Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trzydzieści dziewięć📚

OKEY MOJE MISIAKI!
Po tak długiej przerwie chciałabym najpierw przeprosić i zapewnić, że nie powinna już taka nadejść.

Wreszcie wracam do tego, co uwielbiam robić, mimo wszelkich trudności, jakie mnie od tego powstrzymywały, więc mam nadzieję, że jeszcze ktoś tutaj został 😅

A teraz, już bez przedłużania zapraszam was na nowy, krótki  rozdział rozgrzewkowy po tym niemożliwie długim polsacie! ♥️

  🦎🦎🦎


— Nie, nie dzisiaj — przymknął oczy sam nie wierząc w co mówi. Czekał na to tak długo, a jednak nie mógł. — Nie mógłbym znieść myśli, że zaraz po tym musiałabyś wyjść. Nie potrafiłbym cię tak po tym wypuścić i zostawić samą — westchnął głęboko, kładąc głowę na jej klatce piersiowej. Hiroi zamrugała powiekami, trzeźwiejąc automatycznie, chociaż niespełnione gorąco wciąż się w niej tliło. Uśmiechnęła się lekko i nabrała głębiej powietrza. Nie mogła uwierzyć, że trafiła na kogoś takiego, jak Hatake. Jego zachowanie i myśli przekraczały każde możliwe i tym samym najlepsze standardy jakich mogłoby się spodziewać po najcudowniejszym mężczyźnie na całym świecie. 

— Jesteś najcudowniejszą osobą, jaką w życiu spotkałam, Kakashi — mruknęła, czując jak łzy szczęścia zbierają się pod jej powiekami. Nie wyobrażała już sobie życia bez jasnowłosego i wiedziała, że musi zrobić wszystko, by każdy proponowany przez ojca dla niej mężczyzna nie skończył jako jej... Nawet nie potrafiła o tym myśleć. — Może już koniec tych filmów na dzisiaj? — zapytała bawiąc się jego włosami. Hatake był teraz jak jej kot.

— Koniec — mruknął, na co cicho zachichotała. — Wydaje mi się, że w tym związku wszystko jest do trzech razy sztuka — dodał jeszcze samemu cicho i krótko się śmiejąc. Podniósł się na przedramionach i spojrzał w jej pełne miłości oczy. Miłości do niego. To go napędzało do tego, by budzić się każdego dnia i coraz bardziej utwierdzało w jego pomyśle, który chciał zdradzić Asunie po skończeniu przez nią ostatniej klasy liceum. — Myślę, że jeśli spędzimy ten czas na leżeniu i opowiadaniu sobie tego, czego nie dopowiedzieliśmy podczas rozmów telefonicznych, będzie najlepszą i najprzyjemniejszą z możliwości jego zagospodarowania. 

I tak rozmawiali aż do północy, cisza między nimi nastała dopiero, gdy za oknem niebo rozświetliło światło fantastycznie kolorowych fajerwerek. Mimo wszystko i tak najbardziej interesowało ich uczucie swoich warg splątanych w pocałunku. Najsłodszym, najbardziej utęsknionym ze wszystkich, jakie kiedykolwiek mieli okazję spełnić. 

Niedługo później odezwał się telefon Hiroi, przez co z niechęcią, ale musiała wrócić razem z Hatake do miejsca, w którym się spotkali, a następnie sama wrócić do domu. Przed wejściem sprawdziła jeszcze, czy wygląda tak jak przed wyjściem i uśmiechnęła się lekko, gdy wszystko było na swoim miejscu. Przekroczyła próg domu, w kuchni dostrzegła palące się światło, więc tam się udała.

— O, jesteś już — uśmiechnęła się do niej kobieta. — Ojciec zaczynał już się martwić — westchnęła nalewając do trzech kieliszków szampana. Asuna zmarszczyła brwi z niezrozumieniem i usiadła na krześle obok matki. 

— Masz minę, jakbyś się czymś struła —mruknął ojciec dziewczyny, na co pokiwała ze zmieszaniem głową na boki. 

— Nie, niczym się nie strułam, po prostu... To pierwszy raz, gdy ze mną tak siadacie w ten dzień — wyjaśniła przyglądając się kieliszkom. Zastanawiała się, czy oby na pewno nie jest to jakiś podstęp. Jej myśli przez ostatnie dni były tak skupione na tym, że ojciec myśli tylko o kandydatach na jej męża, że nie mogła powstrzymać myśli, że właśnie o czymś zdecydował i to właśnie to chcą z nią świętować.

— Masz już dziewiętnaście lat, Hiroi — zaczął powoli, przez co czarnooka zacisnęła mocniej dłonie na ubraniu. — Jako, iż rok temu nie mieliśmy okazji świętować z tobą nowego roku, dziś jest pierwsza taka okazja. W końcu nie od wczoraj jesteś pełnoletnia, na pewno też już próbowałaś alkoholu, więc stwierdziliśmy, że szampan ci nie zaszkodzi — wyjaśnił i uśmiechnął się, czym wprowadził Asunę w szok. Od dawna nie widziała jego szczerego uśmiechu i nie słyszała tak zwykłych słów wypływających z jego ust. Momentalnie poczuła, jakby miała się zaraz rozpłakać ze szczęścia. Nigdy nie czuła się tak lekko w towarzystwie swoich rodziców. Uśmiechnęła się lekko w ich stronę. Wypili razem, pomodlili się za następny dobry rok, a następnie rozeszli do swoich pokoi po jeszcze kilkuminutowej rozmowie. 

Gdy tylko usiadła na łóżku do jej uszu dotarł dźwięk przychodzącej wiadomości.

Kakashi:

Mój kopciuszek chyba zgubił swoją maskę. [załącznik]

Machinalnie dotknęła górnej części twarzy, gdzie powinna spoczywać maska na oczy z kocimi uszami. Uniosła wysoko kąciki w górę i westchnęła opadając plecami na łóżko. 

Kakashi:

Zachowam ją i będę przekazywał z pokolenia na pokolenie jako skarb rodzinny.

Tym razem prawie zaśmiała się na cały dom. Musiała zakryć usta dłońmi, by nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Szarowłosy był niemożliwy. Z każdym dniem zakochiwała się w nim coraz mocniej i nawet głupoty dotyczące jej aranżowanego ślubu już jej tak nie męczyły. Najważniejszy był on i tylko on, a dopóki będą razem wszystko da się jakoś rozwiązać. Niezależnie od wielkości problemu, jakoś sobie z nim poradzą.

~~~

Nie mogła się już doczekać powrotu do jej domu. Siedząc z Saiem prawie cały dzień w aucie myślała, że oszaleje ze szczęścia. Ostatnie pięć dni spędzone w górach były dla niej prawdziwą katorgą, znosiła je nawet o wiele gorzej niż te, w których ktoś inny niż ich trójka znajdował się w ich domu. Przynajmniej miała się do kogo odezwać. A w przypadku, gdy była sama ze swoimi myślami prawie zaczęła chodzić po ścianach. 

— Boże, nie wierć się tak. Masz owsiki czy co? — burknął szatyn, na co przekręciła oczami. — Zaraz specjalnie wjadę w słup,  żeby nie musieć cię nigdy więcej odwozić.

— Oj, daj spokój. Masz po prostu niewygodne siedzenia, a mi wyjątkowo ciężko się w nich ułożyć — mruknęła na moment przestając szukać dogodnej dla siebie pozycji.

— Jakoś ostatnio ci nie przeszkadzały — tym razem to on przewrócił ślepiami. — Jeszcze pół godziny, wytrzymaj. Mnie czeka jeszcze powrót. No, chyba że tym razem pozwolisz mi zostać. 

— Wykluczone. Mam już dość spędzania z tobą czasu po tych kilku godzinach. Nie wyobrażam sobie dodatkowo trzymać cię w domu — założyła rękę na rękę i z zadowoleniem stwierdziła, że w końcu zrobiło się jej wygodnie. 

— Jesteś okrutna — mruknął z nijakim wyrazem twarzy, na co wzruszyła ramionami. Przez resztę drogi pozostał cicho, za co dziękowała mu w głębi serca, które biło nierównym rytmem z podekscytowania. W końcu znów będzie mogła zobaczyć Kakashiego. Te kilka godzin, które spędzili razem w sylwestra to było zdecydowanie za mało i była jeszcze bardziej stęskniona, niż wcześniej. Spojrzała się na kwiaty, które znowu przyszły w przeddzień jej wyjazdu i uśmiechnęła się. Bukiet był niemal taki sam, jak ostatni, znów z karteczką, którą skrzętnie kolejny raz ukryła przed mamą za etui od telefonu. Od razu zaplanowała sobie, że koniecznie musi kupić album do zdjęć, by wszystkie ważne chwilę przechowywać właśnie w nim. 

— Wysiadaj — westchnął Sai. — Bierz swoje wszystkie rzeczy i następnym razem bądź milsza, zołzo — uśmiechnął się lekko, co odwzajemniła. 

— Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie być dla ciebie tak miła, jak ty wielmożny kierowco — zaśmiała się cicho i krótko. — Do zobaczenia, mam nadzieję, że nie za szybko! —pomachała mu, gdy odjechał z piskiem opon i westchnęła patrząc się w wąską uliczkę między blokami, która prowadziła do jej klatki. — Nareszcie.

— Nie mógłbym tego ująć inaczej — usłyszała za sobą i gdyby się nie opamiętała, rzuciłaby się mu w ramiona. Hatake stał z zakupami w dwóch reklamówkach wielorazowego użytku. — Tym razem ja gotuje, a zaraz po tym zabieramy się do ciężkiej pracy — uśmiechnął się przymykając przy tym powieki.

Do zoba!🌱
Ps. Niesprawdzone 😜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro