Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

- Dokąd idziemy?

Elder znikło z zasięgu ich wzroku jakiś czas temu. Add planował nie odzywać się do mężczyzny przez dłuższy czas, lecz nadzwyczajnie zaczął się nudzić, czego nie zamierzał ukrywać, ziewając przeciągle.

- Do Peity- odpowiedział krocząc tuż obok niego.

- Nawet nie pytam po co. Zapewne znowu mi nie odpowiesz- westchnął, kopiąc od dłuższego czasu jakiś kamyczek.

-Tak się składa, że chciałem odpowiedzieć. Straciłeś swoją szansę.

- Mówisz to tylko po to, by mnie zdenerwować- odpowiedział z wyrzutem i ponownie kopnął kamyk, który przeturlał się z pięć metrów wprzód.

Liczył na to, że w czasie drogi zaatakują ich potwory i będzie miał okazję w końcu wyładować swoją moc. Już tak dawno nie walczył. Naprawdę zaczynało mu tego brakować.

- Myślałem, że umiesz się teleportować- oznajmił.

- Skąd takie podejrzenie?- Glave spojrzał na niego.

O wiele łatwiej rozmawiało mu się z nim, gdy miał na sobie maskę.

- Bo zawsze pojawiasz się dosłownie znikąd- wytknął mu, przypominając sobie dzień, w którym spotkał Glave'a po raz pierwszy.

Wyobraził sobie skrzynkę i wyciągnął z niej swoje nazo-dynama. Poprzez ogromną wiedzę, którą zgromadził z książek oraz znajdujących się części w bibliotece, skonstruował swoją broń. Jako jedyny się nią posługiwał i nie zamierzał nikomu zdradzać metody jej wykonania. Nie odda nikomu czegoś nad czym pracował latami.

Część fioletowo- białych dysków wielkości przedramienia o kształcie trumny z wystającymi z krótszej części dwoma ostrymi wykończeniami przypominającymi kamerton zawirowała przed nim. Poruszył ręką, a dynama powtórzyły jego ruch unosząc się w górę. Ponownie zamachnął się, a dyski przeleciały przed maską Glave'a. Mężczyzna zdążył odskoczyć w bok nim zostałby przez nie uderzony. Add parsknął rozbawiony i przyciągnął dynama z powrotem do siebie. Miał nad nimi całkowitą kontrolę.

- Nie drażnij mnie, dzieciaku- mruknął poirytowany.

Add przewrócił oczami i złączył swoje dynama w jedną całość. Obrócił tak by były równolegle do ziemi i wskoczył na nie. Uniósł się w górę i zaczął latać zataczając koła w szybkim tempie. Wiatr uderzał go w twarz, lecz nawet nie zwracał na niego uwagi. Przeleciał nad drzewami, a następnie zatoczył koło i wrócił do Glave'a będąc wciąż wysoko nad nim. Poleciał dalej i wyciągnął dłoń przed siebie. Namierzył puste gniazdo na samotnie rosnącym drzewie. Wypuścił z dłoni skumulowaną kulę energii, a ta uderzyła w cel. Gniazdo spaliło się na wiór, a nad nim uniósł się czarny dym. Nie miał czasu, by przyglądać się dalej, gdyż z zawrotną prędkością minął drzewo i już po chwili był spory kawałek od niego. Zawrócił i podleciał do Glave'a, który obserwował jego poczynania.

- Wyszalałeś się już?- Spytał z poirytowaniem, gdy Add znalazł się obok niego.

- Nie bardzo- odparł, lecąc metr nad ziemią- najchętniej skopałbym tyłki paru potworom.

- Jak padniesz z wyczerpania zostawię cię gdzieś w lesie, Add- był w stanie przysiąc, że mężczyzna się uśmiechał.

- Chyba polatam jeszcze trochę- wyszczerzył się- Nie zostawiłbyś mnie. Jesteś za mnie odpowiedzialny- powiedział pewnie, patrząc na niego z góry.

- Elsword by mi za to dziękował- powiedział z przekąsem.

Add prychnął urażony. Rozejrzał się po okolicy. Z każdą godziną drogi pojawiało się coraz więcej drzew i roślinności. Zniżył lot, gdy wkroczyli do lasu. Jego dynama znajdowały się parę centymetrów od leśnej ścieżki. Glave niewzruszony patrzył przed siebie, natomiast młodszy rozglądał się po lesie. Nigdy wcześniej nie był w tej części Elios. Pierwszy raz miał do czynienia z takim gąszczem.

-Add, to nie jest dobry pomysł, by lecieć na tym czymś- Glave zwrócił się do niego, gdy ścieżka zwężyła się, tak, że szli jeden za drugim.

- To są dynama, a nie "to coś"- fuknął do mężczyzny przed sobą.

- Złaź z tego nim narobisz szkód. Moc w twoich dynamach- wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo- przyciąga potwory.

- Właśnie o to chodzi- uśmiechnął się zadowolony, a Glave wydał z siebie poirytowany pomruk.

- Zaraz sam zakopię cię w tym lesie. Masz się mnie słuchać- powiedział stanowczo.

Glave miał racje. Zeskoczył z platformy na brunatną ubitą ścieżkę, a dynama schował do wyobrażonego ekwipunku.

- No niech będzie- westchnął- bo jeszcze upijesz mnie kawą na śmierć- powiedział kpiąco, wlepiając wzrok w plecy Glave'a.

Mężczyzna w odpowiedzi zaśmiał się cicho. Zapadła cisza, było słychać szelest kroków oraz szum drzew i krzewów. Powoli robiło się ciemno a oni wciąż brnęli przez las. Add mruknął niezadowolony. Nie podobało mu się to. Nie dysponował mocą światła, więc jeszcze parę minut i zacznie potykać się o wystające korzenie. Elektryczność na nic mu nie pomoże. Jedną iskrą mógłby wywołać wielki pożar.

- Jak długi jest ten las?- Spytał Glave'a, którego czarny płaszcz powoli zaczynał komponować się z otoczeniem.

- Za chwilę z niego wyjdziemy- zapewnił.

Po paru minutach dotarli do szerokiej drogi.

- Szliśmy skrótem- odezwał się starszy, widząc jak Add rozgląda się zdezorientowany- ścieżka jest rzadko używana ze względu na potwory, lecz w ten sposób zaoszczędziliśmy sporo czasu- wyjaśnił.

Pokiwał ze zrozumieniem głową. Ruszył za Glavem w prawo. Oprócz nich nie było tu nikogo. Ludzie rzadko wychodzili spoza bezpiecznych osad. Drogi były raczej używane przez między innymi " Bohaterów Elios", ale także handlarzy poruszającymi się niezbuntowanymi pojazdami magicznymi przewożący przykładowo żywność do osad położonych na chłodniejszych terenach, gdzie plony nie były tak obfite.

Było tu jaśniej niż w lesie, lecz po paru minutach również to miejsce dopadła ciemność. Nie widziało mu się podróżowanie po ciemku, lecz w okolicy nie widział żadnej osady, w której można zatrzymać się na noc. Na myśl o całonocnej podróży westchnął głośno. Szli z Glavem tuż obok siebie, więc zauważył jak starszy na niego zerknął. Mężczyzna zboczył ze ścieżki, a Add bez chwili namysłu podążył za nim. Poczuł jak coś kapnęło mu na nos. Starł krople wody, lecz po kilku sekundach pojawiła się na nim kolejna.

- Lepszego momentu nie mógł sobie wybrać- mruknął do Glave'a.

- Tu będzie dobrze- odpowiedział mężczyzna wpatrując się w kawałek ziemi przed lasem. Add podniósł zainteresowany brew, gdy Glave uniósł dłoń przed siebie. Już po chwili stał przed nim nieduży namiot.

- Nie mów, że będziemy w tym spać- krzyknął i odruchowo spalił buraka. Choć z drugiej strony wolał spać w suchym miejscu niż iść w deszczu. Po prostu... nie spodziewał się tego.

- Nie krzycz tak, jestem tuż obok- skarcił go- kto powiedział, że będziesz w tym spać? Ty zostajesz na zewnątrz- powiedział z udawaną powagą.

-Żarty sobie stroisz!?- Krzyknął zaskoczony.

- Ten namiot jest za mały dla nas dwóch- stwierdził- miłej nocy, Add- powiedział pogodnie i wszedł do namiotu, zamykając za sobą suwak.

Krople zaczęły spadać z nieba z coraz większą częstotliwością. Zerwał się chłodny i silny wiatr. Po chwili po twarzy Adda spłynęło kilka zimnych kropli deszczu. Zbierało się na ulewę. Rozejrzał się dookoła. Nie chciał zmoknąć. Spojrzał w las. Spanie w nim nie było bezpieczne. Mógł zawsze wspiąć się na jakieś drzewo i położyć na gałęzi, lecz drewno przez deszcz stanie się mokre i pewnie runie na ziemię. Jedynym wyborem było poproszenie Glave'a. Mógł przysiąc, że mężczyzna robił to celowo. Stanął przed namiotem i wziął wdech, lecz po chwili wypuścił powietrze.

Nie ma mowy. Nie będzie się przed nim kompromitował. Nie poprosi go, to poniżej jego godności. Już woli zmoknąć. Usiadł pod jednym z pobliskich drzew i założył ręce. Deszcz padał coraz mocniej i po chwili jego ubrania przesiąkły wodą, a on zadrżał pod wpływem podmuchu wiatru.

- Nienawidzę cię, Glave!- Krzyknął donośnie, by ten go usłyszał.

Miał nieprzyjemne przeczucie, że coś zaraz wyskoczy na niego z ciemnych chaszczy. Ściągnął z siebie bluzę i narzucił na głowę. Deszcz padał z taką intensywnością, że ocieranie twarzy co chwilę nie pomagało. Bluza była przemoknięta i zamiast go ogrzewać, sprawiała, że marzł jeszcze bardziej, więc narzucenie jej na głowę nie było złym pomysłem.

Usłyszał dźwięk rozpinanego zamka. Podniósł wzrok i ujrzał zadziornie uśmiechającego się do niego Glave'a. Posłał mu nienawistne spojrzenie. Glave się z niego nabijał, a on mógł tylko siedzieć z założonymi rękoma i moknąć. Mężczyzna podniósł płachtę do góry i dał młodszemu do zrozumienia, że może wejść.

Add spojrzał nieufnie w stronę uniesionego materiału. Był uparty i nie zamierzał ruszać się z miejsca przez całą noc, lecz wtedy ponownie zawiał silny wiatr, przyprawiając go o dreszcze. Podniósł się i wszedł do namiotu. Pierwsze co go uderzyło to przyjemne ciepło. Zasunął za sobą suwak i odwrócił się, ignorując Glave'a. Wciąż był na niego zły.

- Nie podziękujesz?- Starszy uśmiechnął się do niego zawadiacko.

- Za to, że jestem cały mokry? Mowy nie ma- odparował obrażonym tonem.

Glave patrzył z rozbawieniem na zmokniętego chłopaka, któremu włosy poprzyklejały się do czoła. Nagle nad jego głową pojawił się ręcznik i opadł powoli na czuprynę przykrywając przy tym zarumienioną od wiatru twarz.

- Nabrudziłeś- westchnął, widząc kałuże w miejscu, w którym siedział Add. Woda połączyła się z piaskiem z dworu i przy wyjściu z namiotu powstało błoto.

- Niby czyja to wina- bąknął wciąż zły- jakbyś mnie wpuścił od razu, nie byłoby problemu.

- Wystarczyło poprosić- Glave odpowiedział spokojnie, lecz z wyczuwalną złośliwością.

- Zabrałeś mnie tylko po to, by mieć się z czego nabijać?- Syknął rozgniewany. Uniósł dłonie i zaczął pocierać ręcznikiem, osuszając tym włosy- nie zdziw się jak wkrótce pod prysznicem uderzy w ciebie piorun.

W odpowiedzi Glave prychnął dość głośno. Add ściągnął ręcznik , a on z trudem powstrzymał kolejne parsknięcie śmiechem. Białe, krótkie kosmyki sterczały nastroszone niczym u ptaka szykującego się do ataku.

- Przebierz się. Przeziębisz się, jeżeli w tym zostaniesz- ruchem głowy wskazał na mokre ubrania. Add próbował ukryć zakłopotanie. Ma się przebierać tak przy nim?

Znikąd uderzyło go wspomnienie z dzisiejszego popołudnia. Przypominał sobie moment, gdy usta Glave'a musnęły jego policzek. Były one takie ciepłe i ... Potrząsnął głową chcąc wybić to sobie z głowy. Dlaczego musiało przypomnieć mu się akurat teraz? Przez to jego policzki wręcz raziły czerwienią.

- Wstydzisz się?- Wyłapał Glave- Kotku, nie ma czego, przecież i tak widziałem cię już...

- Nie kończ- Przerwał wyraźnie zażenowany- to żaden problem. W końcu obaj jesteśmy facetami.

- To w takim razie przebierzmy się razem- oświadczył Glave i chwycił za zamek od płaszcza. Dźwięk rozpinanego suwaka zawisł w powietrzu. Add starał się wyglądać na niewzruszonego, lecz w środku coś nim... szarpnęło. Sposób w jaki Glave ściągał płaszcz był zbyt śmiały, a do tego wciąż wpatrywał się w niego natarczywie.

Glave pozostał w szarej koszuli i czarnych spodniach, a płaszcz odrzucił w stronę maski.

- Nie rozbierasz się?- Zapytał z premedytacją.

Add wyrwał się z transu i spuścił wzrok z mężczyzny. Nie było w tym nic dziwnego, prawda? Przecież nie był tu z dziewczyną. Mimo to czuł się... dziwnie.

- Tak szamotałeś się z tym płaszczem, że nie miałem miejsca- obronił się.

Zaczął od butów. Odpiął dwa metalowe pasy i ten sam ruch powtórzył przy drugim. Wysunął stopy, wpierw prawą, następnie lewą i odstawił obuwie przy wyjściu z namiotu. Glave przyglądał mu się podczas tej czynności. Po tym jak młodszy skończył sam pozbył się swoich czarnych butów.

Zanim się obejrzeli, ich rozbieranie zmieniło się w pewien rodzaj gry. Gdy jeden ściągał swoje skarpety, drugi przyglądał mu się, następnie role się odwracały.

Wzrok Glave'a ponownie skupił się na młodszym. Add chwycił niepewnie za czarną koszulkę, która przykleiła mu się do ciała. Z trudem jej się pozbył, pozostając w samych spodniach. Widział jak wzrok starszego spoczywa na jego nadal wilgotnym torsie. Pod wpływem palącego spojrzenia napiął mięśnie. Jego spojrzenie zdawało się wywiercać mu dziurę w brzuchu.

W widocznym złotym oku mężczyzny wirowały iskierki. Oderwał wzrok od Adda i ściągnął pewnym ruchem szarą koszulę.

Add wstrzymał oddech. To nie tak, że nie chciał pozostać w tyle lub zemścić się. Jego wzrok instynktownie padł na jego klatę. Na idealnie wyrzeźbione ciało. Na mięśnie godne pozazdroszczenia. Widział już je wcześniej, lecz nie mógł oderwać od nich wzroku. Przeszedł go nieznany dreszcz. Czemu tak bardzo chciał ich dotknąć?

- Twoja kolej- odezwał się Glave, widząc jak młodszy się zawiesił.

Jego głos podziałał na niego jak woda na śpiącego. Add drgnął i uświadomił sobie, że jest na pozycji przegranej. Że to on pierwszy się rozbierze. Serce zaczęło mu walić jak szalone, gdy odpiął pasek. Nie puszczając go, wpatrywał się w ziemie. Spojrzenie Glave'a dalej go przeszywało. Nigdy wcześniej nic takiego nie czuł. To było zbyt... intensywne. Zbyt... mocne.

Odwrócił się tyłem do mężczyzny, nie mogąc znieść dłużej jego wzroku.

- Co robisz?- Usłyszał cichy głos za plecami.

- Nikt nie powiedział, że musimy to robić twarzami do siebie- odparł pewnie.

Nie mógł dać po sobie poznać jak bardzo szaleją w nim emocje. Podniósł się na tyle ile umożliwiał mu namiot i zdał sobie sprawę, że odwracanie się tyłem było jeszcze gorszym pomysłem. Migiem kucnął z powrotem i wgapił w buty.

- Glave, sprawdź czy nie ma Cię po drugiej stronie- nakazał mężczyźnie.

- Wiedz, że zrobie to niechętnie- powiedział nieco zawiedzionym tonem.

Add usłyszał szelest i rzucił ukradkowe spojrzenie za siebie upewniając się, że mężczyzna jest tyłem. Cholera, nawet plecy powodowały u niego napad gorąca. Skupił się i wyciągnął z ekwipunku suche, luźne ubrania nadające się do snu. Jak najszybciej opuścił spodnie i zmienił bieliznę. Odetchnął z ulgą, gdy naciągnął na siebie bokserki.

Nie wiedząc, co nim kieruje pomału odwrócił się w stronę Glave'a. To był błąd. Mężczyzna stał tyłem do niego również w samej bieliźnie. Po chwili także odwrócił głowę i ich spojrzenia się spotkały. Add chciał rzucić coś kąśliwego, ale nie był w stanie. Ten jeden krótki moment był najdziwniejszym, co go spotkało. Słychać było tylko krople deszczu uderzające głośno w namiot. Odwrócił wzrok i narzucił na siebie resztę ubrań.

Potrzebował tlenu, więc otworzył minimalnie płachtę, tak żeby deszcz nie mógł wpaść do środka.

-Glave, czy to nie jest głupie...-westchnął z nosem tuż przy płachcie. Mężczyzna zainteresował się jego słowami, lecz nie odezwał się.

-Jesteśmy na zewnątrz, w każdej chwili mogą zaatakować nas potwory- dokończył, a Glave westchnął zawiedziony, sądząc, że dzieciak nawiąże do sytuacji sprzed chwili.

- Namiot ma magiczne bariery- odpowiedział znudzonym tonem- w tym momencie dla wszystkich z zewnątrz jesteśmy niewidoczni. Zarówno potworów jak i ludzi.

- Jak to działa?- Zainteresował się, zapominając o całym zamieszaniu sprzed chwili. Odwrócił się zaciekawiony w stronę Glave'a.

-Mnie się nie pytaj. Kupiłem go w sklepie- wzruszył ramionami.

- W którym sklepie sprzedają takie rzeczy?- Zapytał podejrzliwie. W Elder  nigdy nie słyszał o środkach na niewidzialność.

- W Peicie. Właśnie do niego zmierzamy.

Oczy Adda rozbłysły z fascynacją. Może ta podróż nie będzie taka nudna?

-Idziemy spać- zgasił entuzjazm młodszego.

Add chwycił skrawek koca i przykrył się nim, zostawiając część mężczyźnie. Położył się twarzą do ściany namiotu, co rusz dotykając ją nosem. Usłyszał szelest, po czym zrobiło się ciemno. Kolejny szmer. Koc naciągnął się, a mężczyzna położył się tuż obok niego. Dziwnie się z tym czuł. Znów spał z Glavem. Co chwila jego plecy owiewał  równomierny, ciepły oddech.

Minuty mijały, a on powoli odpływał do krainy Morfeusza. Zaspany dał się odwrócić na plecy, a czyjaś głowa znalazła się na jego brzuchu.

- Nigdy nie zwolniłem Cię z funkcji poduszki.

~MatashiAte ☕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro