Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVII

Lepiej nie mógł trafić. Nie mierzył się z przypadkowym demonem, który umierał po jednym ciosie. Ten zapewni mu więcej zabawy. Potwór zaryczał ponownie i zrobił krok w jego kierunku, czemu towarzyszył wstrząs ziemi. Zadarł głowę. Bestia była ogromna i masywna. Przez ulewny deszcz widział tylko zarys. Zbliżył się i dostrzegł na torsie ciągnący się po prawej stronie ogromny czerwony ślad po zranieniu. 

To nakręcało go jeszcze bardziej. Ktoś próbował z nim walczyć i nie dał rady, lecz zadał ranę... więc potwór nie był nieśmiertelny. Przygotował się do ataku i krzyknął prowokująco w stronę potwora. Już dawno nie czuł takiego przypływu adrenaliny, więc gdy demon zamachnął się, wykorzystał okazję i wskoczył na jego ramię. Przeskoczył przez łańcuchy otaczające jego ciało. Potwory najbardziej chroniły swoje serce. To był klucz na ich pokonanie. Wiedział, że ten nie da się tak łatwo. Wpierw musiał go oślepić. Wyprowadził atak, lecz wtem na ramionach przeciwnika pojawiły dwie głowy wilka. Z ich paszczy buchnęły niebieskie kule, które zdawały się płonąć, lecąc w jego kierunku. Zrobił unik i tym samym jego atak chybił. 

Zsunął się parę metrów po ramieniu bestii. Wskoczył na swoje dynama i oddalił się, by zaatakować z innej strony. Działał pod wpływem emocji. Wciąż atakował napędzany własnymi uczuciami.
 

Jego myśli nie przestawały krążyć wokół mężczyzny.

Glave

Samo jego imię przyprawiało go o dziwne kołatanie serca. Zaatakował od tyłu.

Jak on mógł mi to zrobić? Byłem tylko zabawką?

Uderzenie.

Nienawidzę go.

Kolejny cios.

Dlaczego tak bardzo mnie to boli?

Potężna siła odrzuciła go do tyłu. Nie przestawał atakować. Potwór był dość wolny. Otoczył go kilkakrotnie, dezorientując przeciwnika i wyprowadził atak w jego kark. Zdąży!

- Nie było to szczególnie trudne- wymruczał zawiedziony- nadal czuję to samo...  

Nagle nad głową potwora pojawiła się czarna kula, która wchłonęła jego kolejny atak. Czuł jak elektryczność, którą jest pokryty zostaje wciągnięta do wnętrza. Kula przyciągała do siebie wszystko z najbliższej okolicy. Zerwał się potężny wiatr, wywołany wirowaniami czarnej sfery. Pobliskie drzewa przechyliły się w jej kierunku. Czuł jak krople deszczu uderzają w jego plecy. Czym prędzej odleciał poza zasięg kuli, by również nie zostać pochłoniętym.

Potwór ryknął przeraźliwie, a on czuł jak uchodzi z niego cała magia. Jak duży zasięg miała ta kula? Zrozumiał, że absorbowała jego moc. Tylko nieliczne potwory to potrafiły. Ba! Tylko te najpotężniejsze i najgroźniejsze. Wrócił na ziemię i schował dynama ze względu na brak mocy. Spojrzał na bestię. Wcześniej nie był wstanie się jej przyjrzeć. Jednym z powodów była ulewa, lecz teraz, gdy krople deszczu zmieniły kurs widział go doskonale. Po drugie nie potrafił myśleć o nikim innym niż o Glavie. Teraz dopiero spostrzegł dwa czarne rogi z elementami błękitu. Oczy świecące niebieską poświatą. Przypominał sobie rysunki, które przeglądał w bibliotece przedstawiające najsilniejsze demony.

- To niemożliwe... Skąd on się tu wziął? 

Ten demon istniał tylko w legendach. Jakim cudem stał tuż przed nim?

- Add, uciekaj stamtąd!

Poczuł, jak jego serce uderzyło mocniej. Co on tu robił? Rzucił mu wściekłe spojrzenie. Zdołał przyuważyć, że miał na sobie maskę i płaszcz. Nie widział jego twarzy, lecz sama jego obecność przyprawiła go o dziwaczny ścisk w żołądku. Poczuł napływ złości, a w dłoniach przypływ mocy. Rzucił się na bestię. Przepełniała go złość. Czy Glave znowu sobie z niego kpi? Po co tu przyszedł? Sądził, że nie da rady? Prychnął. Może wykazał się głupotą, ale nie miał dalej być postrzegany jak słaby. 

Wykonał swój najpotężniejszy atak. Filetowe iskry otoczyły go. Przecinały wszystko, co stanęło im na drodze. Demon ryknął. Wtem jego atak po prostu zniknął. Został wchłonięty do ogromnej kuli. Chłopak opadł na ziemię. Był za daleko, by Glave go uratował. Całe szczęście. Demon ruszył w jego kierunku. Zacisnął pięści. Zginie myśląc o Glavie... niech to szlag!

Wtem demon przeszedł obok niego. Całkowicie go zignorował. Parł do przodu ze wzrokiem utkwionym przed siebie. Tak jakby miał ważniejszy cel. Rozległ się ponowy ryk. Potwór uniósł dłoń przed siebie. Kula ze skumulowaną energią poleciała w podanym kierunku i uderzyła w ziemię. Rozległ się potężny trzask, a słup światła zdawał się dotykać chmur. Nie wiedział, co się działo przez następne kilka minut. Otoczyło go jasne światło. Przyjemne, ciepłe... lecz nie mógł go złapać. Uciekało między  jego palcami niczym woda.   

-Add!

Dłoń pociągnęła go do góry. Spojrzał na mężczyznę wyrwany z transu.

-Nie zbliżaj się do mnie- cofnął się gwałtownie. 

- Obudź się, dzieciaku- powiedział rozkazującym tonem- Zaraz będą tu strażnicy. Uciekaj stąd.  

- Czemu mam uciekać?- Nie rozumiał. 

Przyjemne światło rozpłynęło się i całkowicie zniknęło. Zrobiło się ciemno. Rozejrzał się. Potwór zniknął. Jak taki olbrzym mógł odejść bez zauważenia? O co właściwie mu chodziło? Ta kula... Skierował wzrok w miejsce, w które uderzyła. Dostrzegł szkielet pionowej konstrukcji. Zrozumiał co było celem potwora. Zniszczył odłamek eldrytu. Stracili to miejsce. Wioska, w której był przed chwilą. Jeżeli nic nie zrobią, wszyscy zostaną zabici przez potwory. 

-  Muszę im powiedzieć, co tu zaszło-wymamrotał zszokowany.

- Sądzisz, że ktoś ci uwierzy?

Pytanie Glave'a go zdezorientowało, jak również ton jakim je wypowiedział.

- Jestem Poszukiwaniem Eldrytu, to oczywiste, że sam bym tego nie zniszczył- powiedział z wyrzutem- widziałem na własne oczy, co tu zaszło. W przeciwieństwie do niektórych wiem, po której stronie stoję. Wytłukę wszystkie potwory, dlatego tutaj zostanę.

- Ludzie nie są tacy, Add. Zwłaszcza w tej sytuacji. Będą przerażeni. Zadziałają pod presją, instynktownie. Nie będą słuchać twoich uzasadnień. Pojawienie się starożytnego demona potraktują, jak zmyśloną historyjkę, którą będziesz chciał uratować siebie. Nadal nie rozumiesz?  

- Co ty możesz wiedzieć o ludziach, jak z nimi nie rozmawiasz? Nie potrafisz zaufać innym i stąd twoje dziwaczne uprzedzenia. Jak nie chcesz z nimi rozmawiać, to radzę ci odejść. 

- Dzieciaku, nie bronie ci być złym na mnie. Masz do tego pełne prawo- powiedział próbując utrzymać spokojny ton głosu- Tu chodzi o ciebie. Posądzą cię o zniszczenie eldrytu. Pozwą cię o zdradę. Zamkną w więzieniu i odbiorą moc. 

-Jesteś pewny, że chodzi tu o mnie?- Zaśmiał się- skąd mam wiedzieć, że to wszystko nie było twoim planem? Może tak naprawdę chcesz przeciągnąć mnie na twoją stronę. Mieć tylko dla siebie. Pozbyć się miana najgorszego. Zrzucić je na mnie. Znaleźć pocieszenie w tym, że jest ktoś znacznie gorszy, kogo ludzie nienawidzą bardziej od ciebie. 

Jego słowa zawisły w powietrzu. Glave zacisnął pięści.

- Jak śmiesz tak mówić?

Cofnął się. Przeraził się tonem Glave'a. Co teraz zrobi? Zmusi siłą, by z nim poszedł? Przełknął ślinę, obserwując uważnie mężczyznę. Po kilku sekundach starszy odezwał się: 

- W takim razie... rób, jak chcesz- jego głos był przepełniony obojętnością. Cofnął się kilka kroków od Adda, po czym po prostu zniknął. 

Stał jeszcze chwilę i wpatrywał w miejsce, w którym parę sekund temu jeszcze stał mężczyzna. Odetchnął z ulgą. Każda rozmowa z Glavem była specyficzna, lecz teraz miał wrażenie, że przesadził. Ogarnęła go dziwna nostalgia. Czy to ostatni raz, gdy się widzieli? 

- Skup się- skarcił siebie. 

Musiał wyjaśnić strażnikom zaistniałą sytuację. Co jeżeli celem demona było zniszczenie wszystkich odłamków eldrytu? Nie był zwykłym, bezmózgim potworem. Widać było, że wie, co robi. 

Na horyzoncie ujrzał armię strażników. Wszyscy mieli na sobie zbroję z symbolem Elios, a w dłoniach trzymali bronie. Skierował się w ich kierunku.

- Zatrzymać go!

Straże otoczyły go wokoło. Bronie skierowali w jego stronę. 

- Jesteś oskarżony o zdradę Królestwa Elios, Poszukiwaczu. 

Przed nim stanął brązowowłosy strażnik. Jego głos brzmiał donośnie i władczo. Musiał być ich dowódcą. Mimo potężnej aury jaką się otaczał, w jego oczach widać było strach. 

- Spróbuj jakichkolwiek sztuczek albo wykonaj chociażby najmniejszy ruch, to nie zawahamy się cię zabić.

- Nie jestem zdrajcą!- Krzyknął.

- Wszyscy to widzieliśmy. Odłamek eldrytu został zniszczony. Nie ma tu nikogo prócz ciebie. Nasze czujniki nie wykrywają obecności innej magii ani pozostałości. 

- To nieporozumienie!

- Będziesz miał dość czasu, by wygadać się za kratkami. 

- Pojawił się starożytny demon. To on zniszczył eldryt! Nie ja! Walczyłem z nim. Jesteśmy po tej samej stronie.

- Odważne słowa, jak na zdrajcę- Skwitował dowódca.

- Gdzie jest teraz ten demon?- Odezwał się ktoś za nim.

- Schowałeś go w kieszeni?- Kpiące prychnięcie.

- A może jesteś przywoływaczem?

Wszyscy... patrzyli na niego, jak na potwora.

- Związać go. 

Był bezsilny. Jeżeli zacznie z nimi walczyć, upewnią się w przekonaniu, że jest zdrajcą. Jednak... nie chciał siedzieć za kratkami za nieporozumienienie. Jak niewiele wystarczyło, by ludzie przestali racjonalnie myśleć. Strach napędzał ich działanie. Zdał sobie sprawę, że powtarza w głowie słowa Glave'a. Czy on naprawdę chciał go ochronić? Niemożliwe.

Pozwolił sobie, by związano mu ręce sznurem. Ktoś go popchnął, a kto inny wyzwał. Wciąż celowali do niego z broni. 

- Nie, nie ja jestem potworem! Prawdziwe wkrótce tu przybędą. Trzeba ratować mieszkańców. Powinniście ich chronić.

- Wpierw trzeba wyeliminować zagrożenie.

- Co.. ze mną zrobicie?- Wymamrotał.

- Zostaniesz przesłuchany, lecz wszystkie dowody wskazują na jedno. Nie dawałbym ci chociażby grama nadziei. Dla takich, jak ty... jest tylko jedno wyjście. 

Zatrzymał się gwałtownie. Zabiją go... Musiał uciekać. Wciąż nie pomścił swoich rodziców. Wciąż nie zabił najpotężniejszych potworów. To było dla niego najważniejsze. Skoro ma stać się zdrajcą, by to dokonać... to niech tak będzie. Skumulował energię, lecz nic się nie wydarzyło. Sznury zatrzymywały jego moc. 

- Dlaczego mi nie wierzycie! Jestem taki sam, jak wy! 

Dowódca zatrzymał się i spojrzał na niego z pogardą.

- Nie jesteś taki, jak my. Teraz jesteś nikim, a wkrótce będziesz martwy, zdrajco. 

Te słowa go zabolały. Jakim cudem wszystko tak się potoczyło. Serce łomotało mu niemiłosiernie. Mokre ubrania poprzyklejały do ciała. Część włosów opadała na oczy, a reszta była rozwiana w każdą stronę. Zatrzymali się. Ktoś uderzył go bronią. To było żałosne. Nikt nie zbliżał się do niego na bliżej niż metr. Przestrzeń tą zapełniały wycelowane w niego bronie. Czemu nikt nie pojmował, że jest taki sam, jak oni? Nikt nie starał się go zrozumieć? 

Nagle za nim rozbłysło się światło. 

- Nabawiłeś się już, dzieciaku?

Wydał z siebie zduszony krzyk. Jeszcze nigdy nie zareagował na jego głos w taki sposób. Chciał już błagać na kolanach, lecz pojawienie się mężczyzny wybawiło go z opresji. 

- Glave...

Mężczyzna zacisnął dłoń na jego barku i przyciągnął do siebie. Jego głowa oparła się o klatę piersiową mężczyzny. Przez ostatnią godzinę był dręczony i obwiniany. Nie sądził, że może czuć się tak dobrze przez zwykły dotyk. 

- To Glave! Zdrajca z nim współpracuje!- Rozległy się krzyki strażników. Celowali do nich z broni, lecz zamaskowany mężczyzna zdawał się nie zwracać na to uwagi.

- Panowie wybaczą, dzieciak należy do mnie. 

Starszy uniósł dłoń i chwycił za skrawek rozpiętego płaszcza. Jednym ruchem narzucił część na Adda i schował go pod nim. Młodszy czuł jak dłoń mężczyzny dyskretnie ląduje na jego biodrze i dociska go do siebie jeszcze bardziej. Zrobiło mu się gorąco. 

-Kto tu się teraz bawi?- Mruknął cicho. 

Był pewien, że Glave się uśmiechnął. 

MatashiAte

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro