Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

MOZART

brazil arc

!! MANGA SPOILERS !!

Kenma wszedł do mieszkania zaraz za Shōyō i natychmiast, ze wszystkich stron, otoczyła go muzyka klasyczna.

Uśmiechnął się lekko. Coś znajomego, równie domowego i pewnego, co sam siatkarz. Dobrze było znaleźć jeszcze coś, co nie było nowe i nieznane, obce. W tym gorącym kraju na drugim końcu świata, do którego uciekł jego przyjaciel. Źle. Nie uciekł, nie myśl o tym w ten sposób, Kenma. Poleciał, by jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła i udoskonalić się w lataniu.

Po zdjęciu butów, pierwszym, co zrobili było pójście do kuchni. To w niej stało radio, z którego dobiegała ich jakaś fortepianowa melodia. Shōyō, podskakując w jej rytm, podszedł do szafki i sięgnął po dwa kubki.

— Nie mam tu twojej ulubionej, ale znalazłem ostatnio jedną całkiem podobną w smaku, może być?

Potaknął, wiedząc, że miał na myśli herbatę, jaką zawsze pili w jego domu w Japonii. Siedzenie przy tym wysokim stole, w małej wentylowanej ze wszystkich stron przestrzeni było nieco... dziwne, ale nie niekomfortowe. Nie, póki był tam z nim Shōyō.

Po chwili wyżej wspomniany postawił przed nim parujący napar i usiadł naprzeciwko niego, szczerząc się od ucha do ucha.

— Więc? Jak ci się podoba?

Spojrzał na niego unosząc brwi.

— Brazylia? Ciężko powiedzieć, skoro dotychczas widziałem tylko lotnisko i drogę przez okno samochodu.

— Wiesz, że nie o to pytam! — żachnął się z udawaną urazą chłopak. — Spokojnie, jeszcze wyciągnę cię wieczorem na spacer, może pójdziemy na plażę. — I nim Kenma zdążył zaprotestować, że jest zbyt zmęczony na nocne eskapady, kontynuował. — Wracając, chodziło mi o nasz dom! Całkiem przytulny, nie uważasz?

— Inny niż u nas. — Zignorował nieprzyjemne uczucie na słowo nasz i wzruszył ramionami. — Tylko Mozart ten sam co zawsze u ciebie.

— Kenma — Shōyō roześmiał się głośno. — To Chopin! Tyle razy ci mówiłem, istnieje wielu kompozytorów, nie tylko ten jeden.

— Innych nie pamiętam — odparł zgodnie z prawdą, wywołując u przyjaciela długie westchnięcie.

— I nie zamierzasz zapamiętać?

— Dokładnie.

Kolejne westchnięcie, a potem następny wybuch śmiechu, do którego się już przyłączył.

Tak, w sumie miał rację. Całkiem tu przytulnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro