Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• Rozdział XL

Harry

  Kiedy rozłożyłem się wygodnie na łóżku, skinieniem głowy dałem do zrozumienia, żeby Louis kładł się obok mnie. Jednak on chciał odejść gdzieś w głąb pokoju. Ale byłem na tyle szybki, że zdążyłem chwycić delikatnie jego nadgarstek, zatrzymując go. Pociągnąłem go pewnie ku sobie. Opadł na mnie, a ja od razu pewnie pocałowałem go w usta.

  - Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo cię pragnę – powiedziałem cicho.

Na jego twarz momentalnie wpłynął uroczy rumieniec. Pod dotykiem poczułem, jak na jego ciele pojawiają się dreszcze, co mnie zdecydowanie zadowoliło. Uśmiechnąłem się do niego, całując krótko w usta. Zaraz potem zacząłem składać pocałunki na jego szyi, czując, że podoba mu się to, nawet bardzo.

  - Pójdź się ze mną umyć. – Poprosiłem, nie zaprzestając całować go po szyi. Mruknąłem mu do ucha z nadzieją, że ulegnie. Nooo, dalej, Lou! Widzę, jak paskudnie ci się to podoba!

  Wpiłem się w wargi chłopaka, który oddawał każdy zachłanny pocałunek. Odważnie zsunąłem dłonie po jego plecach, wsuwając je pod materiał jego opiętych spodni. Ale ja, jak to ja, nie byłbym sobą, gdyby moje dłonie nie wsunęły się jeszcze pod materiał jego bielizny dorywając jego cudownych pośladków. Tak, tak, tak! Louis westchnął cicho, wyraźnie mu się to podobało. Ba! Mi nie mniej! Czułem, że mam problem w spodniach i nie ukrywam, że cieszyłbym się ogromnie, gdyby Louis zgodził się na wspólny prysznic.

  - Proszę – wyszeptałem, na chwilę zaprzestając pocałunków.

  W jego oczach widziałem nie mniejsze pożądanie. Gdzieś w głębi serca czułem, że tylko sekundy dzielą nas od zgody Louisa na małe co nieco. Chłopak uśmiechnął się przebiegle, całując mnie krótko w usta.

  - Zanim się rozmyślę – rzucił, wstając z łóżka. – Boże, co ja bredzę, nie mógłbym się rozmyślić – dodał szeptem, co ja oczywiście usłyszałem.

  Chwycił mnie za rękę, pomagając się podnieść z łóżka. Szybko przyciągnąłem go ku sobie, całując namiętnie. Chwyciłem go za pośladki, unosząc w górę. Louis zaśmiał się krótko, mocno obejmując mój kark i talię. No, teraz to ja mogłem iść z nim do łazienki. Cieszyłem się, że nie narobiliśmy dużo hałasu, kiedy szedłem tam z nim. Jeszcze tego by mi brakowało, żeby ktoś się obudził i dostrzegł nas w dość jednoznacznej pozycji. Boże, pierwszy dzień w domu rodziny Louisa i już miałaby być taka wpadka? Nie, nie!

  Będąc już w łazience, pierwsze, co zrobiłem, to zamknąłem drzwi na klucz. Całowałem Louisa coraz namiętniej, pragnąć jego bliskości. Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem taką ochotę na jakąkolwiek kobietę. Mówię o płci przeciwnej w tym momencie, bo to one zazwyczaj wzbudzały we mnie pożądanie. Nasze znajomości głównie polegały na rozmowie, kilku komplementach, seksie i na tym koniec. A on? Potrafił wzbudzać we mnie rządzę samymi pocałunkami. A całowaliśmy się prawie co chwilę i z każdym razem na nowo czułem podniecenie.

  Usadziłem Louisa na szafce znajdującej się obok umywalki. Szybko zdjąłem z niego sweter i bluzkę, rzucając niezdarnie za siebie. Zacząłem składać delikatnie pocałunki tuż pod jego uchem, drażniąc oddechem jego delikatną skórę. Opuszkiem palca wyznaczyłem niewidzialną ścieżkę na klatce piersiowej, czując przyjemne dreszcze podniecenia na jego ciele. Powoli rozpiąłem rozporek jego czerwonych spodni. Odważnie wsunąłem dłoń pod materiał bokserek. Ująłem w dłoń jego penisa, niemal od razu słysząc ciche westchnienie z ust Louisa. Zacząłem powoli stymulować jego męskość, odnajdując pojedynczymi pocałunkami jego usta. Zanim ponownie wpiłem się w jego wargi, bezczelnie patrzyłem na jego twarz, na której malowała się rozkosz, będąca dla mnie niesamowicie podniecająca. I wypieki na twarzy, które wyglądały naprawdę uroczo!

  - Uwielbiam, kiedy się rumienisz – wyszeptałem po dłuższej chwili, uśmiechając się figlarnie.

  - Czy ty zawsze musisz odzywać się w najmniej odpowiednim momencie? – zapytał z irytacją, rumieniąc się jeszcze bardziej.

  - Znasz mnie – odparłem, wplatając wolną dłoń w jego włosy.

W końcu wpiłem się zachłannie w jego wargi. Jego język przyjemnie drażnił moje podniebienie. Chłopak co chwilę wydawał ciche westchnienia wprost do moich ust, co podniecało mnie jeszcze bardziej. Kiedy przyspieszałem stymulację jego członka, Louis mocniej zaciskał palce na moich plecach. Co, swoją drogą, bardzo mi się podobało.

  Chciałem się troszkę podroczyć z moim kochanym, dlatego czując, że jego członek robi się coraz twardszy, wyciągnąłem dłoń z jego bokserek, obejmując go w pasie i pomagając tym samym stanąć na ziemi. Obróciłem go tyłem do siebie, błądząc dłońmi po jego brzuchu. Przysunąłem się do niego na tyle blisko, że musiał wyraźnie mnie czuć na swoich pośladkach. Przecudownych pośladkach, tak w ogóle.

  - Zaczynam naprawdę żałować, że nie mieszkam w Doncaster całe życie - wyszeptałem mu do ucha. – Gdybym kiedykolwiek robił cokolwiek wbrew twojej woli, powiedz mi o tym. – Musnąłem wargami jego kark, powodując kolejną lawinę dreszczy na ciele dwudziestolatka.

  Mruknął na znak zgody, przylegając do mnie całym ciałem. Oczywiście uznałem to za znak zgody na małe co nieco. Moje dłonie zsunęły się po jego ciele, pozbywając się jego spodni, a następnie bokserek i.... O MAMO! Normalnie jakbym właśnie znalazł się w niebie. No, powiedzcie mi, jest coś piękniejszego, niż Louis? I to jeszcze taki, jakiego stworzyła go natura? Stanowcze: NIE.

  Zmierzyłem go wzrokiem z góry na dół, oblizując lubieżnie wargi. Chciałem go już mieć przy sobie i wyprawiać z nim rzeczy, o których nigdy nie śnił, a już na pewno nigdy nie zapomni. Jednak postanowiłem nie skakać od razu na głęboką wodę. Choć jak bardzo byłem na niego napalony postanowiłem opanować trochę swoje erotyczne fantazje, które swoją drogą i tak pewnego dnia spełnię, i sam szybko wyskoczyłem z ubrań, niemal wpychając Louisa do kabiny prysznicowej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro