Jedenaście 📚
OKEY misie!
Zapraszam do kolejnego rozdziału!❤️😉
🦎🦎🦎
— Skąd masz takie dobre ciastka? — zapytał marszcząc brwi i biorąc przy tym kolejnego gryza, odchylając lekko maskę od dołu.
— Kupiłam w tym markecie, gdzie chodzimy na zakupy. — wzruszyła ramionami i przełączyła kanał na inny. Podkuliła kolana pod brodę i oparła się na nich. Było już dość późno, a oboje chcieli spędzić ze sobą chociaż jeszcze chwilę.
— Co to?
— Zbrodnia w efekcie. — odparła z uśmiechem. — Oglądałeś kiedyś? Dobry serial. — oznajmiła, a zainteresowany Kakashi zjadł do końca ciastko i założył nogę na nogę, opierając się wygodniej o oparcie sofy. Tak się wciągnął, że nawet nie zauważył, jak dziewczyna odpłynęła. Dopiero, gdy się przeciągnął, czując jak jego kości tego potrzebują, zauważył jej zamknięte oczy i delikatnie uchylone usta. Uśmiechnął się pod nosem. Nie wiedział, ile dokładnie już śpi, ale wolał jeszcze chwilę poczekać, aż przełoży ją do jej sypialni. Odwrócił wzrok na telewizor i kontynuował oglądanie kolejnego odcinka. Ściszył jednak trochę głośność, by jej nie przeszkadzała. Zerknął na nią kątem oka i poczuł, jak po jego ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Westchnął cicho i podniósł się na nogi, słysząc przy tym, jak jego kolana pstrykają. Skierował się do kuchni, by nalać sobie wody. Mimo iż mieli taki sam układ mieszkań, oba różniły się znacząco. Inna kolorystyka, u niego - zimniejsza; u niej - cieplejsza. Czuł się tu, jakby był w domu rodzinnym. Tam też panowały beże, brązy. Odkręcił kran, biorąc z suszarki na naczynia kubek, do którego nalał trochę wody, którą od razu wypił. Umył go po sobie i odłożył na miejsce. Na parapecie, w doniczkach stały różne zioła, a na lodówce było poprzyczepiane kilka magnesów, którym się dokładnie przyjrzał i zaraz uśmiech pojawił się na jego twarzy. Nie wiedział, że istnieją magnesy z deltą, czy wzorami skróconego mnożenia. Odetchnął i wyszedł z kuchni, gasząc po sobie światło. W mieszkaniu panował teraz mrok i tylko z salonu wydobywało się światło grającego telewizora. Zanim go jednak zgasił, stwierdził, że dobrze będzie, jeśli najpierw przeniesie brunetke do jej łóżka. Powoli i delikatnie, jedną rękę wysunął pod jej plecy, a drugą pod zgięcie kolan. Uniósł ją, uważając, żeby w nic nie uderzyła. Odetchnął głęboko i zaczął mozlonie kierować się do jej sypialni. W głowie pojawiła mu się myśl: To powinno się kiedyś znaleźć w Icha Icha...
Przy zgaszonym świetle trudno mu było się nie potknąć i wbrew jego modlitwom... To właśnie się stało. Szczęśliwym trafem jednak oboje upadli na jej łóżko. Gorszym trafieniem dla niego było to, że Hiroi otworzyła oczy, wpatrując się teraz idealnie w jego. Nie wiedział co ma zrobić, ani co ma powiedzieć, więc po prostu pozostawał w tej pozycji cicho. Czekał aż ona coś powie.
— Kakashi? Co ty... — na jej polikach od razu wykwitł rumieniec, przez co przymknął na moment powieki.
— Potknąłem się. — podniósł się do siadu i wzruszył ramionami. Za to czarnooka podparła się na łokciach i przechyliła głowę w bok. Rozglądnęła się w okół siebie i westchnęła ciężko, nadal jednak mając zaróżowione poliki, co było widać przez światło wpadające do pokoju przez okno.
— Nie musiałeś mnie przenosić. — mruknęła.
— Uwierz mi, że w pozycji, w jakiej byłaś, jutro nie mogłabyś kręcić głową na boki. — oświadczył, na co mimowolnie zaśmiała się. Przyjrzała mu się i z zaskoczeniem zanotowała jeden, istotny fakt. Podniosła się do siadu i przybliżyła się do niego, na co zmarszczył brwi.
— Teraz naprawdę nie rozumiem. — mruknęła skanując wzrokiem jego twarz.
— Coś nie tak? — zapytał i zobaczył, jak jej dłoń unosi się w górę, w kierunku jego twarzy. Zaraz poczuł na policzku ciepło jej ręki i zrozumiał o co chodziło Hiroi. Znieruchomiał.
— Najpierw myślałam, że nosisz maskę przez jakąś fobie. Później do głowy przyszła mi myśl, że masz jakąś bliznę. Ale teraz naprawdę nie rozumiem. — przechyliła głowę delikatnie w bok. Wskazującym palcem drugiej dłoni zaczęła powoli sunąć od jego skroni w dół, aż do żuchwy. Zamknął na moment oczy, czując fale ciepła w jego ciele oraz dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Uchylił lekko powieki i wtedy zorientował się, co się dzieje. Odchrząknął i złapał za jej dłonie odsuwając je od siebie. Założył z powrotem maskę na twarz i wstał mozlonie z jej łóżka.
— Chyba powinienem już iść. — mruknął i po prostu odszedł, zostawiając zdezorientowaną Asune samą w domu. Zmarszczyła brwi i westchnęła.
— Czymś go uraziłam? — zapytała samą siebie i podrapała się po głowie.
Wszedł do domu zamykając za sobą drzwi. Zdjął buty i odrzucił maskę na szafkę. Od razu poszedł do sypialni, gdzie położył się natychmiastowo do łóżka.
- Ja zwariuje...
~°~
— Wyglądasz na przygaszonego, Kakashi. Gdzie twoja siła młodości!? — zapytał Gai, kiedy szarowłosy usiadł na swoim miejscu, w pokoju nauczycielskim. Mężczyzna ubrany w zielony, obcisły dres oparł się o jego biurko, z wypiętą dumnie piersią. — Bierz przykład ze mnie i Lee! To jest siła i młodość! — zaśmiał się głośno. Nauczyciele przekręcili oczyma, ignorując go. W końcu nie napastował ich. Kakashi zerknął na niego spod byka. Co miał powiedzieć? Że coś niepożądanego rozkwita w jego sercu względem jego uczennicy? Mimo, że była już pełnoletnia, to i tak było nieetyczne. W końcu jak by razem wyglądali, co powiedzieli by inni? Przymknął na moment powieki, chcąc wyprzeć ze swojego umysłu sytuację, która wydarzyła się wczoraj w domu Hiroi. Jednak kiedy już miał otwierać oczy, został pociągnięty w górę przez czarnowłosego. — Czas na poranne rozciąganie! Inaczej już całe życie będziesz wyglądać jak żywy trup! No dalej! Raz - dwa - trzy. — mówił robiąc skłony namawiając do tego zrezygnowanego Hatake. — No już, Kakashi! razem ze mną! — złapał go od tyłu pod ramiona i pociągnął w swoją stronę, rozciągając tym samym kręgosłup matematyka. Coś głośno chrupnęło. Oczy innych nauczycieli znów skierowały się w ich stronę. Tym razem ze współczującym wyrazem twarzy, patrząc na przerażonego Kakashiego. — O! To jest twój problem! — Gai zgiął się jeszcze bardziej do przodu, rozciągając boleśniej nauczyciela.
Tak, ten poranek zdecydowanie nie należał do najprzyjemniejszych w jego życiu.
Tymczasem Asuna siedziała już w swojej ławce, czekając na pierwszą lekcje - biologię. Westchnęła cicho i w głowie pojawił jej się obraz czarnowłosego nauczyciela. Na prawdę, dziwiła się, że większość klasy czuła w stosunku do niego niechęć i przerażenie. Lekcje ją ciekawiły, a wynosiła z nich o wiele więcej niż z zajęć w poprzedniej szkole.
— Hej Asuna. — usłyszała i zaraz zwróciła w tamtym kierunku głowę. — Wyglądasz dość mizernie. Coś się stało? — przekrzywiła głowę lekko w bok, ze zmartwionym wyrazem twarzy.
— Nie, to nic. Tylko nie mogłam spać w nocy. — uśmiechnęła się. Przez moment zastanawiała się, czy opowiedzieć o sytuacji, która zdarzyła się dzień wcześniej, szatynce, czy ją pominąć. Zdecydowała się na drugą opcje. Mimo, że Hinata w pełni rozumiała jej przyjaźń z Hatake, to wolała zatrzymać tą sytuacje dla siebie. — Co wczoraj robiłaś? — zapytała, na co nastolatka się lekko zarumieniła. Dostawiła sobie krzesło, by tak nie stać i westchnęła cicho, odwracając głowę delikatnie w bok.
— Spędzałam czas z Naruto-kun. — wyznała cicho, jakby to zdanie ledwo przeszło jej przez usta.
— To cudownie! — uśmiech ciemnookiej powiększył się, tak samo jak rumieniec Hyuugi. — Jak było?
— Po nauce matematyki zaprosił m-mnie do k-ki-kina. — odparła bawiąc się palcami. — Oglądaliśmy film przygodowy z elementami komedii. M-miło było p-patrzeć jak się u-uśmiecha. — wyznała uśmiechając się lekko. Hiroi chciała jeszcze o coś zapytać, jednak przerwał jej dzwonek. Zmarszczyła brwi rozglądając się po klasie. Zdziwiła się, że tak dużo osób jeszcze nie przyszło.
— Czemu jest nas tak mało? — zagadnęła jeszcze jasnooką, która odstawiała krzesło na miejsce.
— Próbują przełożyć sprawdzian. — oznajmiła i zachichotała. — Otoczyli naszego nauczyciela ze wszystkich stron. Widziałam to, kiedy przechodziłam obok pokoju nauczycielskiego. Oblężenie raczej szybko się nie skończy. — wyjaśniła, a szatynka złapała się za głowę.
— Naprawdę to zrobili? Wątpię, że Orochimaru-sensei zgodzi się na coś takiego.
— Tonący łapie się brzytwy. — uśmiechnęła się. — Zawsze warto mieć nadzieję. Porozmawiamy na przerwie?
— Oczywiście. — przytaknęła ruchem głowy. — Obowiązkowo będziesz musiała mi powiedzieć o całym twoim wczorajszym popołudniu. — mrugnęła, a poliki Hinaty znów stały się ceglane. Usiadła na swoim miejscu, uprzednio kiwając głową na zgodę. Asuna odetchnęła głęboko kierując swój wzrok na drzwi. Była okropnie ciekawa, co wyniknie z tego całego zamieszania. Zerknęła na zegarek. Minęło już siedem minut lekcji. Przygryzła lekko wargę w zastanowieniu. Faktycznie, jeśli przytrzymają go dłużej, to wątpiła, by wężowooki zdążył przeprowadzić sprawdzian. No, chyba, że nie ruszy go fakt, że zostanie im mało czasu, w końcu sami go sobie zabrali. Podrapała się po głowie i gdy chciała już wyciągnąć telefon, by zaradzić nudzie, na korytarzu rozległy się krzyki i prośby. Zaciekawionym wzrokiem przejechała po uczniach z klasy. Oni też nie rozumieli o co taki szum. Wstała z krzesła, powtarzając po nich ten czyn i ruszyła z nimi przed klasę. Jej brwi uniosły się w górę widząc widok przed sobą.
— Czy... — zaczęła, ale jej głos odstąpił posłuszeństwa, zagłuszony przez własny śmiech. Inni także parsknęli. Naruto klęczał wraz z kibą przed czarnowłosym nauczycielem. Sasuke stał gdzieś z boku z wzrokiem nie wyrażającym żadnych uczuć. Shikamaru drapał się po szyi komentując, jakie to upierdliwe. Sakura pociągała za rękaw Orochimaru, a Ino składała dłonie, jak do modlitwy. Dało się usłyszeć nawet szczęknięcie, którego nikt się nie spodziewał. Zapanowała cisza, Kiba zamarł w bezruchu, widząc jak jego pies wymyka mu się z plecaka leżącego obok niego.
— A-Akamaru?! — wydarł się piskliwym, przerażonym głosem brunet i od razu podnosząc się z kolan, prawie się przy tym wywracając, złapał psa i zaczął próbować schować go z powrotem do plecaka. Niestety było już za późno na jakiekolwiek ukrycie faktu, że pies jest w szkole.
— Panie Inuzuka... znowuż pan zaczyna? — zapytał nauczyciel z grobową miną. — Chyba nie nauczył się pan w tamtym roku dość dobrze regulaminu szkoły. Zwierzęta zostają w domu. Nie ma wyjątków. — mruknął mrużąc oczy. Asuna uśmiechnęła się pod nosem. Naprawdę uwielbiała tego nauczyciela. — A wy co tak stoicie? Włazić do klasy, lekcja się dawno zaczęła, a my jeszcze nie zaczęliśmy sprawdzianu, droga młodzieży. — poprawił dziennik i papiery, które trzymał w dłoni.
— Ale sensei... — zaczęła Sakura, w tym samym momencie, co Ino.
— Przecież zostało nam za mało czasu.
— Sami to spowodowaliście. Trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów. Pani Sakuro, proszę puścić mój rękaw i skierować się do klasy. — zwrócił na nią spojrzenie. Zadrżała i od razu otworzyła swoje dłonie. Nauczyciel otrzepał swoje ramię i mijając wciąż klęczącego Uzumakiego, pokręcił głową na boki. — Mam nadzieje, że reszta się nie nudziła i powtarzała, bym później nie doznał szoku, patrząc na odpowiedzi. — mruknął zaganiając uczniów do klasy i samemu przechodząc przez drzwi. — Resztę z korytarza także zapraszam. — wyjrzał jeszcze głową, wskazując rękom wnętrze pomieszczenia. Kiedy wszyscy byli już w klasie, zamknął drzwi. Odłożył dziennik na biurko i przejechał po uczniach wzrokiem. — Przygotujcie się do sprawdzianu i... na litość boską, panie Inuzuka niech pan wypuści tego psa z plecaka. — przymknął powieki nieco zirytowany.
— To znaczy?
— Chyba nie jest pan głuchy, raczej wie też pan, co oznacza słowo - wypuścić.
— A jeżeli...
— To pan posprząta. Jak rok temu. Proszę się pośpieszyć, zostało wam dwadzieścia pięć minut, klasa czeka. — uśmiechnął się krzywo.
~°~
— Dzisiejszą matematykę zamienimy na godzinę wychowawczą. — mruknął donośnie Kakashi, od razu gdy przestąpił próg klasy. Marzył, by jego wzrok nie skierował się od razu na Hiroi, jednak pomimo tego, machinalnie na nią spojrzał. Przeklął w myślach, ale kontynuował wypowiedź, po tym jak uczniowie zaczęli wydawać z siebie okrzyki radości. — Co nie oznacza, że ta lekcja nam przepadnie. — sprostował, a kiedy oczy wszystkich zwróciły się na niego, zaraz dokończył. — Jest to po prostu zamiana, nasza matematyka odbędzie się na wychowawczej. — uśmiechnął się pod maską. Wzrokiem wyłapał zdezorientowane spojrzenie czarnowłosej sąsiadki.
— Co jest takie pilne, że trzeba zamienić te dwie lekcje? — zapytała w końcu, zakładając nogę na nogę i marszcząc nos. Hatake uznał to za coś pięknego, jednak odrazu się skarcił.
To niedopuszczalne... — powtórzył w myślach kolejny raz.
— Sytuacja, która wydarzyła się przed pierwszą lekcją. Hałas na korytarzu przeszkadzał innym nauczycielom w prowadzeniu lekcji, a pan Orochimaru wyprawił mi niezłą pogawędkę na wasz temat. — potarł dłonią czoło.
— Ale co mogliśmy zrobić innego? — zapytała naburmuszoba Sakura. — Ten dziwak jeszcze ani razu na nic się nie zgodził.
— Czy to znaczy, że powinniście przed nim klękać? Już pomijam incydent z psem Inuzuki. — odetchnął głęboko, a wymieniony brunet prychnął zakładając rękę na rękę. — Ile wy macie lat, że się tak zachowujecie? Czuję się, jakbym wrócił do podstawówki na staż. — mruknął i uniósł jedną brew w górę. — A jeśli naprawdę chcieliście tak bardzo odwołać ten sprawdzian, to trzeba było zgłosić to do mnie dzień wcześniej. Spróbowałbym to jakoś załatwić bez waszych wygłupów. — zaczesał włosy do tyłu i zaraz poprawił krawat, patrząc na zdziwione spojrzenia swoich podopiecznych.
— Nie mógł sensei nam tego wcześniej powiedzieć? To po co się tak męczyliśmy przez ostatnie dwa lata, dattebayo?! — Naruto aż wstał z miejsca. Hatake wzruszył ramionami.
I kiedy oni rozmawiali, Hiroi zastanawiała się, dlaczego matematyk jeszcze nie usiadł. Nie zdawała sobie sprawy, że trzy poprzednie klasy także nad tym rozmyślały. A odpowiedź była prosta. Krzyż jej sąsiada nie wytrzymał porannego rozciągania z wuefistą i bolał za każdym razem, gdy tylko próbował normalnie usiąść.
Lekcja wychowawcza minęła bardzo szybko, jednak nie szarowłosemu. Jego wzrok ciągle uciekał w kierunku dziewczyny i ciągłe zwracanie sobie uwagi nie pomagało w ogóle. Kiedy zadzwonił dzwonek odetchnął z ulgą, uradowany. W jej towarzystwie jeszcze trudniej było odepchnąć jego myśli od niej.
— Na matematyce będzie kartkówka, więc się przygotujcie. — mruknął niemrawo, przez co większość nie zwróciła na niego uwagi. Nie przeszkadzało mu to, i tak wolał robić niespodzianki swoim uczniom związane z niezapowiedzianym sprawdzeniem wiadomości. On sam, gdy był w ich wieku tego nienawidził, ale teraz twierdził, że tylko w ten sposób sprawdzi ich faktyczną wiedzę ze swojego przedmiotu. Potarł dłonią czoło i zobaczył cień na jego biurku.
— Z czego ta kartkówka? Przecież ostatnio także była. — usłyszał głos i zaraz przeklął w myślach. Tak, mógł się spodziewać, że akurat ona go usłyszała i będzie chciała znać szczegóły. Niekontrolowanie się uśmiechnął, zabierając rzeczy z biurka.
— Niespodzianka. — odparł tylko, na co zmarszczyła brwi.
— Nie wiem do czego przygotować Sasuke. — westchnęła, łapiąc dłonią spadającą jej z ramienia torbę.
— Nie przygotowuj go. — wzruszył ramionami. Nie mógł się powstrzymać, by tego nie powiedzieć. — Kartkówka miała być dziś, jednak jak widzisz, zamieniłem matematykę z wychowawczą. Więc po prostu nie przygotowuj go. Możesz mu coś tam o tym szepnąć, jednak nie ma potrzeby do nauki. — wyszli razem z klasy, a Asuna powolnie przytaknęła na to głową. — Wiadomości cały czas powinny być zakotwiczone w głowie. — puknął się po skroni.
— Rozumiem. Mogę ci zadać pytanie? — przechyliła głowę lekko w bok.
— Pytaj. — uśmiechnął się. Miał ją traktować nieco oschlej, jednak nie umiał. Przy niej po prostu o tym zapominał, ca co później mocno wyzywał się w myślach.
— Czemu nie usiadłeś? — zapytała marszcząc brwi. — Ktoś na wcześniejszej lekcji podstawił ci szpilkę na siedzenie? — poprawiła ramię torby, cały czas wpatrując się w jego zdziwioną teraz twarz. Nie mógł uwierzyć, że pytanie odnosiło się właśnie do tego. Z jego ust wydostało się ciche parsknięcie.
— Nie, nie. Cóż... przytrafiło mi się coś innego. — mruknął i zaczesał włosy to tyłu. Zaczęli powoli schodzić po schodach.
— To znaczy...? — dopytała zaciekawiona, a Kakashi zaczął żałować, że nie potwierdził jej przypuszczeń. Sytuacja w pokoju nauczycielskim była o wiele bardziej upokarzająca od szpilki na siedzeniu.
— Gai chciał towarzysza do porannej gimnastyki i wypadło tym razem na mnie. — odwrócił wzrok i usłyszał cichy chichot. Znów poczuł to ciepło rozlewające się po klatce piersiowej. Skarcił się za to.
— Nawet nie wiesz, jak ci współczuję. My mamy to na wuefie, więc jesteśmy przyzwyczajeni do tych wygibasów. — westchnęła zaczesując kosmyk włosów za ucho. — Musi cię teraz boleć. — mruknęła po namyśle.
— Nie jest tak źle. — zaprzeczył od razu i zaraz syknął, czując jak duża dłoń klepie go po plecach. Hiroi otworzyła szerzej oczy, kiedy zza matematyka wychyliła się głowa z czarnymi włosami i grubymi brwiami.
— Kakashi! I jak się czujesz? Pewnie cudownie, bo widzę twoją siłę młodości na odległość! — zaśmiał się i znów poklepał go po plecach. Asuna nieco się zmieszała, widząc przymknięte oczy sąsiada, który zapewne marzył o tym, by wuefista sobie poszedł jak najdalej od niego.
— Gai-sensei... mam nadzieję, że się pan nie obrazi, ale mnie i mojemu wychowawcy się trochę spieszy. Przygotowuje mnie do konkursu. — uśmiechnęła się, a ciemnowłosy zaprzestał poklepywania po plecach nauczyciela.
— Jasne! Pędźcie z siłą młodości! mam nadzieję, że świetnie ci pójdzie na tym konkursie! — teraz to ją poklepał po plecach i przez moment pomyślała, że zaraz wypluje płuca. Kiedy nauczyciel zniknął za zakrętem, ta aż wykrzywiła twarz w grymasie. — Jeśli jeszcze kiedyś poklepie mnie po plecach, to sama go po nich poklepie. — burknęła, a Hatake powstrzymał śmiech.
— Co tak stoisz? Podobno spieszyło nam się do nauki. — klepnął ją dłonią w ramię. — I teraz naprawdę musimy szybko iść, bo jak nas dopadnie drugi raz, to chyba nas zaklepie na śmierć.
Kakashi odłożył dziennik do pokoju nauczycielskiego, a następnie razem zaczęli wracać, rozmawiając o zadaniach i tematach, jakie będą przerabiać. Jednak nie tylko o tym.
— Kakashi, wiesz, że Jiraya chce wydać kolejną część Icha Icha? — uśmiechnęła się półgębkiem, patrząc na zdziwiony i wniebowzięty wyraz twarzy swojego sąsiada.
— Skąd ty...
— Nie zapomniałeś, że mam pewne wtyki? — zaśmiała się cicho i zerknęła w bok, na wejście do jej klatki schodowej. — Poczekasz moment? Ja pójdę się tylko przebrać. — uśmiechnęła się i zaraz nie było jej przy Kakashim, który westchnął i spojrzał się w swoje okno. Zaraz zmarszczył brwi, widząc jak jego zasłona się poruszyła. I na pewno nie za sprawą wiatru. Jednak zaczekał na czarnowłosą. Jeśli ktokolwiek był teraz w domu, na pewno nie poradziłby sobie z nim sam z tymi plecami. Zaczął się martwić nawet, że to coś poważnego. Westchnął cicho, cały czas wpatrując się w okno. Z dumań wyrwał go głos.
— Już jestem. W co się tak zawzięcie patrzysz? — zapytała szybko, widząc jego zmarszczone brwi.
— Ktoś jest chyba w moim domu. — wyjaśnił od razu. Teraz także i Hiroi miała złączone ze sobą brwi.
— Jak to? Dawałeś komuś swój klucz? — zapytała, na co pokiwał przecząco głową. Nie dawał nikomu klucza, chyba, że tego nie pamięta. — Czyli ktoś ci się włamał?
— Możliwe. Wejdę pierwszy, a ty zaraz po mnie. — mruknął i zaczął podchodzić do swojej klatki.
— Ale to jest przecież niebezpieczne. Może zadzwonimy gdzieś? — dogoniła go jednym krokiem.
— Równie dobrze mogło mi się przewidzieć. Lepiej na razie nigdzie nie dzwonić. — otworzył drzwi i zaraz zaczął wchodzić po schodach.
— Kakashi... — syknęła, ale ten się nie zatrzymał, więc po prostu zaczęła wchodzić zaraz po nim. — Pomyśl racjo... — urwała, kiedy zobaczyła, jak otwiera drzwi i wchodzi do środka, jakby nigdy nic. Przekręciła oczami i zaraz dokończyła wbieganie po schodach, wchodząc do jego domu. To, co tam zobaczyła, zmieszało ją tak, jak jeszcze nigdy nic wcześniej.
Do zoba!❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro