Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Nieszczęsna impreza

— Przez ciebie jesteśmy spóźnieni o godzinę — narzekał Marcel, gdy wysiadaliśmy już z autobusu.

— Ważne, że w ogóle się pojawimy — odparłem zarzucając torbę na ramię. — Spokojnie, Maja wie, pisałem do niej.

Tak naprawdę, zamierzałem spóźnić się jeszcze więcej, aby być na imprezie tylko dla zasady, spełnienia rozkazu. Jednak Marcel pojawił się u mnie w domu, powiedział rodzicom gdzie się wybieramy i tym samym sprawił, że zaczęli mnie poganiać.

Zadzwoniłem do drzwi. Solenizantka otworzyła nam z uśmiechem na ustach. Miała na sobie białą sukienkę i dużo biżuterii. Złożyliśmy jej życzenia, a szatynka dziękując przytuliła najpierw Marcela, a potem mnie. Wręczyłem jej torebkę z prezentem.

— Mam nadzieję, że dobrze wybraliśmy — powiedziałem.

Dziewczyna zerknęła ukradkiem do środka torebki. Zaśmiała się.

— Na pewno! — powiedziała. — Zapraszam, wchodźcie.

W salonie zastał nas tłum ludzi, migające światła i głośna muzyka. Maja zrobiła ogromną imprezę, nic więc dziwnego, że zaprosiła nawet osoby, z którymi nie gada zbyt wiele (czyt. mnie). Pomimo dużej przestrzeni do tańca, nikt nie tańczył. Większość siedziała na kanapach i fotelach pijąc i rozmawiając. Przy stole były trzy osoby. Dosiedliśmy się. Zacząłem spożywać kawałek zimnej pizzy.

— Smacznego — powiedziała jedna z tych trzech dziewczyn siedzącym naprzeciwko. Miała bardzo długie, czarne włosy, mocny makijaż i kieliszek wódki w ręce.

— I nawzajem — powiedziałem. — To trzeba na raz.

Dziewczyny zaśmiały się, po czym czarnowłosa przechyliła kieliszek do ust i od razu go wyzerowała. Skrzywiła się, ale nie popiła.

Nie siedzieliśmy przy stole zbyt długo. Po kilku lub kilkunastu minutach dosiadła się do nas Laura z propozycją imprezowego zajęcia:

— Hej, chcecie pograć w ,,nigdy przenigdy"? — spytała.

— Niespecjalnie — odpowiedziałem.

— Nie no, nie wymyślaj — Marcel szturchnął mnie w ramię. — Zagramy.

Wywróciłem oczami i szybko dokończyłem sałatkę.

Usiedliśmy w salonie. Niektórzy na kanapie, inni na fotelach i dywanie. Razem z Marcelem usiedliśmy na ziemi, opierając się wygodnie o szafkę, na której stał telewizor.

— Wszyscy znają zasady, prawda? — Laura zaczęła rozdawać kieliszki. — Kolejno mówimy, czego nie robiliśmy. Na przykład ,,Nigdy przenigdy nie latałam samolotem". Wszyscy, którzy latali piją.

— Chyba każdy zna zasady — stwierdziła Klara, blondynka z naszej klasy, siadając obok mnie. — Maja, zaczniesz? Twoja impreza!

Wszyscy kolejno ponalewali sobie alkoholu do kieliszków. Solenizantka zastanowiła się chwilę i powiedziała:

— Nigdy przenigdy nie okłamałam przyjaciela.

To głębokie wyznanie na moment zabiło klimat, przynajmniej moim zdaniem. Miałem ochotę się zaśmiać, ale Maja miała wyjątkowo poważną twarz. Przez chwilę zastanawiałem się, czy powinienem skłamać i nie ruszyć swojego kieliszka. Jednak w miarę, gdy coraz więcej osób podnosiło je do ust, również to zrobiłem. Byłem nałogowym kłamcą.

Skrzywiłem się i od razu popiłem alkohol Colą.

Właściwie, to Maja jako jedyna nie opróżniła swojego kieliszka. To wręcz dziwne, że istnieje osoba, która nie kłamie.

— Nigdy przenigdy nie zakochałam się w kimś z mojej klasy! — powiedziała Laura uśmiechając się przekornie.

Dziewczyny zaczęły coś szeptać. Laura zachichotała. Kilka osób podniosło kieliszki do ust. W tym Maja. I Marcel.

Szczerze, on mnie trochę zaskoczył. Momentalnie zacząłem się wręcz zastanawiać o kogo chodziło. Może ktoś z poprzedniej szkoły? A może z klasy rok starszej? W końcu powtarzał rok... Chyba nie mówi o nikim z tej klasy, prawda? Przecież on nawet z nikim nie rozmawia!

Poczułem, że pieką mnie policzki.

Z nikim, poza mną, znaczy się. Przecież wszystkie jego rozkazy opierają się na tym, aby do mnie się zbliżyć! Wyjście razem na jedzenie, na zakupy, wspólna prezentacja, wspólna impreza...

Czy to możliwe, że Marcel jest gejem?

Przez moje rozmyślania przegapiłem dwie osoby. Z wewnętrznych monologów wybudził mnie dopiero głos Wiśniewskiego:

— Nigdy przenigdy nie zbiłem komuś szyby w oknie — powiedział poważnie.

Zacisnąłem palce na kieliszku. Przecież to jest jawnie skierowane we mnie. Mam się teraz przyznać? A nie mieliśmy o tym zapomnieć?

Wypiłem zawartość kieliszka jako jedyny w tym gronie. Od razu popiłem alkohol Colą.

— Czekaj — zaczęła brunetka, z którą rozmawiałem wcześniej przy stole. — Poważnie? O rany, co zrobiłeś?!

— Grałem w piłkę na boisku i przypadkiem zbiłem okno w szkole — odparłem. — Jeszcze w podstawówce.

Ukradkiem spojrzałem na Marcela, który zaśmiał się pod nosem. Na szczęście nie rozkazał mi wyznać prawdy.

— Nigdy przenigdy nikogo nie szantażowałem — powiedziałem nim pomyślałem, co w ogóle robię.

Marcel spokojnie podniósł kieliszek do ust i wypił to, co się w nim znajdowało. Był arogancki, pewny siebie, a przede wszystkim nie dbał o to, co mówią ludzie. Wkurzał mnie, okropnie mnie wkurzał.

— Poważnie? — odezwał się jakiś chłopak w okularach. — Kogo?

— Mojego brata — odparł brunet. — Powiedziałem mu, że nie oddam mu jego robota, dopóki nie sprzątnie syfu, który narobił w naszym pokoju. Od razu zadziałało.

— O rany — Maja zaśmiała się. — Przez chwilę się martwiłam...

Brunet zaśmiał się i gdy uwaga została skierowana w stronę osoby, która kolejna przemawiała, puścił mi oczko. Będzie kłamał tak jak i ja.

Poważnie...? Ludzie, przecież on nawet nie ma brata.

Przez ułamek sekundy w mojej głowie pojawiła się jedna, bardzo przykra myśl. Otóż, nikt w naszej szkole tak naprawdę nie zna Marcela.

*****

Gra znudziła się wszystkim po zaledwie półtorej kolejce. Maja i Laura szeptały coś między sobą już odkąd przedostatni uczestnik powiedział swoje ,,nigdy-przenigdy". W końcu Laura odezwała się i przerwała tą drętwą zabawę:

— Co wy na to, żeby pograć w coś innego? — spytała. — Każdy dostaje kieliszek, do którego mistrz gry nalewa wody lub wódki. Oczywiście wszyscy zamykamy wtedy oczy. Potem, otwieramy oczy i pijemy. Zadanie to zgadnąć, kto pił wódkę. Jeśli źle trafisz — pijesz karny kieliszek wódki. A jeśli dobrze — osoba, która piła alkohol, pije kolejny kieliszek. Co wy na to?

— Spasuję — westchnąłem.

— Zagraj — odparł Marcel.

— Tylko jedną rundę.

— Pięć.

Magda, która była jedyną niepijącą osobą w towarzystwie, została mianowana mistrzem gry. Pozostali opróżnili swoje kieliszki i ustawili je na dywanie przed sobą.

Zamknąłem oczy i dopiero wtedy poczułem, że wirowało mi trochę w głowie, nic przyjemnego. Ale zdecydowanie, byłem jeszcze trzeźwy.

— Gotowe! — usłyszałem głos Magdy. — Otwieramy oczy!

Ujrzałem przeźroczysty płyn w swoim kieliszku. Podniosłem go do nosa i od razu poczułem gorzki zapach wódki. Cholera.

— Na trzy — zarządziła blondynka. — Raz, dwa, trzy!

Przechyliłem zawartość kieliszka do gardła i wypiłem wszystko naraz. Poczułem, że piecze mnie przełyk i, że muszę zapić ten duszący smak. Jednak nie zrobiłem tego, aby się nie zdradzać. Część osób zapiła swoje shoty. W tym Marcel.

— Miałeś wódkę — powiedziałem pokazując palcem na bruneta.

— Niestety nie — chłopak wzruszył ramionami. — To tylko zmyłka.

Wszyscy zaśmiali się. Magda nalała mi alkoholu do kieliszka. Wypiłem jego zawartość i zaraz popiłem Colą.

— To ty miałeś wódkę — powiedziała czarnowłosa, z którą gadałem przy stole. — Teraz popiłeś, wcześniej nie. Chciałeś, abyśmy cię nie wykryli.

— Jeju no... — westchnąłem.

— Wow, to było mądre! — wtrąciła Laura.

— Masz rację! — Magda zaśmiała się i podała mi butelkę. Sam nalałem sobie kieliszek wódki, który od razu wypiłem.

— Ty też piłeś — czarnowłosa oskarżyła również jakiegoś innego chłopaka.

— Niestety nie.

— Ojej, jaka szkoda. Magda, polewaj!

Czarnowłosa wypiła karnego shota bez zapijania, po czym wszyscy ponownie zamknęli oczy, gdyż nikt już nikogo nie oskarżał. Po chwili je otworzyliśmy. Uniosłem kieliszek.

Nie wierzę. Znowu mam w nim alkohol.

— Raz, dwa, trzy!

Uznałem, że bycie bardziej podejrzanym to bycie mniej podejrzanym. Dlatego tym razem zapiłem alkohol wódką. Uch, od razu lepiej, nie pali jak ostatnio.

Marcel tym razem nie popił. Czarnowłosa zrobiła to.

— Ty — pokazałem na brunetkę.

— Ja? — dziewczyna zaśmiała się. — Znowu dałeś się złapać na to samo co u Marcela? Pudło!

— Ja pierdolę, to już czwarty — skrzywiłem się, nalewając alkohol do kieliszka.

Maja zaśmiała się.

— Czwarty? A nie trzeci? Zdradziłeś się — powiedział Marcel. — Miałeś alkohol w kieliszku, prawda?

— Kurwa no...

Wypiłem czwartego i piątego shota. Ale nie było źle. Kieliszki były z tych mniejszych, niestandardowych. Ciągle byłem trzeźwy.

— Raz, dwa, trzy!

Nie mógłbym dostać wódki po raz trzeci pod rząd, prawda?

Powąchałem zawartość kieliszka. Ha... A jednak...

Krzywiąc się wypiłem wszystko i zapiłem Colą. Nie ma szans, że ktokolwiek będzie znowu podejrzewać mnie.

— Olek pił wódkę — powiedziała Maja.

— Że co? — zdziwiłem się. — N-nieprawda!

— Tak, pił — odparła Magda.

Jakim cudem ona do tego doszła? Zgadywała?

Wypiłem siódmy kieliszek wódki.

— To już siódmy, ja pierdole — zaśmiałem się. — A ile piłem wcześniej? Pięć? Nie, chyba trochę mniej... Co ja tam? Graliśmy w ,,Prawdę i Wyzwanie", znaczy nie, w ,,Nigdy przenigdy"... Zbiłem okno, więc jeden, ale nie mówiłem nic o zakochaniu się, kłamałem, to drugi — wyliczałem na palcach. — I paliłem, trzeci. To chyba tyle.

— Było jeszcze o zmianie ocen w dzienniku — wtrąciła czarnowłosa, co piła bez popity.

— O racja, dzięki, to cztery. Jak się nazywasz, swoją drogą?

— Blanka.

— Super, ja Olek.

Nagle Marcel nachylił się nade mną.

— Możesz już nie grać, jeśli nie chcesz — szepnął mi prosto do ucha.

Po moich plecach przeszedł zimny dreszcz.

— Kurwa, nareszcie — westchnąłem wstając z dywanu. — Idę do kibla.

Tak powiedziałem, ale miałem z tym trudność. Nie czułem alkoholu, dopóki siedziałem, jednak wstanie na nogi było twardym zderzeniem z rzeczywistością. W salonie kłębił się dym z liquidów, a owocowe zapachy i alkohol mieszały się ze sobą. Chwiejnym krokiem poszedłem przed siebie. Gdzie tu właściwie jest toaleta? Maja chyba komuś mówiła... Na lewo od kuchni...

Pociągnąłem drzwi do siebie, trochę za mocno. Gdybym nie ściskał klamki z całych sił, poleciałbym do tyłu. Wszedłem do pomieszczenia, zamknąłem drzwi i opierając się dłońmi o zlew, zaśmiałem się do lustra. Cholera, jestem pijany.

Gdy wyszedłem z toalety, pod drzwiami stała jakaś osoba. Był to Marcel.

— Już wolne — powiedziałem. — Ale wiesz co, nie wybaczę ci zmuszenia mnie do tej gry. Poważnie. Wiesz, że mogłem zginąć od tej ilości alkoholu? Chciałeś... chciałeś mnie zabić, co? — zaśmiałem się.

— Pocałuj mnie — powiedział poważnie brunet.

Oparłem się plecami o ścianę. A raczej upadłem na nią, gdyż nie miałem już zbytnio siły stać prosto.

— Co powiedziałeś? — spytałem myśląc, że się przesłyszałem.

— Pocałuj mnie — powtórzył. — To rozkaz.

Poczułem, że się czerwienię.

— Nie jestem pedałem! — krzyknąłem. — Wal się. Nie zrobię tego, pojebało cię.

— Mam wysłać twoim rodzicom rachunek, czy pójść do nich osobiście?

— Jebie mnie to, nie będę cię całował.

— Naprawdę? — Marcel zaśmiał się cicho. Nachylił się nad moim uchem i wyszeptał: — Myślałem, że chcesz... A jeśli się wstydzisz, to nie martw się. Nikt się nie dowie. A poza tym pocałunkiem nie będę już nic od ciebie oczekiwał. Skończę tą historię z rozkazami. Co ty na to?

— Jesteś poważny? — spytałem.

— Jestem pijany — chłopak zaśmiał się i odwrócił wzrok na moment. — Ale możesz mi zaufać. Dotrzymam słowa.

— W porządku — przełknąłem ślinę.

Gdy zbliżałem się do bruneta, czułem, jak ręce mi dygoczą, a serce bije tak szybko, jakby zaraz miało wylecieć. Spojrzałem w oczy Marcela. Były piękne, głęboko zielone. Jego policzki były zarumienione, zapewne od alkoholu, a włosy rozczochrane.

Zamknąłem oczy i delikatnie złożyłem pocałunek na jego wargach. Staliśmy tak nieruchomo przez kilka sekund. Po tych kilku sekundach niepewnie się od niego odsunąłem. 

— Poważnie? — Marcel prychnął śmiechem. — Tak to mnie matka całowała na dobranoc jak miałem 3 latka! Jesteś w przedszkolu?

Poczułem uderzającą we mnie złość. Nie wiem, o czym myślałem w tamtej chwili. Być może bardzo chciałem mu udowodnić, że się myli. Złapałem Marcela za kołnierz jego koszuli i przyciągnąłem do siebie. Bez zbędnych wstępów musnąłem jego wargi, tym razem jednak w ogóle się nie hamowałem. Nasze języki spotkały się, a ja poczułem przyjemne ciepło rozlewające się po całym moim ciele. Splotłem ręce na szyi bruneta nie ustając w pocałunkach. Otworzyłem usta, aby zaczerpnąć powietrza.

— Olek, wyst...

Przerwałem mu przygryzając jego dolną wargę. I znów go pocałowałem. Te namiętne pocałunki trwały, aż do momentu, gdy oderwałem się od niego z powodu braku powietrza. Marcel był cały czerwony. Podejrzewam, że ja także. Czułem, że gotuję się nie tylko na twarzy, ale i w środku.

— Lepiej dotrzymaj słowa — powiedziałem przekrzykując muzykę dochodzącą z salonu. — I jeśli komuś powiesz, wszystkiemu zaprzeczę, jasne?!

To powiedziawszy minąłem chłopaka i wróciłem do salonu. Chciałem odnaleźć solenizantkę i powiedzieć jej, że już się zmywam, ale nie było jej nigdzie w zasięgu wzroku.

— Gdzie jest Maja? — spytałem Magdę.

— Źle się poczuła — odparła blondynka. — Poszła na chwilę się położyć. Coś się stało?

— Nie, chciałem jej tylko powiedzieć, że muszę już lecieć.

— Masz jak wrócić? — spytała. Zaskoczyło mnie, że nie dopytywała się o powód tak wczesnego uciekania z imprezy.

— Zamierzałem pieszo — odparłem zgodnie z prawdą.

— Daj spokój, jest środek nocy, a mieszkasz daleko. Podwiozę cię.

Nie protestowałem. Rzuciłem krótkie ,,cześć" do osób, które były w zasięgu wzroku, po czym wyszedłem z Magdą na dwór. Wsiedliśmy do samochodu.

— Właściwie, to skąd wiedziałaś, że mieszkam daleko? — spytałem.

— Marcel to twój sąsiad, prawda? A mniej więcej kojarzę, gdzie on mieszka.

Przez to, że Magda wspomniała o Marcelu, poczułem, że się czerwienię. Serce biło mi mocniej na samą myśl o nim i o jego przepięknych zielonych tęczówkach.

Spojrzałem za okno na miasto pogrążone w ciemności. Muszę zająć myśli czymś innym niż on.

Nasz kontrakt jest oficjalnie zakończony. A nasza relacja... nie, nasza znajomość, zniknie tak, jakby jej nigdy nie było.


----------
happy pride month
nie wiem czy dokoncze ta ksiazke bo zcringowalo mnie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro