Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kakuzu x OC

Więc..
Jest to..
Nawet nie wiem co..
Będzie moja OC..
Shot będzie z Kakuzu..
Oczywiście będzie OOC..
Najprawdopodobniej coś  trochę z lemonem, pseudo angstem i tak dalej..
Zresztą zobaczycie ~
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Przepraszam za wszelkie błędy.
________________

Przyśpieszony oddech. Unik, uderzenie, cichy jęk bólu.

Upadła na zimną posadzkę, plując krwią. Warknęła coś niewyraźnie, patrząc zdenerwowana na mężczyznę przed sobą. Wiedziała, że uśmiecha się z pogardą. Maska jednak to ukrywała.

- Coraz lepiej, Kodoku.* - powiedział z nutką sarkazmu, na co białowłosa prychnęła, znowu plując posoką.

- Bardzo zabawne, Skarbniku.. - sarknęła, wstając chwiejnie. Przyłożyła prawą dłoń do krwawiącego brzucha, chcąc się trochę podleczyć. Westchnęła głęboko, czując przyjemne mrowienie.

Mężczyzna obserwował ją uważnie, stojąc kilka metrów przed nią z założonymi rękoma.

Beżowe, sięgające do bioder włosy. Hipnotyzujące, szmaragdowe oczy z kocią źrenicą. Grzywka zasłaniała jej lewe oko, gdzie miała pieczęć klanową, którą posiadała od 2 roku życia.

Blizny na jej ciele odznaczały się - zamiast blado różowe, były lekko czerwone.

Ona jednak, zamiast się ich wstydzić, pokazywała je z dumą.

Wybuchowa, zawsze rządna krwi, masakry, pieniędzy. Złośliwa, wulgarna i nie znająca zahamowań, czy wstydu. W środku jednak wrażliwa, troskliwa i szukająca szczęścia, którego nie zaznała w młodszych latach życia - taka była Kasaimoto Manu.

Zmarszczył gwałtownie brwi, słysząc głos lidera w głowie. Dla kobiety najwyraźniej nie miał żadnego zadania, ponieważ dalej leczyła ranę na brzuchu.

~Kakuzu. Wyruszacie z Hidanem na misję, w celu złapania dwuogoniastej. Masz godzinę na przygotowanie.~

- Gdy wrócę, znowu będziemy trenować. Dwa razy ciężej. - powiedział do niej, odwracając się w stronę wyjścia.

Kasaimoto spojrzała na niego, przestając się leczyć. Na jej wargach pojawił się delikatny uśmiech. Tylko przy nim się tak uśmiechała. Ewentualnie przy tym szarowłosym psychopacie.

- W porządku, Kakuzu - kiwnęła głową, powoli się prostując. Podeszła do niego i zsuwając odrobinę maskę, szybko musnęła ustami jego policzek. - Wróć cały~ - szepnęła, przywracając materiał na miejsce. Rzuciła mu psotne spojrzenie i zanim zdążył zareagować, zniknęła w kłębach ognia.

Pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Doprawdy..

Czasami nie miał siły do tej kobiety.

Ale i tak ją kochał, tak, jak ona jego.

_____

Otworzyłam powoli oczy. Westchnęłam ciężko, podnosząc się do siadu. Cholerne wspomnienia.. Towarzyszą mi na każdym kroku, każdej czynności..

Pokręciłam głową, zaciskając palce na puchatej kołdrze. Muszę o nim zapomnieć.

Jego już nie ma i nie będzie. Minęło przecież pierdolone pięć lat od jego śmierci, a ja nadal..

Prychnęłam cicho. A ja nadal go kocham i nie mogę o nim zapomnieć. Idiotka ze mnie, co nie ?

Odsunęłam pierzynę, wysuwając nogi. Postawiłam je na ziemi i wstałam. Trzeba wrócić do normalnego funkcjonowania i spróbować wyjść do ludzi. Słodko.

Uśmiechnęłam się pod nosem i skierowałam do łazienki. Otworzyłam drzwi i od razu w oczy rzuciło mi się moje odbicie.

Lekko przetłuszczone i rozczchrane włosy. Podkrążone i przekrwione oczy, z których zniknęły dawne iskierki, które tak bardzo uwielbiał Skarbnik. Przewróciłam oczami.

Znowu o nim myślę i jeśli dalej tak będzie, znowu zostanę w domu przez kolejny miesiąc. Westchnęłam cicho i zrzucając z ciała piżamę, weszłam pod prysznic.

Po kąpieli, osuszeniu się i tym podobnych rzeczach, poszłam do kuchni.

Widok, który tam zastałam..

Nie będę ściemniać. Kolana się pode mną ugięły, a w oczach pojawiły się łzy. Szczęścia, czy smutku - sama nie miałam pojęcia.

Przy stole siedział mój stary, dobry przyjaciel. Szarowłosy psychopata, jak to zwykł mówić łowca głów.

- H-Hidan.. - wykrztusiłam, zwracając jego uwagę. Purpurowe oczy zmierzyły mnie od góry do dołu, a na ustach zatańczył łobuzerski uśmiech.

- Dzień dobry, śpiąca królewno ~ - powiedział śpiewnie, wstając. Rozłożył ręce do uścisku. Ja, niewiele myśląc rzuciłam się w jego ramiona, pociągając głośno nosem.

- Ty padalcu.. - szepnęłam niewyraźnie, wtulając nos w jego klatkę piersiową.

Cholernie tego potrzebowałam. Od śmierci Kakuzu odizolowałam się od ludzi. Zamieszkałam na obrzeżach Kraju Ognia. Jak dotąd nikt mnie rozpoznał. I dobrze. Nie potrzebne mi problemy.

- Ja tu do ciebie przychodzę, a ty mnie wyzywasz.. Jak możesz, suko ?! - zawył Hidan, odsuwając się. Zachichotałam cicho, czując się jak kiedyś.

Spojrzałam na niego. Prawie nic się nie zmienił. Zapuścił jedynie włosy i zaczął ubierać koszulki.

Usiadłam na krześle, dalej na niego patrząc.

- Nic się nie zmieniłeś, padalcu.. - mruknęłam, przesuwając palcem po stole.

- Za to ty bardzo, Manu - powiedział poważnie, patrząc na mnie smutno.

Zawsze mnie to dziwiło. Wszyscy uważali Hidana za psychopatę, któremu zależy tylko na krwi i swoim bogu - Jashinie. Jednak.. Gdy poznało się go bliżej, poznawałeś także jego drugą naturę - tą bardziej spokojną, tą "normalniejszą".

Mimo zewnętrznej skorupy, potrafił okazywać szacunek i współczucie. Był takim samym człowiekiem, jakim byłam ja i nadal jestem.

Wzruszyłam obojętnie ramionami na jego uwagę, bardzo interesując się drewnem, z którego był zrobiony stół. Jashinista westchnął ciężko, łapiąc mój podbródek. Obrócił moją twarz w jego stronę, bym patrzyła mu w oczy.

- Ile czasu tutaj spędziłaś ? Zdala od ludzi ? - podniósł brew, wzrokiem lustrując moją twarz.

Zagryzłam lekko wargę, wahając się. Wiem, że się zdenerwuje, gdy usłyszy odpowiedź. Będzie krzyczał, wrzeszczał. W końcu mieszkałam na tym odludziu pięć lat, tylko raz mając kontakt z innym człowiekiem.

_____

Wyostrzyła wszystkie zmysły, a jej źrenice gwałtownie się zwęziły. Westchnęła głęboko, ale cicho od razu wyczuwając dość znajomą czakrę.

Rozluźniła się odrobinę, nadal jednak gotowa do ataku. Człowiek zbliżał się coraz szybciej, więc wskoczyła na pobliskie drzewo. Wykonała cicho Technikę Przywołania, a tuż przed nią wyłonił się mały, czarny smok. Uśmiechnęła się pod nosem.

- Witaj Junichi**. -szepnęła cicho, głaszcząc gada po małym łbie. Zwierzę machnęło ogonem, gotowe do rozkazów. - Obserwuj tego człowieka.. - powiedziała, patrząc Junichiemu w oczy. Smok zaskrzeczał cicho i udał się na południe, skąd nadchodziła tajemnicza osoba.

Manu była zaniepokojona, ponieważ nieznajomy kierował się w stronę jej kryjówki - małego, drewnianego domku - a to oznaczało kłopoty.

Jeśli był to ktoś, kto ją zna - będzie martwa. Westchnęła głęboko, siadając i skupiając się maksymalnie. Po chwili zobaczyła świat, widziany oczami Junichiego.

Smok jak zawsze był posłuszny i wykonywał rozkaz. Bezszelestnie śledził nieznajomego.

Po chwili kobieta usłyszała charakterystyczny świst. Schyliła się szybko i zeskoczyła z drzewa. Rozejrzała się uważnie, przyjmując pozycje do ewentualnej defensywy.

Wyciągnęła sprawnym ruchem katane z pochwy na plecach.

- Wyjdź, kimkolwiek jesteś. - powiedziała chłodno, zauważając ruch po prawej stronie.

Usłyszała tylko ciche sapnięcię zaskoczenia, a po chwili zobaczyła kogoś, kogo w ogóle się nie spodziewała. Zmarszczyła brwi, opuszczając delikatnie katane w dół.

- Naruto ? Co ty tutaj robisz ? - spytała. Blondyn stał dwa, może trzy metry przed nią i trzymał kunai w dłoni.

- M-Manu-sensei.. - wymamrotał, chowając broń. Pokręciła głową na ten ruch. Dalej był tym samym naiwnym chłopakiem.

W mgnieniu oka, pojawiła się za nim, przystawiając ostrze broni do jego gardła. Usłyszała jak głośno przełyka ślinę.

Przechyliła głowę lekko w bok, przyglądając się jak oddech chłopaka delikatnie przyśpiesza. Uwielbiała patrzeć na te reakcję.

- Więc ~? Co tutaj robisz, Naruto-kun ~? - szepnęła do jego ucha, niebezpiecznie nisko.

Niebieskooki wzdrygnął się. Wiedział, co potrafiła zrobić. Jaką masakrę.

- T-to z rozkazu K-Kakashiego-sensei.. - szepnął niepewnie, sięgając do kabury. Manu, widząc ruch z oczu Junichiego, odsunęła katane i pchnęła chłopaka na ziemię.

Ten upadł na twarz, zaraz jednak przewracając się na plecy. Patrzył na nią z lekkim strachem.

Kobieta westchnęła ciężko, zastanawiając się co z nim zrobić. Nie zabije go - miała jeszcze resztki godności i rozumu. Był synem Czwartego, a do niego.. Miała swego rodzaju sentyment.

Pokręciła głową. Z roku na rok, robiła się coraz bardziej łaskawa.

- Puszczę cię wolno, Jinchūriki. Wykorzystaj to odpowiednio. - powiedziała, przywołując Junichiego. Smok wylądował na jej wyciągniętym ramieniu. Spojrzała na niego z nienawiścią.- I przekaż Kakashiemu, żeby nie wtrącał się w moje życie. - syknęła, znikając w kłębach ognia.

Naruto zamrugał zaskoczony. Spojrzał na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała Kasaimoto. Pokręcił głową i odwrócił się, wyruszając w drogę powrotną.

_______

Uśmiechnęłam się odrobinę nerwowo.

- P-pięć lat..? - powiedziałam cicho, patrząc na niego niepewnie.

Słyszałam jak zgrzyta zębami ze złości, ale nic więcej nie zrobił.

Westchnął tylko i przytulił mnie do siebie. Podniosłam zdziwiona brwi, ale nic nie powiedziałam. Objęłam jego szyję, przytulając się.

- Tęskniłem.. - wymamrotał, gładząc moje plecy. Zachichotałam.

- Ja też, Hidan.. Ja też.. - szepnęłam, odsuwając się lekko. - Ale.. Jak się wydostałeś ?

- Cóż.. - podrapał się po karku - Dziwna i długa historia.. - mruknął, na co ja uśmiechnęłam się wesoło.

- Spokojna głowa, Hidan ~ Mamy caaały dzień ~ - zaświergotałam, wstając. Nastawiłam wodę na herbatę, a mężczyzna jęknął żałośnie.

To będzie wspaniały dzień.

Pierwszy, od pięciu lat.

|Time skip, 19:47|

Uśmiechnęłam się szeroko, machając Jashiniście. Mężczyzna odwzajemnił gest, po chwili znikając w gęstwinie drzew, którymi był otoczony domek.

Westchnęłam lekko, uśmiechając się jeszcze delikatnie. Odsunęłam się trochę i zamknęłam drzwi. Skierowałam kroki do salonu, gdzie jeszcze kilka minut temu śmialiśmy się w głos, wspominając stare czasy.

Były także łzy, kiedy Hidan opowiadał o walce, w której polegli. Nie wiedział co dokładnie stało się z Kakuzu, ale jednego był pewien - musieli go zabrać.

Po swoim "zmartwychwstaniu" poszedł na miejsce ich walki. Ciała Skarbnika nie było, nawet wtedy, gdy przekopał połowę powierzchni.

Uśmiechnęłam się słabo, kierując do łazienki. Była dość wcześna pora, ale postanowiłam iść spać.  Mimo krótkotrwałego płaczu, było to męczące i bolesne.

Wzięłam szybki prysznic i ubrałam piżamę. Westchnęłam cicho, wchodząc do sypialni. Wzdrygnęłam się, czując zimny powiew powietrza. Spojrzałam w stronę wielkiego okna z szerokim parapetem, gdzie uwielbiałam przesiadywać.

Było otwarte na oścież, a na stoliku nocnym leżała malutka karteczka. Zmarszczyłam delikatnie brwi, podchodząc. Wzięłam papier w dłoń, odkrywając z zaskoczeniem, że to pergamin.

Z tego co pamiętam, ten rodzaj papieru używał tylko Pain lub Orochimaru. Zmarszczyłam brwi jeszcze bardziej, otwierając wiadomość.

Czytając treść, usiadłam na łóżku, czując mdłości. Przyłożyłam dłoń do ust, hamując wymioty.

Akatsuki się odrodziło, a Pain chciał mnie w swoich szeregach. Zgniotłam pergamin i rzuciłam gdzieś w kąt. Opadłam plecami na materac, oddychając głęboko.

Za dużo wspomnień. Zarówno tych złych, jak i tych dobrych miałam w Akatsuki. To tam poznałam ich wszystkich - Hidana, Konan, Itachiego i Kakuzu.

Z tą czwórką dogadywałam się najlepiej, jednak..

Nie chciałam tam wracać. Bez łowcy głów nie będzie tak samo. Nie będę się hamować przy misjach, będę bardziej wybuchowa, aż w końcu dojdzie do tragedii.

Pokręciłam głową. Nie dołączę do Brzasku, choćby sam Hidan miałby mnie przekonywać. Zbyt dużo czasu spędziłam w tamtym miejscu i nie zamierzam więcej.

Westchnęłam znużona, padając plecami na materac. Przymknęłam powieki, po chwili odpływając.
___________

Wykonała kolejny unik, uderzając przeciwnika płonącą dłonią. Materiał jego stroju zajął się ogniem, który po chwili rozprzestrzenił się na całe ciało, paląc nieszczęśnika.

Uśmiechnęła się z chorą satysfakcją, słysząc jego wrzaski bólu. Zdezaktywowała kekkei genkai, odwracając się do swojego partnera.

Zabił kolejną osobę, wyrywając jej serce. Westchnęła lekko, podchodząc do mężczyzny i jednocześnie chowając broń do pochwy na plecach.

- Skończyłaś już ? - spytał, odwracając się w jej stronę. Kobieta wpadła na niego, uderzając nosem w klatkę piersiową łowcy głów.

Spojrzała w górę, łapiąc się za część ciała.

- Skończyłam.. - burknęła, masując lekko bolące miejsce. Skarbnik Akatsuki kiwnął tylko głową, ruszając w drogę powrotną do kryjówki. Beżowowłosa mruknęła coś pod nosem, podążając za nim.

Zapowiadała się długa droga.

|Time skip, trzy godziny później|

Rzuciła się na łóżko z cichym jękiem. Lider trzymał ich godzinę w gabinecie, zarządzając jak najbardziej szczegółowego raportu. Spędzili ten czas na zwykłym gadaniu.

Obróciła się na plecy, obserwując ciemnoskórego. Usiadł przy biurku, wyciągając książeczkę Bingo. Otworzył ją na jakiejś stronie i wykreślił coś.

Westchnęła ze znudzeniem, zaczynając patrzeć w sufit. Zauważyła małą pajęczynkę, a na niej pająka. Zagryzła lekko wargę, gdy pewien pomysł wpadł do jej główki.

Zerknęła na zajętego mężczyznę i uśmiechnęła się pod nosem. Obróciwszy się na brzuch sięgnęła do stolika nocnego i wyciągnęła coś z szuflady.

- Kakuzu ~ - zaświergotała figlarnie, podnosząc na wysokość twarzy małe, kwadratowe i foliowe opakowanie. Złapała je między dwa palce.

Mężczyzna spojrzał na nią i widząc przedmiot w jej dłoni, ściągnął powoli maskę.

- O co chodzi, Manu ? - spytał, wstając powoli. Słysząc tonjakim to powiedział, kobieta poczuła dreszcz przechodzący po kręgosłupie.

Uśmiechnęła się tylko kusząco, podnosząc na klęczki. Podeszła na krawędź łóżka, czekając mężczyzna również to zrobi.

Kakuzu schylił się lekko, biorąc w dłonie twarz beżowowłosej. Musnął czule jej usta, po chwili napierając na nie mocniej.

Manu zamruczała cicho, odpowiadając na pocałunek i łapiąc jedną dłonią jego własną. Drugą przesunęła po klatce piersiowej mężczyzny, powoli kierując się w dół.

Skarbnik pchnął ją na łóżko, a ona opadła na nie z cichym westchnieniem. Patrzyła na niego z iskierkami w oczach, które mówiły tylko jedno - "Pośpiesz się, bo nie mam zamiaru czekać".

Mężczyzna myślał dokładnie to samo.

Po chwili zawisł nad nią i wpił się namiętnie w jej usta. Przygryzł delikatnie wargę szmaragdowookiej i pociągnął ją w dół. Kasaimoto zarzuciła dłonie na jego szyję, przyciągając go bliżej.

Całowali się tak jeszcze chwilę, kiedy Manu niespodziewanie popchnęła go na plecy, samej siadając na jego biodra. Uśmiechała się pewnie.

Łowca głów warknął cicho na ten ruch. Położył dłonie na jej pośladki, ściskając je lekko. Zaczęła poruszać biodrami w przód i w tył, ocierając się o jego męskość ukrytą pod materiałem spodni.

Uśmiechnął się błogo, odchylając głowę do tyłu. Rzadko kiedy mieli czas na bycie sam na sam.

Zazwyczaj po kilka miesięcy spędzali na misjach, a wtedy nie było czasu na przyjemności. Gdy jednak już dochodziło do stosunku, Kakuzu był agresywny i dziki, ale jednocześnie czuły i miejscami delikatny.

Wszystko zależało od jego humoru i sytuacji w jakiej się znajdowali. Teraz byli zmęczeni po kolejnej misji, więc będzie czule i raczej powolno.

Ale im to nie przeszkadzało.

Woleli powolny i głęboki seks, niż szybki numerek.

C.D.N.
_________

MUAHAHAHAAHHAHAHHA
Jestem taka zła i okrutna, żeby przerywać w takim momencie~

Ale nie chcę, żeby shot wyszedł za długi..
Co tam, że już taki jest..

Ogłaszam wszem i wobec, że osiągnęłam rekord - ponad 2000 słów.

Pozdrawiam więc wszystkich, którzy doszli do tego momentu~

Nie będę już przedłużać. Ciąg dalszy shota pojawiły się - a przynajmniej ma taką nadzieję - w najbliższym czasie ~

Wyjaśnienia:
**Junichi - znacz. Posłuszeństwo

Tak więc..
Ja już nie przedłużam i życzę dobranoc/miłego dnia ;3

Szyszka ~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro