Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14.

Jennish

Zaledwie udało mi się podnieść głowę, gdy drzwi od pokoju zamknęły się z cichym hukiem, a odgłos klucza w zamku wydawał się zdecydowanie zbyt głośny. Krzyknęłam na całe gardło pełna frustracji tym dupkiem. Nie miałam najmniejszego zamiaru pozwolić, by dłużej mnie tak traktował. Byłam jego żoną i czy tego chce, czy nie, jeszcze sprawię, że zapomni o swojej ciszy i zacznie mnie widzieć.

***

Gdy za oknem księżyc schronił się za chmurami sprawiając, że był ledwo widoczny  zamek u drzwi mojego pokoju szczęknął, a drzwi się uchyliły. Zamknęłam oczy, wierząc, że uwierzy w to, że nadal śpię, gdy zaczął się zbliżać, ale w miarę jego kroków z trudem udawało mi się utrzymać tą pozę. Serce mi na chwilę zamarło, gdy odsunął kołdrę i wziął mnie na ręce. Położyłam głowę na jego nagiej rozgrzanej piersi, gdy schodził ze mną po schodach. 

— Co się dzieje? — spytałam, gdy zaczęliśmy schodzić do piwnicy.

— Na górze nie jesteś bezpieczna. — odparł i postawił mnie przed wielkimi żelaznymi drzwiami. Po chwili poczułam się nieswojo, gdy już całkiem rozbudzona zrozumiałam, że zza tych drzwi kilka godzin temu Leiho wypadł z mordem w oczach niemal uduszając.

Otworzył drzwi i gestem nakazał mi wejść do środka. Pokręciłam przecząco  głową robiąc kroki w tył. Nie odrywałam wzroku od jego spojrzenia, które stawało się coraz intensywniejsze w miarę jak się oddalałam.

— Musisz wejść do środka.  — powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. 

Zatrzymałam się dopiero, gdy poczułam za sobą chłodną betonową ścianę. 

— Nie ufam ci.

— Nie musisz. 

— Muszę skoro chcesz mnie znowu zamknąć na klucz. — Nie mówiąc już o tym, że to pomieszczenie łudząco przypominało klatkę. 

Zacisnął zęby i w dwóch krokach pokonał dzielącą nas odległość. Pochylił się, a jego ciepły oddech łaskotał mnie twarz. 

— Nie musisz mi ufać, kochać czy lubić, ale jednej rzeczy możesz być pewna. — poczekał chwilę nim znowu się odezwał. — Nigdy nie pozwolę by ktoś cię skrzywdził.

— A ty? — powiedziałam, czując, że znowu poddaję się jego urokowi i marzeniom sprzed lat.

Dotknął, a następnie pogłaskał mój policzek z czułością,  choć może tylko mi tak się wydawało. 

— Ja cię jeszcze nie skrzywdziłem. — szepnął. 

Zadygotałam pod wpływem tych słów. 

— Co się stało, że jestem w niebezpieczeństwie? 

— Powiem Ci jak wejdziesz do środka.

Zrobiłam co chciał. Jak obuch poczułam uderzenie wspomnień moich pierwszych spotkań z Leihem w dzieciństwie podczas jego sesji tortur. Wzięłam go za rękę i czekałam aż ją wyrwie z powrotem zamieniając się w demona. 

— Dziękuję.  — odparłam, gdy został przy mnie. 

— Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz. 

— Uczciwości oraz byś mnie nie ignorował, czy to dużo? 

— Tak. — syknął, bez trudu wyrywając dłoń z mojego uścisku. 

Odwróciłam się do niego, jak toczy walkę ze sobą. Nie wiem co sprawiło, że trochę się otworzył w ciągu ostatnich godzin, ale widziałam, że go to boli. Każde słowo czy pozwolenie na dotyk sprawiało mu fizyczny ból, a ja nie potrafiłam na to patrzeć. Jeśli chciałam do niego dotrzeć musiałam być ostrożna, jeden zły ruch i zginiemy oboje. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro