Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dwadzieścia jeden📚

OKEY misie!

Witam w kolejnym rozdziale i od razu uprzedzam - wydaje mi się on jakiś dziwny, coś mi w nim nie pasuje :/

A teraz zapraszam do czytania!❤️

🦎🦎🦎

ASUNA: Kakashi stwierdził, że nie musicie robić tych zadań. Ale wybierze niektóre z nich i da je jutro na kartkówce

— Wysłałam — mruknęła ze zmarszczonymi brwiami. — Dziękuję, że zgodziłeś się na takie rozwiązanie — dodała za moment i zablokowała urządzenie, sekundę później widząc wysuniętą w jej kierunku dłoń szarowłosego. — Co?

— Daj telefon.

— Po co? Przecież nic im już nie wyślę — przekrzywiła głowę w bok i skrzyżowała ze sobą ręce na klatce piersiowej.

— Ostrożności nigdy za wiele — uniósł brew w górę, w akompaniamencie jej prychnięcia.

— Przecież...

— Daj, bo pomyślę, że jesteś uzależniona.

— Uzależniona? Zachowujesz się jak mój tata — uśmiechnęła się lekko i z westchnięciem dała mu komórkę, którą zadowolony schował do kieszeni spodni. — Możemy już zacząć naukę do konkursu?

— Pokaż mi najpierw swój zeszyt — odchylił głowę do tyłu, opierając ją o zagłówek i założył nogę na nogę. Hiroi niechętnie wstała i poszła znów do sypialni.

Mam nie odpuszczać, a nie robić się nachalny!

Hatake złapał się za głowę i przymknął powieki.

Obraz z tamtej chwili będzie mnie prześladował do śmierci... Ale jej oczy...

Pokiwał głową na boki próbując wyzbyć się tej wizualizacji z myśli.

Zapomnij o tym choć na te dwie godziny.

— Proszę — Asuna przerwała jego przemyślenia i usiadła obok niego.

Może powinnam usiąść trochę bliżej?

Przygryzła wargę i bezszelestnie przesunęła się trochę w stronę szarowłosego, który z uwagą przeglądał jej notatki. Cieszyła się w myślach, że dba o ich estetykę.

Może jeszcze tro...

— Jestem pod wrażeniem, zaczęłaś używać tych wszystkich skrótów szybciej, niż myślałem — mruknął przez co zastygła w bezruchu. Nagle jakby zabrakło jej powietrza. Zakrztusiła się śliną i pochyliła lekko do przodu przytykając dłoń do ust. W uspokojeniu nie pomagał fakt, że ręka sąsiada spoczywała teraz na jej łopatkach, a czarne oczy świdrowały jej profil z troską. — Już w porządku? — zapytał, gdy w miarę się opanowała i wyprostowała nabierając głęboko powietrza do płuc.

— T-tak — mruknęła nieco czerwona na twarzy, odwracając przy tym wzrok. Kakashi uśmiechnął się i zdał sobie sprawę, że wciąż trzyma dłoń na jej plecach. Nie zdjął jej jednak, a pogładził ją po nich powoli. Dziewczynę przeszły ciarki, zauważył to i był z tego faktu zadowolony.

— Cieszę się. W takim razie możemy kontynuować — oznajmił i powoli odsunął od niej rękę.

— A mogę cię najpierw o coś zapytać? — odwróciła się w jego stronę całkowicie, a on przytaknął ruchem głowy. — To, co sprawdzałeś, w czasie gdy przyszłam do domu... To były kartkówki z dzisiaj?

— Tak — wzruszył ramionami.

— I sprawdziłeś je wszystkie? — uniosła jedną brew patrząc się na niego z podziwem. Tych kartek było mnóstwo, a zadań na nich na pewno nie mniej niż osiem z kilkoma podpunktami.

— Połowę — westchnął. Przez te zirytowanie towarzyszące mu przez cały dzień, nie myślał o tym, ile będzie miał zadań do sprawdzenia. Te zadania przysporzyły mu bólu głowy. Dlaczego był na tych wszystkich lekcjach taki... Narwany?

— Będę mogła ci pomóc w ich sprawdzaniu? — kąciki jej ust uniosły się do góry. Hatake patrzył na nią przez moment, ale musiał jednak zgasić jej nadzieję, mimo że aktualnie bardzo tej pomocy potrzebował.

— Niestety nie, to jest moje zadanie. W tym czasie, gdy będę je sprawdzać, ty będziesz rozwiązywała swoje zadania. No i najpierw dokończysz „zadanie domowe” — mruknął niechętnie. Licealistka nieco spochmurniała, ale gdy kątem oka dostrzegła kartki na stole, a na pierwszej z nich wyczytała temat jej dodatkowej lekcji, od razu na różowych ustach wykwitł uśmiech. Kakashi machinalnie spojrzał w stronę, w którą zerkała i zmarszczył brwi.

— Zgadzam się. Ale tylko dlatego, że będziemy przerabiać temat, który uwielbiam — potarła dłonie o siebie.

— Jak możesz to lubić? — prychnął, nie mogąc się powstrzymać. — Osobiście to jedno z zagadnień, którego nienawidzę — dodał zaraz i wziął kartkówki ze stołu oraz czerwony długopis.

— Przecież to jest... Cudowne, jak można tego nie lubić? — pokręciła głową na boki z niedowierzaniem i zabrała się do czytania kart pracy. Widząc, jak miną jej blednie, matematyk uśmiechnął się pod nosem i cicho parsknął śmiechem.

— Tak uważasz? Cóż, zazdroszczę podejścia — przygryzł końcówkę długopisu i skupił się na swoim zadaniu.

— To brzmi jak czarna magia — szepnęła do siebie ciemnooka i spojrzała na nauczyciela. Przełknęła ciężko ślinę.

Dlaczego dziś jest... Taki? Dlaczego cały czas nie mogę normalnie myśleć, gdy na niego spojrzę?

Coś nie tak? — zagadnął dostrzegając jej zagubione spojrzenie, które przewiercało go na wylot w każdym miejscu. Nie czuł z tego powodu zawstydzenia, a raczej dumę. — Potrzebujesz pomocy?

— Ja... Uh — wyrwała się z myśli i skierowała wzrok spowrotem na kartki. Znów poczuła rumieńce na twarzy.

Przestań się rumienić, bo zauważy!

— Szybko ci to wytłumaczę, a przynajmniej się postaram — przysiadł się do niej bliżej, odkładając kartkówki na bok. Ich kolana się stykały, tak samo jak łokcie. Czarnowłosa mogła przysiądź, że znów czuła jego oddech na szyi. Serce zabiło jej dwukrotnie szybciej. Błagała, by Hatake nie dostrzegł niczego dziwnego w jej zachowaniu. Nie chciała, żeby się domyślił i odsunął ją na bok. Uwielbiała przebywać w jego towarzystwie. Kochała go i nie zniosłaby odrzucenia. Jednak na błaganie było za późno. Szarowłosy już dawno zobaczył, jak inaczej się zachowuje. Nie mówił jej tego, tylko dlatego, że uwielbiał te czerwone, jak wino policzki. Jego lewa dłoń wylądowała na jej lewym barku, prawa natomiast kreśliła coś na kartce. Asuna nie wiedziała co. Nie mogła się skupić na tym, co jej tłumaczył. Słyszała jego głos, chciała analizować jego słowa, ale nie umiała. Wzięła głęboki wdech i przymknęła na moment powieki znów czując jego perfumy. Obezwładniło ją uczucie, którego nie powinna czuć.

Uśmiechnęła się delikatnie i zerknęła kątem oczu na profil Hatake. Przyjęła w końcu do siebie to, co czuje. Przestała się krępować. Oddychało jej się teraz o wiele lżej.

Od uczuć nie ma ucieczki. Nie chcę go sobie odpuszczać.

— Możesz powtórzyć? — zapytała zwracając ku niemu głowę. Hatake zrobił to samo, niemal stykając się z nią nosem. Kilka milimetrów i zrobiliby w końcu to, czego tak bardzo chcieli. Kakashi widział to po prostu w jej oczach. Był przekonany o tym, że odwzajemnia jego uczucie. Kiedy już chciał zrobić ten pierwszy, prawdziwy (można by rzec, że nieprzemyślany i nagły) krok, zastygł w bezruchu. Gdyby nie dzwonek telefonu czarnowłosej na pewno by to zrobił. Zamiast tego powoli odsunął się od niej i sięgnął po jej komórkę.

— Nieznany — mruknął i jakby nigdy nic, podał go zarumienionej licealistce, która po sekundzie odebrała połączenie.

— Kto mówi? — mruknęła w myślach robiąc sobie wyrzuty.

Co to miało być? Chciałaś go pocałować? Chyba zwariowałaś... To twój wychowawca, cholera!

Jeszcze nie zapisałaś sobie mojego numeru? To trochę nie miłe — mruknął opierając się o balustradę balkonu. Uśmiech nieustannie cisnął mu się na usta, choć nie powinien. W końcu to jemu zwierzał się Sasuke i to on jako pierwszy dowiedział się o jego „niewypale”.

— Nie mam takiej potrzeby, żeby go sobie zapisać. Po co znowu dzwonisz? — mruknęła. Rumieńce wstydu i podekscytowania w jednej chwili zeszły z jej twarzy, zastąpione przez zirytowany grymas.

Chce się tylko dowiedzieć, jak minął ci poranek — opanował chęć parsknięcia.

Asuna zmarszczyła brwi, ale zaraz jej oczy rozszerzyły się w szoku.

— Ty go do tego namówiłeś — zacisnęła dłoń w pięść, a jej usta zmieniły się w wąską kreskę.

Namówiłem kogoś do czegoś?

— To przez ciebie to wszystko się tak potoczyło. Czy ty naprawdę nie możesz się ode mnie odczepić nawet po takim czasie? — kiedy już chciała kontynuować, przypomniała sobie o Kakashim. Zerknęła na niego. Wlepiał w nią swoje zmartwione i za razem zaintrygowane rozmową spojrzenie.

Niech słyszy... I tak wszystko widział, a tą rozmową mogę przynajmniej wytłumaczyć to zajście z rana, na schodach.

Nie mam pojęcia o co ci chodzi — podpalił zapalniczkę, wpatrując się w ogień.

— Jestem stuprocentowo pewna, że to ty przekonałeś go, żeby mnie pocałował — oznajmiła. — Nie wiem tylko, co chciałeś przez to osiągnąć.

— Czy ja wiem. Nie jestem pewien, czy chciałem coś osiągnąć przez to zagranie — uśmiechnął się. Dość szybko go rozgryzła, ale tego się po niej spodziewał.

— On teraz cierpi nie tylko przeze mnie, Madara. Ty też się do tego przyczyniłeś. A jesteś jego kuzynem — prychnęła.

Ale ciebie zabolało to bardziej. Znam cię Asuna — mruknął. — Odepchnęłaś kogoś, kto żywił do ciebie uczucia większe niż przyjaźń, męczy cię to. W dodatku... Z tego co wiem, był to twój pierwszy pocałunek. Kiedyś to musiało nadejść, co nie?

— Jesteś okropny. Nie ma nawet na ciebie słów, by określić twoje zachowanie — miała nadzieję, że Kakashi nie słyszał tego, co mówił do niej teraz Uchiha. Nadzieja jednak okazała się płonna, ponieważ Hatake słyszał każde słowo, tak jakby rozmowa toczyła się w tym pokoju, jakby ta dwójka stała na przeciw siebie.

— Ja jestem okropny? To ty pozwoliłaś mu się pocałować, a później powiedziałaś, że nic do niego nie czujesz. Chciałaś tego.

— Nie chciałam — jej głos przypominał warknięcie. — Nie było cię przy tym, Sasuke nie dał mi nawet dojść do głosu.

— Ale nie wyrywałaś się.

— Byłam sparaliżowana — oznajmiła i wzięła głęboki wdech. Spojrzała się na sufit i zrozumiała, co się dzieje.

Próbuje wyprowadzić mnie z równowagi, tak jak w liceum...

— Nie kłam.

— Skończmy ten cyrk — westchnęła. — Nie wiem po co do mnie dzwonisz i nie wiem, dlaczego chcesz wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia. Sasuke musi uporać się ze swoimi uczuciami.

— Jaka bezduszna. Aż mnie ciarki przeszły.

— Przestań gadać bzdury. Nie ja jestem bezduszna, a ty. Zrobiłeś takie świństwo kuzynowi, wiedziąc, że czeka go rozczarowanie. Nie zamierzam dłużej z tobą o tym rozmawiać. Mam nadzieję, że go przeprosisz — mruknęła i zaraz się rozłączyła.

Kakashi wpatrywał się w nią w ciszy. Analizował wyraz jej twarzy, coś było nie tak. Zmarszczył brwi.

— Ja... Nie powinieneś słuchać tej głupiej rozmowy. Mogłam wyjść — przejechała dłonią po twarzy, ale nie zdjęła jej z niej, czując łzy zbierające się w oczach. Rozmowa z Uchihą przypomniała jej o podjętej decyzji, przez którą skrzywdziła osobę, którą nawet zaczynała lubić. Mimo że Sasuke był, jaki był, Asuna nienawidziła ranić kogokolwiek. Odepchnęła kogoś pierwszy raz i to jeszcze w jakim stylu! Madara miał rację, mogła nie stać jak ten słup soli i może wszystko wyglądałoby ciut inaczej. Ten czarnowłosy prześladowca zawsze przywoływał u niej ból brzucha, szargał jej nerwy i wyciągał na wierzch wszystkie rzeczy, które ją trapiły. Nienawidziła go z całego serca i właśnie te uczucie wraz z bezsilnością (która pojawiała się za każdym razem, gdy słyszała jego głos) wywołało u niej pierwszą łzę.

Matematyk zdając sobie sprawę z tego, co właśnie się dzieje, nie myślał nawet nad tym, co robi. Po prostu przysunął się do niej, objął ramionami i przyciągnął do siebie. Pierwszy raz zobaczył jej słabość. Pierwszy raz też zdał sobie sprawę, że nigdy więcej nie chciałby jej takiej widzieć. To go łamało, jak jeszcze nic wcześniej.

— Płacz ile chcesz. Będzie ci później lepiej.

~°~

Dźwięk telefonu kolejny raz przerwał im tego dnia. Hiroi już miała ochotę rzucić urządzeniem o ścianę, by mieć spokój. Zerknęła na niego niechętnie, ale zaraz się uśmiechnęła.

— Zaraz wracam, mama dzwoni — oznajmiła i łapiąc za komórkę, wyszła z pokoju do kuchni.

Hatake przytaknął jej ruchem głowy i odetchnął głęboko. Zostało mu tylko kilka kartkówek do sprawdzenia, za które zaraz się wziął. Nie zdawał sobie sprawy, że ten temat zajmie im aż tak sporo czasu, a on będzie musiał poświęcić jej całkowitą uwagę, w między czasie sprawdzając kilka zadań z kartkówek. Było to męczące, ale każda chwila, jaką spędzał z tą dziewczyną dodawała mu energii. Kiedy już miał w ręce ostatnia kartkę, do salonu weszła czarnooka z nieco rozbieganym spojrzeniem.

— Kakashi, chyba musisz się już zbierać — mruknęła bawiąc się skrawkiem swetra. Matematyk zmarszczył brwi. — Moi rodzice wpadają do mnie z wizytą i nie będą zadowoleni, jak zobaczą w moim domu...

— Rozumiem — przerwał jej i przeciągnął się, słysząc i czując jak coś strzyknęło mu w barku. — W tami razie dokończymy jutro, u mnie od razu po lekcjach — uśmiechnął się wkładając kartkówki do teczki. Założył maskę na twarz i podszedł do fotela, zakładając marynarkę. Powoli podszedł do ciemnowłosej i pochylił się lekko, patrząc w jej oczy. Hiroi trochę się spięła, ale czując jego dłoń na ramieniu od razu rozluźniła mięśnie jak i umysł, gdy przyjemne gorąco ogarnęło jej klatkę piersiową.

— Nie przejmuj się Sasuke. Wszyscy kiedyś zostaliśmy przez kogoś odepchnięci, ale zawsze się podnieśliśmy. On też się podniesie.

Do zoba!🌱

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro