Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trzydzieści 📚

9/10❤️

🦎🦎🦎


Kim on dla niej jest do cholery? Dobra, to i tak nie ważne, nie zmienia to niczego w całej tej sytuacji. Prawda?

Syknął cicho niezadowolony stojąc przy drzwiach szkoły i obserwując niedaleko stojącą Asune, która rozmawiała z czarnowłosym chłopakiem. Kątem oka zauważył obok siebie ruch, więc skierował swoją uwagę na moment w prawo. Różowowłosa także przypatrywała się tej dwójce z nietęgim wyrazem twarzy, co wzbudziło w Sasuke niemałe zaintrygowanie całą sytuacją.

— To jej chłopak — powiedziała bez zastanowienia, a oczy Uchihy lekko rozszerzyły się w szoku. — Nie wiedziałeś? Ja też, do dzisiejszego poranka — dodała kłamiąc mu w żywe oczy. Nie ufała już Hiroi na tyle, by uwierzyć w jej wcześniejsze słowa. Sasuke zwrócił swoje spojrzenie z powrotem na licealistkę i nieznanego mu szatyna, po czym prychnął pod nosem. Wcześniej nie wydawało mu się, że mogą być parą, raczej krewnymi lub przyjaciółmi, jednak widząc jak ciemnooki zakłada kosmyk włosów trzecioklasistki za jej ucho, zaczął powoli przyswajać do siebie słowa Haruno.

— A mówisz mi to, bo...?

— Bo widzę, jak robisz sobie nadzieję na coś więcej — odparła powoli, patrząc się na swoje stopy ze smutkiem w oczach. — Nie chce zatajać przed tobą faktów. Asuna jest już zajęta, więc nie powinieneś więcej mieszać się w jej życie — wyprostowała się, łącząc dłonie za plecami. Uchiha złączył ze sobą brwi i przymknął na moment powieki chowając dłonie w kieszenie spodni.
To nic nie zmienia.

— Idę do domu. Jutro mamy kartkówkę u Kakashiego, więc muszę się przygotować. Ty też lepiej idź — bąknął pod nosem i zszedł po czterech stopniach w dół zaczynając wolnym krokiem oddalać się od wejścia do placówki. Zielonooka odprowadziła go wzrokiem, gdy na jej twarzy formował się mały uśmieszek zwycięstwa.

Nie zostawię wszystkiego w jej rękach. Sama zawalczę o jego miłości i nikt mi nie musi w tym pomagać. Nawet jeśli coś do niej czuję to już niedługo się to zmieni. Sama o to zadbam.

— Czyli to on, hm? — mruknął patrząc się na przechodzącego przez pasy szatyna. — Nie jest jakimś dużym zagrożeniem. Przypomina kaczkę — porównał, a Asuna nie mogła powstrzymać śmiechu. — Nie wiem co w tym takiego śmiesznego.

— Po prostu twoja szczerość jest czasem powalająca — pokręciła głową na boki i zachęciła go ruchem ręki, by ruszyli w drogę do domu.

— Ty mi za to przypominasz koło od roweru. Takie z flakiem — powiedział, a Hiroi zamrugała kilka razy powiekami próbując przyswoić do siebie jego słowa. — Przestałaś biegać, od razu to widać. Jesz coś w ogóle? Wydaje mi się, że schudłaś. Nie masz już tego takiego brzuszka na dole, który zwykle zawsze miałaś.

— Oczywiście, że jem! Poza tym, ostatnio nie mam ochoty na bieganie, nie znajduje już na to czasu — wzruszyła ramionami kierując swój wzrok na lekko zachmurzone niebo.

— Dobrze, że przyjechałem. Wyszłaś z formy ale to nie znaczy, że do niej nie powrócisz.

— Chyba nie masz na myśli...

— Tak, mam. Przygotuj się na wieczór, pójdziemy się przebiec — spojrzał na jej już zmęczoną twarz i uśmiechnął się. — I nie szukaj wymówek, rozplanuje ci dokładnie dni na następne tygodnie, żebyś miała czas na wszystko. Tak jak to było w gimnazjum.

— Sai, nie żartuj. Przecież ja się zamęczę — jęknęła garbiąc się.
Chociaż, może to będzie dobry czas na przemyślenie wszystkich spraw...

— Co jest... — mruknął pod nosem marszcząc przy tym brwi i mrużąc powieki. Widząc Hiroi i idącego obok niej szatyna poczuł pewien rodzaj niepokoju i, o na litość boską, zazdrość. Szarowłosy przekrzywił głowę lekko w bok, zastanawiając się kim jest osoba po lewej stronie jego sąsiadki i dlaczego tak luźno ze sobą rozmawiają. Nigdy nie widział, by w otoczeniu Hiroi kręcił się ktoś podobny do tego mężczyzny.

— Na co się patrzysz, Kakashi? — zawołał Gai, czym przyprawił młodego nauczyciela niemal o zawał serca. — Och, tak... Ta młodość! Trzymam za nich kciuki, będą z tego dzieci! — krzyknął czarnowłosy i ruszył przed siebie truchtem.

— Dzie-ci? — Hatake wykrzywił twarz w grymasie i w o wiele gorszym humorze ruszył przed siebie. — Jakie dzieci? — prychnął pod nosem i nie spuszczając wzroku z dwójki przed nim, przewijał to słowo niezliczoną ilość razy w myślach. Przyspieszył trochę zauważając, jak zbliżają się do pasów. Chciał upewnić się, że wszystko gra. Chwilę później stał obok szatynki, która gdy tylko go zobaczyła uśmiechnęła się szeroko.

— Kakashi-sensei!

Kakashi-sensei?

Brew drgnęła mu i zaraz skierował spojrzenie na czarnookiego.

— Yo, Auna — odparł uśmiechając się lekko. — Jak samopoczucie po dzisiejszych zajęciach?

— Powiedzmy, że byłoby... — Nie zdążyła dokończyć, gdy w zdanie wciął jej się ciemnowłosy.

— To jakiś twój kolejny amant? — zapytał w końcu. Hatake zamrugał kilkukrotnie powiekami, a Hiroi zszokowana nawet nie poczuła jak się rumieni. Serce podeszło jej do gardła, gdy niezręczna cisza przedłużała się stwarzając, że sytuacja robiła się coraz dziwniejsza.

— Boże, Sai... To jest mój wychowawca — wykrztusiła w końcu. — Przecież słyszałeś, jak na niego mówię. Dlaczego nie umiesz się nigdy powstrzymać przed palnięciem czegoś głupiego? — szepnęła przecierając twarz dłonią. Kakashi rozluźnił nieco swoje mięśnie także lekko dotknięty tamtym pytaniem. Jednak wciąż był zaniepokojony faktem, że nie wiedział, co łączyło Asunę z Saiem. Nigdy mu o nim nie wspominała i nagle zjawił się w ich życiu podsuwając w jego umysł myśli, które nigdy wcześniej nie były tak... Zaborcze.

— Przecież nie powiedziałem nic złego. Wolę być pewien, czy nie ma nikogo więcej oprócz Sasuke, żeby później w niczym cię nie wyręczać — kontynuował jakby nigdy nic, gdy licealistka niemal paliła się ze wstydu. Odetchnęła głęboko i przymknęła na moment powieki. Posłała Hatake porozumiewawcze spojrzenie.

— Odpowiadając w końcu na pana pytanie, byłoby świetne, gdyby nie on — zignorowała fakt, że przed chwilą toczyła się jakakolwiek rozmowa i wskazała na Saia, który powstrzymał się od przekręcenia oczami. Srebrnowłosy znów skierował swój wzrok na wyższego od nastolatki mężczyzny wywiercając mu tym samym dziurę w głowie.

— A tak z ciekawości, kim jest ten on? — zapytał udając rozbawionego. Zapaliło się zielone światło, więc powoli kontynuowali drogę przed siebie.

— To jest mój...

— Jestem jej bratem — odparł za nią, przez co zirytowana Asuna zapodała mu kuksańca w bok.

— Drugi raz wcinasz mi się w zdanie. Mógłbyś chociaż nie robić tego przy moim nauczycielu — westchnęła i ponownie wyłapała spojrzenie matematyka przesyłając mu wzrokiem przeprosiny.

Przecież widać na pierwszy rzut oka, że to jakaś wymówka. A co jeśli się u niej zatrzyma? Nie, nie ma nawet takiej mowy. Nie zgodzę się na to, by przez nie wiadomo jaki czas zwracała się do mnie per pan, przecież to niedorzeczne w naszej relacji.

— Nie wiedziałem, że masz rodzeństwo — mruknął zaintrygowany, czym przykuł uwagę Saia.

— To dlatego, że uważa mnie za nadopiekuńczego i nawet nie chce do mnie zadzwonić. Nic dziwnego, że nie chce też o mnie wspominać — oznajmił, jakby urażony, widząc jak usta Hiroi otwierają się w zaskoczeniu.

On jest niepoważny.

— Więc coś musi w tym być — Hatake posłał szatynce oczko unosząc lekko w górę kąciki swoich ust. Nie wierzył w ani jedno ich słowo, jednak nie chciał z nią o tym teraz rozmawiać. Poruszy ten temat, gdy tylko spotkają się na lekcjach dodatkowych. Teraz miał w głowie jedno ważne pytanie.

Jak dowiedzieć się, czy zatrzyma się u niej?

Oblizał dolną wargę i westchnął cicho.

Może lepiej będzie, jeśli poczekam, aż dojdziemy pod blok. Jeśli zapytam o to bezpośrednio, to będzie coś podejrzewać.

— Jak ci się podoba w naszym mieście? — zagadnął, chcąc uniknąć ciszy. Szatyn milczał moment, rozglądając się dookoła.

— Jest dość przyjemnie, ale widoki są raczej zwyczajne, więc to dla mnie nic nowego — wzruszył ramionami.

— Jest tu wiele ciekawych miejsc, więc może jeśli zostaniesz dłużej Asuna zdąży ci jakieś pokazać, jak znajdzie czas — oznajmił słysząc, jak żwirowa ścieżka w parku chrzęści im pod stopami.

— Mam zamiar zatrzymać się na dłuższy moment i wyciągać ją na zewnątrz, nawet bez jej zgody, więc na pewno pokaże mi jakieś fascynujące zakamarki — wyznał, a Hatake skrzywił się na twarzy.

— Właśnie, znalazłeś już sobie jakieś miejsce, żeby się zatrzymać? — zadała pytanie Hiroi, za co w głębi duszy matematyk był jej wdzięczny.

— Myślałem, że z tym żartowałaś. Już się nawet u ciebie wypakowałem — odparł i uśmiechnął się przymykając przy tym powieki, natomiast Kakashi wrócił do swojego grymasu, który miał wcześniej na twarzy i prychnął cicho pod nosem.

— Po pierwsze, skąd miałeś mój klucz, a po drugie — zrobiła przerwę, by uspokoić swoje emocje i kontynuowała. — Spakujesz z powrotem swoje rzeczy i załatwisz sobie jakieś miejsce, albo twój pobyt tutaj znacznie się ukruci — burknęła z poważną miną. Jej słowa zadziałały na Hatake jak energetyk.

Czyli nie mam się o co martwić. Raczej...

— Daj mi zostać chociaż na dzisiaj — przekręcił oczami.

— Nie. Wystarczy mi to, że mnie odprowadzasz do szkoły i z niej odbierasz — mruknęła czując pod nogami chodnik. Spojrzała przed siebie, widząc już uliczkę prowadzącą do jej klatki.

— Nie bądź dla mnie taka zimna.

— Nie zmienię swojego zdania. Wchodzisz, pakujesz się i wychodzisz.

— Zrób mi chociaż coś do jedzenia — westchnął i zerknął na nią kątem oczu.

— Nakarm się sam, masz ręce — burknęła i zatrzymała się przy swojej klatce, tak samo jak milczący i wsłuchujący się w ich rozmowę Hatake. — Kakashi-sensei, przyjdę dziś trochę później — zwróciła się do sąsiada, który uśmiechnął się przymykając przy tym powieki.

— W takim razie przygotuję ci zadania z kolejnych zagadnień, więc będzie o wiele trudniej — oświadczył i wszedł do klatki, zostawiając dziewczynę ze złym przeczuciem.

— Dziwnie się na ciebie patrzył. Jesteś pewna, że...

— Sai! — syknęła łącząc ze sobą brwi. — Nie zaczynaj snuć niestworzonych teorii, to ostatnie czego w tym momencie pragnę — burknęła. Czarnowłosy kolejny już raz przyprawił ją o włos o zawał serca. Przeczuwała, że jeśli dowie się o dodatkowych lekcjach u Kakashiego, dalej będzie brnąć w temat, podejrzewając ich o jakąś niestosowną relację. I miała rację. Nie dość, że Sasuke podkładał jej kłody pod nogi, to jeszcze przyłączył się do tego Sai.

— Nie wiem znowu o co ci chodzi. To normalne, że się martwię. Dlaczego w ogóle nie uczy cię w szkole, tylko musisz do niego iść? — zapytał, gdy weszli do klatki. Asuna zacisnęła usta w wąską kreskę i nabrała głęboko powietrza do płuc.

— Bo jesteśmy sąsiadami i tak jest wygodniej — odparła. — Przestań się tak zagłębiać w każdą relacje, w jakiej jestem.

— A w jakiej jesteś z nim?

— Już mówiłam, że to tylko mój wychowawca, na boga Sai! A teraz właź do domu, pakuj się i wynocha, bo nie wiem czy wytrzymam jeszcze chwilę z twoimi podejrzeniami — otworzyła przed nim szeroko drzwi widząc na jego twarzy pół uśmieszek.

Do zoba!🌱

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro