Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

sᴇɴs

Siedzę na parapecie, patrząc na żałosny chaos panujący na zewnątrz. Próbuję skupić myśli na czymkolwiek... Po prostu czymkolwiek, ale nie jestem w stanie. Cały czas nęka mnie myśli, najbardziej natarczywa, jaką pamiętam.

Bez sensu.

Po co zrobiłam tę przeklętą herbatę? I tak jej nie wypiję. Od kiedy go nie ma, nienawidzę herbaty. Nienawidzę wszystkiego i wszystkich, nawet siebie samej.

Mimo to co wieczór robię to samo, tylko po to, żeby wylać zimny napój do zlewu. Nie pamiętam nawet, jak smakuje, ani czy piłam słodzoną, czy gorzką.

Tak bardzo się starałam i naprawdę wierzyłam, że nie idzie to na marne. A jednak. Chciałabym móc powiedzieć, że nie mogłam się tego spodziewać, ale byłoby to proste do odgadnięcia kłamstwo. Bez sensu. Z każdej strony biły mnie po oczach czerwone sygnały alarmowe, ja jednak robiłam wszystko, żeby ich nie dostrzec.

Wszystko przez to okropne złudzenie szczęścia. Bez sensu. Nawet gdy odszedł po raz pierwszy, nie dostrzegłam ciężkich łańcuchów, za których pomocą kierował mną, jak marionetką. Dopiero gdy zniknął na dobre, czuję jak mi lekko i wiem, jak bardzo nienawidzę tego uczucia. Bez sensu.

Wylewam zawartość kubka do zlewu, po czym wkładam, go do zmywarki.

Bez sensu. Cały czas dbam o to, żeby było czysto, cały czas żyję w wymyślonym przez niego schemacie, chociaż jego już dawno nie ma.

Ani jego, ani nikogo innego. Czuję się, jakbym została sama na wielkim lodowisku z lodem pękającym pod moimi stopami. Nie ma nikogo kto może mi pomóc, nie widzę brzegu, do którego mogłabym pobiec.

Bez sensu. Sama siebie oszukuję. Już od dawna jestem pod wodą, razem z trupami, których z każdą sekundą przybywa. To ja zabiłam ich jego rękoma.

Zwijam się w kłębek na lewej stronie łóżka. Nie jest to moja strona, ale to już bez znaczenia. Nie ma kto zwrócić na to uwagi, nie ma nikogo, kto by mi tego zabronił, wkurzył się, rozbawił, czy zrobił cokolwiek innego. Nie naruszam już niczyjego terenu, nie wgniatam nie swojej poduszki.

Cały ten dom jest mój, czyli tak jakby był niczyj. Nie ma w nim życia, wszystkie kolory wyblakły, znaczenie rysunków na ścianach rozmyło się, a to łóżko dawno wystygło. Bez sensu.

Nie mam już nawet szczęśliwych wspomnień, do których mogłabym wrócić. Zostały tylko te, od których gula w gardle rośnie do takich rozmiarów, że z trudem oddycham. Bez sensu. Zaciskam palce na poduszce, gdy przed oczami pojawiają mi się ich roześmiane twarze.

Jak mogliśmy być tacy naiwni? Jak mogłam wierzyć, że bez niej on zostanie? Jak mogłam wierzyć, że ja bez niej zostanę?

Chciałabym wiedzieć, dlaczego my, dlaczego ona, ale wiem, że zostało mi za mało czasu na szukanie odpowiedzi, których nie ma. Za kilka chwil wyląduje Anioł Śmierci i skończy moją żałosną egzystencję. Bez sensu.

Poczułam łzy zbierające mi się w kącikach oczu. Ostatni raz płaczę przez niego, ostatni raz płaczę dla nich. Nie będzie więcej tęsknoty ani złości. Wpatrywania się w obraz za oknem. Bez sensu.

Mam nadzieję, że nic na mnie nie czeka po drugiej stronie. Chcę po prostu przepaść w nicości. Nie czuć, nie pamiętać życia bez niego. Bez sensu. Serce mi pęka na myśl, że ona mogłaby widzieć to wszystko, co się tutaj działo. Po tym, jak ją nam zabrano, cały świat rozpadł się na kawałki, nagle wszystko stało się chaosem. Bez sensu.

Zabawne, to wszystko, co przeszłam, niczego mnie nie nauczyło. Dowiedziałam się jedynie, że sensu nikt nie może odebrać. On sam odchodzi.

To takie bez sensu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro