35
•
– Mój przyjaciel Liaam! – zawołał Niall, widząc zmierzającego w stronę baru bruneta.
– Cześć, Ni. – Uśmiechnął się słabo do blondyna.
Tenw pierwszym momencie podszedł i przytulił chłopaka, ciągnąc go dalej, gdzie zobaczył całą resztę przyjaciół.
– Gotowyna dzisiejszą noc?– Zaśmiał się Niall, siadając obok bruneta.
– Myślę,że tak. – Nieco wymusił uśmiech, robiąc wszystko, by nie nawiązać kontaktu wzrokowego z Zaynem siedzącym naprzeciwko niego, który i tak nie był nim zainteresowany, gdyż rozmawiał ze swoją byłą i Harrym.
– Idziemy za tańczyć z Harrym – powiedział Louis, biorąc swojego chłopaka na parkiet.
Liam powierzył im jeden z najładniejszych i prawdziwych uśmiechów. Byli ze sobą tyle czasu i nadal tak samo szczęśliwi i zakochani.
– Toja zabieram się za ciebie. – Zaśmiał się Niall, biorąc Gigi podrękę, i ruszył z nią w tę samą stronę, co Larry.
W tym momencie Payne już widział, o co im wszystkim chodzi. Westchnął cicho i spojrzał na Zayna kątem oka.
Malik wziął swój telefon i zaczął przeglądać komentarze pod jego piosenką.
Liam spojrzał na niego skupionego na czytaniu. Gdzieś w środku zrobiło mu się przykro, dlaczego on go tak ignoruje?
– Niall jest hetero, nie masz u niego niestety szans – powiedział Zayn, podnosząc wzrok, i ruszył do łazienki.
Liam bez namysłu podążył za nim.
– Zayn, czekaj! O co ci znowu chodzi, co? – krzyknął.
– Hm? A tak, wiem, on ci się podoba. Ale niestety próbowałem go wypytać i jest heteroseksualny... Więc musisz odpuścić. – Wzruszył ramionami, otwierając drzwi.
– Jesteś śmieszny! To jest mój przyjaciel od dawna... ja nawet nie mógłbym pomyśleć, żeby z nim cokolwiek... uh! – burknął, cały czas idąc za chłopakiem.
– To tak wygląda – parsknął cicho, wchodząc do jednej z kabin.
– Co wygląda, Malik? Kiedy pokazałem, że mogę mieć jakieś intencje w stosunku do Horana?! – oburzył się.
– Nie wiem, Jezu, ogarnij się, Liam. Mój błąd, wybacz – burknął, patrząc przez ramię.
– Nie ignoruj mnie, Zayn.., chociaż nie ty. Dlaczego wszyscy tacy jesteście dla mnie? – mówił twardo, lecz w środku nie powstrzymywał emocji.
– O co ci chodzi, Payne!? – oburzył się tym razem Malik, odwracając się do niego.
– Mi? To ty jesteś dla mnie cały czas taki zły! – Zagryzł wargę, nie chcąc uronić żadnych łez. Bo to bolało, naprawdę bolało.
– Może dlatego, że próbuję się od ciebie uwolnić! – krzyknął, uderzając w drzwi.
– To zajebiście! Po prostu super! Wiesz co, Malik? Żałuję, że w ogóle coś do ciebie poczułem, bo ty potrafisz tylko ranić – powiedział, zanim wybiegł z toalet, przeciskając się przez ludzi, by wyjść na zewnątrz.
Malik walnął z całej siły w ścianę obok z jękiem.
Nie chciał tego.
Ale Liam kochał kogoś innego. Nie Zayna.
•
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro