Ni juu san
Przez pewien czas wokół była tylko ciemność. Właściwie to nie pamiętał, co wtedy robił, bo dni, w których decydował się na pójście do szkoły zlewały się z tymi, w których nawet nie podnosił się z łóżka. Minął okrągły tydzień od śmierci Ayako, a Nishinoya ani trochę nie poprawił swoich ocen, a na dodatek tego, ani przez chwilę o nich nie myślał.
Jego ulubionym zajęciem za to stało się wspominanie. Odkrył, jak beznadziejnie mało czasu spędził przez te wszystkie lata ze swoją siostrą. Czy zdołał poznać ją wystarczająco dobrze? Czasem było mu jej okropnie żal i także tego życia, którym żyła. Nie dość, że większość czasu spędzała w łóżku, to jeszcze babka ukrywała jej istnienie, działając w tylko swoim szeroko pojętym interesie. Ale Ayako nigdy się nie skarżyła. Raczej nie narzekała i nie bywała przybita, chyba że akurat czuła się na tyle źle, że Yukihamara nie wpuszczała go nawet do jej pokoju. Mimo wszystko, w tej całej zagmatwanej sprawie z jego pochodzeniem, ona pozostawała jego najbliższą rodziną. Była jego siostrą.
Była.
Przewrócił się na drugi bok w łóżku, które stało się niemalże jego prywatną otchłanią. Przyłożył rękę do czoła, mając złudną nadzieję, że to uspokoi jego rozbite myśli. Przydługie kosmyki włosów opadały mu na twarz. Jeszcze kilka dni temu za żadne skarby świata nie pozwoliłby, żeby ktokolwiek zobaczył jego fryzurę w takim stanie, jednak tym razem, gdy usłyszał pukanie do drzwi swojego pokoju, jedynie głęboko westchnął.
Zza progu wyłoniła się ruda czupryna. Hinata.
Za każdym razem, gdy Nishinoya go widział, jego serce ściskały wyrzuty sumienia. Wydawało się, jakby schował się samotnie za swoim cierpieniem, a Shouyou pozostawił praktycznie samemu sobie. Wiedział, że nie tak powinien postępować, ale nawet głupie zapytanie o to, co u niego słychać, okazywało się ostatecznie tak cholernie trudne...
— Cześć — powiedział Hinata cicho, wślizgując się do pokoju i bezszelestnie zamykając za sobą drzwi. — Nie przeszkadzam?
Yuu wyprostował się gwałtownie na swoim miejscu, odrzucając przykrywającą go pościel. Postarał się uśmiechnąć do rudowłosego, na którego twarzy malowała się ogromna niepewność, ale nie miał pojęcia, z jakim skutkiem mu się to udało. W ułamku sekundy postanowił, że jeśli kiedykolwiek ma znów poszerzyć swoją strefę komfortu i otworzyć się na kogokolwiek to musi zrobić to właśnie teraz i wobec tego człowieka.
— A widziałeś, żebym od tygodnia robił cokolwiek, w czym byłoby można mi przeszkodzić? — zapytał w odpowiedzi na jego słowa, ale dopiero, gdy usłyszał je padające ze swoich własnych ust, odkrył zawartą w nich gorycz. Pokręcił głową, wzdychając. — Przepraszam. W czym mogę ci pomóc?
W ostatnim czasie nie było dnia, w którym Shouyou nie zaglądałby do niego, próbując nawiązać jakąkolwiek nić porozumienia. Na początku jednak Nishinoya zbywał jego próby milczeniem, a później otwarcie mówił, że nie ma ochoty na rozmowę. Tym razem jednak, gdy brązowowłosy nie próbował go w żaden sposób odtrącić, w sercu Hinaty zakiełkowała nadzieja.
Usiadł na fotelu przy biurku. O dziwo, pomieszczenie, w którym się znajdowali, nie znajdowało się w aż tak opłakanym stanie, do jakiego mógłby je doprowadzić rozgoryczony i pogrążony w żalu nastolatek. Hinata pomyślał, że to po części na pewno zasługa Yuuko. Ciotka musiała się starać, by w jakikolwiek sposób zadbać o swojego syna. On też próbował to zrobić, ale nie miał pojęcia jak. Wzruszył ramionami, odpowiadając Yuu na pytanie.
— Chciałem tylko zobaczyć, co u ciebie — powiedział. — Zapytać, jak się czujesz, czy coś w tym stylu.
Yuu przeczesał palcami opadające na czoło kosmyki, siadając na skraju łóżka. Zauważył, że młody chłopak mimowolnym gestem otoczył swoje ciało ramionami. Zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby przerwać tą niezręczną chwilę i zagrzebać się z powrotem w objęciach kołdry, udając, że nic takiego nie miało miejsca. Ale nie zrobił tego.
— Przepraszam, że nie chciałem z tobą rozmawiać. To było nie w porządku wobec ciebie — rzekł cicho. — Nie chciałem, żeby to się tak potoczyło, ale...
— Było ci ciężko. Wiem, rozumiem to — przerwał mu Hinata. — Ale wiesz, nam wszystkim teraz trochę jest, po tym jak całkowicie się już od nas odciąłeś. — Spojrzał na Yuu smutno, ale bez widocznego w brązowych tęczówkach zarzutu.
— Wezmę się w garść, obiecują — oświadczył, chociaż nie miał pojęcia, na ile będzie w stanie spełnić swoją obietnicę.
Hinata uśmiechnął się niepewnie, jednak zaraz potem znów przybrał poważny wyraz twarzy.
— Rodzice dzwonili do mnie wczoraj. — Nishinoya sam siebie zaskoczył ciekawością, jaką wywołała u niego ta informacja, chociaż niedawno jeszcze był przekonany, że już nic nie jest w stanie pobudzić jego ekscytacji. — Natsu w następnym tygodniu wychodzi ze szpitala i wszyscy wprowadzamy się do nowego domu niedaleko stąd.
Nishinoya zaczął wiercić się niespokojnie na swoim miejscu.
— To znaczy... — Spojrzał w oczy Hinaty. — To znaczy, że już nie będziesz mieszkać tutaj?
Shouyou przytaknął głową z przygnębieniem, a w umyśle byłego libero jakby otwarła się kolejna szuflada, zawierająca same złe myśli i katastrofalne przypuszczenia. Właściwie to nie pamiętał już czasu, gdy rudowłosy nie mieszkał razem z nim i matką. Od zakończenia wakacji i ich pierwszego spotkania na zjeździe rodu nie minęło wiele czasu, ale mimo to Yuu miał wrażenie, jakby Hinata był tutaj od zawsze.
Przywołał chłopaka gestem do siebie, poklepując powierzchnię łóżka obok. Hinata usiadł przy nim i automatycznie oparł się o jego ramię, a Nishinoya objął go ręką. Przez chwilę drugoklasista czuł, jakby ten czas, w którym w ogóle ze sobą nie rozmawiali, nigdy nie miał miejsca. Wszystko było tak, jak przed śmiercią Ayako. Wszystko, oprócz tego, że nie było już jej.
— Z jednej strony się cieszę — przemówił po chwili ciszy rudowłosy. — A z drugiej po prostu przyzwyczaiłem się do mieszkania tutaj. Nie pamiętam już nawet, kiedy spędziłem więcej czasu z rodzicami, oni zawsze siedzieli przy Natsu.
— Myślę, że jeśli zamieszkacie razem, to pozwoli wam umocnić więzi — stwierdził Nishinoya. — Też chciałbym, żebyś został, ale tak będzie... lepiej.
Drugi chłopak odsunął się na niewielką odległość, po czym Yuu spojrzał na niego pytająco. Ten zaczerwienił się nieznacznie, a jego wzrok miał trudności, by nawiązać kontakt z oczami szatyna.
— Ale... — zaczął, aż w końcu przełamał się i wbił odważne spojrzenie prosto w twarz Nishinoyi. — Kiedy się wyprowadzę, nie wolno ci znowu się ode mnie odcinać, dobrze? Chodźby nie wiadomo co się stało, razem jakoś to rozwiążemy. Ja też się martwiłem, kiedy wszystkich unikałeś. Nie rób tak więcej, w porządku?
Gdy skończył mówić, z jego twarzy nagle ustąpiła pewność siebie i spoglądał teraz na Nishinoyę z mieszaniną zawstydzenia i stanowczości. Rumieńce na jego policzkach rozrosły się, docierając do szyi. Yuu uśmiechnął się na ten widok, a także z powodu słów, jakie wcześniej padły z ust chłopaka.
— Postaram się, żeby wszystko jakoś się ułożyło, obiecuję — rzekł ze spokojnym zadowoleniem.
Shouyou także uśmiechnął się niepewnie, a później zbliżył do niego swoją twarz. Yuu nie wahał się ani chwili, tylko objął swoimi ustami wargi rudowłosego, kładąc dłoń na jego karku. Ich pocałunek był długi i to Hinata przerwał go, odrywając się w końcu od drugiego chłopaka.
— Muszę iść na wieczorny trening — powiedział i wstał, czym spowodował mimowolne uczucie rozczarowania w sercu Nishinoyi. — Ale chciałem powiedzieć ci coś jeszcze w związku z tym.
Yuu spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
— Asahi wrócił do drużyny. Gra z nami od początku tego tygodnia.
— Oh.
— Pozostali myślą, że ty też mógłbyś z powrotem do nas dołączyć — kontynuował rudowłosy z nadzieją. — Skoro nawet Asahi się przemógł...
Nishinoya wstał i złożył na jego ustach krótki pocałunek. Młodszy chłopak jednak nadal wpatrywał się w niego z oczekiwaniem.
— Zastanowię się nad tym — powiedział, chyba po raz tysięczny w tej sprawie. — Ale niczego nie obiecuję.
***
Yuuko zdziwiła się, wchodząc do pokoju syna i zastając go siedzącego przy biurku, w pełnym skupieniu pochylającego się nad książkami. Gdy ją zobaczył, wstał i podszedł, by wziąć od niej wyprane ubrania, które przyniosła.
— Cieszę się, że już czujesz się lepiej — powiedziała, przyglądając mu się uważnie. Odłożył wręczone przez nią rzeczy do szafki, a potem stanął naprzeciw niej.
— Kiedyś w końcu musiało się to stać — odrzekł i uśmiechnął się do niej lekko, odkrywając, że potrafi zrobić to bez żadnego wysiłku.
Kobieta odwzajemniła jego uśmiech, jednak po jej twarzy można było poznać, że nie przyszła tutaj tylko po to, by przynieść ubrania. Yuu uniósł brew pytająco.
— O co chodzi?
Matka zmieszała się.
— Nie chcę ci tym teraz zawracać głowy, ale... — przerwała na chwilę, jakby szukając odpowiednich słów. — Zaczęto już organizować pogrzeb Ayako, ma się odbyć w przyszłym tygodniu. Chciałam tylko wiedzieć, czy ty...
— Będę na nim — oznajmił z otwartością.
Yuuko odetchnęła z ulgą. Zaraz potem sięgnęła do wewnętrznej kieszeni swojego czarnego, zapinanego na guziki swetra.
— Mam coś dla ciebie. — Wyciągnęła do niego rękę ze znajdującą się w niej kopertą. On ujął ją ostrożnie, jakby w obawie, że ta zwykła kartka papieru może go ugryźć. — Yukihamara znalazła to, sprzątając pokój Ayako. Jest zaadresowana do ciebie. Chciałam ci tylko ją przekazać.
Po tych słowach wyszła, a nastolatek ponownie został sam w pomieszczeniu. Wbijając wzrok w kopertę, usiadł z powrotem w fotelu i położył ją na blacie biurka. Faktycznie, na jednej z jej stron znajdowało się jego imię i nazwisko. Nie tracąc czasu na zastanowienie, rozerwał ją i opróżnił z zawartości. Znajdowała się w niej tylko jedna strona, wyrwana z zeszytu w kratkę, lecz zapisana starannie drobnym, znajomym pismem. Od razu je rozpoznał, a gdy z zapalczywością przeczytał całość listu, opadł na oparcie krzesła, wypuszczając głośno powietrze z płuc.
Gdy w jego kieszeni gwałtownie rozbrzmiał sygnał telefonu, nie miał najmniejszej wątpliwości, kto i w jakiej sprawie do niego dzwonił.
Kochany Yuu,
Jeśli to czytasz, to prawdopodobnie więcej się już nie zobaczymy. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo jest Ci teraz ciężko, ale wierzę, że dasz sobie radę. Wiedz też, że cokolwiek zrobiłeś w sprawie poznania wszystkich kłamstw i oszustw babki, postąpiłeś dobrze i nie potępiaj się za to. Teraz jednak ja muszę zdradzić Ci kolejną tajemnicę, która jak najszybciej powinna ujrzeć światło dzienne.
Wiesz już, że babka zrobi wszystko dla dobra rodu. Myślę, że ona całkowicie zwariowała na tym punkcie i dobrze rozumiesz, że mam rację. Piszę ten list chwilę przed tym, zanim zabiorą mnie do szpitala i pewnie pozostawią na noc. Dopiero przed momentem jakimś cudem udało mi się podsłuchać rozmowę babki z jedną z kobiet ze starszyzny. Chciałabym, żeby ta wiadomość dotarła do Ciebie wystarczająco szybko, żebyś mógł raz na zawsze zatrzymać tą spiralę szaleństwa.
Babka myślała, że śpię, obezwładniona lekami. Myśli, że najlepiej dla klanu będzie, jeśli pozycję głowy rodu przejmie ktoś młodszy. Obydwoje wiemy, że mówiła o Tobie. Jednak nie ma zamiaru zrzec się swojego tytułu za życia.
Ta przeklęta staruszka chce popełnić samobójstwo, kiedy tylko dojdzie do mojej śmierci. Wierzę, że jesteś jedyną osobą, która może zakończyć to wszystko szczęśliwie. Może dzięki temu Bóg w końcu odwoła klątwę, jaka spoczywa na tej oszalałej rodzinie. Zostawiam to w Twoich rękach
Twoja na zawsze,
Ayako
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro