Juu go
Nishinoyę przepełniała frustracja. Od ponad godziny siedział nad głupim drzewem genealogicznym i już po połowie tego czasu wydawało mu się, że zna je na pamięć. W międzyczasie co kilka minut sprawdzał wyświetlacz swojej komórki. Zaraz po powrocie ze szkoły napisał do Asahiego kilka jednoznacznych SMS-ów. Chciał się spotkać i wyjaśnić sobie kilka rzeczy, ale Azumane jeszcze nie odpisał. Oczekując na jego odpowiedź, Yuu nie mógł znaleźć sobie nic do roboty — Hinata jak poparzony popędził na popołudniowy trening, tak samo jak Tanaka i inni jego przyjaciele. Czuł się odcięty od wszelkich ambicji i celów, zupełnie jak na wakacjach.
Wreszcie jego myśli zupełnym przypadkiem popłynęły w kierunku pytania, jakie zadał Hinacie poprzedniego wieczora. Przejęty nagłą ciekawością, wygrzebał z szafki zakurzoną teczkę z dokumentami rodu. Szczerze mówiąc, nie sądził, żeby kiedykolwiek miała mu się ona przydać, ale szczęśliwie nie wyrzucił jej ani nigdzie nie zapodział. Wewnątrz czekało na niego kilka nieinteresujących świstków z przepisanymi na jego osobę mniej wartościowymi testamentami starszyzny, listy obowiązujących go zasad i tym podobnych badziewi. Nishinoya wiedział jednak, że pod tą niepozorną kupką makulatury znajdzie to, na czym rzeczywiście mu zależało: złożone w równiutką kostkę drzewo genealogiczne rodu.
Gdy tylko wyciągnął ją spod innych papierów, odrzucił otwartą teczkę na bok beznamiętnym ruchem. Po rozłożeniu, drzewo genealogiczne przypominało mapę do gry w Twistera — papierowy blok o ogromnym formacie. Chłopak wyprostował go na podłodze swojego pokoju i od razu zabrał się do poszukiwania.
Interesowały go głównie niższe gałęzie schematu. Ta istna mapa liczyła już sobie kilka lat, ale Yuu doskonale pamiętał, gdy dostał ją od babki już jako nastolatek. Nawet, jeśli nie odnotowano tu narodzin Natsu, to Hinata na pewno musiał się tu znajdować.
Zbadał dokładnie przedstawicieli swojego pokolenia, a gdy niczego nowego nie odkrył, przeniósł swoją uwagę na starszych członków rodu, w którym pojawili się rówieśnicy jego rodziców. Gdy natrafił palcem na imię swojego ojca, na moment przerwał poszukiwania. Przy ramce ze słowami "Akihiko Nishinoya" stała podobna tabela z nazwiskiem jego matki. Z połączenia tych dwóch przedstawicieli wywodziła się linia prowadząca do jego imienia. Jednak ze strony mężczyzny odbiegała jeszcze jedna ciemna kreska, która nie łączyła się z ramką matki Yuu. Na jej końcu stało imię i nazwisko "Ayako Nishinoya".
Od momentu, w którym chłopak otrzymał od babki ten podarek, nieprzerwanie zastanawiał się, dlaczego nie zaznaczono w nim danych matki Ayako. Skoro, jak powtarzała mu nawet przyrodnia siostra, pochodziła ona z poprzedniego małżeństwa ojca, dlaczego w drzewie nie wymieniono nawet kobiety, która była, nawet jeśli przez krótki okres czasu, żoną kogoś, kto dziedziczył miano głowy rodu?
Chociaż jego stosunki z babką kilka lat temu były znacznie lepsze, niż teraz, Nishinoya nigdy nie usłyszał od niej odpowiedzi na swoje pytania w tej kwestii. Samotne imię ojca, którego nigdy nie poznał, pod nazwiskiem jego babki, jako jedynego potomka staruszki, nieraz wprowadzało go w zdenerwowanie. Oznaczało bowiem, że czy tego chciał, czy nie, po odejściu Ayako pozostanie najbliższym krewnym babki, który przejmie tytuł głowy rodu. Nieraz przeklinał tą kolej rzeczy i tym razem zrobił podobnie.
Kilkakrotnie lustrował dwa ostatnie szeregi w rozległym zapisie, co jakiś czas zerkając do swojej komórki. Gdy nic to nie dało, przeniósł się z poszukiwaniami nawet pokolenie wyżej, starając się wypatrzeć jakąkolwiek wzmiankę z nazwiskiem Hinaty. Po upływie równej godziny, zerkał na rozłożony przed sobą dokument już tylko pobieżnie. Nie potrafił dopuścić do świadomości informacji, że Shouyou został zaproszony na zjazd rodu nie będąc nawet oficjalnie zanotowanym w rodowodzie.
Jego ślęczenie z nosem przy podłodze przerwał trzask frontowych drzwi. Yuu wiedział, że to matka wróciła z pracy jeszcze przed tym, jak krzyknęła z zapytaniem, czy jest już wystarczająco głodny na obiad. W normalnym wypadku chłopak jedynie odkrzyknąłby jej zdawkową odpowiedź, tym razem jednak coś go powstrzymało.
— Halo, Yuu! Wróciłeś już ze szkoły? — Kobieta niecierpliwiła się brakiem odpowiedzi z jego strony. Nastolatek w tym czasie poskładał, na ile był w stanie, rozłożony dotychczas dokument i kilka sekund później mogła dosłyszeć jego kroki na schodach.
— Nie mam ochoty na razie jeść — poinformował ją, obserwując, jak matka zdejmuje płaszcz.
Była odwrócona do niego plecami, po których spływały fale czarnych włosów.
Kiedy, po podniesieniu torby z zakupami, Yuuko spojrzała na syna, jej twarz przybrała zaskoczony wyraz. Skinęła głową w stronę dłoni, w której Nishinoya trzymał pozaginany papier.
— Czym się zajmowałeś, że zmusiłeś się do wyjęcia tego? — Mimo braku czasu, Yuuko bardzo dobrze znała swojego syna oraz jego niechęć do wszystkiego, co związane z tradycją rodziny.
— Wyjaśnię ci, ale musisz mi w czymś pomóc. — Głos Yuu drżał z ekscytacji.
Był pewny, że matka musi wiedzieć wszystko o pochodzeniu Hinaty. Przecież Shouyou wspomniał, że jego ojciec i ona kiedyś się znali, nawet jeśli nie utrzymywali już tak ścisłego kontaktu. Nawet jeśli nie, matka była jego ostatnim pewnym źródłem informacji, o którym był pewny, że go nie zawiedzie. Zarzucał sobie, czemu wcześniej nie wpadł, aby po prostu ją o wszystko zapytać.
Kobieta skinęła głową, i skierowała swoje kroki do kuchni. Stukot obcasów jej butów o posadzkę rozległ się echem w całym domu. Chłopak podążył za nią.
— Jeśli potem pomożesz mi z obiadem, to chętnie ci pomogę — rzekła, kładąc lekko nadwyrężoną reklamówkę na szafce.
Umyła ręce, po czym odsunęła krzesło i usiadła przy kuchennym stole. Jej syn zajął miejsce naprzeciwko.
— Jak mi powiesz, o co w tym chodzi, to mogę go ugotować za ciebie — zarzekł się chłopak, rozprostowując, nieco sponiewierane przez czas, drzewo genealogiczne na blacie.
— A więc co cię interesuje? — Yuuko sama wydawała się zaciekawiona tym, czego jej syn starał się dowiedzieć z dokumentu. Spojrzała w oczy swojego potomka nad kawałkiem papieru, nad którym się pochylali. Nishinoya, nie przerywając spojrzenia, zapytał:
— Powiedz mi, czemu w tych papierach nie ma Hinaty, skoro według rady klanu, należy do rodziny?
Brwi kobiety uniosły się wysoko, a usta rozchyliły się lekko w zdumieniu. Nishinoya zaczął wodzić palcem po rozgałęzieniach, z podnieceniem wskazując na wybrane nazwiska.
— Wydaje mi się, że powinien znajdować się w linii mojego pokolenia, ale ani tam, ani wyżej, nie ma nawet wzmianki...
Matka położyła rękę na jego błądzącej dłoni.
— Niepotrzebnie marnujesz czas. Nie ma tam jego nazwiska.
Jej ton był rzeczowy i spokojny, jednak z jakiegoś powodu unikała jego wzroku.
—Co... — zaczął nastolatek z ogłupieniem, jednak Yuuko przerwała jego wypowiedź, wstając od stołu. — Czemu niby go nie znajdę? Czyli rzeczywiście nie należy do rodziny?
Matka wreszcie obdarowała go spojrzeniem.
— Nie o to chodzi — ucięła krótko. — To babka dała ci to drzewo genealogiczne, prawda? Kiedy miałeś trochę ponad jedenaście lat?
Chłopak skinął powoli głową, przełykając ślinę w zaschniętym gardle. Wyczuwał, że lada chwila dowie się czegoś o wiele ważniejszego niż to, czego na samym początku poszukiwał.
— Chyba rozumiesz, że pewnych rzeczy nie chciała zdradzać tak młodemu człowiekowi, który mógł okazać się bardzo nieodpowiedzialny. Z resztą ja sama po tylu latach nie spieszyłam się, żeby ci to wytłumaczyć, ale skoro sam zapytałeś... to chyba nie mam wyjścia.
Odeszła od stołu, wyjmując z dekoltu bluzki kluczyk, który zawsze nosiła na rzemyku zawieszonym na szyi. Szybkim ruchem zerwała wiązanie, a metal kluczyka zabłyszczał we wpadających przez okno promieniach zachodzącego słońca. Kobieta otworzyła nim drzwiczki niepozornej szafki stojącej w kącie. Ten mebel nigdy nie wzbudził zainteresowania Yuu, teraz jednak maksymalnie skupił na sobie jego uwagę.
Matka wyciągnęła stamtąd tylko jeden, poskładany charakterystycznie kawałek papieru. Rozłożyła go na stole, przykrywając, wydawałoby się identyczne, drzewo genealogiczne jego bliźniaczo podobną wersją.
— Co to jest? — Wzrok Yuu prześlizgiwał się szybko po poszczególnych nazwiskach, które na pierwszy rzut oka nie wzbudzały w nim zaskoczenia. Zerknął na matkę z uniesioną brwią.
— Przyjrzyj się. To chyba jedyny tak dokładny zapis. Późniejsze zawsze coś pomijają. Twoja babka zaczęła być wyczulona na tym punkcie.
Jakby za sprawą jej słów, wzrok Nishinoyi nagle napotkał coś, czego od początku szukał. Wiedział, że matka co najmniej nie pochwala przekleństw w domu, ale tym razem nie mógł się powstrzymać.
— Co to ma być, do cholery?!
Yuuko nie zareagowała w żaden sposób na jego słowa. Wypuścił głośno powietrze z płuc, próbując się uspokoić. Zdawał sobie doskonale sprawę, że bywa dość impulsywny, jednak w tym wypadku, Bóg mu świadkiem, miał doskonały powód.
— Hinata o tym wie? — zapytał znacznie spokojniejszym tonem, w którym nie brakowało jednak chłodu.
— Jeśli zdecydujesz się mu powiedzieć, będziesz pierwszym, kto go poinformuje — odpowiedziała cicho kobieta, kręcąc głową.
— I nikt wcześniej nie zamierzał tego zrobić?
Jego pytanie zawisło w eterze. Yuu powrócił wzrokiem na blat stołu. Z pozoru identyczny do jego własnego dokument, okazał się uzupełniony o jeden, wydawałoby się drobny, szczegół. Drobiazg, który był dla Nishinoyi tak szalenie istotny i być może mógł zmienić całą jego rzeczywistość. Wszystko zaczynało się od niezapisanej w poprzednim egzemplarzu linii, która łączyła babkę z jej drugim, nieznanym Nishinoyi dotychczas potomkiem. Dalej brakujące elementy układanki rozrastały się w grafie niczym kwitnący kwiat.
Yuu odetchnął po raz kolejny, a matka przyglądała się temu badawczym wzrokiem.
— Wytłumacz mi proszę, o co w tym wszystkim chodzi.
Przygotowanie obiadu poszło w zapomnienie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro