Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXI

Zorientował się, że mocno zaciska palce na czarnym materiale. Gdyby nie ten szczegół, można by pomyśleć, że ta wyprawa nigdy nie miała miejsca, a spotkanie tajemniczego osobnika jedynie mylnym złudzeniem. Bez zastanowienia zarzucił płaszcz. 

"Spiesz się"

Słowa te wywołały w nim obawy. Bał się, że Glave zrobi coś głupiego. On cierpiał tak samo. Co się stanie gdy władca czasoprzestrzeni straci nad sobą kontrolę? Do czego był zdolny?

Bił się z myślami, kto może mieć władzę nad nim. Gdyby to było takie proste, starzec odpowiedziałby mu na zadane pytanie "tak", lecz jego odpowiedź była inna: " Tak. Powiedzmy, że tak". Te trzy dodatkowe słowa znacznie komplikowały sprawę. Wyczuwał w tym jakiś podstęp. Może to był jakiś przypadkowy człowiek którego minął na ulicy. Nie, niemożliwe. To nie mógł być nikt z ich świata. Kto? Kto mu to wyrządził? Kto zmusił go do takiego czynu? Kto go tak zranił?

Gdzie on był?

Gdzie go znaleźć? 

Prawda była taka, że nie miał pojęcia, gdzie w tym momencie przebywa Glave.
Ziemia się zatrzęsła. Krzyki ludzi wyrwały go z myśli. Wyszedł z ciemnej uliczki. 

- Co do diaska?

Był pewny, że tajemnicza postać przeniosła go do Elder. Widocznie się mylił. Miasto znajdowało się w pod ziemią. Było tu ponuro, ciemno, a w powietrzu unosiła się czerwona mgła. W oknach paliły się pomarańczowe światła. Ziemia ponownie się zatrzęsła, a część budynku osunęła z potężnym hukiem. Cholera, to nie czas na rozmyślanie. Rzucił się na pomoc matce z dzieckiem odpychając spadający gruz. 

- Co tu się dzieje? - Zapytał.

- Straciliśmy wszystko - dziewczyna rozpłakała się.

- TĘDY!- Usłyszał znajomy krzyk. Elesis zajmowała się ewakuacją kilku mieszkańców. Wtedy go dostrzegła, ruszyła w jego kierunku i bez słowa minęła, pomagając matce i dziecku wstać. Add poczuł się całkowicie zlany. Ruszył za dziewczyną. Jakie było jego zdziwienie, gdy spotkał wszystkich Poszukiwaczy Eldrytu. Brakowało jedynie Elsworda. Wszyscy mieli na sobie zbroje. 

- Co się dzieje? - Zapytał. 

Cisza. Nikt  mu nie odpowiedział.  Ich reakcja na jego osobę nie uszła jego uwadze. Cofnęli się. Rena patrzyła się w ziemię. Aisha błądziła wzrokiem po całym mieście. Reszta - Elesis, Raven, Eve całkowicie go zignorowali, studiując mapę i żywo o czymś dyskutując. Chung rzucił mu niepewne spojrzenie, ale zaraz odwrócił wzrok. 

- Głusi jesteście?! - Zdenerwował się. Spojrzeli na niego z... niepewnością? 

Wtedy uderzyło go uczucie pustki. Nikt za nim nie tęsknił, ba nikt nawet nie zainteresował się jego zniknięciem. Nikt na niego nie czekał, ochrzaniając go za spóźnienie. Gdzie ten wredny, dokuczliwy uśmiech na dzień dobry? Gdzie dłonie, które przyciągały go do siebie? Gdzie to uczucie, że jest potrzebny, chciany, że ktoś go pragnie. 

Ta tęsknota i samotność rozrywały go od środka. On jest jego przeznaczeniem. 

Czemu zrozumiał to dopiero teraz?

Podszedł do Reny i chwycił ją za podbródek.

- Taki straszny jestem?

Wtem poczuł chłód ostrza przy swoim gardle. Zaśmiał się i  dłonią odsunął je od siebie.  

- Już myślałem, że jestem niewidzialny.

Wolałby tak niż świadomość bycia ignorowanym.

- Śledziłeś nas? - Czerwonowłosa mierzyła go wzrokiem.

- Co? Nie, nie tym razem. Możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co tu się dzieje! Miasto się wali!

- Z twoją obecnością nic z niego nie zostanie - warknęła Elesis. - Po cholerę żeś tu przyszedł! Znowu chcesz nas wykorzystać dla swoich celów?

- Nigdy mnie nie lubiłaś, prawda? - Zbliżył się do niej przypierając do ściany.

- Przez twoją głupotę prawie połowa tutaj by zginęła - powiedziała z zatrważającą powagą. - Tobie tylko szaleństwo w głowie. Wskoczyć w środek armii i wybić wszystkich. Bez trzymania się jakiegokolwiek planu. Bez choćby chwili jakiegokolwiek namysłu. Nieważne, że ktoś zginie, ważne, że ty się wyszalejesz. Nigdy nie chciałam brać z tobą udziału w jakiekolwiek misji, ale musiałam dbać o bezpieczeństwo swoich przyjaciół. 

"- Nie zapominaj, że to też moi przyjaciele- upominał ją.

- Wątpię-  Elesis szepnęła parę sekund później." [Rozdział I].

Spuścił głowę. On naprawdę był ślepy. Jak dziecko na wagarach, tak on po wyjściu z biblioteki poczuł wolność. Do licha, 10 lat rozmawiał z robotem, nie dbał o bezpieczeństwo nikogo, nie martwił się... a przecież mógł kogoś zabić. Nie znał się na ludziach. Nie czuł się jednym z nich. Zbyt wyłączony. Zbyt zacofany.

- Posłuchajcie mnie - wyszedł na środek i spojrzał na każdego po kolei. - Przepraszam wszystkich, których zraniłem.

- Nie czas na żarty, Add.

- Mam to wykrzyczeć na pół miasta? Jestem całkowicie poważny - zmierzył ją wzrokiem. - Nie pochodzę z tych czasów, moja wioska została zniszczona 300 lat temu, a ja przetrwałem zamknięty w magicznej bibliotece. Więc przepraszam, jak czasem nie rozumiem waszych zmartwień, robię głupoty, nie czuję się jednym z was, ale do licha się staram!

Ta niezręczna cisza.  Mógł chociaż raz się zamknąć. Nie dość, że się upokorzył, to jeszcze stracił godność. 

- Add, dobrze, że jesteś - Elsword poklepał go po ramieniu.

- Ale bracie, znowu plan nam się posypie przez tego półgłówka! 

- Wiem, że Add nam pomoże - stwierdził. - W końcu jest naszym przyjacielem.

To było naprawdę miłe.

- Jeżeli prosisz o pomoc... To niech wam będzie - potwierdził. - Czy ktoś mi łaskawie powie, co tu się dzieje?

- Dostaliśmy informację, że przy ognistym odłamku Eldtrytu odbywa się rytuał. Rozumne demony chcą przyzwać swojego króla.  Prawdopodobnie przybyliśmy za późno. 

- Odłamek został zniszczony?

- Usłyszeliśmy potężny huk... - wymamrotał Elsword. - Idziemy to sprawdzić. Idziesz z nami?

Ziemia się zatrzęsła ponownie. Schodzili coraz niżej i niżej. W przeciwieństwie do odłamka w Elder położonego na samym szczycie miasta, ten znajdował się głęboko pod ziemią. 

- Jaki jest plan? - Zapytał.

- Czyżbyś przez swoją nieobecność stał się bardziej potulny? - Elesis  spojrzała na niego z niedowierzaniem.

On? Potulny? Prawie się roześmiał. Miał przeczucie, że Glave miał z tym związek. Czuł to. Że tam na samym dole go spotka. Robił to dla niego. Robił to dla... nich.

- Powiedzmy, że to zwykła współpraca - burknął.

Chciał jak najszybciej opuścić to towarzystwo. Czuł się jak niechciany element układanki. Spotka go... i chyba powinien przeprosić. Tak, powinien to zrobić. To musi być pierwsze, co padnie z jego ust. Żadnych pretensji, krzyków, obwinień, tylko zwykłe przepraszam. Na myśl, że miałby przepraszać kogoś z Poszukiwaczy Eldrytu, ogarniała go irytacja, lecz jeżeli chodzi o Glave'a... Po prostu musiał. Tak krzyczało jego serce. Przeprosi i odejdzie z nim gdziekolwiek starszy się skieruje. Byleby z nim. Byleby codziennie witał go tym swoim uśmieszkiem.

- Nie wiemy, co zastaniemy przy odłamku. Nie rozdzielamy się i Add, masz się mnie słuchać - rozkazała czerwonowłosa.

Z trudem powstrzymał się od przewrócenia oczami.  Stanęli przed kolosalnymi wrotami. To za nimi wszystko stanie się jasne. 

Glave, przyszedłem po ciebie.

Po otwarciu wrót przywitał ich gwałtowny, zimny wicher.

- Trzymać się!

Nie widział potworów.

Nie widział śladu rytuału.

Widział jego.

Na ziemi klęczącego z rozłożonymi rękami. Jego włosy rozwiane były w każdym kierunku. Płaszcz telepał. Lecz dwie rzeczy się nie zmieniły. Maska i rękawiczki były na swoim miejscu. 

Właściwie to trzy. 

Pojawiające się uczucie, gdy tylko go zobaczył. 

Glave klęczał przy Eldrycie, a wokół nich widniała bariera. 

- On absorbuje moc Eldrytu! Chce go unicestwić!

- Glave, ty parszywcu!

- Szykujcie się do ataku!

- Add, rozumiesz coś z tego? Znasz go z nas najlepiej - Elsword spojrzał na niego niepewnie.

Nie rozumiał.

Co ten Glave wyrabiał?! Musiało być na to jakieś sensowne wytłumaczenie, tylko musiał się skupić. Fakt, znał go najlepiej i tylko on mógł go ochronić. Nie wierzył, że chciał zniszczyć odłamek.. nie z własnej woli. Rozglądał się, ale prócz trupów potworów nikogo nie widział. To byłoby za proste, gdyby manipulator się po prostu sam zjawił. Za proste. 

Ciała potworów jednak dały mu do myślenia. Elsword mówił o rytuale prowadzonym przez potwory, lecz pod ścianami jaskini leżały porozrzucane pokiereszowane, częściowo spalone ich ciała. Czemu miał wrażenie, że to sprawka Glave'a? Przerwał rytuał? Kontynuował go? O co tu chodziło? 

Poszukiwacze Eldrytu ruszyli do ataku, lecz jemu nogi odmówiły posłuszeństwa. Runął na kolana. 

- Glave - wymamrotał.

Spojrzał na niego, lecz spod maski i z takiej odległości nic nie był w stanie odczytać.

Łomotało mu serce. Znalazł go! W końcu go zobaczył! Znowu nie tak, wszystko nie tak, jak powinno być. Los raz ich na siebie pchał, a później nieustannie odpychał. Chciał być już przy nim, jednak w podświadomości bał się, że to nie jest ta sama osoba, która skradła jego serce, umysł, duszę. Zostawił go na zbyt długo, wiedząc, że starszy zwierzył mu się, że nie będzie w stanie bez niego kontrolować. To tak, jakby odebrał mu tlen. Wyrwał serce. Zatrzymał krew. Przeszył duszę. Zranił go, mimo że obiecał, że Glave może mu zaufać. Czemu nie słuchał, gdy ten mówił mu, że tego nie chciał. Czemu na siłę ingerował w jego wspomnienia? Ten demon we wspomnieniach. Zobaczył pewnie niewielki fragment całości, bez składu i ładu, nie dał sobie nic wytłumaczyć. Wbił sobie do głowy, że Glave jest mordercą jego rodziców. I nic więcej się dla niego nie liczyło... gdyby tylko słuchał. Gdyby tylko wiedział, co za chwilę się wydarzy. Jak jego dusza będzie krzyczeć, gdy pozna prawdę. 

Moc Eldrytu krążyła wokół Glave'a. Szybciej, coraz szybciej. 

- Uważaj! 

Add rzucił się na pomoc Chungowi, na którego pędził kawał beli. Zdążył mimo że sam oberwał. Chwycił chłopaka i na dynamach, pomimo przeraźliwego wiatru, oddalił się do bezpieczniejszej strefy. 

- Rachunek wyrównany - uśmiechnął się do blondyna. Poczuł jak ze skroni spływa mu ciepła ciecz. 

- Add, ty... 

- Przeżyję. 

- Dziękuję.

Znajdowali się na wysuniętym punkcie nad przepaścią, która dzieliła ich od Glave'a. Reszta Poszukiwaczy znajdowała się przy barierze kawałek od nich. Widział jak bez skutku atakują barierę. Prawie prychnął na myśl, że byliby zdolni pokonać barierę rzuconą przez Władcę Czasoprzestrzeni.

Oczy zaszły mu czernią. Cholera, oberwał mocniej niż się mu wydawało. Czerń, czerń płatała mu się przed oczami. Pasma, plamy, kropki. Znikała i pojawiała się.

- Czy ty widzisz tę czarną aurę? - Zapytał Chunga. 

- Nic nie widzę, Add - zaprzeczył blondyn. - Co się dzieje?

On nie widział, lecz jemu wydawało się, że czarnych plam przybywa. 

Kyle. Laboratorium. Kula. Skażenie Eldrytu.

Rozumiał wszystko. 

 - Niemożliwe. Pochłania je.

Glave pochłaniał moc.. ale nie Eldrytu, lecz skażenie. Oczyszczał odłamek. 

- Musze ich zatrzymać - gwałtownie wstał.

Czemu tylko on to widział?

Skażenie pochodziło od demonów.

On w środku był jednym z nich.

Ruszył w ich kierunku.

- Stójcie do cholery! Bo wszystko schrzanicie! - Ryknął.

- Rozum straciłeś? - Krzyknęła Elesis.- Nie przestawajcie atakować.

Potężny atak na barierę.

Czuł to w kościach. Za chwile stanie się coś straszliwego. 

Ziemia zaczęła się trząść i nie przestawała. 

- W końcu stałeś się mniej ostrożny.

Wysoki, nieludzki głos. Jego przyjaciele chwycili się za głowy i zaczęli krzyczeć.

- Boli! Głośno! 

Jeden po drugim padli. Upewnił się, wszyscy zemdleli oprócz niego. Tylko on obserwował.

- Cholernie tu ciasno.

Pstryk palców.

Otoczenie się zmieniło. Ujrzał znajomy widok. Lewitujące niebieskie kryształy. Znajdowali się w czasoprzestrzeni. Add czuł się jak nieproszony gość, który nie zemdlał jak pozostali przez połączenie z Glave'm.

- Setki lat, mój głupi synalku.

"- Czy jest mi znana ta postać?

- Tak. Można tak powiedzieć."

Cholera, chytry staruszek. Kompletnie zapomniał o wpisie w podziemiach pałacu Elder. Obecność Elsworda i fakt, że domyśli się, że rozumie pismo starożytnych zbytnio go rozproszyła. A przecież, gdy przerzucał kartki natrafił na wpis. Początkowo myślał z opisu, że chodzi o Glave'a. Przecież brzmiał tak podobnie. 

" Jest to tylko miejscowa legenda o najsilniejszej istocie, który włada czasem i przestrzenią. Naruszenie jego prywatności wiązało się z poniesieniem ogromnej kary, dodam tylko, że odebranie życia było jedną z lżejszych. Na samą myśl mam dreszcze, że on gdzieś tam jest. Dopóki żaden człowiek nie naruszy jego granic, trzyma się z dala od naszego wymiaru. Oby ludzkość nigdy nie poznała Henira"

Tym, kto wyrządził Glave'owi krzywdę był...

- Luto Henir - jego imię rozniosło się echem po czasoprzestrzeni. - Rzekłbym, że miło cię widzieć, tato, ale nie umiem przestać myśleć o zabiciu ciebie.

W końcu usłyszał głos starszego, lecz sposób, w jaki wypowiedział te słowa... wyczuwał chęć mordu. Nie znał Henira, ale miał ochotę wbić mu sztylet w gardło. Spalić błyskawicami na popiół. Nie wiedział, co uczynił Glave'owi, lecz przez niego on cierpiał. Setki lat. 

Ich wygląd się zmienił. Nie wyglądali jak ludzie. Unosili się w powietrzu. Popielata skóra z niebieskimi tęczówkami taka jak jedna Glave'a. Białka zaś czerwone, krwiste. Twarz zmarszczona z niebieskimi, świecącymi pasami. Wyglądał staro, mimo to gdy się uśmiechnął, czuł moc starszą niż ten świat. Moc mogącą zmiażdżyć ten wymiar w ułamku sekundy. 

Zaś Glave...  Ciemnoniebieski strój z błękitnymi wstawkami niezwykle subtelnie prezentował się na nim. Wokół niego krążyły kryształy. Tak wyglądał prawdziwy Władca Czasoprzestrzeni. Żadnego płaszcza. Żadnej maski. Wyglądał niesamowicie. Teraz, śpiąc, żartując, pijąc kawę, oczerniając go, rumieniąc się. W zwykłym, przeciętnym stroju czy z twarzą pomazaną farbą. Zawsze.

Kocham Cię, Glave.

Glave momentalnie przeniósł wzrok na niego. 

Czemu ta chwila była tak dziwna?

Kichnął.

Cholera jasna, w tym momencie?

- Kogo my tu mamy? Jakiś okruszek nam się tu przyczepił - Henir zrobił krok w jego kierunku.

- Nie mieszaj go do tego - warknął starszy.

Henir się uśmiechnął.

- Szkoda byłoby się nie przywitać z naszym gościem - Add czuł, jak siła go miażdży, a w uśmiechu Henira dostrzegł chęć zemsty. - Ty jesteś tym, który mi go popsuł?  

- Odsuń się od niego!

Glave zderzył się z niewidzialną barierą. 

- A co my tu mamy - wskazującym palcem chwycił łączącą ich nić. 

Runął na ziemię tak, jakby ktoś chciał wyciągnąć z niego część duszy. Kątem oka udało mu się spojrzeć na Glave'a. Padł na kolana i trzymał się  za klatkę. On też cierpiał. Też czuł bol. Tak samo jak on.

Henir bawił się ich nicią, zawinął wokół palca.

 - Nie zrywa się - stwierdził. 

- Zabiję cię - Add z trudem wychrypiał słowa.

Henir roześmiał się.

- Proszę bardzo, śmiało, o ile w ogóle wstaniesz. Chcesz to zrobić dla niego? - Jego śmiech wiercił mu dziurę w głowie. - On jest tylko bezwartościowym tworem.

- Zamknij ryj! 

- Co tak niegrzecznie. Sam zobacz.

Glave w ludzkiej krwi.

Glave wśród ciał.

- Czy on jest warty twojego zachodu?

Nie słuchał go.  Skupił się na energii. Tym sekundowym połączeniu jego i Henira. Mógł to zrobić. Już raz postawił się Glave'owi. Wiedział na czym stoi. Jego ciało znało charakter tej mocy. Zrobi to ponownie. Da radę. Pozna prawdę. 

Moment przesyłania kolejnego obrazu.

Energia to woda. Wmawiał sobie jak mantrę. 

Woda. Woda. Woda.

Wypuścił błyskawice.

Błyskawice lubią wodę.

Znalazł się we wspomnieniach Henira. 

***
MatashiAte ☕🌵

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro