• Rozdział XXII
Harry
Minęło kilka dni i nastał dzień długo wyczekiwanej imprezy. Tak naprawdę nie miałem ochoty podnosić się z łóżka. Nadal nie zadzwoniłem do Louisa, bo... no bo nie wiedziałem, co mu powiedzieć! Ciągle zbierałem się w sobie i walczyłem z własnymi myślami, które były dla mnie coraz bardziej dokuczliwe. Pewnie zastanawiacie się, co się tam takiego pojawiało? Tak, znów zacząłem myśleć o współżyciu z kimś. Ha, ha, co najlepsze! Wczoraj śniło mi się nawet, że całowałem się z Louisem! Dobre, nie? Naprawdę za dużo o tym myślę.
Właśnie zbliżała się jedenasta. Sięgnąłem po telefon, chcąc mieć to wszystko z głowy. No i miałem cichą nadzieję, że przestanę mieć więcej snów, gdzie całuję się namiętnie z Louisem, a rano budzę się z erekcją. Ekchem, nie było tej myśli. Zapomnijcie. Po prostu zadzwonię, przywitam się i przeproszę, że dzwonię tak późno i.... i coś dalej wymyślę. Główka Harry'ego pracuje, coś na pewno wymyśli. Ale w chwili, kiedy miałem wybrać połączenie z jego numerem, po mieszkaniu rozległo się natarczywe pukanie. Zaskoczyło mnie, kto o tej porze mógłby chcieć dostać się do domu. Usłyszawszy, że owa osoba wkłada klucz do zamka zorientowałem się, że musi to być mama. Raczej tata nagle nie opamiętałby się, że ma syna i nie zainteresował tym, co działo się z nim przez ostatnie miesiące.
Ach, czy ja wspominałem o sprawie rozwodowej rodziców? Nie? No, w każdym razie zaraz na początku sierpnia się odbyła, wyszło na jaw kilka zatajonych spraw... Wygląda na to, że tata zdradzał mamę na długo przed odejściem, a już na pewno przed poinformowaniem o rozwodzie. Mama pozbierała się po tym szybko. Uznała, że nie ma sensu płakać po stracie kogoś takiego jak tata. Kontaktowali się od czasu do czasu. A ja nie miałem najmniejszej ochoty zamienić słowa z tatą. Wciąż czułem do niego żal mimo tego, iż wiedziałem, że kocha mnie równie mocno jak wcześniej.
- Harry! – Czemu jest taka przestraszona? Rozpaczliwy krzyk mamy troszkę mnie zaniepokoił. – Harry!
- Tu jestem! – zawołałem, siadając na łóżku.
- Harry, dobrze, że cię zastałam. Nie uwierzysz, co się stało! – zawołała zrozpaczona, siadając zaraz obok mnie.
- Coś ważnego, skoro udało urwać ci się z pracy – zauważyłem, nie siląc się nawet na cień zainteresowania.
- Dziadek zmarł dzisiaj w nocy. Dzwonił do mnie tata i przekazał mi to.
Usłyszawszy te słowa, po moim ciele przeszedł dreszcz, który poczułem aż w cebulkach włosów. To musiała być jakaś pomyłka. To nie mogła być prawda! Nie dziadek!
[Od Marlenki]: Ktoś lubi tłumaczyć ff i mi pomoże w czymś?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro