyć. - Flaro wyrwał mu włócznie z ręki i zacisnął ją mocno w ręku.

- Alfheim - szepnął. Pojawił się na środku ogrodu, w którym była sala tronowa. Opadł na trawę.

- Flaro?... - ktoś złapał go za ramię. Ktoś podbiegł do niego. Wszyscy coś mówili.

- Dość! -usłyszał ostry głos króla. Władca zszedł z tronu.- Generale?

- Mój królu. - Flaro podniósł na niego wzrok. Król ukląkł przy nim patrząc mu w oczy.

- Jesteś złamany.

- Jestem... Zmęczony.

- Zabierzcie go do...

- Nie. Pozwól mi tu zostać.... - położył się na trawie. Król kiwnął głową i odprawił wszystkich dworzan. Flaro patrzył w czyste nocne niebo krainy usiane tysiącami gwiazd. Król patrzył na niego z żalem.

- Przyniosę ci głowę Odyna na srebrnej tacy, przyjacielu.

- Szkoda twego miecza, panie. - król położył mu rękę na ramieniu.

- Odpoczywaj... - odszedł powoli. Flaro zamknął oczy. Musicie wiedzieć, że elfy rzadko żartują szczególnie jeśli idzie o honor, przyjaciół i rodzinę. Pół roku później Flaro patrzył na srebrną tacę, na której ułożona była głowa.

- wygraliśmy ? - spojrzał na króla.

- Dobrze wyszkoliłeś ludzi.

- Powinienem z nimi być.

- Zbyt dużo wspomnień cię dręczy, przyjacielu. Zbyt dużo myśli i koszmarów. Odpoczywaj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro