IX
Nie mógł mu nic powiedzieć.
Narzucił szybkie tempo. Byleby z nim nie rozmawiać. Zostawił go w tyle za sobą. Po tym co usłyszał, wszystko mu się pomieszało. Zdał sobie sprawę, że przebywa z Glavem już kilka dobrych dni, a wciąż nie wie o nim nic.
Czy chłopak mówił o tym Glave'ie? Wprawdzie nie brał nigdy mężczyzny na poważnie, lecz w końcu prawda wyglądała inaczej. Wszyscy się go bali. Musiał być tego racjonalny powód. Strach nie bierze się znikąd. Pojął to, że mężczyzna, który kroczy obok niego, nie jest tym za kogo go miał. Mylił się.
Glave był trudny.
Roztaczał wokół siebie aurę tajemniczości, której nikt nie pojmował.
Add pomyślał o zadaniu. Obiecał chłopcu pomoc. Zabije osobę, która zagraża ich wiosce, choćby miał to być Glave. Czuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. Nie chciał tego robić, lecz misja miała wartość wyższą niż jego głupie uczucia. Co się z nim, do cholery, działo?
W głębi ducha myślał, że Glave, który mu docina, śmieje się jest prawdziwy. Dopiero teraz uświadomił sobie własną głupotę. Jak szybko mu zaufał. Spał z nim pod jednym dachem, czując się bezpiecznie, a tym samym mężczyzna mógł wbić mu ostrze w brzuch.
Dlaczego czuł, że coś stracił? Uczucie zawiedzenia mieszało się z resztą odczuć. Przesyt emocji był tak wielki, że po czasie... odczuwał tylko pustkę.
Mimo to wciąż miał nadzieję. Pójdzie do kopalni i wyjaśni swoje wątpliwości. Lecz czy było tu co wyjaśniać? Tylko jedna osoba w Elios pasowała do opisu chłopca. Maska. Czarny płaszcz. Białe włosy. Silna aura.
Kawałek przed sobą ujrzał wielki głaz, który porastały kwiaty. Był naprawdę ładny, lecz nie to było najważniejsze. Chłopak mówił, że kopalnia znajduje się tuż obok tego głazu. Czuł przypływ adrenaliny. Ukradkowo spojrzał na Glave'a. Wciąż tu był. Zachowywał się jak zawsze, lecz trudno wyczytać emocje z kogoś, kto zasłania całe swoje ciało. Maska ukrywała wyraz twarzy, płaszcz ruchy ciała, rękawiczki dłonie. Glave wybudował wokół siebie wielki mur.
- Może zatrzymamy się tu na noc?- Add zaproponował najnaturalniejszym tonem, na jaki go było stać- wkrótce zacznie się ściemniać.
- Czyżbyś się zmęczył?- Zapytał kpiarskim głosem.
- Jestem śpiący, przez kogoś nie mogłem się wyspać. Ciekawe czyja to wina? Masz jakiś pomysł?
To było najgorsze. Za kilka godzin mógł z nim walczyć, lecz teraz normalnie z nim rozmawiał. I czuł z tego satysfakcję. Każda rozmowa z Glavem powodowała u niego mieszaninę emocji.
-To twój interes, komu dajesz się obmacywać w nocy- zaśmiał się- jakbyś nauczył się panować nad swoimi ruchami, sprawa wyglądałaby całkiem inaczej, kotku.
- Prowokuję cię?- Zapytał żartem.
Glave spojrzał na niego, po czym jego ręka znalazła się na głowie młodszego. Add pozwolił mu przejechać dłonią po kosmykach.
- Bardzo.
Zrozumiał skąd to uczucie straty. Po prostu... polubił fałszywego Glave'a.
Rozbili namiot. Położyli się, przy czym Add bacznie pilnował, by Glave nie zrobił z niego poduszki. Nie udałoby mu się wtedy wymknąć. Czekał aż mężczyzna zaśnie, po czym po cichu wyszedł z namiotu. Zabrał ze sobą jego płaszcz i maskę. Narzucił je na siebie. Przynajmniej nie zostanie rozpoznany, a drugi Glave będzie zaskoczony.
Dotarł do kopalni. Starał się być cicho. Noc to idealna pora dla potworów. Wszedł do środka i zachowywał czujność. Mógł zostać zaatakowany w każdej chwili. Był na terenie wroga. Tamten miał przewagę. Add nie znał terenu. Parę razy wpadł na ścianę. Mógł zapalić iskierki na dłoni. W jaskini było wilgotno, więc nie groziło to pożarem, lecz wtedy wydałby własną pozycję. Nici z ataku z zaskoczenia. Kroki odbijały się echem i za każdym przeklinał pod nosem. Przez moment chciał wyciągnąć dynama, lecz tym samym odkryłby swoją aurę, którą ukrył. Zamknął w szczelnym pudełku, by nikt nie mógł go wyczuć.
Powietrze stało się ciężkie. Odwrócił się, lecz nie dostrzegał już wpadającego do środka delikatnego światła księżyca. Za nim, przed nim, z każdej strony... otaczała go ciemność.
Nigdy się nikomu do tego nie przyzna.
Zbyt osobiste. Zbyt dziecinne.
Ruszył dalej i w pewnym momencie usłyszał znajome buczenie. Dźwięk pracującej maszyny. Wychylił się. Ujrzał postacie. Nie był w stanie stwierdzić, czy to ludzie, czy potwory. Wszyscy mieli narzucone na siebie czarne płachty. Rozglądał się dość długo, gdyż maska na twarzy ograniczała mu pole widzenia. Zastanawiał się dlaczego Glave ją nosi. Była ciężka. Niepraktyczna. Do tego dochodził fakt, że Glave widział tylko jednym okiem. Mimo wszystko wydawało mu się, że dostrzegał więcej niż on.
Ponownie rozejrzał się, lecz nigdzie nie widział opisanej przez Mikrio osoby. Odetchnął z ulgą. Może to nie był on... Może niepotrzebnie w niego zwątpił.
Postacie krążyły i po jakimś czasie zatrzymały się w okręgu. Chwycili się za dłonie. Zaczęły recytować. Słowa z pewnością nie były w ich języku. Po chwili pomieszczenie rozbłysło czerwoną poświatą. Maszyna za nimi zaczęła szybciej pracować. Co się działo? Osoba w okręgu uniosła się w powietrze. Krzyk rozdarł panującą ciszę i poniósł się echem. Mężczyzna upadł bezwładnie na ziemię. Zemdlał? Nie żył? Dwie czarne postacie podeszły do niego i odciągnęły na bok.
Musiał zrobić cokolwiek. Działo się coś złego. Przeniósł wzrok na czarny płaszcz, a do głowy wpadł mu pomysł.
Najsprytniejszy albo najgłupszy.
Podjął ryzyko.
Po prostu wyszedł z ukrycia. Wszystkie pary oczu zwróciły się w jego kierunku. Nikt nie zaatakował. Stanął przed nimi. Starał się wyglądać pewnie.
- Panie...
Jeden z nich podszedł do niego i przyklęknął. Nieco zbity z tropu zachowaniem osobnika spojrzał na niego.
Demon. Czerwone oczy wpatrywały się w niego z podziwem. Miał czarną skórę. Zamiast palców długie pazury. Długie ciemne włosy, z których wystawały rogi.
Stał otoczony demonami, które wzięły go za swojego przywódcę. Wyglądał tak samo jak on... tak samo jak Glave.
- Już prawie wszystko gotowe.... już wkrótce... nasze marzenia się spełnią.
Jego głos był wysoki. Nienaturalny.
Skinął do niego głową i podszedł do maszyny. Wyciągnął dłoń przed siebie. Wtem coś go odepchnęło. Nie mógł się do niej zbliżyć. Nie dopuszczała go do siebie. Skupił się, zamknął oczy. Wyczuł barierę wokół maszyny. W środku kłębiła się niewidoczna dla oczu czarna aura, która uwalniała się na zewnątrz. Najwidoczniej barierę dało się znieść tylko od wewnątrz. Odwrócił się do demonów.
Wszystkie w rzędzie klęczały przed nim i przyglądały jego ruchom.
- Naiwne- wyszeptał cicho.
Uwolnił moc. Elektryczność ukształtowała się w kosę, która przecięła wszystkie demony. Ułamek sekundy. Krew prysnęła na czarny płaszcz. Demony padły na ziemię martwe.
- To wszystko? Aż zawiało nudą- kopnął jednego z nich i przewrócił na plecy- zbyt proste.
Skierował się w stronę mężczyzny. Czy to był jeden z mieszkańców wioski? Porywano ich i przeprowadzano rytuały? Zatrzymał się przy nim. Leżał przypięty kajdankami do ściany, lecz wciąż był nieprzytomny.
Stup. Stup.
Odwrócił się gwałtownie w stronę kroków. Stanął twarzą w twarz z mężczyzną. Wszystko się zgadzało. Czarny płaszcz. Maska. Białe, nastroszone włosy. Tej samej barwy rękawiczki. Złote oko. Opaska na drugim. Wpatrywali się w siebie. Add nie odezwał się. Nie mógł się wydać. Mężczyzna również milczał.
Odezwij się, do cholery.
- Kogo my tu mamy? Spotkanie dla fanów skończyło się po południu.
Jego głos...
- Glave, ty draniu- wysyczał- dlaczego?
Zbliżył się do niego, lecz Add odskoczył.
- Pachniesz... ciekawie- powiedział z fascynacją.
Add nie czekał. Zaatakował go. Pokrył się fioletową powłoką. Cisnął w niego kulami. Mężczyzna odbił je bez problemu. Uderzyły w ścianę. Nie miał czasu oglądać swojego dzieła. Na dłoni Glave'a zgromadziła się czarna kula. Add cofnął się do tyłu, lecz mężczyzna po chwili znalazł się tuż przed nim. O mały włos jego brzuch nie spotkał się z czarną kulą. Uratowały go jego dynama, które w porę wyciągnął ze schowka.
Czym była ta magia? Odpychała go. Śmierdziała demonami, których nienawidził.
- Powiedz mi jaki jest twój cel. Chcę zrozumieć.
Nie miał nic przeciwko zabijaniu ludzi, lecz musiał istnieć ku temu powód. Sam zabiłby paru. Próbował zrozumieć powód działania mężczyzny.
"Nie wiemy nawet czy jest po naszej stronie" Przypomniał sobie słowa Chunga.
- Pracujesz z demonami?- Warknął.
Glave zaśmiał się cicho.
- W końcu one darzą mnie odrobiną szacunku- odparł.
Wymienili się ciosami. Glave płonął w całości czarną otoczką. Jego magia była potworna. Dlaczego Elsword pozwalał żyć komuś takiemu?
- Dobrze, Glave. W końcu ze sobą walczymy. Niech to będzie walka na śmierć i życie- powiedział pewnie.
Uderzał. Kopał. Raził prądem.
Ich walka była zaciekła.
Wyciągnął z ekwipunku eliksir przywracający magię i kondycję. W czasie gdy on słabł, mężczyzna zdawał się rosnąć w siłę. Nie poddawał się. Dopiero się rozgrzewał. Odbiegł kawałek. Jego dynama się załadowały. Pokierował je nad głowę mężczyzny i po chwili z góry uderzył go piorun. Wpierw jeden. Po chwili drugi. Oberwał całą serią.
Zaśmiał się usatysfakcjonowany. Dym opadł.
Wydawało mu się, że Glave również się uśmiechał. Nie miał na sobie żadnego zadrapania. Uniósł dłoń. Jego pioruny...!
Fioletowe iskry wirowały na dłoni mężczyzny, przeplatając się z jego czarnymi smugami.
- Tylko tyle? Masz w sobie taką moc... pokaż mi całą- powiedział z zachłannością.
Cisnął je w niego. Odskoczył do tyłu. Wtem coś uderzyło go w plecy. Poczuł piekący ból. Spojrzał za siebie.
- Wy powinniście być martwi!
Demony stały za nim gotowe do ataku. Demony, które jeszcze przed chwilą leżały martwe na ziemi. Co to miało znaczyć...?
-Nadal nie pojąłeś?- Glave powiedział z kpiną- nic dziwnego, tacy jak wy trzęsą portkami na widok zakazanej magi.
Chciał go nastraszyć? Śmieszne!
- Co za innowacja! Fantastycznie!- uderzył pięścią w otwartą dłoń- Nadszedł czas na nowy eksperyment.
Add uwielbiał walczyć, lecz przeciwników było stanowczo za dużo. Ciosy nadchodziły z każdej strony. Oberwał kilka razy. Maska spadła mu z twarzy i poturlała z górki w jakąś szczelinę. Trudno. Chciał mu dokopać, lecz czuł, jak słabnie. Skoncentrował się by wyciągnąć kolejny eliksir. Nie zdążył. Upadł na ziemię. Przyjął na siebie parę ciosów. Poczuł znajome ciepło. Krew spłynęła mu po dłoni, plamiąc białą rękawiczkę. Zabite potwory ponownie się odrodzily.
- Tacy natrętni?
Zaśmiał się. Nie podda się! Wstał i skierował do maszyny. Musiał ją zniszczyć. Ona była odpowiedzialna za ożywianie potworów. Tak czuł. Zniszczy ją, a demony padną martwe. Wtedy będzie mógł walczyć tylko z Glavem.
Uderzył w maszynę, lecz jego pięść zatrzymała się na niewidzialnej barierze. Coś uderzyło go w bok. Upadł.
Glave zaczął ciągnąć go po ziemi. Bolało okropnie. Ciało uderzało o wystające kamienie. Rany zdawały się piec jeszcze bardziej. Usłyszał dźwięk metalu.
- Nie...
Na jego dłoniach widniały kajdanki. Zadrżał.
- Wypuść mnie!- Krzyknął panicznie.
- Trzeba było nie przychodzić. Teraz siedź grzecznie i oglądaj przedstawienie.
- Jak mogło do tego dojść!
Nie zwracał uwagi na otoczenie. Jego uwagę pochłonęły kajdanki. Wszystko wróciło. Skulił się.
Wszystko było zamglone. Jego drobne ręce były przykute do ściany. Na drobnym ciele widniały siniaki. Był brudny. Kraty uchyliły się. Do środka weszło kilku mężczyzn. Ich twarze były rozmazane. Widział tylko ich uśmiechy.
Dotykali go.
Bili.
Było mu tak zimno. Wszędzie ciemno. Płakał, lecz nikt nie przychodził mu z pomocą.
Czuł ich brudne łapy na sobie. Chciało mu się wymiotować. Był słaby... słaby...
Krzyczał.
- Uspokój się, dzieciaku.
Zachłysnął się i podniósł głowę do góry. Bolało go gardło. Już nie wiedział, czy krzyczał on czy jego młodsza wersja. Glave dalej majstrował coś przy maszynie, lecz wydawało mu się, że usłyszał jego głos tuż przy uchu. Schował twarz w płaszcz. Uderzył go znajomy, przyjemny zapach. Pachniał tym Glavem. Popijającym kawkę i nazywającym go "dzieciakiem". Jakie to było wkurza...
Ten Glave ani razu go tak nie nazwał. Obudziło się w nim przeczucie. Ten nie mógł być prawdziwy. Nawet nie zareagował, gdy spadła mu maska. Nie poznał go. To nie był prawdziwy Glave!
Wtulił nos w płaszcz. Czuł jakby mężczyzna był tuż przy nim. Ogrzewał jego zmarznięte ciało. Jego zapach powodował, że zapominał o kajdankach na rękach. Uspokoił oddech. Musiał stąd uciec. Skupił się na otwarciu ekwipunku.
Wtem uderzył go potworny ból głowy. Chciał się za nią chwycić, lecz jego ręce były unieruchomione. Uczucie podobne do tego, co czuł w mieszkaniu Glave'a, tyle że mocniejsze. Pisk w uszach rozsadzał mu głowę. Słyszał dźwięk krwi krążącej w jego orgazmie. Czuł każdą ubywającą z układu kroplę. Pisk mieszał się z szumem odzywający się w rytmie bicia jego serca. Wtulił nos w płaszcz.
Skup się na zapachu. Na mocnym, choć niedrażniącym. Przyjemnym. Charakterystycznym. Jego.
- Jestem, dzieciaku- cichy głos owiał jego ucho.
Uchylił powieki. Przed nim kucał Glave. Wpierw chciał go uderzyć. Nie wiedział, czy jest prawdziwy, lecz mężczyzna nie puszczał go. Ból głowy znikł. Uniósł z powrotem głowę. Obraz mu się wyostrzył. Ujrzał Glave'a, lecz bez maski i płaszcza. Tego, którego znał. Uśmiechnął się delikatnie.
- Glave...?
Poczuł jak chłód znika z jego nadgarstków.
- W coś ty się wpakował...
- Uważaj, oni zaraz ożyją- Add ostrzegł go. Podróbka Glave'a, którą prawdziwy musiał powalić chwilę wcześniej, zaczęła się podnosić. Tak samo reszta demonów.
- To przez maszynę- dodał.
Glave pokiwał ze zrozumieniem głową. Odsunął się od niego i spojrzał prosto w oczy. Add poczuł jak jego serce przyspiesza.
- Zrób to dla mnie. Zakryj oczy i nie otwieraj dopóki ci nie pozwolę- w oczach Glave'a ujrzał troskę. Skinął głową i obserwował plecy mężczyzny. Otaczające go mury upadły, lecz on nie tracił na wartości. Nadal budził nutkę tajemniczość, mimo że widział każdy jego ruch.
- Dotknąłeś go- chęć mordu uniosła się w powietrzu.
Add chciał wpierw zasłonić oczy, lecz ciekawość zwyciężyła. Gdyby zamknął, nie ujrzałby tego. Maszyna została rozbita w drobny mak. Wszędzie lała się krew. Krzyki, błagania niosły się echem. Mimo to on nie mógł oderwać wzroku.
Glave był otoczony niebieską poświatą. Wokół niego wirowały drobne sześciany, a w miejsce gdzie je posłał następował wybuch. Jego magia była potężna. Czuł jak przygniata go do ziemi. Mimo to nie czuł obrzydzenia.
Walka zakończyła się szybko. Glave cały we krwi stanął przed nim. Ten widok go fascynował. Pierwszy raz poczuł podziw.
- Patrzyłeś...
Głos Glave'a był cichy. Nie zbliżył się do niego. Utrzymywał dystans.
- Boisz się mnie?
Pytanie zawisło w powietrzu.
Add spojrzał na niego, lustrując wzrokiem.
Jego magia wyglądała na również zakazaną, lecz fascynowała go. Nie czuł odrazy.
Chciał ujrzeć jeszcze raz.
Cząsteczki krążące wokół niego.
Beznamiętny wyraz twarzy.
Stał przed nim cały we krwi mimo to aura, jaką roztaczał, była niezwykła. Nie mógł oderwać od niego oczu. Ujrzał w Glave'ie kogoś, za kim chciał podążyć.
Wszyscy uciekali, lecz on pozostał. Jedyny zauważył w tej brutalnej, krwawej scenie coś pięknego.
Wstał i ruszył w jego kierunku. Glave też zrobił ku niemu krok. Add stanął przy nim i bez słowa oparł głowę na jego torsie.
- Chcesz mnie urazić? Lepiej ulecz mnie nim wykrwawię się w twoich ramionach- Wymamrotał w końcu. Po czym poczuł przyjemne, znajome mrowienie na plecach.
Jak mógłbym bać się ciebie?
Jesteś niesamowity.
Stali tak jeszcze chwilę... cali we krwi... wtuleni w siebie.
~MatashiAte ☕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro