Juu Nana
— Coś się dzieje? — Rudowłosy stał w progu kuchni. Na jego policzkach kwitły rumieńce, a zmierzwione kosmyki opadały na czoło. — O czym rozmawiacie?
Yuu i jego matka przez kilka sekund mierzyli się wzrokiem. Pytania chłopaka zawisły w powietrzu, pozostając bez odpowiedzi. W tym czasie Hinata dostrzegł rozciągnięte na blacie stołu arkusze. Kilkoma krokami pokonał odległość i zaczął wodzić wzrokiem po niekończących się, zawikłanych liniach i tabelach. Nishinoya na ułamek sekundy spuścił wzrok, by dokładniej zakryć ramieniem fragment o rodowodzie jego ojca oraz ciotki.
Widząc to, Yuuko głęboko westchnęła, zaczynając zwijać w rulon obydwa dokumenty.
— Po kolacji zadzwonimy do twoich rodziców, dobrze kochanie? Muszą ci coś opowiedzieć — rzekła zmęczonym, powracającym do normalności głosem w stronę Hinaty. — To nic, o co musisz się martwić.
— Na pewno? — Głos Shouyou był drżący, ale nawet pomimo niego widać było, że chłopak zaczął się denerwować. Nishinoya złapał go za przegub nadgarstka.
— Wszystko w porządku. — Usłyszał swój głos, z trudem go rozpoznając. — Nic się nie stało.
Rudowłosy wyglądał, jakby uznał, że po tych słowach szczególnie powinien zacząć się martwić. Mimo to spokojnie skinął głową, patrząc jak matka Nishinoyi chowa papiery do szafki i zamyka jej drzwiczki na klucz.
— Odgrzeję nam coś na wczesną kolację — powiedziała, zaczynając krzątać się po kuchni. — Zrobiło się późno, a zapomnieliśmy całkowicie o obiedzie.
— Pomóc ci w czymś? — Yuu wstał od stołu, wiedząc już, jaką odpowiedź usłyszy.
— Nie, nie trzeba. Poradzę sobie.
Nastolatek skinął głową, chociaż kobieta nie mogła tego dostrzec, stojąc do nich tyłem. Hinata nadal obserwował jak zahipnotyzowany jej poczynania. Wyglądał, jakby nie do końca dawał radę utrzymać stały kontakt z rzeczywistością. Yuu po raz kolejny złapał go za rękę, ciągnąc delikatnie w stronę schodów na piętro.
— Jak było na treningu? — zapytał, gdy wchodzili po stopniach.
— Chyba dobrze — odrzekł beznamiętnie młodszy. — Niedługo mecz.
— Może przyjdę wam pokibicować — Nishinoya uśmiechnął się delikatnie w jego kierunku, jednak nieobecna mina Shouyou ugasiła jego własny, niepewny entuzjazm.
Weszli do pokoju rudowłosego. Chłopak rzucił na łóżko szkolny plecak, samemu stając na środku pomieszczenia. Yuu usadowił się w pobliskim obrotowym fotelu.
— Chyba pójdę się umyć — powiedział Hinata po chwili nienaturalnego milczenia.
Starszy skinął głową, obserwując jak przyjaciel zbiera potrzebne ręczniki i ubrania, po czym wychodzi, przymykając drzwi. Nishinoya zakręcił się gwałtownie na fotelu. Później zrobił to jeszcze raz. I kolejny.
Westchnął głęboko i włożył rękę do kieszeni, w poszukiwaniu telefonu. Rzadko wybierał ten numer, jednak tym razem zrobił to bez wahania. Po kilku sygnałach odezwał się piskliwy, dziewczęcy głos.
— Witaj, Yukihamara — odpowiedział znużony na jej powitanie.
— W czym mogę służyć? — zapytała, wyraźnie jeszcze bardziej zdenerwowana, poznając, z kim rozmawia. Yuu przypomniał sobie mgliście ich ostatnie spotkanie podczas zjazdu rodu. Spodziewał się, że dziewczyna pięknie wyśpiewała babce treść całej jego rozmowy z Ayako, jaką podsłuchała. Czyżby myślała, że dzwoni do niej, żeby ją za to okrzyczeć? A może w ogóle o niczym nie wspominała staruszce, tylko wydaje jej się, że jak się jest gejem, to ma się demoniczne moce zabijania na odległość i zaraz padnie trupem przy telefonie? — Halo? — zapiszczała jeszcze raz do słuchawki.
— Mogłabyś podać mi podać Ayako?
Niemal usłyszał mentalne westchnienie ulgi po drugiej stronie.
— Akurat nie śpi. Już do niej idę.
Dosłyszał lekki szum, po czym krótką rozmowę dwóch osób.
— Halo?
Wszędzie poznałaby ten głos. To jedno słowo okupione zostało kilkusekundowym kaszlem.
— To ja — przywitał się krótko. Nagle zapomniał o tym, po co tak właściwie zadzwonił. — Wszystko z tobą w porządku?
— Tak — padła natychmiast odpowiedź, a dziewczyna zakaszlała po raz kolejny. — Nie... To znaczy, nie martw się.
Yuu pomyślał, że w tej rodzinie każdy mówi to drugiej osobie co najmniej raz dziennie. Wcale go to nie uspokajało.
— Nie masz w zwyczaju dzwonić — zauważała od razu Ayako, zmieniając temat. — O co chodzi?
— Rozmawiałem z matką — wypalił szybko, gdy tylko przypomniała mu o właściwym powodzie tej rozmowy. Jego siostra jednak nie zrozumiała od razu.
— To dobrze, że rozmawiacie, Yuu. Ale co się stało? — zapytała ponownie, lekko zdezorientowana. Znowu się rozkaszlała.
Chłopak zaczął bawić się nerwowo splątanymi kabelkami słuchawek, które wyjął z kieszeni. Zastanawiał się, jak właściwie poruszyć ten temat i czy w ogóle na pewno chce to robić. Zza uchylonych drzwi dobiegł go odgłos wody uderzającej o podłogę prysznica.
— Yuu?
— Rozmawialiśmy o naszym ojcu — rzekł tak gwałtownie, jak wcześniej.
— Ah — odpowiedziała tylko, po czym zamilkła na chwilę. — Ile się dowiedziałeś? — spytała rzeczowo.
— Nie wiem. Za mało. — Zaczęła go ogarniać złość. Czyli Ayako wiedziała. Wszyscy wiedzieli, tylko nie on. — Przyszedł Hinata i... Ale matka nie wspominała nic o tobie. Pokazała mi właściwe drzewo i byłaś tam, ale potem opowiadała mi o swoim małżeństwie, a ciebie...
— To o wiele bardziej skomplikowane — przerwała mu spokojnym, zachrypniętym tonem.
— To już dawno było skomplikowane. Nic z tego nie rozumiem i niewiele do mnie dociera, ale nie mogę dalej rozmawiać z matką, bo Hinata wrócił do domu. On nadal nie ma o niczym pojęcia, rozumiesz?
— Nic złego się nie dzieje — stwierdziła twardo. — Nie pomyślałeś może, że tak jest dla niego lepiej?
— Nie! — prawie krzyknął. Opanował się jak najszybciej, zdając sobie sprawę, że jedyną barierą oddzielającą go od słuchu Shouyou jest kilka cienkich ścian i szum wody. — Tak nie jest lepiej — rzekł o wiele ciszej, jednak głosem nadal przepełnionym emocjami. — Powiedz mi... Kim my właściwie jesteśmy?
— Jesteś moim bratem, Yuu — odpowiedziała pewnie, co uspokoiło go jak nic innego. — Nasz ojciec... on był beznadziejnym człowiekiem, ale jesteśmy jego dziećmi. Obydwoje.
— Ale w takim razie, skoro mama zawarła z nim małżeństwo, to jakim cudem...
— Ona nie miała wtedy pojęcia o moim istnieniu. Nikt nie miał pojęcia. — Swoimi słowami wyprzedziła jego myśli. — Babka ukrywała mnie od samego początku. Znasz ją, od urodzenia byłam chora, więc...
— Znasz chociaż swoje prawdziwe pochodzenie? Z kim był ojciec przed tym, jak ożenił się z mamą?
— Nie wiem — odpowiedziała szczerze. — Ale musisz sobie uświadomić przynajmniej jedno. Yuuko musiała opowiedzieć ci chociaż o tym.
— Co takiego? — Yuu siedział na fotelu napięty jak struna, oczekując, aż kolejny napad kaszlu jego siostry ucichnie.
— Ona... Yuuko nie jest twoją matką, Yuu — orzekła, a on przypomniał sobie historię, którą niedawno usłyszał. No tak. Ayako miała rację. — Tamta kobieta, która naprawdę cię urodziła, nie żyje. Yuuko została oszukana przez ojca, po czym i tak wzięła cię w opiekę. Jest cudownym człowiekiem, ale nie należy do rodziny, rozumiesz?
— Tak — odpowiedział machinalnie i już wiedział, co powinien zrobić od samego początku, kiedy tylko zainteresował się pochodzeniem Hinaty i genealogią tego cholernego klanu, z którego pochodził.
— To wszystko sprawy rodziny — powiedziała dziewczyna, z pozoru bez żadnego związku.
Kilka chwil później się pożegnali. Yuu schował telefon i rozciągnął się na fotelu, wpatrując w pomalowany na beżowo sufit. Gdy do pokoju wkroczył Hinata, z mokrymi włosami i zaczerwienioną od gorącej wody skórą, Nishinoya poderwał się energicznie na równe nogi.
— Chodźmy na kolację.
***Rozdział z okazji tego, że Watt postanowił usunąć to opko i się stresowałam tym, dzięki Watt, wszyscy cię kochamy***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro