Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dwadzieścia📚

OKEY misie!

Wyrobiłam się ^^

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba, zapraszam do czytania!❤️

🦎🦎🦎


Przeciągnęła się na krześle i zerknęła na miejsce Sasuke, które było puste. Miała wyrzuty sumienia, że zauważyła jego uczucia, dopiero gdy Madara jej o nich powiedział. Czuła się głupio, a na lekcjach nie mogła się w ogóle skupić, mając w głowie cały czas obraz targającej przez emocje, twarzy Sasuke i Kakashiego, który zapewne widział ich „pocałunek”.  Westchnęła ciężko i usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Zerknęła w ich stronę. Gdyby nie incydent z rana, czułaby się teraz szczęśliwa, a jej brzuch wywijałby fikolki na jego widok. Teraz jednak, wydawało jej się, że serce przestanie jej bić. Miała wrażenie, że twarz Kakashiego wyraża podirytowanie i chęć jak najszybszego powrotu do domu. Przejechał wzrokiem po klasie, która także chyba wyczuła, że nie jest w dobrym nastroju. Zatrzymał na moment spojrzenie na Asunie, która z trudnością przełknęła ślinę. Zmarszczył na sekundę brwi i zaraz zmienił obiekt swojego zainteresowania na dziennik. Odsunął krzesło obrotowe, na którym usiadł i otworzył dziennik, powoli sprawdzając obecność. Kiedy tylko doszedł do końca, gęsta atmosfera stała się jeszcze bardziej uciążliwa. Nawet Naruto poczuł ciarki przebiegające mu po plecach.

— Do tablicy przyjdzie... — słowa zawisły w powietrzu, a wszyscy jakby stracili oddech. Wiedzieli, że na coś się szykuje, jednak... Nie spodziewali się tego zagrania. Kakashi zmrużył powieki i zatrzymał spojrzenie na Kibie, który robił wszystko, byle nie patrzeć w jego stronę. To właśnie on padł jego pierwszą ofiarą, niestety nie jedyną. — Inuzuka — burknął, a nastolatek aż podskoczył w krześle. Powoli wstał, czując oddech śmierci na szyi, ale odważnie ruszył na przód, do swojego kolejnego, tego dnia, przeciwnika (pierwszym okazała się być kartkówka z biologii, którą olał). Hatake powoli zaczął dyktować mu zadania, na które dał mu dziesięć minut. Nie zdziwił się, kiedy po upływie wyznaczonego czasu zastał na tablicy dwa działania rozwiązane, w tym jedno źle oraz trzecie - strzelane, a czwarte pozostawione na pastwę losu. Przymknął na moment powieki.

— Co byś sobie za to dał, Inuzuka? — zapytał, zakładając nogę na nogę, biorąc dziennik w dłoń i pstrykając długopisem.

— Dwa? — zapytał zestresowany uczeń i przygryzł policzek od środka, odkładając pisak na półkę.

— Z minusem — dodał szarowłosy, mierząc go wzrokiem spod byka. — Siadaj. Kolejna osoba to Sakura — przywołał ją niechętnym ruchem dłoni, nie patrząc na prawie biegnącego do ławki bruneta. Za to zobaczył strach w oczach Haruno. Uśmiechnął się pod maską. — Zmarz tablicę — mruknął kręcąc między palcami długopisem. Kiedy zielonooka wykonała jego polecenie, odchylił się do tyłu na krześle. Uczennica brała już do ręki pisak, gdy ten pokiwał głową na boki. — Nie będzie ci potrzebny, zadam ci kilka prostych pytań.

Jak się okazało, wcale nie były takie proste, a zestresowana i czerwona na twarzy różowowłosa wróciła na swoje miejsce z kolejną, niezadowalającą oceną. Zerknął na Hiroi. Siedziała spokojnie analizując wszystko co mówił, ze zmarszczonymi brwiami. Kakashi uniósł w górę brew i odwrócił od niej wzrok wybierając kolejną osobę. Zleciała mu na tym cała lekcja, ale przekaz jaki dał podczas niej, był dla czarmookiej bardzo zrozumiały.

Czeka mnie to samo, ale z materiałem z wyższej półki...

Zacisnęła jedną dłoń na spódniczce, a drugą notowała zadania domowe, które zadawał im na kolejny dzień. Zachowywał się, jakby mu nagle odbiło. Było ich sporo i nie należały do najłatwiejszych. Czuła, że nie tylko Naruto zarwie dziś noc.

— Może już koniec? — zapytał Uzumaki, nieco zlękniony konsekwencji, jakie może ponieść przez te słowa. Ciemnooki matematyk oderwał wzrok od książki i przechylili głowę w lewą stronę.

— Jestem twoim nauczycielem, Uzumaki i to ja decyduje ile jeszcze zadań potrzebujesz, by na kolejnej lekcji nie dostać oceny niedostatecznej podczas odpowiedzi. Chyba, że jesteś gotowy odpowiedzieć na moje pytania już dziś. Jeśli tak, będziesz zwolniony z wykonania pracy domowej — oznajmił, jakby mówił to już setny raz tego dnia. Blondyn zmieszał się i spuścił spojrzenie spowrotem na zeszyt. — Tak myślałem. Notuj więc dalej, bo nie zostało nam wiele czasu do końca lekcji, a to co wam podyktowałem, to dopiero prawie połowa...

— Odbiło mu? — szepnął Uzumaki, gdy tylko spakował swoją torbę. Było trzy minuty po ostatnim dzwonku, gdy skończyli przepisywać z tablicy ostatnie zadania, które mieli wykonać w domu. Kakashiego już nie było, wyszedł gdy tylko usłyszał, że lekcje dobiegły końca.

— To nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło? — zagadnęła Asuna, a otaczający ją nastolatkowie spojrzeli na siebie nawzajem.

— Raz. Był wtedy w bardzo złym chumorze. Ale takiego dawno go nie widzieliśmy. Może dziewczyna z nim zerwała? — mruknęła Sakura i złapała się za głowę. — Aj! Jak ja się wytłumaczę rodzicom z kolejnej jedynki? — jęknęła płaczliwie.

— Ty lepiej pomyśl, jak zdołasz zrobić to wszystko w jedną noc — burknął Kiba i nagle jakby wszyscy zastygli w bezruchu. Po chwili nad głowami nastolatków jak gdyby zapaliły się lampki i wszyscy naraz skierowali na nią błagalny wzrok.

— Ratuj nas, błagam — zaszlochał Uzumaki, padając przed nią na kolana i pocierając dłonie o siebie. Za chwilę dołączyła do niego Sakura, na co brwi czarnowłosej uniosły się w górę ze zdziwienia.

— Ale przecież jest jeszcze Shika... A gdzie on jest?

— Zmył się zaraz po Kakashim. Wyczuł co się świeci — mruknęła Hinata, stając obok ciemnookiej. Hiroi złączyła ze sobą brwi i westchnęła. Zerknęła jeszcze raz na ludzi, którzy błagali ją o pomoc i przetarła sobie twarz dłonią.

— Spróbuję zrobić to od razu, gdy tylko wejdę do domu. A przynajmniej połowę, ponieważ mam dodatkowo ponad programowe materiały, które muszę zrobić — uśmiechnęła się lekko, a Kibe przeszły dreszcze.

— Już ci współczuję. Jego dzisiejsze zachowanie nie zwiastuje dla ciebie niczego dobrego — skwasił się na twarzy i założył pasek torby na ramię. Blondyn oraz zielonooka podnieśli się z kolan z o wiele lepszymi minami, po czym wszyscy ruszyli do wyjścia.

~°~

Jak się okazało, ten dzień mógł uprzykrzyć Asunie życie jeszcze bardziej. W drodze powrotnej rozpadało się na dobre, zatem jej ubrania były całkowicie przesiąknięte deszczem, a z książkami pewnie nie było lepiej. Od razu po przekroczeniu progu domu wypakowała je wszystkie i ułożyła na podłodze. Nie były jakoś strasznie zalane, jednak gdzie nie gdzie było z nimi słabo. Wzięła w płuca głęboki wdech i odchyliła głowę do tyłu, siadając na podłodze w siadzie skrzyżnym i opierając się za sobą dłońmi o panele. Przymknęła powieki, ignorując irytujący ją kosmyk włosów, który przykleił jej się do twarzy. Miała około godziny na doprowadzenie się do stanu normalności i wykonanie połowy zadań z matematyki dla znajomych na jutro. Otworzyła oczy i spojrzała się w swoje odbicie w lustrze. Zmarszczyła brwi.

— Najchętniej położyłabym się teraz spać — mruknęła i z westchnięciem podniosła się na nogi, słysząc jak deszczówka chlupocze jej w butach. Zdjęła je oraz zakolanówki i na bosaka poszła do łazienki. Wzdrygnęła się czując zimno. Zapaliła światło. Buty położyła narazie w brodziku, a mokre ciuchy wrzuciła do pralki, by zaraz ją włączyć. Otoczyła się ręcznikiem i powoli poszła do sypialni, wyciągając z szafy zielony, wyblakły i rozciągnięty sweter oraz legginsy. Z szuflady wyjęła bieliznę i grube skarpety. Wróciła do łazienki, gdzie wysuszyła szybko włosy i założyła na siebie suche, ciepłe ubranie. Mruknęła zadowolona, czując jak nieco się relaksuje. Wyszła z pomieszczenia i spojrzała na zegar wiszący na ścianie przedpokoju. Minęło około piętnaście minut, a może więcej, od jej powrotu do domu. Przejechała wzrokiem po mokrej podłodze i pomasowała sobie kark. Otworzyła szafę, z której wyjęła mopa i zaczęła wycierać niemałą kałużę na środku. Kiedy skończyła, włożyła mopa do wiadra.

— Później się nim zajmę — mruknęła do siebie i zaczęła zbierać książki z podłogi. — muszę coś z nimi zrobić — szepnęła przygryzając wargę i rozglądając się. W oczy wpadł jej grzejnik. — Nie mam zbyt wielkiego wyboru — wzruszyła ramionami i przestąpiła próg pokoju. Niemal podskoczyła, gdy spojrzała w lewo i zobaczyła, jak na fotelu siedzi szarowłowy przeglądający, chyba, jakieś kartkówki. Zgadywała, że były z dziś, jednak to nie było teraz ważne. Pokiwała szybko głową na boki, chcąc pozbyć się szoku.

— Od kiedy tu... Jesteś? — zapytała unosząc w górę jego brew. Tak jak przed chwilą zdołała na moment zapomnieć o rannej wtopie, tak teraz od razu ją sobie przypomniała.

— Cały czas — odpowiedział, nie odwracając wzroku od kartek, kreśląc na nich coś czerwonym długopisem. Asuna nie wiedziała, co mogłaby teraz powiedzieć, więc w niezręcznej ciszy podeszła do grzejnika, włączyła go i ułożyła na nim podręczniki oraz zeszyty. Zostawiła tylko matematykę. Stanęła na moment w bezruchu i zaraz usiadła przy stoliku.

— Dlaczego nie powiedziałeś, że jesteś? — mruknęła otwierając zeszyt oraz podręcznik na odpowiedniej stronie.

— Uznałem to za zbędne — odparł machinalnie.

— Następnym razem powiedz cokolwiek. Nie chciałabym umrzeć na zawał w tak młodym wieku — szepnęła i zaczęła rozwiązywać zadania. Tak się w nie wciągnęła, że nie zauważyła, jak Hatake zaczął jej się przypatrywać. Dla niej minęło co najwięcej dziesięć minut, jednak w rzeczywistości trwało to znacznie dłużej. Z ciągu wyrwał ją dopiero głos sąsiada, który stał nad nią i przyglądał się rozwiązaniom.

— Czas wolny skończył się dwie minuty temu — oznajmił, a ona zmarszczyła brwi i spojrzała się na niego.

— Co?

— Słyszałaś — ewidentnie to nie był jego dzień.

— Daj jeszcze moment — skrzywiła się nieco i wróciła do rozwiązywania zadań. Nie zdążyła nawet przeczytać kolejnego polecenia, a książka zamknęła się z głuchym trzaskiem. Po jej plecach przeszły dreszcze. Hiroi przymknęła na moment oczy i odetchnęła głęboko. Wstała z miejsca, wzięła książkę oraz zeszyt w dłonie i poszła do drugiego pokoju. Wzięła w dłonie telefon i odblokowała go, wchodząc na grupę klasową.

ASUNA: Zostało mi ostatnie zadanie do zrobienia. Zróbcie je sami, a ja za około dwie godziny wyślę wam całość. Mam tylko nadzieję, że nie rzucicie tego od razu w kąt, a nauczycie się na jutro. Wolę, by Kakashi-sensei się o tym nie dowiedział.

Wysłała wiadomość i zablokowała na powrót komórkę.

— O czym mam się nie dowiedzieć? — usłyszała koło ucha i odwróciła się szybko w jego stronę.

Za blisko. Za. Blisko!

— Możesz się nie skradać? — odsunęła się lekko do tyłu, ale ten na nowo się przybliżył. Kątem oka spojrzała za siebie. Jeszcze kilka kroków i będzie w potrzasku między parapetem, a szarowłosym.

— Mógłbym, ale wtedy nie wiedziałbym, że próbujesz coś przede mną ukryć — mruknął unosząc jedną brew w górę. Wiercił w jej głowie dziurę na wylot. Przełknęła z trudem ślinę i zrobiła dwa kroki do tyłu. Poczuła, jak trafia w końcu na parapet. — To jak, powiesz mi? — na nowo się przybliżył. Wyłapał wzrokiem komórkę w jej prawej ręce. Kącik jego ust drgnął, co z łatwością mogłaby zauważyć, przez brak maski. Jednakże była ona zbyt skupiona na jego czarnych oczach, by zarejestrować moment, w którym jej własność została odebrana przez matematyka. Musiała minąć chwila, by zrozumiała, co się właśnie wydarzyło. — Jaki masz kod? — pomachał jej telefonem przed nosem, odsuwając się od niej.

— Co? — zamrugała kilka razy, czując jak znów może normalnie oddychać. — Nie powiem ci — złączyła ze sobą brwi w grymasie i założyła rękę na rękę w geście protestu. Na komórkę przyszło powiadomienie. Kakashi spojrzał na wyświetlacz i uśmiechnął się pobłażliwie.

— W sumie, już nie musisz. Jestem już całkowicie w temacie, muszę tylko wymyślić ci jakąś karę — westchnął i odłożył urządzenie na łóżko.

— Karę? Za c...

— Przestań ciągle mówić „co” — zmrużył powieki, przybliżając się do niej i opierając ręce o parapet po dwóch stronach dziewczyny. — Dobrze wiesz, o co mi chodzi. I zdajesz sobie sprawę, że nie pozwolę ci im niczego wysłać.

Boże, dlaczego on znowu musi być tak blisko?!

Powoli nabrała powietrza w płuca.

— Nie możesz niczego mi zabronić — odparła, chociaż w jej głosie nie dało się uchwycić ani grama pewności siebie. W dodatku czuła, jak jej kolana miekną. Jej nozdrza opanował swierzy, łagodny zapach perfum Hatake, z mózgu robiąc jej świeżą, nie myślącą papkę.

— Tak myślisz? — przechylił głowę lekko w lewo, zbliżając usta do jej ucha. — Odwołasz to, na co się umówiliście. Nie obchodzi mnie to, jakiej wymówki zastosujesz. A ja zostanę i przypilnuje, byś niczego im nie wysłała.

Ciepły oddech owinął jej ucho. Zabrakło jej powietrza w płucach, a na zakończenie poczuła, jak poliki nabierają o wiele bardziej intensywnych kolorów.

Postawił wszystko na jedną kartę. Nie mógł znieść widoku, jaki zastał dziś rano na schodach. Widząc Sasuke oraz jego kuzyna pod klatką, gdy Hiroi opuszczała dom, od razu wiedział, że coś się święci. Nie mylił się. Był zdenerwowany przez cały dzień, czuł się jak tykająca bomba. I mimo, że wcześniej miał zamiar ją sobie odpuścić, teraz wiedział na pewno - nie da jej sobie zabrać. Nie ważne, jakie kroki będzie musiał podjąć.

Do zoba!🌱

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro