3. Brzydka melodia
W poniedziałek wstałam wcześnie. Niespodziewanie zachciało mi się zrobić coś dla siebie.
To dość zabawne, bo przecież to nie byłam już ja.
Nałożyłam na twarz uroczą maseczkę w płachcie, w kształcie pandy, wybalsamowałam ciało, użyłam odżywki do włosów, wyregulowałam brwi.
Więźniowie mogą otrzymać ostatni posiłek przed egzekucją. Ja chciałam ostatni raz powiedzieć sobie, że się kocham.
Po południu spotkałam się z przyjaciółką, znałyśmy się od wielu lat. Chyba nie pamiętałam życia przed nią.
Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, piłyśmy likier karmelowy i zagryzałyśmy go chipsami. To był zwykły dzień, zwykłe spotkanie, ale miałam wrażenie, że obserwowałam wszystko z góry.
W moim pokoju, z moją przyjaciółką siedziała pusta skorupa z moim kolorem oczu.
Co zabawne, umówiłyśmy się wtedy na kolejne spotkanie, chociaż wiedziałam, że do niego nie dojdzie. Moje życie miało się urwać jak ucięta w połowie piosenka, po tym, jak ktoś wyjął płytę z gramofonu.
Ta melodia wcale nie była ładna.
Była brzydka. Raz zbyt wolna, raz zbyt szybka, że aż nie dało się za nią nadążyć. Miała w sobie to coś, czego chciało się słuchać, choć uszy więdły już po chwili.
Dziwny był to twór.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro