KAWA
au: coffee shop, ofc
c4tb0y
gdzie jestes
kuroo
kuroo odpisz mi
kubroo
lmaooo
milej zabawy na randce xx
c4tb0y
co
kUROO
ZAMORDUJE CIE ISTG
Kenma prychnął z wściekłością, agresywnie wcisnął telefon do kieszeni, po czym z jeszcze większą agresją wyciągnął go z powrotem i z furią zaczął pisać ścianę tekstu na temat sposobów tortur, jakie czekały jego najlepszego przyjaciela.
Naprawdę, jeżeli myślał, że podstępne zwabienie go tutaj i zostawienie samopas na pastwę losu (oraz rudowłosego kelnera) to dobry pomysł, to grubo się pomylił!
To prawda, że nie mógł się zamknąć na temat tej głupiej kociej kawiarni, odkąd tylko poszli tam raz z całą drużyną, gdy trener kazał im zapomnieć o treningu i pointegrować się w jakiś bardziej relaksujący sposób, ale tylko dlatego, że tamtejsze koty go lubiły i szarlotka była naprawdę smaczna. Był pewien, że słowem nie wspomniał o pracownikach, przecież specjalnie się pilnował! Skąd Kuroo mógł-
— Zdecydowałeś się już? — zapytał pogodny głos przerywając jego wewnętrzny nienawistny rant i dochodzenie detektywistyczne w jednym.
Blondyn zamarł i uniósł głowę znad ekranu, by ujrzeć stojącego przed nim w pełnej chwale niskiego chłopaka. Uśmiechał się do niego przyjaźnie, a w brązowych oczach skakały wesołe iskierki, gdy patrzył na niego z oczekiwaniem. Oczekiwaniem? O kurwa, chyba faktycznie o coś go zapytał i teraz czekał na odpowiedź.
— Czy wiesz już, na co masz ochotę? — kelner ponowił cierpliwie pytanie, gdy Kozume posłał mu, prawdopodobnie, puste, jak i spanikowane spojrzenie.
— Och. Um, tak. Poproszę kawałek szarlotki i herbatę.
— Okeeej — rudowłosy kiwnął głową zapisując zamówienie. — Jaką herbatę konkretnie? Czarną, zieloną? Może jakąś owocową?
Uznając, że utrzymał już wystarczająco dużo kontaktu wzrokowego, Kenma wbił spojrzenie w stół i niepewnie wzruszył ramionami.
— Obojętne mi to. Możesz... Możesz wybrać za mnie.
— O, dobra! — podchwycił od razu, rozpromieniając się. — W takim razie poczekaj chwilę, zaraz wszystko przyniosę!
Naprawdę, energia emanowała z niego do tego stopnia, że Kenma nie zdziwiłby się, gdyby ktoś powiedział mu, że to ona napędzała całą kawiarnię.
Westchnął, gdy tylko rude loki zniknęły z jego pola widzenia. Zrobił to. Odpowiedział mu normalnie, bez zająknięcia. Pierwsza interakcja bez asysty drużyny, albo przynajmniej Kuroo, zaliczona.
Wrócił do telefonu, znów intensywnie wystukując wiadomości. Nie był już aż tak zły, ale to nie znaczyło, że upiecze mu się za wpakowanie go w tę całą sytuację!
— Wow — słoneczny głos ponownie rozległ się gdzieś nad nim, tym razem rozbawiony. — Co zrobił ci ten telefon, że aż tak się na nim wyżywasz?
Niemal podskoczył, zaskoczony i z prędkością ponaddźwiękową schował urządzenie.
Kelner stał obok niego z tacą w dłoniach, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się i sprawnie przełożył talerz i filiżankę na stolik. Nie, dwie filiżanki, po czym bezceremonialnie usadowił się na fotelu naprzeciwko.
— Wybrałem ci nasz specjalny mix, który opracowałem z Yachi, to główna kelnerka, jeżeli nie wiesz. Myślę, że ci zasmakuje, wyglądasz jak ktoś, komu powinno zasmakować. Dla siebie wziąłem kawę, bo będę siedział dziś do wieczora i nie chcę zasnąć, haha! A właśnie, bo mam teraz przerwę, więc usiądę z tobą, dobra? No, więc jak mówiłem, ta herbata to nasz wspólny wynalazek...
Kenma wpatrywał się w niego w milczeniu z szeroko otwartymi oczami, ledwo rejestrując fontannę słów, jaką chłopak z siebie wypuszczał.
Mój Boże, nawet nie znał jego imienia, ale... Chyba znalazł właśnie miłość swojego życia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro