Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dziewiętnaście📚

OKEY misie!

Na początku muszę was przeprosić za tak długą nieobecność, dawno takiej nie miałam 😶

Rozdział miał pojawić się w podziałek, a później w piątek ale w ogóle się nie wyrobiłam i nie czuję się z tego powodu adowolona, jestem zażenowana całą sytuacją i przepraszam.

Mam nadzieję, że teraz będę bardziej konsekwentna w pisaniu, a części będą dodawane już regularnie :')

A teraz bez dłuższego przeciągania, zapraszam w końcu na rozdział dziewiętnasty ❤️

🦎🦎🦎

Mruknęła cicho i z niechęcią, gdy tylko usłyszała dźwięk budzika. Obróciła się na plecy i położyła przedramię na czole, lekko uchylając oczy i łącząc ze sobą brwi w grymasie. Westchnęła cicho i przeciągnęła się. Koło ucha wciąż grał jej budzik, który chwilę później wyłączyła. Nie spała tak dobrze od dawna, aż miała chęć poleżeć jeszcze chwilę, jednak wiedziała, że nie mogła. Przecierając oczy dłonią, podniosła się do siadu i położyła stopy na podłodze, czując zimno. Skrzywiła się nieznacznie i wstała zaraz czując jak się potyka i leci na panele. Chwilę później usłyszała jęk niezadowolenia i bólu. Zerknęła w bok i o razu na jej poliki wstąpił rumieniec wstydu.

— Boże, Kakashi... Tak bardzo przepraszam — podniosła się szybko w górę, a raczej spróbowała, jednak jej noga zaplątała się w jego pościel i na powrót na niego upadła. — Zapomniałam, że tu leżysz. Naprawdę przepraszam — powiedziała jeszcze raz z małą paniką w oczach, widząc ból wymalowany na twarzy matematyka.

— Przestań się przez chwilę ruszać i nie przepraszaj — mruknął i odetchnął głęboko. — Nie panikuj. Przecież tylko się potknęłaś — w końcu otworzył powieki i uśmiechnął się lekko. Pozostali przez moment w tej pozycji, jakby nie wiedząc, co dalej zrobić. Pobudka jaką zafundowała mu czarnooka nie należała do najprzyjemniejszych, ale wszystkie niedogodności wymazywał jej widok z rana. Asuna zmieszała się lekko, gdy cisza się przedłużała, a Hatake świdrował ją spojrzeniem na wylot. Odchrząknęła i powoli zaczęła wstawać, tym razem uważając, by nie zrobić krzywdy sąsiadowi.

— Zrobić ci śniadanie? W podzięce i na przeprosiny, wiesz za tę noc i pobudkę — uśmiechnęła się lekko, a szarowłosy, jakby wyrwany z transu, pokiwał leniwie głową na zgodę, mimo, że tak naprawdę chciał zaprzeczyć, by nie dodawać Hiroi pracy z rana.

— W takim razie wrócę na moment do siebie. Ogarnę się i za dziesięć, piętnaście minut będę spowrotem — oznajmił i wstał.

— A co byś chciał? — zapytała wychodząc z pokoju. Po całym zdarzeniu nie potrafiła normalnie odetchnąć. Jakaś nieznana jej siła ściskała jej płuca nie pozwalając wziąć normalnego oddechu.

Czy ja się denerwuję? Ale dlaczego aż... Tak?

— Możesz zrobić cokolwiek. Przeważnie nie jem śniadań, więc to może być miła odmiana — odparł zaraz, przeczesując włosy dłonią. Nie bardzo docierało do niego to, co przed kilkoma minutami miało miejsce w sypialni osiemnastolatki. Zawsze wczesnymi godzinami wszystko przychodziło do niego później, dlatego teraz zachowywał się, jakby nic niezwykłego się nie stało. Pociągnął nosem, czując, że łapie go lekki katar i wyszedł z pokoju, słysząc jak czarnowłosa włącza gaz.

Czyli będzie coś ciepłego — uśmiechnął się i założył buty. Przekręcił klucz w drzwiach, które zaraz otworzył.

— Zaraz wracam — oznajmił tak, by go usłyszała i zamknął za sobą wejście do jej domu. Dopiero wtedy mogła głęboko nabrać powietrza. Oparła się o blat i pokiwała głową na boki.

— Dlaczego to ja zawsze muszę zrobić coś dziwnego i żenującego? — jęknęła niezadowolona i otworzyła lodówkę, z której wyjęła wszystkie składniki na Tamagoyaki, po czym zaczęła przyrządzać śniadanie, starając się przy tym tak, jak jeszcze nigdy rano. Gdy tylko skończyła, ułożyła wszystko na talerzach i poszła się przebrać. Założyła tym razem czarną koszulę, spódniczkę od mundurka, a gdy naciągała zakolanówki na nogi usłyszała, jak drzwi się otwierają.

— Jestem już — gdy te zdanie dotarło do jej uszu znów się spięła, nie zdając sobie sorawy, że po tych piętnastu minutach Kakashi w końcu zrozumiał, jak blisko byli po przebudzeniu. Także nie było mu to na rękę, czuł się sfrustrowany, że mimo iż pragnie każdego dotyku z jej strony, to za każdym razem jest tak niezręcznie, a później odczuwa tylko podirytowanie i tą napiętą atmosferę wokół nich.

Muszę z nią o tym porozmawiać — burknął w myślach, jednak od razu, kiedy tylko zobaczył ją wychodzącą z sypialni, zmienił zdanie. — Jeśli poruszę ten temat, to mnie odepchnie. Nie ma mowy.

— Zrobiłam Tamagoyaki, na stole są również Ikanago. Do picia jest zielona herbata — uniosła lekko kąciki ust w górę. — Przepraszam, że tak ubogo, jednak nie przewidziałam wczoraj twojej obecności u mnie rano — dodała, gdy przeszli przez próg kuchni.

— To nie ma dla mnie znaczenia, mówiłem już. Cieszę się, że jest cokolwiek — odwzajemnił jej uśmiech i usiadł na przeciw niej, biorąc pałeczki w dłoń. Od razu poczuł, jak burczy mu w brzuchu na widok jedzenia. — Już pachnie pysznie, więc na pewno takie jest — skomplementował.

— W takim razie, smacznego — czarnooka uderzyła końcówkami pałeczek, jak to miała w zwyczaju. Hatake odpowiedział jej tym samym i zaczęli powoli jeść. Hiroi zerknęła dyskretnie na zegarek i poczuła, jak jedzenie niemal staje jej w przełyku.

Dlaczego dziś czas tak wyjątkowo się ciągnie?

Odetchnęła płytko i niemal się zakrztusiła. Czarnooki spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami, jednak gdy ta kontynuowała jedzenie, sam także skupił na nim uwagę, nie komentując zdarzenia.

— Słyszałem, że masz dziś drobną kartkówkę z biologii — zaczął po kilku sekundach, a ta zmarszczyła brwi.

— Naprawdę? Orochimaru-sensei nic o niej nie wspominał, przynajmniej tak mi się wydaje — odłożyła pałeczki na bok i napiła się herbaty.

— Słyszałem, jak rozmawiał o tym z Kabuto. Z tego co wiem, to ostatnio coraz częściej mu podpadacie. Dobrze by było, gdyby chociaż kilka osób złapało oceny wyższe od jedynki, więc przekaż to innym — uśmiechnął się lekko, dzięki czemu Asuna mogła lżej odetchnąć. Ciężka, a nawet przytłaczająca ją atmosfera zniknęła, jakby nigdy jej nie było.

— Dziękuję. Dokończ śniadanie, a ja doprowadzę się do porządku. Myślę, że jeszcze zostało nam trochę czasu — wstała z krzesła i poszła do łazienki.

— Ja mam go jeszcze sporo. Zaczynam pracę dopiero za godzinę — wzruszył ramionami, wkładając do buzi Ikanago. Za to Hiroi prawie nie wycisnęła całej pasty do zębów na szczoteczkę.

— I obudziłam cię tak wcześnie bez potrzeby? Dlaczego wczoraj mi nie powiedziałeś? — wyjrzała zza drzwi i obserwowała poczynania Hatake spod złączonych brwi.

— Nie przeszkadza mi taka wczesna pobudka. No i dostałem śniadanie — mówiąc to, uniósł jedną ręką talerz z jedzeniem, biorąc kolejnego kęsa. Czarnooka przekręciła źrenicami i zaczęła myć zęby, przyglądając się swojemu odbiciu. Mimo, że jak każda dziewczyna, miała swoje kompleksy, to dziś wyjątkowo nie rzucały jej się tak bardzo w oczy i czuła się ładnie. Kącik jej ust powędrował lekko w górę. Wypluła pianę z ust i wypłukała je płynem. Wzięła w dłoń szczotkę do włosów i powolnie zaczęła je rozczesywać. Uwielbiała to robić, jednak teraz nie miała za wiele czasu, by się temu oddać. Zaczesała włosy w koński ogon i umyła twarz. Popsikała się lekko perfumami o świeżym zapachu i wyszła z łazienki, gasząc w niej światło. Zauważyła, że Kakashi wciąż jadł.

Najwidoczniej naprawdę mu smakuje...

Postanowiła mu nie przerywać, więc poszła do sypialni i chwyciła torbę, ktorą położyła na komodzie na przedpokoju. Ubrała ciepły polar i owinęła szyję szarą apaszką. Założyła pasek torby na ramię i stanęła w drzwiach do kuchni.

— Ja już wychodzę, ale jeśli chcesz to możesz dokończyć i zjeść wszystko. Później tylko zamkniesz drzwi zapasowym kluczem i wsuniesz go spowrotem pod wycieraczkę — oznajmiła, gestykulując przy tym wskazującym palcem. Jasnowłosy od razu przytaknął, jakby machinalnie. Wyglądał, jakby był czymś zahipnotyzowany. Asuna pokiwała głowa na boki i żegnając się z matematykiem opuściła swoje mieszkanie. Jednakże przed jej klatką czekała na nią nie mała niespodzianka. I niestety nie mogła powiedzieć, że była przyjemna.

— Co wy tu robicie? — zapytała nieco zdziwiona zjawieniem się kuzynostwa.

— Madara zaproponował, że może nas podwieźć. Jego auto stoi na początku bloku — Sasuke wskazał w tamtym kierunku kciukiem. Asuna jednak nie zwracała na to większej uwagi. W jej oczy rzucił się tylko cyniczny uśmiech starszego Uchihy, który mówił jej tylko jedno: „To kiedy masz zamiar mu powiedzieć?”.

Zaklęła cicho pod nosem i wzięła głęboki oddech.

— To miłe z waszej strony, ale wolę się przejść. Jest ładna pogoda, a powietrze jest cudowne i dobrze mi to zrobi — odpowiedziała grzecznie, przez co kąciki ust czarnookiego ustawiły się w prostej linii, a czoło delikatnie zmarszczyło. Miała szczerą nadzieję, że zostawią ją w spokoju.

— Jeśli tak mówisz... W takim razie przejdźmy się razem — zaoferował Uchiha, a ręce Asuny ledwo nie opadły wzdłuż ciała.

Dlaczego on nie łapie aluzji? — w myślach już łapała się za głowę i wyklinała tego sprytnego lisa, Madare. Mogła się założyć o swoją głowę, że to on podrzucił Sasuke pomysł podróży do szkoły jego autem. Zacisnęła pięść mocniej na ramieniu torby.

— Razem, masz na myśli: mnie, ciebie i jego? — zapytała zerkając iskrzącymi się od zirytowania ślepiami na starszego z Uchih.

— Tak. Madara ma coś do załatwienia, więc jeśli chce, może przejść się z nami. W końcu pogoda jest naprawdę ładna dzisiejszego ranka — wzruszył ramionami. Tak naprawdę chciałby, by jego kuzyn zrezygnował z jego zaproszenia i jednak ich zostawił, jadąc samemu autem. Ku jego zdziwieniu, Madara przyznał mu rację i zaczął powoli kierować się do wyjścia z alejki, wzruszając ramionami, jakby było mu to obojętne.

— Chodźmy. Nie mamy całego dnia, a jak dalej będziecie tak stali, jak słupy, to spóźnicie się na lekcje — mruknął patrząc na nich przez ramię z uśmiechem.

— Właśnie, lekcje — zaakcentowała drugie słowo i żwawym krokiem ruszyła przed siebie, zostawiając w tyle Sasuke, jak i Madare.

A dzień zaczynał się naprawdę dobrze...

Kiedy byli już niedaleko szkoły, Asunie przypomniały się słowa Kakashiego.

— Dziś mamy kartkówkę z biologii — powiedziała, a Sasuke niemal się zatrzymał.

— Przecież ten wąż o niczym takim nie wspominał — burknął i wyrównał z nią krok, a zaraz po nim także Madara. — Skąd o tym wiesz?

— Powiedzmy, że mam ogromne przeczucie, a ono przeważnie się sprawdza. Lepiej się dobrze przygotuj z ostatnich lekcji — zerknęła na niego kątem oka. Zobaczyła jego zmarszczone brwi, ale podejrzewała, że to nie niezapowiedziana kartkówka zaprząta mu myśli. Zatrzymali się przy bramie.

— Sasuke muszę z tobą porozmawiać — oznajmiła z posągową miną. Kuzyni wymienili ze sobą spojrzenia tak, jakby mogli porozumiewać się myślami. Madara klepnął Sasuke w plecy i szepnął mu coś do ucha. Hiroi wiedziała, że niczego dobrego to nie wróży. — Mam nadzieję, że nie będziemy się już tak często widywać, Madara. A teraz chodź — złapała czarnookiego na przedramię i tak zaczęli kierować się do drzwi szkoły, zostawiając zapatrzonego w nich Uchihe.

— Czy to coś ważnego? Nie możemy tego omówić po lekcjach? — wyraźnie mogła wyczuć jego zdenerwowanie, ale nie mogła tego przełożyć. Nawet jeśli miała zniszczyć mu tym dzień, nie mogła mu robić dłuższej nadziei, bo później mogło to zaboleć dwa razy bardziej.

— To nie może czekać — odparła. Usłyszeli pierwszy dzwonek, który powiadamiał wszystkich, że lekcje rozpoczną się za dokładnie pięć minut. Korytarze zaczęły pustoszeć, więc skręciła w kierunku schodów, gdzie nikogo już nie było. Stanęli na półpiętrze i przez moment milczeli.

— Więc, co było takie ważne? — zapytał pierwszy. Osiemnastolatka westchnęła głęboko, a kiedy miała zacząć mówić, wtrącił się. — Albo może ja zacznę. Też mam ci do powiedzienia coś ważnego — zacisnął dłoń na pasku od torby, ale zaraz ją rozluźnił. — A może lepiej ci to pokażę — szepnął jakby do siebie i zaczął się do niej przybliżać, na co od razu skamieniała, nie wiedząc co zrobić. Bardzo chciała się ruszyć, ale nie mogła postawić nawet kroku.

— Sasuke, co ty chcesz zrobić? — zapytała, mając złe przeczucie.

— To — pochylił się szybko, dłonią sięgając do jej policzka. Zetknął ich usta razem i przymknął oczy, poruszając delikatnie swoimi wargami. Za to Asuna stała jak kamień wbity w ziemię z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Myśli z jej głowy całkowicie uciekły.

To mój pierwszy pocałunek...

Kątem oczu zobaczyła ruch na schodach. Zainteresowała się nim i niemal nie zemdlała.

Przecież Kakashi miał być później!

W sekundę odepchnęła Sasuke, w końcu się opamiętując. Czarnowłosy spojrzał się na nią, nie rozumiejąc dlaczego to zrobiła.

Później mu wszystko wytłumaczę.

— Przepraszam cię Sasuke, ale chyba źle mnie zrozumiałeś — przetarła dłonią czoło, dobierając w głowie odpowiednie słowa. — Właśnie o tym chciałam porozmawiać. Ja... Ja nie czuję tego samego względem ciebie, co ty do mnie — pokiwała głową na boki.

— Co?

— Źle mnie zrozumiałeś. Chciałam ci pomóc, jako koledze. Nie miałam zamiaru, by przy tym się do ciebie zbliżyć i być kimś więcej.

— I dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz, gdy ja jestem w tobie zakochany po uszy, huh? — zacisnął wargi w wąską kreskę, czując się pusty w środku.

— Bo dopiero się zorientowałam. Słuchaj, dla mnie to też nie jest łatwe, nie chce cie ranić...

— Mimo, że nie chcesz, nie udało ci się to. Wracam do domu, muszę wszystko poukładać sobie w głowie — poprawił torbę na ramieniu i wyminął szybko zmieszaną czarnowłosą, schodząc na dół schodami, a następnie znikając jej z oczu na zakręcie.

Dzwonek zadzwonił, a dziewczyna wciąż stała w miejscu.

— Ten dzień zapowiadał się naprawdę dobrze, ale teraz już chyba nie może być gorszy...

Do zoba!🌱

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro