Kyuu
Wsiadając do autobusu, który zatrzymał się przy przystanku, znajdującym się kilkaset metrów od rodzinnej posiadłości, Nishinoya był całkowicie pogrążony we własnych myślach. Jego izolację od świata zewnętrznego potęgowały słuchawki, znajdujące się w jego uszach i wydobywająca się z nich na maksymalnej głośności muzyka. Może gdyby wiedział, do czego doprowadzi jego nieuwaga, odrobinę by ją przyciszył. Może całkowicie wyłączył, a słuchawki wsunął z powrotem do zapełnionych drobiazgami kieszeni spodni. A może, po głębszym namyśle, nic by nie zrobił, wbrew sobie zadowolony z takich, a nie innych obrotów spraw.
Wciskając bilet miesięczny do tych samych kieszeni spodni, w których mogłyby znaleźć się jego słuchawki, Nishinoya ruszył wzdłuż autobusu, poszukując wzrokiem wolnego miejsca. Chociaż pojazd był niemal przepełniony i wydawało się to niemal niemożliwe, to znalazł je i pospiesznie zajął, siadając na wolnym fotelu, kompletnie nie zwracając uwagi na osobę, która siedziała już obok. Pochłonięty rozmyślaniem i głośną muzyką, nie podniósł nawet wzroku w tamtą stronę.
Delikatne, ledwie wyczuwalne szturchnięcie w ramię sprawiło, że po upływie kilku minut podróży mimowolnie to zrobił. Gwałtownie wyciągnął jedną słuchawkę z ucha, a druga sama wypadła, lądując na jego kolanach. Gwar wnętrza autobusu wdarł się do jego umysłu, a on rozchylił ze zdziwieniem usta, na widok wpatrzonych w niego, brązowych oczu Asahiego.
— Hej — powiedział Azumane, a Nishinoya zauważył, że mimo, iż to starszy chłopak unikał Yuu z chłodnym, wyrachowanym dystansem, w jego głosie nadal przebrzmiewała nuta drżącej niepewności. Jakby sam nie był jeszcze do końca pewny tego, co postanowił w sprawie ich związku, który tak naprawdę nigdy oficjalnie się nie zakończył.
Nishinoya odkrył, że jego usta rozchylają się coraz szerzej, zamiast wykrzesać z siebie chociaż najmarniejszą odpowiedź. Nerwowym ruchem próbował chwycić drugą słuchawkę, o której był przekonany, że nadal tkwi w jego uchu, mimo braku dobiegającej zeń muzyki. Przez kilka sekund wymachiwał niezdarnie dłonią, nie mogąc oderwać wzroku od orzechowych tęczówek i tylko przez przypadek udało mu się zahaczyć palcem o cienki kabelek, który wplątał się w jego ubranie.
— H-hej — wykrztusił w końcu, wpychając energicznym ruchem słuchawki do wnętrza kieszeni, samemu nie wiedząc, po co to robi. Mógł przecież zignorować chłopaka i pogrążyć się dalej w swoim świecie, próbując zaprzeczać jego obecności przez resztę drogi.
— Chyba mnie nie poznałeś, co? — Asahi ukazał białe zęby w delikatnym, nieśmiałym uśmiechu.
Pomijając stan zamyślonego odrealnienia Nishinoyi, te słowa faktycznie były prawdą. Ciemnobrązowe włosy chłopaka, zazwyczaj związane w kok z tyłu głowy, teraz skrywała szara, wełniana czapka, zupełnie niepasująca do panującej obecnie pogody. Zarost na jego podbródku zagęścił się od czasu, kiedy Yuu widział go ostatnio, a skóra nabrała ciemniejszej, opalonej barwy. Dodatkowo Azumane miał na sobie czarny podkoszulek, w którym nie chodził nigdy wcześniej. Tylko jego głos pozostał niezmienny, jak zwykle łagodny i ciepły.
— Uhm, trochę się... zmieniłeś. — Nishinoya ostrożnie pozwolił sobie na odrobinę rozluźnienia.
— No wiesz, ty też zmieniłeś się od czasu, gdy się ostatnio widzieliśmy — odpowiedział mu lekko wymijająco, chociaż Nishinoya zastanowił się, czy nie ma w tym stwierdzeniu choć odrobiny prawdy. Po krótkim namyśle doszedł do wniosku, że nie.
— Było to sporo czasu temu — zarzucił kąśliwym tonem. Asahi zwrócił twarz w kierunku szyby.
— To prawda — odrzekł całkiem spokojnie i zanim Nishinoya zdążył cokolwiek dodać w tym temacie, odezwał się ponownie. — Wracasz od Ayako?
Drugoklasista wypuścił cicho powietrze przez usta. Wbił wzrok w szare obicie fotela przed nim, przypominając sobie, jak jego siostra pytała o Azumane niemal za każdym razem, gdy ją odwiedzał.
— Właściwie to tak.
— Jak się czuje? — Asahi zadał kolejne pytanie, nie spoglądając na drugiego chłopaka.
Był jedną z niewielu osób, którym Nishinoya opowiedział tak wiele o swojej rodzinie i pozaszkolnej roli, jaką musiał odgrywać. Zdradził mu to bardzo dawno temu, kiedy ich relacja była jeszcze zupełnie inna niż teraz.
— Szczerze mówiąc, to ostatnio coraz gorzej. — Nie zamierzał owijać w bawełnę, dopóki Asahi nie odwrócił się w jego stronę, badając go wzrokiem wypełnionym charakterystyczną dla jego osoby, sympatyczną niepewnością. — Ale mimo wszystko jakoś się trzyma — dodał szybko, pod wpływem tego wzroku. — Wiesz, że wytrwała już mnóstwo nasileń. Myślę, że tym razem też skończy się jak zwykle.
Starszoklasista skinął głową. Czapka zsunęła mu się na oczy, dlatego podciągnął ją niedbałym gestem. Po kilku sekundach namysłu, całkowicie ją zdjął, wkładając do małego plecaka, z którym podróżował. Oczom Nishinoyi ukazała się dobrze znana fryzura.
Zorientował się, ile czasu naprawdę minęło, od kiedy ostatni raz się widzieli. Jeszcze więcej od kiedy ostatnio naprawdę rozmawiali. Ta wymiana zdań, która mogła wydawać się zwykłą, przyjazną pogawędką, niezwykle go drażniła. Czy ten ogromny matoł całkowicie zapomniał, co się między nimi wydarzyło??
Autobus sunął pustoszejącymi ulicami. Do przystanku nieopodal domu Nishinoyi pozostało zaledwie kilka minut drogi, jednak były libero postanowił już, że wysiądzie na dworcu w mieście, gdzie zapewne kierował się Asahi. Choć było to niepodważalnie głupie, chciał zapewnić sobie te kilka minut więcej przebywania w jego obecności. Chociaż kilka minut, biorąc pod uwagę, że znów mogli nie widzieć się przez ogromny szmat czasu, do czego Nishinoya myślał, że zdążył już całkowicie przywyknąć. W tamtym momencie ta wizja napawała go przerażeniem, zupełnie tak samo, jak podczas pierwszych dni ich rozłąki.
— Co robiłeś przez ostatni czas? — wymamrotał Azumane tak cicho, że Yuu musiał poprosić go, żeby powtórzył.
— Tak właściwie, to nic szczególnego — odrzekł po chwili. — Nie wróciłem na treningi, jeśli o to pytasz. Raczej już nigdy nie będę mieć takiego zamiaru.
— Myślę, że powinieneś wrócić — oznajmił mu jego były chłopak łagodnym tonem. Autobus zatrzymał się, a Yuu pomyślał po raz ostatni, czy nie powinien skierować się do wyjścia, zauważając w oknie dach swojego domu. — Nie wysiadasz?
— Nie, jadę do miasta. Muszę jeszcze kupić coś w sklepie — skłamał gładko. — A ja myślę, że to, co powiedziałeś, równie dobrze powinno dotyczyć ciebie — wrócił szybko do tematu.
— Ja już nie kocham tego sportu, a ty owszem. Przecież dobrze znasz tą historię.
Nishinoya pozwolił sobie na litościwy uśmiech, z premedytacją wbijając brutalnie palec wskazujący w ramię Asahiego, który przyglądał się temu z niemym zdziwieniem na twarzy.
— Dobrze wiesz, że tylko tak sobie wmawiasz. A sytuacja nadal pozostaje taka sama: Dopóki ty nie wrócisz, ja nawet nie wejdę na salę — przekazał nieznoszącym sprzeciwu głosem, po czym oderwał palec od ciała Azumane. Miał wrażenie, że ten dotyk wywołuje w jego wnętrzu dziwne ciepło.
Przez kilka minut mierzyli się w milczeniu spojrzeniami, a sceneria na zewnątrz zmieniła się, gdy autobus wtoczył się na dworzec główny. Kiedy łagodnie się zatrzymał, nawet tego nie dostrzegli, wstając z miejsc dopiero po zauważeniu przeciskających się do wyjścia ludzi.
Nishinoya podniósł się, wbijając wzrok w podłogę. Wyższy chłopak zrobił dokładnie to samo i po chwili obaj znaleźli się pośród pachnącego spalinami, lecz rześkiego, wieczornego powietrza. Przez pewien czas stali obok siebie, obserwując jak pojazd, którym przyjechali, oddala się na inne stanowisko. Gdy tylko zniknął z ich pola widzenia, ich spojrzenia się spotkały.
— Właściwie to... — zaczął Azumane, a jego policzki zaczerwieniły się delikatnie. Nishinoya uniósł pytająco brew. — Nie chciałbyś wpaść do mnie na chwilę?
Yuu nie wierzył własnym uszom. Przez kilka sekund nie mógł wypowiedzieć ani słowa, a serce zaczęło gwałtowniej bić w jego klatce piersiowej. W myślach zaczął przytaczać, jak bardzo głupi jest ten "ogromny matoł", stojący przed nim. Jednak, gdy odzyskał już zdolność mówienia, ignorując wszystkie niezaprzeczalne fakty oraz znaki na niebie i ziemi informujące, że nie powinien tego robić — zgodził się.
***
Nishinoya doskonale pamiętał, gdzie znajdował się dom Asahiego. Było to niewielkie mieszkanie w bloku w centrum miasta, które chłopak wynajmował ze wsparciem rodziców od początku liceum. Yuu był w nim wiele razy i z przyjemnością odkrył, że podczas jego najdłuższej jak dotąd nieobecności, jego wystrój niewiele się zmienił.
Na wprost od wejścia znajdowała się niewielka kuchnia. Pierwsze drzwi po prawej prowadziły do jeszcze mniejszej łazienki, a następne do największego pokoju w mieszkaniu, który pełnił funkcję zarówno sypialni, jak i skromnego saloniku. Asahi wrzucił swój plecak do szafki wbudowanej w ścianę obok drzwi wejściowych. Pod nią pozostawił zdjęte buty, co w ślad za nim uczynił także jego gość.
— Nie miałeś jeszcze pójść po coś do sklepu? — zapytał Azumane, kierując się do kuchni. — Najdalej za pół godziny wszystko będzie zamknięte.
— Mogę to zrobić jutro — stwierdził Nishinoya równie przekonująco, jak w autobusie.
Asahi wzruszył ramionami. Yuu wkroczył za nim do kuchni, w której dwie osoby zdawały się przekraczać możliwości dostępnej w tym pomieszczeniu wolnej przestrzeni. Drugoklasista oparł się tyłem o blat, spoglądając w prawo, przez ukryte za firankami okno.
— Chcesz coś do picia? — Starszoklasista stanął naprzeciw niego, również odchylając się delikatnie do tyłu tak, że ich kolana się stykały. Yuu oderwał wzrok od okna i przyjrzał się dobrze znanej twarzy. Asahi wpatrywał się w niego intensywnie już od dłuższego czasu.
— Nie, dzięki — odpowiedział cicho. Jego słowa zawisły w powietrzu.
Sam nie wiedział, który z nich wykonał pierwszy ruch. Gdy wargi Asahiego znalazły się przy jego ustach, Nishinoya nie opierał się, a Azumane wpił się w nie gwałtownie. Szybko odrzucił wszystkie przychodzące na myśl argumenty przeciw temu wszystkiemu, odpychając je w tył głowy, na rzecz wypełniającego go, obezwładniającego uczucia. Przede wszystkim zdawał sobie sprawę, że powinien zadać Asahiemu kilka podstawowych pytań (między innymi, co to wszystko do cholery miało znaczyć), ale stwierdził, że równie dobrze może to zrobić później. Dużo później.
Poczuł, jak jego pośladki boleśnie wbijają się w kuchenny blat pod naporem ciała drugiego chłopaka. Ten, zupełnie jakby to wyczuł, uniósł ciało młodszego w górę, a Nishinoya oplótł go nogami w pasie i rękami wokół szyi. Tak, jak robili to w przeszłości wiele razy.
Nie odrywając się od siebie, Asahi skierował się na oślep w kierunku największego pokoju, niosąc do niego Nishinoyę i dłońmi ściskając przy tym jego pośladki. Yuu zajęczał cicho, oddając stanowczo pocałunek, którego nie przerwali od początku nawet na sekundę. Doszło do tego dopiero, gdy Azumane położył go plecami na składanym, niezaścielonym łóżku w zaciemnionym pokoju, oświetlonym jedynie blaskiem wpadającym z kuchni.
Asahi złożył na jego szyi dziesiątki ciepłych, wilgotnych pocałunków i zanim się obejrzał, Yuu nie miał już na sobie koszulki. Starszoklasista także niepostrzeżenie pozbył się swojego luźnego podkoszulka. Gdy Azumane wędrował ustami po jego klatce piersiowej w dół, często zasysając i zagryzając skórę, ciało Nishinoyi opanowały przyjemne dreszcze, rozpalające go od środka. Ze spodniami poszło trochę trudniej, ponieważ co chwila wysuwały się z nich i lądowały z brzękiem na podłodze kolejne drobiazgi, włącznie z poplątanymi niemiłosiernie słuchawkami. W końcu i ta część ubrania spoczęła na podłodze, dołączając do ogólnego bałaganu.
Nishinoya oddychał coraz ciężej, gdy Asahi wodził dłońmi po jego rozgrzanym ciele. Złożył długi pocałunek na ustach Yuu i zahaczył palcami o krawędź jego bokserek. Wtedy Nishinoya ze stęknięciem odsunął dłonią jego twarz o kilka centymetrów, skupiając na sobie spojrzenie brązowych oczu.
— To nic zobowiązującego, okej? — powiedział, zadziwiając samego siebie pewnością w swoim głosie.
Azumane bez odpowiedzi powrócił do przerwanej czynności, pozbywając się ostatniej części jego ubrania. Nishinoya zajęczał, czując znajomy dotyk i już więcej o niczym innym nie myślał.
♥♥♥ Hej, jak tam u was ♥♥♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro