Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trzydzieści pięć📚

OKEY misie!

Przepraszam, że ostatnio nie było rozdziału, w ostatnim tygodniu trochę za bardzo zaimprezowałam i umierałam hahah

Miłego czytania!❤️

(ps. Sorka za błędy, zajmę się nimi kiedy indziej :P)


🦎🦎🦎


Wsiadał wściekły do auta. Gdy dowiedział się w jakim celu jechał z ojcem do jego znajomych aż kipiał z wściekłości. Aranżowane małżeństwo to było ostatnie, o czym mógł teraz pomyśleć. Nigdy nie uważał, że Fugaku byłby do czegoś takiego zdolny, a jednak. Nie odzywał się do niego przez całą drogę, nawet kiedy ojciec próbował go zagadywać. Był zły i bezbłędnie to pokazywał. Jego brwi niemal bez przerwy łączyły się w zirytowaniu, a wargi wyginały w mizernym grymasie. Nie miał zamiaru brać za żonę kogoś, kogo w ogóle nie znał. Tym bardziej, że był już zakochany. Miał nadzieję, że dzięki temu zdąży się z tego jakoś wyplątać, ale gdy powiedział o tym ojcu, ten nijak się tym nie przejął.

Wystarczy trochę czasu, żebyś się odkochał. Ta, może ty potrafisz. Nie ma mowy, że będę się tam dobrze zachowywał. Jeśli nie docierają do niego normalne słowa, to może czyny coś tutaj dadzą... — tak myślał, dopóki drzwi przed nim się nie otworzyły, a jego spojrzenie skrzyżowało się z jej.

— Fugaku, co tak długo wam zajęło? — zapytał Takami z szerokim uśmiechem, poklepując się z mężczyzną po plecach.

— Były korki, to w końcu piątek — odetchnął głęboko odsuwając się od przyjaciela. Zwrócił twarz w kierunku syna i kiwnął na niego głową. — To mój młodszy syn, którego tak chciałem wam przedstawić.

— Sasuke, tak? Sporo o tobie słyszałem, tak samo jak o twoim bracie — mruknął Takami kiwając głową, jakby z uznaniem. — Wejdźcie, przecież nie będziemy stać tak w drzwiach. Asuna, pokażesz swojemu nowemu koledze, pokój jaki ma zająć — polecił szatynce, która stała, jak słóp soli. Miała wrażenie, że jej mięśnie zastygły nagle jak beton. Sasuke czuł się podobnie, jednak zaraz fala szczęścia, która zalała go jak tsunami, pozwoliła mu zrobić kilka kroków w kierunku Hiroi.

— Tak ściśle rzecz biorąc, znamy się już od mniej więcej pół roku, więc nie takiemu nowemu — oznajmił Sasuke z uśmiechem, którego nawet nie starał się wymusić. Wślizgnął się na jego twarz bez żadnej zgody, jego wargi same ułożyły się w pół księżyc i nawet nie zamierzał starać się, żeby go ukryć. — Uczęszczamy razem do tej samej szkoły, a nawet klasy — dodał wyprzedzając pytanie od ojca osiemnastolatki, który już otwierał usta w zdziwieniu.

— No, czyli nie będzie problemu z dogadaniem się — zaśmiał się Fugaku poklepując syna po ramieniu, gdy mama nastolatki zamykała za nimi drzwi frontowe.

— To może ja już pójdę i zaprowadzę Sasuke do jego pokoju — uśmiechnęła się nerwowo Asuna i kiwając z grzeczności głową do starszego Uchihy zaczęła kierować się do schodów i zaraz po nich wchodząc. Miała wrażenie, że jej kolana są jak z waty i zaraz ugną się pod ciężarem jej ciała, a ona spadnie na podążającego za nią kruczowłosego. Zaprowadziła go przed drzwi do jego tymczasowego pokoju i otworzyła je. Wcześniej zajmował go Tobirama, ale teraz nie było już po nim żadnego śladu.

— Wiedziałeś? — mruknęła, gdy stanął obok niej. Skierowała na niego niepewne spojrzenie. Sasuke pokiwał głową na boki.

— Wiedziałem tylko, że jadę zobaczyć się z kandydatką na żonę — wzruszył ramionami, gdy na ustach nieprzerwanie plątał mu się mały uśmieszek zadowolenia. — Zamiast mnie byłby tu mój starszy brat, Itachi, jednak pokłócił się z ojcem o swoją dziewczynę i finalnie to mnie wziął ze sobą— wytłumaczył i wszedł w końcu do pokoju, rozglądając się. Pachniało świeżością. Gdzieś w głębi siebie chciał, a wręcz pragnął żeby zapach przypominał choć trochę ten Hiroi. — Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaki wkurzony byłem.

— Nadal powinieneś być — burknęła kiwając głową na boki. Jednak przypomniała sobie, że Sasuke w końcu coś do niej czuje i dla niego to było, jak dar zesłany z nieba. Przymknęła na moment powieki. — Sytuacja, w której się oboje znaleźliśmy, nic nie zmieni w moich uczuciach w stosunku do ciebie. A aranżowane małżeństwo to głupota — westchnęła, a Uchiha zmarszczył brwi i podszedł do niej, zostawiając na środku pomieszczenia swoją walizkę. Chciał już coś powiedzieć, ale odwróciła się do niego tyłem i zaczęła odchodzić. — Za kilka minut kolacja, więc lepiej żebyś się pospieszył — dodała na odchodne i zniknęła w swoim pokoju.

Kręciła się w kółko przygryzając swój kciuk, w drugiej dłoni trzymając telefon i nerwowo stukając coś na klawiaturze. Co chwilę zerkała na godzinę, a każda sekunda ciągnęła się okropnie, póki nie dostała odpowiedzi.

Kakashi:

Możesz normalnie rozmawiać? Nikt cię nie usłyszy?

Hiroi:

Wolałabym nie ryzykować, Sasuke jest w pokoju obok, w dodatku zaraz będzie kolacja.

Kakashi:

Nie jestem pewien, czy teraz ci pomogę. Aktualnie prowadzę, a zakazałaś mi pisania w trakcie jazdy.

Asuna odniosła wrażenie, że się z nią droczył. Mimo zaistniałej sytuacji na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.

Hiroi:

Więc napisz jak bezpiecznie dojedziesz, odpiszę od razu, gdy skończy się ta błazenada :')

Zerknęła jeszcze raz na czas i skrzywiła się. Wsadziła komórkę do tylniej kieszeni spodni i wyszła z pokoju prawie zderzając się z czarnowłosym. Spojrzała się na niego błagalnie.

— Proszę, nie palnij jakiegoś głupstwa — szepnęła, na co przekręcił oczami.

— Będę po prostu odpowiadał na pytania. Ale nie zamierzam kłamać, więc wyjdzie, jak wyjdzie — odparł, a jej żołądek zrobił fikołka i mocno się zacisnął. Chciała zniknąć jak najszybciej było to możliwe.

Czy ja, do cholery, nigdy nie uwolnię się od Uchihów i ich durnego zachowania?!

Dorośli siedzieli już przy stole, gdy oboje weszli do części jadalnianej. Ojcowie rozmawiali ze sobą, a mama Hiroi układała potrawy na blacie.

— Już miałam po was iść — oznajmiła z ciepłym uśmiechem, gdy ciemnooka usiadła na przeciw Sasuke, który głupio unosił kąciki ust w górę. Jasnowłosa usiadła obok męża i tak zaczęła się kolacja. Na początku nie padło żadne pytanie ani do Sasuke, ani do Hiroi, za co była wdzięczna. Jednak prawie zakrztusiła się, słysząc swoje imię wychodzące z ust Fugaku.

— Przez krótką chwilę, gdy byłaś na górze z moim synem sporo się o tobie dowiedziałem. Jak ci idą przygotowania do konkursu? Twój ojciec mówił, że bardzo wychwalałaś waszego nauczyciela — mówił powoli, a Asuna wsłuchała się w jego ton głosu. Był... Pusty, jeśli mogła to tak nazwać.

— Przygotowania idą wspaniale. Nawet podczas przerwy nasz wychowawca przysyła mi dodatkowe zadania, a później także je sprawdza. Jest natchniony pasją do matematyki, więc nauczanie idzie mu bardzo dobrze — odrzekła spokojnie z małym uśmiechem na ustach.

— To zastanawiające, szczególnie dlatego, że Sasuke średnio sobie razi z tym przedmiotem od zawsze. Gdy rozpoczął się nowy rok, coś drgnęło, ale znów trochę podupadł — mruknął biorąc zaraz jednego z pierożków do ust. Mięśnie Hiroi spięły się nieznacznie. Zerknęła kątem oka na czarnowłosego siedzącego na przeciw niej i znów skoncentrowała się na jego ojcu.

— Sasuke miał straszne braki z ostatnich lat, więc udzielałam mu w tamtym czasie korepetycji, podczas których powtarzaliśmy materiał. Teraz niestety nie mam na to czasu, więc musi radzić sobie jakoś sam — oznajmiła i poczuła wibracje telefonu w kieszeni, a następnie niecałą sekundę później do jej uszu doszedł dźwięk powiadomienia. — Przepraszam, wyciszę tylko — uniósła w górę kąciki ust w przepraszającym geście i wyjęła urządzenie.

Niezły sobie moment wybrałeś Kakashi. Teraz to nawet odpisać nie mogę...

Kolejny raz dostała powiadomienie, akurat w momencie, w którym na szczęście wyłączyła głośność. Bez odczytywania wiadomości schowała telefon w jego wcześniejsze miejsce i wyprostowała się. Zestresowała się nieco, gdy zapanowała niezręczna cisza, którą w końcu przerwał Takami.

— Jesteście ze sobą blisko? — zagadnął nie zawracając sobie głowy unoszeniem na nich wzroku. Hiroi chciała już odpowiedzieć, jednak chwilę później dodał. — Pytam oczywiście ciebie, Sasuke.

Szatynka zamarła i w panice spojrzała na Uchihe, który tylko szerzej się uśmiechnął.

— Zależy. Jeśli chodzi o Hiroi traktuje mnie, a raczej próbuje traktować, jak przyjaciela.

— A jeśli chodzi o ciebie? — dopytała jasnowłosa, przez co licealistka poczuła silną chęć rzucenia w nią czymś tępym prosto w głowę, mimo że była jej matką. Żałowała, że nie miała pod ręką Haruno, która łatwo można było podnieść zważywszy na jej małą wagę. Cisza przedłużała się, co jeszcze bardziej ją denerwowało.

— Traktuję ją jako kogoś więcej. Jest w pewnym sensie bliska mojemu sercu — powiedział jakby nigdy nic, wpatrując się Hiroi prosto w oczy.

I masz babo placek. Wiedziałam, że to odwali.

Osiemnastolatka patrzyła się na niego z wyrzutem, gdy trzy jnne pary oczy wlepiały w niego zdziwione spojrzenia. Nie na co dzień słyszy się takie szczere wyznania. A na pewno nie od nastolatka, który powinien krępować się obecnością ich rodziców. On jednak traktował to jako zwykłą odpowiedź na pytanie, w dodatku taką, która w jakimś stopniu mogła przybliżyć go bardziej do Hiroi.

Do zoba!🌱

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro