11. Oni wszyscy już wiedzą
Pomimo, że wolałbym przesiedzieć w domu kolejny dzień, spełniłem obietnicę złożoną Adamowi. Wróciłem do szkoły. Cóż, to nie tak, że świat się zawalił od kilku nieobecności w klasie maturalnej, ale chłopacy robili z mojego powrotu wielkie wydarzenie. Wchodząc do szkoły odpisywałem na wiadomości Mateusza o tym, że tęskni, oczywiście poprzeplatane milionem emotek i gifów. Zdejmując buty przy szafce, kończyłem odłuchiwać jego głosówki. Adam nie pisał nic, jak to on, ale lajkował wszystko.
— O rany, to ty, Olek? — usłyszałem na korytarzu.
Odwróciłem głowę. Ujrzałem wysoką czarnowłosą dziewczynę w mocnym makijażu. Miała na sobie luźny brązowy sweter i dwie koszule oraz wytarte jeansy z założonymi nogawkami.
— Blanka? — chwilę zajęło mi przypomnienie sobie jej imienia, ale zdecydowanie, to ona, dziewczyna co waliła wódę wiadrami na imprezie Mai.
— Siemka — przybiła mi żółwika. — Nie wiedziałam, że uczymy się w jednej szkole. Maja zapraszała dużo ludzi ze swojego gimnazjum. Co tam u ciebie?
„Co tam u ciebie?". Poczułem, że ręce mi drżą. Zmuszając się do myślenia, co aktualnie dzieje się w moim życiu, myślę jedynie o Marcelu.
O Marcelu, który właśnie bez słowa minął nas na korytarzu. Blanka również go zauważyła, uśmiechnęła się lekko i wyglądała, jakby chciała go zaczepić, ale nagle zrezygnowała z tego zamiaru. Szczerze, myślę, że zauważyła po prostu mój brak interakcji z chłopakiem i szybkie odwrócenie wzroku.
— Pokłóciliście się? — spytała zamiast tego.
— Nie — odpowiedziałem. — Właściwie, to się nie znamy. Nie witamy się na korytarzu, ani teraz ani nigdy.
Co on tu robi? Był w szkole i wczoraj, i przedwczoraj. Dzisiaj także przyszedł? O co tu chodzi?
— Co, naprawdę? — dziewczyna wyglądała na szczerze zaskoczoną. — Myślałam, że jesteście parą.
Zrobiło mi się słabo. Że co? Skąd ona wyciągnęła taki wniosek?
— Przepraszam jeśli się pomyliłam! Ale no... przyszliście na imprezę razem — zaczęła wyliczać jakby słysząc moje myśli — i razem się na niej trzymaliście. Marcel ciągle się z tobą droczył. Nie chciałeś grać w gry, ale gdy on ci je proponował, już ci to pasowało. Ach, no i szukał cię, gdy nagle zmyłeś się z imprezy. Myślałam, że coś...
— Nic między nami nie ma! — powiedziałem ostro. — Jestem w pełni hetero, okej? Sory, będę lecieć na lekcje.
Odszedłem nie czekając na odpowiedź Blanki. Byłem przestraszony, zmartwiony. Naprawdę sprawialiśmy wrażenie bliskich? Nie chcę, aby po szkole rozniosły się tego typu plotki.
Udałem się pod salę matematyczną. Z daleka ujrzałem Adama i Mateusza. Szeptali między sobą, wyglądali jakby prowadzili ożywioną dyskusję. Gdy podszedłem do nich, kompletnie zamilkli.
— Hej — zaczął Mateusz. — Co u ciebie?
— Poważnie, Adam, powiedziałeś mu o Mai? — spytałem, bo to jedyne przyszło mi do głowy jako temat, który chcieli przede mną ukryć. Byłem wnerwiony, przyznaję. Nawet jeśli było to jedynie wymyślone na szybko kłamstwo, nie chciałem, aby je rozpowiadał.
Nie, właściwie tym bardziej nie chciałem, aby to rozpowiadał. Jak to dojdzie do Mai to będzie katastrofa, wszystko pokomplikuje się jeszcze bardziej.
— Nie, to nie tak — zaczął szatyn. Unikał mojego spojrzenia, stresował się.
— Ta, pewnie — westchnąłem. — To o czym rozmawialiście?
Chłopacy milczeli kilka sekund.
— O mojej siostrze — zaczął Mateusz — jak wczoraj w Fortnicie...
— Och, daruj sobie! — przerwałem mu. — Przecież wiem, że gadaliście na mój temat. Komu jeszcze powiedziałeś, co? Marcelowi, Laurze, może nawet Mai?!
— Aleks, ogarnij się! — słysząc jak Adam podnosi głos momentalnie zamilkłem. — Nie rozmawialiśmy o twoich sercowych problemach, a o tym, że ostatnio się dystansujesz od nas!
— Ja się dystansuję?!
— Tak, ty się dystansujesz! Nie musisz wszystkiego dusić w sobie, wiesz?! Przyjaźnimy się sześć lat, mógłbyś w końcu mi zaufać, do cholery! A zamiast tego sprzedajesz nam kłamstwo za kłamstwem!
Spuściłem głowę. Nie, nigdy nie chciałem ich okłamywać. Ale muszę! Muszę, bo inaczej...
— Daj znać, jeśli będziesz chciał pogadać — Adam uspokoił się. Podniósł się z ławki. — Chętnie cię wysłucham. Tylko proszę, jeśli znowu chcesz kłamać, to po prostu sobie odpuśćmy. Szkoda naszego czasu i twojej wyobraźni, aby się marnowała.
Adam oddalił się. Mateusz został chwilę, ale nie wiedząc, co powiedzieć, zaraz poszedł za Adamem. Rozejrzałem się po korytarzu. Ludzie z klasy odwracali wzrok, gdy tylko nasze spojrzenia się spotykały. Momentalnie przypomniałem sobie rozmowę z Blanką i odniosłem wrażenie, że oni wszyscy już wiedzą.
Obraz wirował, szumiało mi w uszach.
Cholera. Chyba jednak dziś sobie odpuszczę.
Zarzuciłem kurtkę na plecy i wyszedłem z budynku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro