Kiedy wyruszacie na misję
Tęsknota za utraconą osobą była chyba najgorszym uczuciem. Pod tym względem los nie oszczędził ani ciebie ani Naruto. Oboje straciliście rodziców oraz przyjaciela, którym był Sasuke. Co prawda obojga was irytował, ale nadal go lubiliście i chcieliście, by wrócił z powrotem do wioski.
Pewnego dnia Yamato oznajmił, że ma dla was misję odnalezienia kryjówki Orochimaru, w której podobno znajdował się młody Uchiha.
Oboje się podekscytowaliście i poszliście do swoich domów by się dobrze wyspać i przygotować się na opuszczenie wioski. Zrobiłaś bento i wsadziłaś je do lodówki, by jutro móc je wyciągnąć i spakować do plecaka, w którym już znajdowała się apteczka, śpiwór, zwoje i zapasowe kunai'e oraz shurikeny. Gdy już wszystko przygotowałaś, umyłaś się i wskoczyłaś do łóżka, chciałaś być jutro wypoczęta.
Na szczęście udało ci się szybko zasnąć, choć martwiłaś się, że z nadmiaru emocji nie będziesz w stanie usnąć.
Wstałaś o piątej rano i wykonałaś poranną toaletę, przebierając się w swój typowy strój, który zazwyczaj ubierałaś na misje, albo na spotkania drużynowe tak jak wtedy, gdy miałaś pierwszy raz poznać Sai'a.
Gdy byłaś już gotowa, wyciągnęłaś z lodówki swoje bento i włożyłaś je do plecaka, by następnie zamknąć dom na klucz i udać się na miejsce spotkania, czyli bramę Konohy. Czekali tam na ciebie już Naruto oraz Sai. Pomachałaś do nich, a kiedy do nich doszłaś, przytuliłaś Naruto a czarnookiemu powiedziałaś jedynie ciche i niechętne "cześć".
Po chwili zjawił się również Yamato i ruszyliście w drogę. Naruto zaproponował by podczas skakania po drzewach zabawić się w grę "Widzę coś zielonego".
- Widzę coś niebieskiego - powiedziałaś uśmiechając się pod nosem, gdyż było to coś trudnego do wypatrzenia.
- Niebo, dattebayo! - krzyknął entuzjastycznie blondyn.
- Nie, to nie niebo - pokręciłaś głową.
- Staw - nawet kapitan Yamato dołączył się do gry.
- Nie, to nie staw - uśmiechnęłaś się.
- Niezapominajka - powiedział Sai patrząc na ciebie.
- Zgadłeś, masz dobry wzrok - przyznałaś - teraz twoja kolej.
- Widzę coś białego - uśmiechnął się nadal na ciebie patrząc.
- Chmury - byłaś pewna, że chodzi o to, bo nic innego białego nie mogłaś dostrzec.
- Nie - zaśmiał się co cię zdziwiło, bo był to pierwszy raz gdy słyszałaś jego śmiech.
- Bandaże [T.I], dattebayo! - Naruto wydawał się być pewny swojej odpowiedzi.
- Tak, odgadłeś zagadkę - uśmiech Sai'a stał się jeszcze bardziej szeroki, więc nieco speszona odwróciłaś wzrok.
Wieczorem postanowiliście urządzić postój i się przespać. Do Otogakure zostało bowiem jeszcze dziesięć kilometrów, a musieliście mieć siłę, by móc walczyć w razie potrzeby. Pierwszą wartę miał pełnić Yamato, następnie Sai, Naruto, a na samym końcu ty, po czym miałaś ich wszystkich obudzić.
Jako, że noc była zimna, sensei rozpalił ognisko z drewna, które sam wytworzył. Wszyscy wyciągnęliście swoje śpiwory za wyjątkiem Tenzo, który usiadł na kłodzie i rozpoczął czuwanie. Jak zwykle w takich sytuacjach, razem z Naruto spaliście blisko siebie by nie utracić zbyt dużo ciepła. Blondyn szybko zasnął gdy ty wpatrywałaś się jeszcze w gwiazdy. Nagle poczułaś czyjąś dłoń na swoich piersiach, którą od razu zdjęłaś.
- Masz szczęście, że śpisz, bo bym ci coś ucięła - powiedziałaś groźnym szeptem do Uzumakiego, który zaczął chrapać.
~*~
- [T.I]-chan, wstawaj - Naruto potrząsnął tobą lekko. Nawet nie zauważyłaś kiedy zasnęłaś. Nadeszła kolej ostatniej warty, którą miałaś pełnić właśnie ty. Przeciągnęłaś się i odwróciłaś na bok by zobaczyć twarz czarnowłosego shinobi przy swojej, przez co krzyknęłaś wystraszona i wstałaś na równe nogi.
- Co on tu robi? - wskazałaś śpiącego chłopaka.
- Kiedy przyszedł obudzić mnie na kolejną zmianę, po prostu się obok ciebie położył. Widocznie nie chciał żebyś zmarzła.
W odpowiedzi na to, mruknęłaś tylko pod nosem, że nie zamarzłabyś przecież na śmierć i usiadłaś obok wygasającego już ogniska.
Minęły już dwie godziny, w lesie oprócz was nie było żywej duszy, nie licząc wszelkich zwierząt, które czasem zbliżały się do obozowiska.
Ciszę nie zakłócaną przez żaden dźwięk nagle przerwał czyjś cichy mamrot i głośne uderzenie. Spojrzałaś na Naruto, który masował sobie głowę. Między włosami urósł mu duży guz.
- Za co to było, dattebayo? - spytał z wyrzutem Sai'a.
- Należało ci się - odpowiedział ze spokojnym uśmiechem.
- Co takiego zrobiłem? - w jego głosie słychać było irytację.
- Powiedziałeś, że piersi [T.I] są bardzo miękkie i duże - po tym zdaniu zapadła cisza, a ty wraz z Naruto pokryliście się rumieńcem. Ty, bo byłaś wściekła, a on, bo był zawstydzony.
- Wybaczę ci to tylko dlatego, bo był to sen - powiedziałaś lekko obrażona i podeszłaś do byłego członka ANBU.
- Yamato-daichou, wstawaj, pora ruszać dalej - lekko nim potrząsnęłaś przez co od razu się obudził i wziął za składanie swojego śpiworu. Wzięliście z niego przykład i również posprzątaliście swoje rzeczy i zacierając ślady ogniska, ruszyliście dalej.
Tym razem w drodze do kryjówki Orochimaru towarzyszyła wam cisza. Nikt nie miał ochoty rozmawiać ani w nic grać. Unosiła się nad wami wizja konfrontacji z Sasuke oraz pewnie z samym saninem i Kabuto.
Po trzech godzinach dotarliście na równinę z wieloma skałami, która kończyła się urwiskiem. Tam też się zatrzymaliście.
- Według raportu shinobi, który szpiegował Orochimaru, prawdopodobne jest to, że ukrywa się właśnie tutaj - powiedział poważnie Yamato. Wasza czwórka zaczęła rozglądać się po polanie, gdy twój wzrok padł na wielki głaz.
- Znalazłam! - krzyknęłaś, a reszta do ciebie podbiegła.
- Genjutsu - domyślił się sensei i krzyknął "Kai", by rozproszyć iluzję.
Waszym oczom ukazały się potężne drzwi prowadzące do podziemi i które chciałaś od razu otworzyć.
- [T.I], uważaj, to pułapka! - krzyknął brązowowłosy i otoczył was kopułą z drzewa, bo drzwi eksplodowały. Na szczęście nic wam się nie stało, a z dymu po eksplozji wyszła jakaś postać. Po chwili zorientowaliście się, że był to Sasuke.
- Co wy tu robicie? - spojrzał bez emocji na ciebie i Naruto.
- Przyszliśmy sprowadzić cię z powrotem do wioski - powiedziałaś spokojnie.
- Ja już nie wrócę. Miałem nadzieję, że przyszłaś tu by stać się silniejsza. Wiem jak bardzo nienawidzisz Korzenia. Przemyśl moją propozycję jeszcze raz - jego czarne bezduszne oczy przeszywały cię na wskroś.
Prawda była taka, że trzy lata temu Sasuke chciał byś opuściła wioskę razem z nim. Ty byłaś jednak zbyt lojalna Konosze i nie chciałaś dać się ponieść wizji tego, że staniesz się tak silna, że mogłabyś pokonać Danzō, co próbował ci wtedy wmówić Uchiha.
- Sasuke, jesteś moim przyjacielem i chciałabym z tobą spędzać czas, ale na pewno nie w kryjówce Orochimaru. Nie zależy mi na mocy, a i zemstę porzuciłam o czym dobrze wiesz. Wróć z nami. Wszystko będzie tak jak dawniej - prosiłaś nie spuszczając z niego wzroku. Czarnowłosy nagle stanął blisko ciebie i nachylił się do twojego ucha.
- Myślałem, że jesteś silniejsza, a jesteś nic nie warta i żałosna. Jak mogłaś porzucić zemstę? Rodzice nic dla ciebie już nie znaczą? - jego ciepły oddech muskał skórę na twojej szyi.
- Owszem, znaczą, ale czasem trzeba odpuścić i żyć dalej, a nie pozwolić by zawładnęła nad tobą ciemność - szepnęłaś i odskoczyłaś od niego gdy zobaczyłaś, że sięga po swoją katanę.
Naruto natychmiast ruszył do walki z posiadaczem sharingana, a ty zajęłaś się Kabuto, który nagle wyskoczył z cienia z zamiarem przebicia cię dłonią, która jaśniała niebieską chakrą. Wyjęłaś kastety, które założyłaś na swoje dłonie i połączyłaś je ze swoją chakrą. Zaczęłaś uderzać w Kabuto, ale jak na złość unikał wszystkich twoich ciosów. Tak samo jak ty jego. Zrezygnowana utworzyłaś chidori i prawie udało ci się nim uderzyć chłopaka, jednak w ostatniej chwili wykonał unik, ucierpiał tylko rękaw jego koszulki.
- Nie dasz mi rady - zaśmiał się i znów zaczął na ciebie nacierać przez co zaczęłaś coraz bardziej cofać się do tyłu. Na raz utworzyłaś pieczęcie.
- Yōgan! Jezioro lawy! - z twoich ust wylała się fala lawy, która zalała stopy szarowłosego wywołując u niego okrzyki bólu. Gorąca ciecz stwardniała i unieruchomiła go na dobre. Po raz drugi stworzyłaś chidori, lecz gdy chciałaś uderzyć nim w Yakushiego, ten zniknął w kłębach dymu, a na jego miejscu pojawiła się kłoda.
- Podmiana?! Jak to możliwe? - w tym momencie prawdziwy Kabuto popchnął cię mocno do tyłu. Poprzez całkowitemu skupieniu się na walce nie zauważyłaś, że coraz bardziej zbliżałaś się do końca urwiska. Teraz gdy czarnooki cię popchnął, stałaś na jego krawędzi. Zaczęłaś spadać w dół. Zdrętwiałaś gdy wizja twojego ciała roztrzaskującego się na dnie skalistej przepaści nawiedziła twoje myśli.
- Pomocy - szepnęłaś coraz bardziej zbliżając się do dna.
Nagle przed oczami śmignął ci biały ptak o czarnych konturach. Czyjeś silne ramiona złapały cię i przyciągnęły do siebie. Poszybowałaś z powrotem w górę.
Spojrzałaś na osobę, która cię uratowała, a wasze oczy się spotkały.
- Sai... Dziękuję - wyszeptałaś i pod wpływem chwili zarzuciłaś mu ręce za szyję i wtuliłaś się w jego klatkę piersiową. Jego ramiona również zacisnęły się wokół ciebie mocniej.
- Nie masz za co - powiedział spokojnie z typowym dla siebie uśmiechem, mimo to jego serce biło jakby przebiegł maraton.
Wylądowaliście obok Naruto i Yamato. Sai zszedł ze swojego atramentowego ptaka i postawił cię ostrożnie na ziemi.
- Gdzie Sasuke i Kabuto? - spytałaś nigdzie ich nie widząc.
- Po tym jak Sasuke zranił Naruto i obwieścił, że nie ma zamiaru wracać i mamy mu dać spokój, zniknął w czarnym ogniu. Kabuto po prostu się zdematerializował. Kryjówka jest pusta, Orochimaru pewnie też gdzieś uciekł - westchnął brązowowłosy.
Spojrzałaś na Naruto i zaczęłaś szukać rany, o której mówił wasz kapitan. Dostrzegłaś płytkie cięcie na jego ramieniu. Sięgnęłaś do swojego plecaka i wyciągnęłaś z niego apteczkę. Wyjęłaś bandaż i obwiązałaś nim jego ranę.
- Dziękuję [T.I]-chan - posłał ci ciepły uśmiech, który odwzajemniłaś.
- Chyba pora wracać - stwierdził przejęty porażką Yamato. Odpowiedziało mu skinięcie waszych głów i już po chwili wracaliście do wioski drogą powrotną.
~*~
To chyba najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam na wattpadzie. Mam nadzieję, że wam się podobał. Jak widać, reader zaczyna zmieniać swoje nastawienie do Sai'a. Następna część pojawi się we wtorek, o ile mi się uda ją opublikować, bo będę u babci, a mam tam bardzo słaby internet. Także do następnego~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro