Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

65

– Nieee – zaśmiał się cicho Zayn, patrząc na Gigi.

– Wyglądasz cudownie w tych spodniach Zayn, będą okej –  blondynka przewróciła oczami.
 
– Dziwnie się czuję – zarumienił się, patrząc w szafę, gdzie było lustro.
 
– Dlaczego? Masz super tyłek w tych spodniach – zachichotała.
 
– Spierdalaj – zaśmiał się, siadając na łóżku.
 
– Coś nie tak? – spytała, chichocząc. Przewrócił tylko oczami, biorąc apteczkę, by zdjąć bluzę, i zaczął obandażowywać swoje rany.
 
– Jesteśmy! Sorki, drzwi były otwarte – zerwał się na głos Nialla. Zawsze i wszędzie go rozpozna.
  
– Sypialnia! – krzyknęła blondynka, pomagając Zaynowi.
 
– Zee! - krzyknął szczęśliwy Niall, zanim zauważył… to.
 
– Oops…
 
– Hej – uśmiechnął się, widząc całą dwójkę.
 
– Ał, ostrożnie!

– Skończone – oznajmiła blondynka. – Może przywitaj się z przyjaciółmi, co? – zaśmiała się.

– Dajcie mi chwilę. Muszę przyzwyczaić do tego bandażu.
 
– Jasne, hej chłopaki nie wchodzicie? – krzyknął Niall, wychylając się w stronę korytarza.
  
–  Idziemy! – krzyknęli i Zayn usłyszał kroki. Modlił się w duchu, by Liam tu nie przyszedł.
 
– Zaynie! – zobaczył od razu wesołego loczka i trochę… mniej wesołego Louisa.
 
– Hej – odparł cicho, powoli wstając z głośnym syknięciem.
 
– Nieźle cię urządzili, trochę zasłużyłeś – Louis zaśmiał się teatralnie i dostał z pięści w ramię od swojego chłopaka.
  
– Chcecie coś do jedzenia? – spytała.
  
– Chyba gdzieś się zgubił... O tutaj jest! – powiedział Niall, przyciągając Liama, który stał w progu drzwi. Zayn spuścił wzrok, idąc na balkon. Musiał się przewietrzyć. Liam odprowadził go oczami i spojrzał na Harry'ego.
  
– Mówiłem, że to nie najlepszy pomysł, bym tu był – powiedział cicho.
 
– Masz – powiedziała Gigi, dając mu segregator. – Tu znajdziesz wszystko, co potrzebne... Tylko nie mów mu, że masz to ode mnie.
  
– C-co mam z tym zrobić? – spytał niepewnie.
  
– Poczytaj. Może odkryjesz, czemu taki jest – powiedziała.
  
– Um, dziękuję – westchnął.
  
– To ja może posiedzę w aucie, skoro on nie chce mnie widzieć. To... to i tak nie ma sensu więc…
  
– Zostań... Chciałam, tylko byś zrozumiał... – westchnęła.
  
– Zrozumiał, co? Że Zayn nie chce nawet przebywać ze mną w tym samym pomieszczeniu? Dotarło, dziękuję – powiedział trochę zbyt głośno. – Przepraszam, pójdę już...
  
– On nie daje rady być z tobą w pomieszczeniu! Bo cierpi! Głupek chce, byś był wolny!
 
– Niech mi da, do cholery, powody, dlaczego tak cierpi! O co tu w ogóle chodzi? W tym całym… gównie! – walnął lekko w drzwi, wychodząc.
 
– Przeczytasz, zrozumiesz! – krzyknęła głośno Gigi. Niall, jak i reszta chłopaków wpatrywała się w dziewczynę.
  
– Co tu się w ogóle stało? – odezwał się blondyn.
 
– Ten debil chroni tamtego – westchnęła cicho, idąc do kuchni.

– Liamowi coś grozi?! – odezwał się Louis.

– Tak – dodała blondynka, idąc do pomieszczenia.
 
– Co kurwa? – Niall usiadł na łóżku.

– Jeżeli Liam przeczyta, dam wam, tylko cicho – szepnęła cicho.
 
– Czemu cicho? – odezwał się Malik.
  
– Nic – powiedziała, pokazując jedzenie.
 
– Poszedł? – spytał ciszej, spoglądając w puste drzwi.
 
– Tak – mruknął Niall, idąc do Gigi.
 
– Dziwisz się? Naprawdę przeżywa to wszystko – odparł Louis.
 
– To moja wina… – zaczął Harry. – Mówił, że nie powinien przyjeżdżać, a ja go namówiłem –   westchnął.
 
– Było to uszanować – mruknął, idąc do wyjścia. – Zdrowia! – dodał, wychodząc z mieszkania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro