Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jungkook? Nie znam.

Życie pod jednym dachem z pięcioma wampirami i jednym neurotykiem bywało problematyczne. Zwłaszcza przez neurotyka, który na dodatek zachowuje się jak mały chłopiec w ciele... małego chłopca, co nie powinno być problemem, gdyby nie fakt, że jednak jest dorosłym mężczyzną i wampirzym sługą. To dość skomplikowana sprawa.

Tak, mowa tu o Jiminie, który od trzech lat służył u boku panów Kim i nie potrafił nawet porządnie wyprasować kołnierza peleryny - żenada. Czasem aż żal mi się go robiło, kiedy przez pół godziny męczył się z otwarciem wieka trumny, a podburzony głos pana Seokjina ze środka zwiastował, że mały Jimin może szykować się na porządnie lanie na gołe dupsko. Ja tylko powtarzam to, co mówi pan Seokjin, nie żebym był fanem bicia mężczyzn po nagich tyłkach. Chociaż taki Lestat...

Tak naprawdę tylko trzeci pan Kim litował się nad Jiminem, co nie do końca potrafiłem sobie logicznie wytłumaczyć. A może to tylko zazdrość, bo wampiry, którym służyłem ja, od dziesięciu lat nie potrafiły nauczyć się poprawnie wypowiadać mojego imienia. To chyba jednak ja byłem żałosny, nie Jimin, ale będę udawał, że jest odwrotnie, choćby i do końca świata.

Pan Yoongi oraz pan Hoseok oficjalnie nie byli małżeństwem, ale to tylko dlatego, że urząd cywilny jak na złość był zamykany na noc. Za to pan Hoseok od sześćdziesięciu lat, czyli od dnia, w którym oświadczył się panu Yoongiegmu, nie potrafił przyswoić sobie hipnozy i zastosować jej na urzędniku, by ten został na noc w budynku, gdzie mogliby w spokoju wziąć ślub. A pan Min był restrykcyjny. Zdecydował, że nie uzna ich za mężów, dopóki nie powiedzą sobie urzędniczego tak. W każdym razie kłótnie o sformalizowanie związku musiałem łagodzić całkiem często i w sumie sam nie wiedziałem po co im ten ślub. Chyba po prostu lubili się kłócić.

Mam na imię Jungkook. Nie Jungbok, Jogkuk, ani Jangong. Czy naprawdę tak trudno to zapamiętać? Zwłaszcza kiedy ma się na to dziesięć lat? Przecież to zwyczajne, koreańskie imię. Tak jak już wspomniałem, od dekady służyłem moim dwóm panom, którzy wypatrzyli mnie jako siedemnastolatka w sklepie, gdzie akurat dorabiałem sobie jako maskotka reklamująca pastę do zębów. No nie był to szczyt wymarzonej kariery zawodowej. Moje przebranie do złudzenia przypominało gigantyczną pastę do zębów, którą pan Hoseok zapragnął mieć i nie zważając na to, że pasta krzyczy, wrzeszczy i przeklina, zabrał mnie ze sobą jak najzwyklejszy produkt. Jakie było jego zdziwienie, kiedy niechcący prawie oderwał mi głowę, chcąc otworzyć tubkę w domu.

Pan Yoongi stwierdził, że będę idealnym sługą, zobaczył we mnie to coś. Przyszłego wampira.

Wersja oficjalna: Hoseok dzień wcześniej chciał sprawdzić czy ludzie również giną od kołka w serce i zupełnie niezamierzenie ukatrupił starego sługę Kwana, a Jungkook napatoczył się jako pierwszy. Poza tym Hoseok zapłacił za pastę w sklepie cztery tysięce won i ostatecznie musiał kupić kolejną pastę przez to, że w środku tej był jakiś zębaty nastolatek, a nie prawdziwa pasta. Yoongi nie uznawał marnotrawstwa pieniędzy. Zdecydował, że jeśli Jungkook się nie nada to po prostu go zjedzą i też będą jakieś profity.

I tak mijał miesiąc za miesiącem, pora roku za kolejną, rok za rokiem, a ja uczyłem się sztuki służenia i przetrwania jednocześnie, bo panowie Kim, którzy ja się okazało również mieszkali w domu pana Yoongiego i pana Hoseoka lubili przypadkiem natknąć się na mnie sam na sam w jakimś cichym kąciku. Działo się tak dopóki byłem prawiczkiem, bo jak wiadomo krew czystych smakuje wampirom najbardziej. Po tym jak specjalnie przespałem się z koleżanką z klasy przestali mnie nachodzić, z resztą znaleźli sobie swojego sługę i to jemu dawali wycisk. Chodzi o wspomnianego już Jimina.

Jak on mnie drażni...

Wampiry, którym służył traktują go czasem zwyczajnie, czyli jak popychadło, ale dużo częściej dbają o niego, komplementują, a nawet czasem pomagają przy sprawunkach, co jest dla mnie nie do pomyślenia. Zwłaszcza pan Taehyung, patrzy w niego jak moja młodsza siostra w obrazek G Dragona. To nie tak, że jestem jakoś specjalnie zazdrosny, ale...

Jestem zazdrosny. Dlaczego moi mistrzowie nie mogą czasem spuścić z tonu i okazać mi trochę... empatii? Zrozumienia? Czułości...

Żeby zapomnieć o tym jak bardzo wkurza mnie Jimin zacząłem szukać sobie zajęć w czasie dnia, kiedy nasi wampirzy książęta spali sobie smacznie. Znalazłem fajną stronkę, która na podstawie DNA wyszukuje przodków. Dla zabawy wysłałem DNA wszystkich z naszego domu, byłem ciekaw do czego dokopie się potęga nauki. Zawiedziony sprawdziłem właśnie skrzynkę pocztową, z nadzieją, że wyniki już przyszły.

- Co robisz, Jungkookie? - Blondwłosy Jimin stanął nieśmiało w progu mojego pokoju, ukrywając pół sylwetki za drewnem drzwi.

- Nic ciekawego - Odparłem obojętnie i zamknąłem skrzynkę.

- Mogę z tobą posiedzieć? - Zapytał. Nie dość, że mówił cicho, to na dodatek zasłonił usta rękawem żółtego swetra.

- Skoro musisz. - Poprawiłem się na krześle i wypiłem łyk kawy.

Wsunął się do pokoju i przycupnął na moim łóżku, jego krótkie nóżki nie dosięgały podłogi. Na mnie jego sztuczki nie działały, ale czasami do mojej głowy chciały dostać się zdradzieckie myśli, że w sumie wygląda całkiem uroczo, fajnie marszczy nos, a jego sweter pasuje do włosów. Głupi Jimin.

Siedzieliśmy w ciszy prawie dziesięć minut, dopóki nie znudziło mi się udawanie, że go nie ma. Spojrzałem na niego i przeskanowałem z góry na dół, widząc jak zaczyna się peszyć i poprawiać opadający z jednego ramienia sweter. Pewnie robił to specjalnie, bo często widziałem jak zakłada za duże, rozciągnięte ciuchy, żeby "przypadkiem" odsłoniły to i owo, głównie blade, smukłe ramiona. Nagle coś przykuło moją uwagę. Podniosłem się z krzesła i prawie że podbiegłem do łóżka, żeby usiąść obok niego.

- Co ty tu masz? - Zapytałem, pokazując palcem w okolicę jego barku.

- Gdzie? - Pisnął, myśląc pewnie, że chodzi o pająka.

- O tu - Pokazałem jeszcze raz. Ciągle miałem nadzieję, że jednak się mylę i to nie to, co myślę.

- Ach! - Westchnął, co przywiodło mi na myśl łóżkowy jęk. Skrzywiłem się na niego ze złością. - To pamiątka od pana Taehyunga. - Szepnął - Ale nie mów nikomu, to nasza tajemnica.

- Jaka pamiątka? - Zacisnąłem pięści.

- Odbicie jego ząbków. Obiecał, że już niedługo nie będę im służył, tylko stanę się taki on. Że to on mnie zmieni, tylko musi znaleźć odpowiednie miejsce, żeby było tak cudownie. - Rozmarzył się i nawijał pędem. - Pan Taehyung jest taki kochany. - Zacisnął piąstki na dekolcie sweterka. - A-ale co się stało, Jungkookie?

Dlaczego nie mogłem trafić na Kimów w tym cholernym supermarkecie? Dlaczego życie musiało być takie niesprawiedliwe i mnie potraktować dwoma największymi pierdołami na świecie i bezuczuciowymi krwiopijcami, kiedy taki mały, ledwo trzyletni sługa dostał już znamię i obietnicę, której na nawet nie mogłem sobie wyobrazić?

- To jest niesprawiedliwe...

- Nie martw się, Jungkookie. Pan Yoongi i pan Hoseok na pewno niedługo...

- Nigdy mnie nie zmienią, to wiem na pewno. - Przerwałem mu z goryczą na ustach. - Nigdy nie podziękują i nigdy nawet nie nauczą się mojego imienia. Jestem dla nich nikim. Tylko popychadłem.

- Nie bądź smutny, Jungkookie. - Co by nie mówić, przynajmiej znał moje imię.

- A co ty możesz wiedzieć? Wykonujesz swoje obowiązki jak paralityk, a i tak dostajesz szacunek i uznanie.

Wykrzywił usta w podkówkę, ale nie obchodziło mnie to, że mu przykro. Mnie też było przykro, od dziesięciu lat robię za pachołka i nikt się nade mną nie litował. Odrzuciłem jego dłoń i wyszedłem z pokoju, żeby przygotować się do objęcia swoich obowiązków. W końcu zbliżała się dwudziesta.

. . .

- Po co ci tyle brokatu? - Zapytał pan Yoongi, patrząc z powątpieniem w stronę narzeczonego.

- Oglądałem wczoraj Zmierzch i nareszcie wiem jak powinien wyglądać pełnokrwisty wampir. Wystarczy tak super błyszczeć! - Krzyknął pan Hoseok, a ja przewróciłem oczami za jego plecami, będąc pewnym, że żaden z nich tego nie zobaczy.

- Nie mieli mózgu w zestawie do tego brokatu? - Zapytał siedzący w fotelu z książką pan Min. Z trudem powstrzymałem parsknięcie.

- Mieli! Zestaw sześciu mózgów.

- Takie żelkowe do koktajli. - Dodałem, widząc na twarzy pana Mina brak zrozumienia.

- Żelkowy to on już ma, przydałby się prawdziwy.

- Uwielbiam Halloween! - Westchnął pan Hoseok, jakby w ogóle nie usłyszał obelgi z ust narzeczonego. - To jedyna noc w roku, kiedy mogę wyjść na miasto w mojej pelerynie uszytej przez świętej pamięci mamusię i nikt nie wystawia na mnie oczu.

- Nawet bez tej ohydnej peleryny wystawiają na ciebie oczy. Wystarczy, że otworzysz usta.

- Obrażaj mnie, ale nie moją pelerynę, Min!

- Stwierdzam fakt, fakty to nie obraza.

- Proszę, nie kłóćcie się, w końcu dzisiaj najlepsza noc w roku. - Próbowałem załagodzić sytuację.

- Nie wtrącaj się jak dorośli rozmawiają. - Wskazał na mnie palcem pan Hoseok.

- Z resztą - Eestchnął pan Yoongi. - Ani brokat, ani peleryna nie będą ci dzisiaj potrzebne, bo tę noc spędzamy w domu.

- Jak to? - Ja i pan Hoseok zapytaliśmy jednocześnie.

- Tak się składa - Podniósł się i z wampirzą prędkością pojawił się centralnie na przeciwko mnie, praktycznie stykając ze sobą nasze nosy. Przerażony odskoczyłbym w tył, gdyby akurat nie wyrosła mi za plecami ściana. - Że nasz sługa czuje się pokrzywdzony, prawda? - Zapytał, a mnie zamurowało.

- J-ja? Nie, skąd? - Krew ruszyła pędem w moich żyłach. Nie miałem pojęcia, o co chodzi.

- Mam bardzo dobry słuch. Chyba nie twierdzisz, że mogłem się przesłyszeć, albo coś pomylić?

- Ale kiedy ja nie wiem, o co chodzi...

- Tłumacz się, Yoongi. Bo też jestem nie w temacie. - Zainteresował się pan Hoseok.

Odstawił nawet buteleczkę z brokatem i podszedł do naszej dwójki. Ciemno bordowe, odrobinę przekrwione oczy wypatrywały w moich zrozumienia sytuacji, w jakiej się znalazłem, a obecność obok pana Hoseoka wcale mi w tym nie pomagała. Dwa lodowato zimne palce przesunęły się w dół po mojej skroni, ścierając spływającą powoli kroplę potu. Zdawało mi się, że prócz bicia mojego serca i przepływu krwi w żyłach, wszystko naokoło zwolniło bieg. Prawie pisnąłem, czując jak dwie pary oczu, wręcz pożerają mnie wzrokiem. No nie powiem, nie bałem się tak od kiedy pan Namjoon niechcący upuścił mnie podczas lotu, kiedy w pośpiechu uciekaliśmy z fabryki figurek Mario, gdzie nakryła nas ochrona. Na szczęście wpadłem wtedy do basenu i jakoś udało mi się przeżyć. To długa historia.

- Tak się składa, że nie mogłem dzisiaj zasnąć.

- Słyszałem jak kręcisz się w trumnie. - Zaczął narzekać pan Hoseok.

- I właśnie dlatego wyszedłem się przewietrzyć zaraz przez zachodem słońca, kiedy byłem pewny, że zasłoniłeś już wszystkie okna. - Zwrócił się do mnie. - I zupełnie przypadkowo słyszałem twoją intymną rozmowę z Jiminem, a może bardziej zwierzenia.

Przełknąłem głośno ślinę. Teraz czułem się autentycznie zagrożony.

- Na początku pomyślałem, że nas obrażasz i chciałem cię dzisiaj wyssać do ostatniej kropelki, ale zacząłem nad tym rozmyślać i - Zatrzymał się na moment na moich ustach. Czyżbym oddychał za głośno. - Chyba masz trochę racji. Nie traktujemy cię, tak jak powinniśmy. Prawda, Hoseokie? - Zwrócił się do drugiego wampira. - Za dużo wymagamy, nie okazujemy wdzięczności, jesteśmy złymi panami.

- Mów za siebie Yooni, ja bardzo szanuję Jungula.

Prawie popłakałem się z bezradności. Chciałem stąd uciec, wymsknąć się jakoś od ich bliskości i rozpłynąć się, albo przenieść gdzieś daleko, gdzie nie będą mogli oglądać, co ze mną zrobili. Twarz pana Mina z bliska była idealna, rzadko widziałem ją z takiej odległości. Czasem tylko, kiedy kazał mi wyczyścić nicią swoje kły. Teraz zainicjował bliskość sam i nie było to wymuszone, ale bardziej ciekawskie i hipnotyzujące. Jego skóra nie miała absolutnie żadnego więcej odcienia niż najczystsza biel, wargi, w miejscu złączenia odznaczały się bardziej intensywną, "poprzegryzaną" czerwienią, a oczy nie miały koloru, jaki można zobaczyć u zwykłego człowieka, żaden brąz, zieleń czy błękit. Przypominały połączenie gorzkiej kawy i zakrzepłej krwi, głęboko brunatne i ciemno bordowe od środka. Jego ciemne brwi tworzyły idealne łuki, a ciemne włosy kontrastowały z bladością skóry. Czułem od niego delikatną woń rumu i cień metalicznego zapachu świeżej krwi.

- Panie - Zwróciłem się do pana Yoongiego. - Nie powinienem mówić takich rzeczy. Jesteście dla mnie autorytetami, podziwiam was i chcę stać się taki jak wy. Nie mam żalu, ani urazy, naprawdę. Po prostu chodźmy na halloweenową imprezę i bawmy się do rana. - Zaproponowałem, mając nadzieję, że to połknie.

- Nie - Rozwiał moje marzenia stanowczo. - Jestem pewny, że wymyślisz, co moglibyśmy zrobić, żeby odpłacić swoje winy.

Pan Hoseok na krótki moment ściągnął brwi do środka, ale zaraz się rozluźnił, jakby przeczytał coś z myśli pana Yoongiego i uśmiechnął się do mnie. Wszystko co zjadłem od rana przewróciło mi się w żołądku na widok tego uroczego, sympatycznego uśmiechu, dopełnionego ślicznymi kłami, o których nie raz fantazjowałem. Wyobrażałem sobie jak wbijają się w moją tętnicę z boku szyi, nawet próbowałem sobie to jakoś wizualizować, coś jak całowanie się z własną poduszką. Pan Hoseok wyglądał zupełnie inaczej niż pan Yoongi, z jednym tylko szczegółem, bo nawet kły mieli innego kształtu. Skóra pana Hoseoka również nie miała w sobie życia, teraz migotała tylko pojedynczymi ziarenkami brokatu. Włosy w kolorze mlecznego brązu miał w dużo większym nieładzie niż jego ukochany i odsłaniały mu dużą część czoła. Jego wygląd wzbudzał sympatię, miał w sobie mnóstwo ciepła. Oczy tliły się kolorem jasnej czerwieni, z żółtawym środkiem. Te tęczówki zawsze przypominały mi maleńkie Słońca.

- Nie jesteście mi niczego winni. - Pokiwałem głową - To ja wam służę.

- Nie bądź nudny. - Zrobił smutną minę pan Hoseok. - Chcę, żeby było ci dzisiaj miło. - Wepchnął się przed pana Yoongiego i ułożył duże dłonie na moich biodrach. Zakręciło mi się w głowie od nadmiaru emocji. Spoglądali na mnie obaj, zadowoleni, ale w różny sposób. Uśmiech pana Yoongiego przypominał cień grozy, grzechu i najbardziej perwersyjnych myśli, na jakie moja głowa mogła sobie pozwolić. Za to szeroki, odsłaniający kły uśmiech pana Hoseoka kojarzył mi się tylko z ekscytacją, niecierpliwością i prawdziwą, żywą radością. Gdyby w jego żyłach płynęła krew to bez wątpliwości zarumienił by się tak jak ja. A podejrzewałem, że moje policzki zamieniły się w dwa dojrzałe pomidory. Pewnie fantazjowali jak byłoby się w nie wgryźć i zasmakować słodkiego miąższu.

- Chcesz, żebyśmy zadecydowali za ciebie? - Zapytał pan Yoongi.

Straciłem rozum. Jakie było inne wytłumaczenie tego, że zamiast uciekać stąd jak najdalej, wciąż stoję jak słup soli i gryzę dolną wargę prawie do krwi? Pewnie myślą, że się zastanawiam. Zrobiło mi się duszno od obu ich zapachów - rum i słodkie wino, antyki i brokatowe ozdoby, Słońce i Księżyc.

Skuliłem ramiona kiedy ręka pana Hoseoka oparła się nad jednym z nich o ścianę, a pan Yoongi podszedł o jeden kroczek bliżej. Jestem przekonany, że podobnie czuje się rzucona na pożarcie antylopa, kiedy otoczy ją stado lwów. Patrzyli na mnie jak na przekąskę i to nie zwykłą przystawkę, ale okazały deser, przystrojony i oblany najsłodszym lukrem. Nie wiedziałem nawet, że tak potrafią. Nie widziałem, żeby kiedykolwiek patrzyli tak na siebie nawzajem.

Dłoń pana Hoseoka, która ciągle przylegała do mojego biodra, poruszyła się na nim delikatnie w górę i w dół. Na początku tylko po materiale spodni, ale kiedy mój oddech sam z siebie stał się głębszy i głośniejszy zaczepił palcami o szlufki, a potem wsunął je pod materiał mojego swetra. Parę zimnych punkcików na nagiej skórze wywołało we mnie odruch ucieczki i niechcący odtrąciłem mocno dłoń pana Hoseoka, choć wcale tego nie chciałem i to nie przez strach, że coś mi zrobi. Nie wydawali się jednak urażeni takim obrotem spraw.

- Będzie nam przykro, jeśli odmówisz. - Stwierdził pan Hoseok. - Ale nic na siłę.

- Nie - Wyrwało mi się. Dlaczego moje ciało robiło, co samo chciało? - Nie będę odmawiał. Nie chcę, żeby było wam przykro. - Sprostowałem nieśmiało.

Pierwszy inicjatywę przejął pan Yoongi. Złapał za moją dłoń i pociągnął na obitą czerwonym aksamitem kanapę. Naprawdę poczułem się jak w domu publicznym, chociaż oczywiście nigdy nie korzystałem. Kolega mi opowiadał.

Pan Hoseok usiadł na miękkim materacu i pociągnął mnie bokiem na kolana. Moje ręce objęły jego kark. W chwili, gdy zimne wargi dotknęły mojego policzka, światło w pomieszczeniu zgasło, a jedyne źródło światła generowały neonowe, czerwona ozdoby nad sufitem. Moi mistrzowie bywali staroświeccy, w końcu ich młodość zakorzeniona była setki lat wstecz, ale jeżeli chodzi o modę i wystrój wnętrz odnajdywali się w nowoczesności całkiem dobrze. Co gorsze wybory im odradzałem, tylko niektórych kiczowatych ozdób nie mogli sobie darować, zwłaszcza pan Hoseok. Teraz nie żałowałem, że neonowe światełka akurat udało mu się przemycić.

W ich specyficznej poświacie postacie obu mężczyzn prezentowały się jeszcze bardziej zjawiskowo i eterycznie. Pan Yoongi stanął za mną, zasłaniając źródło światła, czułem jego oddech na karku, kiedy pan Hoseok pokierował moim ciałem tak, bym usiadł na jego kolanach na wprost, mając jego uda między nogami. Chłodne wargi pana Mina musnęły mój kark, gładząc jednocześnie skroń i włosy. Mimo, że nie czułem od nich oznak życia, nie miałem wrażenia, że są tylko pustymi, poruszającymi się ciałami. Reagowali jak żywe istoty i po raz pierwszy zachowywali się nie tylko ludzko, ale nawet czule. Pan Jung masował delikatnie moje uda, podczas gdy jego usta nie hamowały się dłużej i napierały na moje spuchnięte od przegryzania wargi.

Nie spodziewałem się nawet przeprosin, nie mówiąc o czymś takim.

Moje myślenie musiało całkowicie wyłączyć się, kiedy uniosłem obie dłonie i zacisnąłem wokół szyi pana Hoseoka, żeby łatwiej było mi sterować tym, w jaki sposób ma mnie całować. Zorientowałem się, że coś jest nie tak, dopiero gdy jego usta przestały się poruszać i uciekł z językiem. Z przerażeniem zobaczyłem odbite ślady palców na jego krtani. Jak mocno musiałem to robić skoro na białej cerze pojawiły się bielsze niż biel znamiona?

- Przepraszam! - Szepnąłem w panice. Chciałem zerwać się na równe nogi i błagać mojego pana o wybaczenie, ale nie pozwoliły mi na to jego ręce zaciśnięte na moich pośladkach i obecność pana Yoongiego nad moją głową.

- Nie szkodzi. - Uśmiechnął się - I tak nie muszę oddychać. - Powiedział, jakby było to oczywiste. - Za to ty oddychaj spokojnie, bo zaraz nam tu padniesz, mała pijaweczko.

Złapałem się za pierś, czując jak zaczynam hiper wentylować. Wszystkie objawy przeszły jednak od ręki, gdy zostałem usadzony na kanapie, a pan Hoseok zniknął gdzieś tak szybko, że nie zdążyłem mrugnąć. Przestraszyłem się, że ma mi za złe to czego się dopuściłem.

- Nie denerwuj się, chodź ze mną. - Pan Yoongi wyciągnął do mnie dłoń, którą bezzwłocznie chwyciłem. Prowadził mnie korytarzami domu. Czułem się, jakbym był tu po raz pierwszy, choć sprzątałem każdy kąt setki razy. Wszystko wewnątrz mnie żyło osobnym życiem, pulsowało i prawie bolało od nadmiaru przyjemnego oczekiwania, zwłaszcza pozostawiony sam sobie członek. Weszliśmy nad drugie piętro i stanęliśmy przed sypialnią moich mistrzów. Nigdy nie pozwalali mi tam wchodzić. Było to właściwie jedyne pomieszczenie z wyjątkiem pokoju Kimów, gdzie nie miałem wstępu. Pan Min uchylił przede mną drzwi i przepuścił przodem. Nieśmiało postawiłem krok do wnętrza.

Pomieszczenie było urządzone w dobrym guście, czerwona pościel na dużym łóżku odznaczała się na tle stonowanej kolorystyki. Ile to łóżko mogłoby mi opowiedzieć, gdyby tylko mogło. W końcu spali w trumnach, a łóżko musiało służyć w innych celach.

Pisnąłem i nawet nie wiem kiedy złapałem za pierwszy lepszy przedmiot, którym okazała się lampka nocna i razem z nią, z ogromną szybkością wylądowałem na plecach w łóżku.

- Jesteś dzisiaj strasznie defensywny, króliczku. - Znikąd pojawił się pan Hoseok i odebrał mi "broń", na której zacisnąłem palce. - Chyba nie chcesz zrobić nam przypadkiem krzywdy.

- Nigdy, panie - Zaprzeczyłem szybko. - Chcę was tylko chronić.

Pan Yoongi oblizał wargi.

- Że też nigdy nie zauważyłem, jaki rozkoszny jesteś. - Zawisł nade mną i obserwował zmieniające się na twarzy emocje. - Chyba za bardzo skupiłem się na tym, że jesteś sługą. - Mówiąc to powoli odpinał guzik moich znoszonych jeansów.

- Niby sługa, a do schrupania. - Zawtórował mu pan Hoseok, który zajął się składaniem pocałunków na odsłoniętej szyi pana Yoongiego. Następnie odsunął się na moment i nadnaturalnie szybko odpiął wszystkie guziki swojej koszuli, ukazując piękny umięśniony tors. Sam leżałem jak kłoda, zupełnie sparaliżowany irracjonalnością tego, co się dzieje. Udało mi się jedynie podnieść dłonie i zastawić nimi twarz, kiedy zimno wdarło się pod moją bieliznę, zaraz po zsunięciu spodni. Miałem wrażenie, że eksploduję. Chroniące przed ujawnieniem wyrazu twarzy dłonie zatrzymały na sobie mój lament, gdy najpierw jedna zimna dłoń ujęła mojego penisa, żeby zaraz zrobiły to dwie, należące do różnych osób.

Wydawało mi się, że nie ma nic przyjemniejszego niż masturbacja do zdjęć Lestata z Wywiadu z wampirem, a tu okazało się, że do tej pory nawet nie wiedziałem, co oznacza prawdziwa błogość. Jęczałem głośniej z każdym ruchem i mało brakowało, bym zaczął ich błagać o przyspieszenie. Na niczym innym im nie zależało jak na tym, by jak najszybciej dojść i ulżyć sobie w tym cudownym cierpieniu. Z mojego gardła uciekł przeciągły i bolesny jęk, kiedy obaj zaprzestali satysfakcjonującej czynności i zajęli się sobą. Odsłoniłem gorącą twarz, żeby zobaczyć mojego sterczącego penisa, czerwonego i boleśnie pulsującego oraz dwóch mężczyzn, namiętnie całujących się na moich oczach. Zacisnąłem zęby i pięści, by nie ulec pokusie i sam nie dokończyć tego co zaczęli. Podniosłem się do siadu, dopraszając się tym o uwagę. Trochę to żałosne z mojej strony, ale nie myślałem teraz racjonalnie, mój penis robił to za mnie.

- Poczekaj na swoją kolej. - Uciął mój zapał pan Min i uśmiechnął się do mnie chytrze.

- Czy-czy ja mogę cos dla was zrobić? - Zapytałem pełen nadziei. Niech pozwolą mi na cokolwiek, chcę ich dotykać bez końca.

- Mmmm - Pan Hoseok, teraz już bez koszuli i z rozpiętymi spodniami spojrzał najpierw na narzeczonego, a potem na mnie. - Jestem ciekaw co potrafią twoje usta oprócz przyznawania nam racji i zabraniania kupowania fajnych rzeczy. - Uśmiechnął się, pokazując kły.

- Nigdy bym wam niczego nie zabronił.

- Dobrze wiedzieć. - Odezwał się Yoongi. - Masz cały czas na niego patrzeć, kiedy będę robił ci dobrze. - Dodał i przysunął bliżej, zmuszając mnie, bym znów położył się na plecach. Ucałował moje usta spokojnie i namiętnie, podwijając jednocześnie mój sweter w górę. Przerwał na moment, żeby zdjąć ostatni zasłaniający mnie kawałek materiału. Nie czułem już zawstydzenia własną nagością, zależało mi tylko na dawaniu i przyjmowaniu przyjemności. Silne, choć dość chude ręce pana Yoongiego obróciły mnie na bok i przyciągnęły do siebie.

Przestraszyłem się odrobinę, kiedy równie nagi jak ja sam pan Hoseok znalazł się zaraz obok mojej głowy. Pozycja średnio wygodna, ale po oparciu się na łokciach moje usta miały idealny dostęp do jego penisa.

Zagadka rozwiązana, czyli jednak mają wzwody. Nie żebym zastanawiał się nad tym często, ale od czasu do czasu się zdarzyło. Jakim cudem to działało to nie wiem, ale w końcu wampiry to czysta magia. W ustach zatrzymała mi się ślina na widok sporej wielkości członka, lekko mokrego i oczekującego najwyraźniej na zaproszenie do wnętrza moich ust.

Wszystko działo się poza moją kontrolą i zdrowym rozsądkiem. Wyciągnąłem szyję bardziej w bok i chwyciłem penisa jak coś wyjątkowo smakowitego. Uczucie czegoś twardego w dłoni i tak niestosownego sprawiło, że zapomniałem na moment o panu Yoongim, który oglądając przedstawienie, jakie prezentowaliśmy, zsunął spodnie oraz bieliznę i ponownie znalazł się przy mnie.

Było mi gorąco, mokro, a każdy dotyk parzył mimo fizycznego chłodu. Zagłębiłem penisa swojego mistrza w ustach, słysząc przy tym błogie mruknięcie. Spodobał mi się ten dźwięk, bardzo. Użyłem języka, by sprawdzić jak zareaguje na drażnienie. Nie spodziewałem się, że dźwięk, który wyda po tej decyzji sprawi, że mój własny penis boleśnie drgnie.

- Nadaje się do tego? - Zapytał pan Yoongi.

- Musisz spróbować, Yoonie. - Zachwycił się pan Hoseok. Poczułem swego rodzaju dumę, w końcu to mój pierwszy raz.

- Takiego urozmaicenia w naszym łóżku się nie spodziewałem, ale skłamałbym mówiąc, że mi się nie podoba. - Wymruczał i pogładził moje nagie uda, na których osiadła gęsia skórka.

Spiąłem się przy uczuciu napierania na nierozciągnięte mięśnie. Nigdy nie próbowałem seksu z mężczyzną, nie znałem tego doświadczenia. Przy próbie zagłębienia, przeszył mnie okropny ból. Zacisnąłem powieki i wyjąłem członka pana Hoseoka spomiędzy warg, na co warknął niezadowolony.

- Boli... - Jęknąłem.

- Zaraz przejdzie. Nie kazałem ci przestać. - Zniecierpliwił się pan Jung.

- Nie jest przyzwyczajony. - Upomniał go pan Min, za co byłem mu wdzięczny. Nie spodziewałem się, że to akurat on stanie w mojej obronie.

- Przepraszam... tylko, troszkę wolniej - poprosiłem.

- Hoseokie, może rozciągniesz naszego króliczka? Jesteś w tym najlepszy. - Pan Yoongi posłał narzeczonemu grzeszny uśmieszek.

- Jak sobie życzysz.

Wampiry zamieniły się miejscami, ale w czasie gdy śliskie od lubrykantu palce pana Hoseoka rozciągały moje wnętrze, pan Yoongi całował całe moje ciało, zataczał językiem powolne okręgi i zasysał się na skórze, tworząc bordowe i granatowe ślady. Pod koniec miałem ich mnóstwo, a niektóre zaczęły nawet krwawić, kiedy kły wampira zahaczyły niezamierzenie o kawałek skóry. Zimny płyn w połączeniu z jeszcze zimniejszą skórą elektryzowały moje ciało za każdym przesunięciem po ciasnych mięśniach. Nie dbałem już o to, że panowie Kim razem z Jiminem mogą usłyszeć, co moi mistrzowie ze mną wyprawiają. Jęki same uciekały przez spuchnięte wargi i przebiegały pokój, zatrzymując się na grubych murach.

- Gdybym wiedział, że tak ślicznie jeczysz, kazałbym ci to robić codziennie. - Zachwycił się pan Hoseok. - Słodki, prawda, Yooni? - Zapytał drugiego wampira i wbił palce dużo głębiej i mocniej. Moje ciało przeszył potężny, ale satysfakcjonujący spazm bólu.

- Ciekawe jak smakuje. - Zaśmiał się gardłowo pan Yoongi i nim zdążyłem choćby pomyśleć o tym, co zamierza zrobić, zrezygnował ze składania pocałunków i bez chwili zawahania, wziął mnie w usta, nie marnując czasu na powolne tempo. Obciągał tak profesjonalnie (choć naturalnie nie wiedziałem, jak to jest profesjonalnie obciągać, widziałem tylko na filmikach). Gdyby miał zgadywać to właśnie tak robił to demon seksu, o ile taki istniał. A może pan Min był właśnie nim. Jego źrenice błyszczały demoniczną czerwienią, kiedy spoglądał od czasu do czasu na moje zmieniające się reakcje.

- Ale dostąpiłeś zaszczytu, króliczku. - Zachichotał pan Hoseok, mocno zaangażowany w uspokajanie moich bioder, które żyły własnym życiem i chciały czerpać ze wszystkiego na raz. Rozciąganie przestało boleć, a zaczęło nie wystarczać. Chciałem poczuć się wypełniony i posuwany do utraty powietrza, do szaleństwa. - Nawet ja muszę go do tego namawiać.

Jęknąłem głośno na te słowa. Czując na sobie tyle dotyku i tak intensywne bodźce nie mogło skończyć się inaczej. Doszedłem mocno, z krzykiem na ustach, zapominając nawet o ostrzeżeniu dla pana Yoongiego, któremu pobrudziłem fragment twarzy. Wytarł ją wierzchem dłoni i ku mojemu zdziwieniu, przynajmiej takiemu, które zdołałem wykrzesać ze zmęczonego ciała, oblizał brudny kawałek skóry, wystawiając czerwony języczek.

- Tobą też się dzisiaj zajmę, Hoseokie. Mam dobry nastrój. - Powiedział w usta ukochanemu, całując go przelotnie, jakby chciał podzielić się moim smakiem. - Jesteś smaczniutki - Odezwał się do mnie, przegryzając dolną wargę długim kłem. - Skończ z nim, chcę popatrzeć. - Oznajmij po chwili i wstał z łóżka, żeby zająć miejsce w pięknym, wyszywanym ręcznie, bordowym fotelu, ze wstawkami z ciemnego drewna.

Pan Hoseok nie dał mi chwili na wytchnienie, po prostu przyciągnął mnie za łydki i przewrócił na brzuch.

Mogli robić ze mną, co ich nieistniejące duszę zapragnęły, traktowali mnie jak lalkę, bez grama wysiłku układając moje ciało w dowolnej pozycji, a ja chyba nigdy nie czułem się lepiej. Całkowicie poddałem się woli jednego i drugiego. Mentalnie zrobiłem to już dawno, teraz ofiarowałem im też ciało i było mi z tym kurewsko dobrze.

Pan Yoongi obserwował z fotela poczynania narzeczonego, ale jego wzrok zmieniał położenie, od sylwetki wampira, do mojej twarzy i miejsca, które łączyło oba nasze ciała na zmianę. Poczułem mocne szarpnięcie, a moje biodra zostały uniesione delikatnie w górę. Palce zdołały mnie co nieco przygotować, ale dopiero to, co zastąpiło przystawkę, sprawiło, że wzrok przeszyły mi mroczki. Pan Hoseok nie czekał dłużej aż się przyzwyczaję, zwłaszcza, że narzeczony już go nie hamował. Mięśnie na ramionach trzęsły mi się, choć byłem raczej wysportowany. Powolne z początku pchnięcia szybko nabrały prędkości.

Nie było to przyjemne, przynajmniej z początku. Dźwięki z mojego gardła same pokonywały drogę na zewnątrz, dopasowane do tempa i siły, jaką raczył mnie pan Hoseok. Ogromne zmęczenie i ból spowodowany zbyt intensywną stymulacją mijał z czasem. Drżałem, próbowałem jakoś utrzymać równowagę i resztki świadomości, nie odlecieć gdzieś daleko. Chciałem tu zostać i dać się pieprzyć do czasu aż wyzionę ducha, a moje ciało napełni drugie życie. Wampirze życie.

Nie wiedziałem czy mogę liczyć na to tej nocy. Jak na razie w mojej głowie znajdował się tylko hałas odbijających się od siebie ciał, pojedynczy, cholerne seksowny warkot mojego mistrza i fragmentyczny widok na pana Yoongiego, pochłoniętego prywatnym przedstawieniem. Mogłem grać dla niego taki teatr do końca świata.

Myślałem, że moja przyjemność nie może wejść na wyższy poziom. Ponownie się pomyliłem. Mój krzyk poniósł się po pokoju, kiedy pan Hoseok zmienił delikatnie pozycję i kąt, trafiając w specyficzny punkt, gdzieś głęboko wewnątrz mnie. Wystarczyło tylko kilka uderzeń, żebym doszedł jeszcze raz, nawet bardziej obficie niż za pierwszym razem. Dwa najlepsze orgazmy życia w przeciągu jednej godziny. To o niebo lepsze niż zwykłe przeprosiny.

Nie pomyślałem, żeby dziwić się, kiedy pan Hoseok ze mnie wyszedł. Przewróciłbym się na twarz wyczerpany, ale przytrzymała mnie silna dłoń.

- Nasze biedactwo, wymęczyłeś je. - Powiedział pan Yoongi z kapką ironii na języku. Pozwolił mi ostrożnie opaść na materac.

- Wybacz, nie przywykłem do męczącego się kochanka. - Odpowiedział pan Hoseok i zaczesał w górę zmierzwione włosy.

- Przeraszam - Szepnąłem w poduszkę.

Moi mistrzowie zaśmiali się, jakby dobrodusznie. Poczułem obok siebie dwie zimne sylwetki. Jeden z nich, nie wiem który dokładnie, odsunął z mojego spoconego czoła przyklejone kosmyki włosów.

- Może przyjdzie taki dzień, kiedy nie poczujesz zmęczenia, gdy Hoseok będzie pieprzył cię drugą godzinę.

Na samą myśl po plecach przebiegł mi dreszcz. Czyżby planowali to powtórzyć? I co ważniejsze sugerowali to czego tak bardzo pragnąłem?

- Nawet nie zdążyłem się rozkręcić. - Żachnął się pan Hoseok.

- Nie zapominaj, że masz jeszcze mnie. - Prychnął cwaniacko pan Min.

- Jak miałbym o tobie zapomnieć. - Usłyszałem jak ich usta spotykają się w krótkim pocałunku.

- Nie próbuj, bo o sobie przypomnę, tak że już nigdy nie zapomnisz.

Później wydawało mi się, że przez sen słyszę śmiech i rozmowy, z których nie rozróżniałem konkretnych słów. Odpłynąłem w głęboki sen.

. . .

Z samego rana moich mistrzów oczywiście nie było. Zza odsuniętych zasłon przebijało poranne słońce. Zsunąłem się z łóżka i podszedłem do lustra, którego moim mistrzowie i tak nie używali. Jakby nie mieli jak.

Senność od razu opadła z moich powiek, widząc posiniaczone, nadgryzione ciało, pełne malinek i zadrapań. Przesunąłem po niektórych palcami. Wyglądały jak moje oznaki przynależności do dwójki wampirów. Kochałem każdą z nich.

Ubrany i wykąpany wróciłem do pokoju, na szczęście nie spotykając nigdzie Jimina. Pierwsze co, to sprawdziłem poranne wiadomości ze świata i skrzynkę, jak się okazało słusznie, bo znalazłem tam wyniki badań DNA. Nie chcąc naruszać prywatności moich panów oraz Kimów wszedłem tylko w swoje wyniki.

Były całkiem ciekawe. Nawet nie wiedziałem, że moi przodkowie pochodzą z Europy. Kilku nawet z Niemiec i Holandii. Jedno nazwisko wydało mi się jakby znane i całkiem zabawne. Jednak Koreańczycy to mądrzy ludzie, nazywając się w większości Kim.

Zadowolony zamknąłem laptopa. Zdecydowałem się zrobić na śniadanie coś sycącego. Po wczorajszej nocy byłem padnięty, a nie wiadomo, co czeka mnie kolejnej.

Uśmiech sam cisnął mi się na poprzegryzane wargi. Nieziemski seks i zabawne nazwisko. Czym jeszcze zaskoczy mnie dziś los?

Van Helsing. Ciekawe.

. . .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro