2. Herbaciane róże
Jak samobójcy wybierają dzień na swoją śmierć?
Czekają na chwilę, która ma dla nich szczególne znaczenie? Rocznica, urodziny, symboliczna data? A może wcale nie przywiązują do tego wagi i decydują się na ten krok w losowym momencie?
Ja czekałam na wolne. Nie chciałam robić problemów i zostawiać współpracownice na lodzie, bez kasjerki. We wtorek zaczynałam urlop – to dlatego wybrałam ten dzień.
W niedzielę pojechałam z rodziną na wycieczkę.
Od zawsze było między nami burzliwie, kłótnie zdarzały się częściej, niż dobre chwile. Nie mogłam powiedzieć, że wychowałam się w patologii, ale nie sądzę, że była to normalna rodzina.
Odkąd wyprowadziłam się z domu, nasz kontakt się nieco polepszył. Jednak może to tylko złudne wrażenie, bo po prostu nie byłam już w epicentrum codziennych awantur.
Na wycieczce panowała wyjątkowo przyjemna atmosfera.
Ubrałam wtedy długą, białą sukienkę, eleganckie sandały na platformie, spięłam grzywkę w dwa warkocze i zaczesałam je do tyłu. Rzadko się tak stroiłam, najczęściej chodziłam w wygodnych dresach i rozpuszczonych włosach.
Pojechaliśmy na tężnie.
Z drewnianej konstrukcji spływała solanka, jej zapach przyjemnie drażnił nozdrza. Promienie słońca tworzyły przepiękne refleksy w kropelkach wody, rozpryskujących się o gałęzie. Nie mogłam powstrzymać się od zrobienia kilku zdjęć.
Potem poszliśmy do ogrodu, znalazłam w nim tabliczkę z krótkim tekstem, napisanym przez Piotra Górskiego.
"Siedzisz właśnie za biurkiem
I tak się zastanawiasz...
...,,Mam przeczytać te bzdury
Czy je szybko potargać?
Trzymasz kartkę w ręku
Telefon gdzieś dzwoni
Jutro w szarym zgiełku
Już zapomnisz o niej
O tej chwili krótkiej
Więc dziś czas zatrzymaj
Poświęć tę minutkę
Po prostu przeczytaj
Zrób to dla zabawy
Przeczytaj dla siebie
Dla miasta, dla sprawy
Dla ludzi w potrzebie..."
Posłuchałam i zatrzymałam się na chwilę. Jakoś poruszył mnie ten tekst.
Rodzice spacerowali, a ja spokojnie, niespiesznie podziwiałam piękne, kolorowe róże. Zrobiłam zdjęcie herbacianej, mojej ulubionej.
Starałam się rozmawiać, uśmiechać, ale wszystko to przychodziło automatycznie, jakby moje ciało odruchowo reagowało na bodźce, a świadomość ogarniała to wszystko dopiero po fakcie.
Chyba już wtedy przestawałam istnieć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro