Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Juu hachi


Zjedli posiłek w ciszy. Nishinoya był już znacznie spokojniejszy, za to łatwo było dostrzec, że matka i Hinata siedzą przy stole jak na szpilkach.

Matka. Czy powinien przestać ją tak nazywać? W końcu sama Ayako powiedziała, że kobieta, która siedziała tuż obok była jedynie osobą, która go wychowała, w dodatku przez cały ten czas go okłamując. Komu miał teraz ufać bardziej, niż starszej siostrze? Teraz stała się kimś, kogo darzył największym zaufaniem. Jak na razie być może jedyny takim człowiekiem, bo wciąż toczył ze sobą wewnętrzną walkę w temacie swojej wieloletniej opiekunki.

Zauważył, że ta zerka na niego nerwowo. Skończywszy jeść, wstał od stołu i odniósł swój talerz do zlewu. Później odkręcił zimną wodę i opłukał w niej dłonie, być może zbyt skrupulatnie, bo gdy skończył, palce miał niczym kostki lodu. Nadal zachowując stoicki spokój wrócił na swoje miejsce.

— Tak jak mówiłam — zaczęła Yuuko ze wzrokiem wbitym w talerz, w którym z zapałem rozgrzebywała widelcem w rozgotowany makaron — zadzwonimy zaraz do twoich rodziców, dobrze Shouyou?

Oznajmiła to bez przekonania, na co Hinata odpowiedział jej kiwnięciem głowy w tym samym tonie. Kiedy skończyli jeść to Yuu posprzątał stół, podczas gdy kobieta wybierała numer telefonu. Rudowłosy usiadł tuż obok niej, a gdy po drugiej stronie ktoś odebrał, Yuuko zaczęła nerwowo obgryzać paznokcie.

Nishinoya wyszedł na ganek, nawet się na nich nie oglądając. Musiał sobie to wszystko ułożyć w głowie, jednak nie wiedział nawet od czego zacząć. Przede wszystkim przeczuwał jednak, że to jeszcze nie koniec, a dopiero początek informacji, które mogą zupełnie odwrócić jego sposób postrzegania własnej rodziny.

A co z Hinatą? Z tym, jak on jest powiązany z całą tą przeklętą rodziną? To wszystko wydawało się niemożliwie nierealne.

Jedyne, co zgadzało się zarówno w słowach matki, jak i siostry, to że jego ojciec był beznadziejnym człowiekiem. Mówiąc szczerze, według Nishinoyi był po prostu okropnym chujem. Jeszcze większa niechęć zaczął odczuwać do swojej babki, która podobno ochoczo wspierała swojego syna. Czy to przez ich zachcianki Ayako od lat pozostawała jakby więźniem rodu? Jak bardzo chore musiało być podejście rodziny wobec niej, skoro matka wchodząc w małżeństwo z ojcem nie miała nawet pojęcia o istnieniu starszej siostry Yuu?

Nienawidził klanu jeszcze mocniej niż wcześniej, ale też był szalenie pewien jednej rzeczy. Przede wszystkim musi porozmawiać z babką. Nie obchodziło go już, czy Yukihamara opowiedziała staruszce o rozmowie, w której Nishinoya przyznał się do bycia gejem, ani w ogóle co Obaa-sama sądzi o jego nastoletnim i nieodpowiedzialnym stylu życia. W tym momencie dziwił się, że kilka tygodni temu przejmował się tak błahymi kwestiami.

Siedział po turecku na przyjemnie ciepłym drewnianym podeście ganku, a z wnętrza budynku dobiegały go przytłumione głosy. Rozglądał się za Randall, bezdomną psiną, która zawsze zjawiała się akurat w takich melancholijnych momentach. Tym razem nie dostrzegł jednak nigdzie jej kudłatej sierści. Tkwił więc w skupieniu i pozornej ciszy, jednak we wnętrzu jego myśli wciąż krążyły wokół tego samego tematu.

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, gdy odgłosy rozmowy za jego plecami ucichły. Chwilę później usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i kroki tenisówek uderzających o nawierzchnię ganku. To Hinata stanął za jego plecami, głośno wzdychając.

— Jakie to wszystko posrane — powiedział, a właściwie prawie jęknął w kierunku starszego chłopaka.

— Ano — odrzekł tylko Nishinoya i poklepał delikatnie miejsce na podłodze obok siebie.

Shouyou usiadł, jednak cały czas wiercił się niespokojnie i wyginał nerwowo palce.

— To wszystko prawda? — zapytał, trącając szatyna w ramię. Na jego twarz wkradł się desperacki, ironiczny uśmiech. — To prawda, czy oni postanowili nagle robić sobie z nas żarty?

Yuu spojrzał na niego, a później skierował wzrok na nieodgadniony punkt w głębi promieniującego ciepłą pomarańczą nieba.

— Zależy. Ale pewnie żadne z nich nie kłamie. — Znów zlustrował rudowłosego. — Co ci powiedzieli? Opowiedz mi wszystko, a potem ja powiem ci, co wiem. Wydaje mi się, że to dobra umowa.

Hinata pokiwał głową. Wydawał się niemożliwie zagubiony, błądził spuszczonymi oczami po trawniku. Jednak mimo tego Yuu dostrzegał tylko z jaką magią gasnące promienie słońca mienią się w jego rudej czuprynie i z zaskoczeniem odkrył, że ma ochotę go pocałować.

To sprawiło, że na ułamek sekundy zapomniał o rozmowie z matką. Przez chwilę cofnął się w czasie i jego najdotkliwszym problemem była rozpadająca się relacja z Asahim, którą stopniowo i z błogą delikatnością zastępowała inna znajomość. A potem Hinata zaczął mówić, przywracając go do rzeczywistości.

— Twoja mama dziwnie zaczęła. Kazała moim rodzicom opowiedzieć wszystko o matce. Potem podała mi ojca. Wydawał się strasznie zdenerwowany.

Tak jak ty teraz, pomyślał Yuu, jednak nie przerywał przyjacielowi w opowieści. Ukradkiem usłyszał kroki matki zbliżające się do drzwi prowadzących na ganek, jednak zaraz potem z ulgą zarejestrował, że się oddalają.

— Ona była tak anonimowa, że nigdy nie widziałem nawet żadnego jej zdjęcia. Kiedy przyjechałem tutaj, myślałem, że twoja mama znała ojca i tylko przez to nazywałem ją ciocią, ale trochę też dlatego, że kojarzyła mi się z klanem. Ten ród to jedyne, co pozostało po mojej matce i bardzo się ucieszyłem, kiedy w ogóle dowiedziałem się o jej rodzinie. To było dziwne, w jednym momencie, gdy dostałem list z rezydencji, przybyło mi tylu krewnych. Wcześniej nie miałem pojęcia o jej pochodzeniu. O swoim pochodzeniu. Nie mówię zbyt chaotycznie?

Yuu pokręcił głową, delikatnie się uśmiechając.

— Może być. Nadążam.

— W liście nie było napisane nic o dokładnym pochodzeniu matki — kontynuował Hinata. — Uznałem to za nieistotne, bo cieszyłem się, że wiem cokolwiek. Potem pojechałem na zjazd rodu, pamiętasz? To chyba z emocji wtedy zemdlałem. Życie matki zawsze wydawało mi się takie tajemnicze, a nagle mogłem być częścią czegoś, co było z nią związane. Nie zadawałem zbędnych pytań, ale widziałem, że ojciec nie jest z tego wszystkiego zadowolony. Był przy tym, jak otwierałem list od twojej babki. Patrzył na niego, jak na jakieś jadowite zwierzę, ale nie sprzeciwiał się, kiedy chciałem przyjechać na zjazd. I tak bym to zrobił, nawet bez jego zgody.

Nishinoya objął go ręką, a Hinata oparł głowę o jego ramię. Yuu czekał, aż młodszy chłopak przejdzie do sedna historii, czyli do tego, czego dowiedział się z rozmowy przed kilkunastoma minutami.

— Ojciec powiedział, że matka została wydziedziczona i że jej rodzina wyrządziła dużą krzywdę — oznajmił Shouyou po chwili.

Nishinoya słuchał uważnie w milczeniu, ponieważ to, co pojawiło się w jego umyśle, wcale mu się nie podobało. Tak naprawdę największą niewiadomą, jaka od początku zaprzątała jego głowę, było pochodzenie Hinaty. To przecież przez to zaczął swoje poszukiwania w drzewie genealogicznym. Nie spodziewał się, że jego spokrewnienie z Shouyou może być tak bliskie, a mimo to Yuu do tego lata nie miał nawet pojęcia o istnieniu rudowłosego. Poza tym to było dziwne uczucie, patrzeć na niego jak na bliską rodzinę. W ogóle nie układało mu się to w głowie.

— Podobno moja matka i twój ojciec... to było rodzeństwo. Wiedziałeś o tym? — Na policzki Hinaty wstąpił rumieniec, a dłonie chłopaka gwałtownie zacisnęły się w pięści.

— Jeszcze do dzisiaj nie — przyznał Nishinoya ze spokojem, na jaki tylko było go jeszcze stać.

— Jak mogli nic nam nie powiedzieć?! — Oskarżenie, które wybrzmiało w głosie pierwszoklasisty zmartwiło Yuu jeszcze bardziej. Nie tylko dla byłego libero nic już nie miało być takie samo.

— To wszystko sprawy rodziny — powtórzył słowa Ayako. — Tej chorej, zepsutej rodziny.

Hinata otarł ramieniem łzy, które zgromadziły się w kącikach jego oczu. Później spojrzał na starszego chłopaka, odsuwając się nieznacznie.

— To znaczy, że jesteśmy teraz kuzynami? — zapytał z lekkim wahaniem.

Yuu uśmiechnął się ciepło w odpowiedzi.

— Najwyraźniej tak. — Po tych słowach go pocałował. 


***Sorka, ale w tym fanfiku robię, co mi się podoba. Buziaki ***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro