Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• Rozdział XXIX

Louis

Miałem ochotę zasadzić Harry'emu kopa w tyłek na środku ulicy! Czy do niego nie dociera, że takim zachowaniem może mnie wpędzić do grobu?! No proszę was! Przecież moje serce ledwo biło, kiedy pocałował mnie znienacka przed uczelnią. Dwa razy! Ale ten drugi pocałunek... Mamooo, słabo miii! A wiedziałem, że chciał tylko pozbyć się Abigail. Nie omieszkałem mu się wypomnieć tego, kiedy tylko zniknęliśmy za zakrętem, gdzie dziewczyna z całą pewnością nie mogła nas dostrzec. Wtedy natychmiastowo wziąłem dłoń z jego talii i odepchnąłem go w bok, piorunując wzrokiem.

- Nigdy więcej tego nie rób. – Warknąłem cicho, nawet nie starając się na niego patrzeć.

Wetknąłem dłoń w kieszeń, chcąc ją trochę ogrzać. Choć nie ukrywam, że w czasie, kiedy mogłem być tak blisko Harry'ego było mi ciepło. Wręcz gorąco. Pragnąłem jego bliskości, ale jednocześnie wiedziałem, że on jest dla mnie jedynie zakazanym owocem, którego smakiem nie mogę rozkoszować się w pełni. I nigdy nie będzie czuł do mnie tego, co ja czuję do niego. A na inne układy się nie piszę.

- No co? Przecież wiem, że ci się podobało – mruknął pod nosem, co troszkę mnie zdenerwowało. Choć to była prawda.

- Nie bądź tego taki pewien – odparłem z przekąsem, kątem oka dostrzegając, że się uśmiecha.

- Ale dla twojej wiadomości, chciałem tylko odpędzić tę dziewczynę. Nie lubię takich pewnych siebie lasek.

- A ja nie lubię, jak ktoś wykorzystuje mnie do własnych celów bez mojej zgody. – Zmarszczyłem brwi, patrząc na niego. Wtedy jego rozbawienie gdzieś zniknęło.

- Odpuść już sobie, dobrze? Pocałowałem cię, okay. Nie zrobiłem ci tym krzywdy. Nie zgwałciłem cię na środku ulicy. Także nie rozumiem, co w ciebie wstąpiło.

- I nigdy nie zrozumiesz! – Uniosłem się, choć wcale tego nie planowałem. No, pięknie. Nie dość, że przy nim staję się coraz bardziej bezradny, jeśli chodzi o samokontrolę, to jeszcze stałem się nad to nerwowy.

- Wiesz co? Nie mam ochoty z tobą gadać, skoro masz zamiar na mnie wrzeszczeć! – Przyspieszył tempa, stając przede mną i tym samym mnie zatrzymując. Spojrzał na mnie z odległości kilkunastu centymetrów. Czułem, że nogi się pode mną uginają, ale nie pokazałem tego po sobie. Bądź silny, Louis, bądź silny. – Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale jeśli z takich błahych powodów mamy się kłócić, żałuję, że w ogóle tu przyleciałem.

- I dobrze. – Powiedziałem cicho, ale stanowczo. – Ja cię tu wcale nie zapraszałem.

Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie ze złością. Powoli zaczynałem sobie uświadamiać, co właśnie powiedziałem do najważniejszej osoby w moim życiu. I natychmiast zacząłem tego żałować.

- Świetnie. – Prychnął pod nosem, wymijając mnie i szturchając przy tym barkiem. Szedł z powrotem w stronę centrum.

- Harry, zaczekaj, proszę! Ja nie to miałem na myśli! Harry! Harry, wracaj, proszę! – Wołałem za nim, ale nawet nie reagował na moje słowa.

Patrząc, jak się oddala, powoli zaczynał mi się zamazywać jego obraz. Dopiero, kiedy poczułem na swoich policzkach łzy, zdałem sobie sprawę, że zwyczajnie płaczę na środku ulicy, nie zważając na to, że przechodnie patrzyli na mnie z zaciekawieniem. No tak, niecodziennie spotyka się faceta, płaczącego po kłótni z drugim facetem. Poczułem ucisk w żołądku. Owszem, nie zdążyłem zjeść drugiego śniadania, ale to na pewno nie było powodem, dla którego ten nieprzyjemny ból rozlewał się po moim wnętrzu.

- Harry... - szepnąłem, tracąc go kompletnie z oczu.

Chciałem pobiec za nim, ale nie mogłem. Moje ciało powoli zaczynało się stawać dla mnie kompletnie ciężkie. Nie potrafiłem się ruszyć, sprawiało mi to okropnie wiele trudu. Dopiero jakaś starsza kobieta, około czterdziestki, widząc, co się ze mną dzieje, zatrzymała się w pośpiechu, pytając o moje samopoczucie. Mimo, że zapewniałem, iż wszystko jest okay, ona chciała pomóc mi usiąść na ławce, abym odpoczął. Poza tym, że postawiłem jeden krok, mocnym uciskiem na moim przedramieniu i ostrym szarpnięciem, nie zapamiętałem już nic.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro