XIV
Przez ułamek sekundy jego oczom ukazał się znajomy zarys. Białe włosy, złote tęczówki. Gwałtownie chwycił za jej ramiona. Nie chciał jej puszczać. Przysunął się do niej, a dłońmi zaczął badać ciało. Szukał mechanicznych połączeń. Jej skóra była...ciepła. Wzmocnił uścisk, by nie mogła uciec. Więc ona też potrzebowała ciepła? Jak na sztuczny organizm było to naprawdę fascynujące.
- W końcu cię mam, Eve- wyszeptał z satysfakcją.
Dziewczyna westchnęła cicho ze słyszalnym żalem. Nie wyrywała się. Najwidoczniej była świadoma własnej sytuacji. Nie miała szans na ucieczkę. Teraz była tylko jego. W końcu po dłuższym milczeniu, odezwała się:
- Więc podkochujesz się w nazoidzie.
Ten głos z pewnością nie należał do dziewczyny. Zaskoczony otworzył oczy i ujrzał złotą tęczówkę wpatrującą się w niego z rozbawieniem. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, co jest powodem tego kpiącego uśmieszku. Ręce Adda były wsunięte pod jego ciemną koszulę. Wyraźnie czuł jego mięśnie, choć skóra wciąż wydawała się gładka i delikatna.
Zarumienił się, szybko cofając dłonie. Nim ujrzał swoje palce, zdążyły jeszcze przejechać po mięśniach ułożonych w równe prostokąty i zahaczyć o pępek.
- Dlaczego przestałeś, kotku? To było całkiem przyjemne.
Glave skrzywił usta, lecz w jego oku wciąż iskrzyło się rozbawienie. Add podniósł się z łóżka i spojrzał na mężczyznę z góry. Jak mógł go pomylić z Eve? Oboje mieli białe włosy i złote tęczówki, ale poza tym byli całkiem inni. W końcu Glave to mężczyzna, a Eve kobieta... choć nie wiedział, czy można określać ją w tych kryteriach. Nazoidy częściej przypominały zwykłe, poskładane z wielu kwadratowych części roboty, lecz ona swoją posturą wyglądała na kobietę. Do tego dochodziły długie włosy i...
- Przynajmniej teraz wiem- odparł niewytrącony z równowagi- twoje ciało jest słabsze od jej, a wiesz co to oznacza? Moja dłoń łatwo zatopi się w twoich wnętrznościach- podszedł uśmiechając się podle. Wygrał z zawstydzeniem i obrócił bieg spraw.
- Więc skoro jestem słabszy... a ty jesteś zabójczo zakochany w tym swoim nazoidzie, dlaczego nie jesteś teraz z nią?
To nie było zwykłe pytanie. To wręcz ociekało złośliwością i kpiną. Add chciał sprawić, by Glave poczuł się gorszym od Eve. Wyraźnie zaznaczył, że jest słabszy, lecz mężczyzna znów znalazł niuans i wyszedł z sytuacji z tryumfem. Wiedział, czemu Glave zadał owe pytanie. Chciał usłyszeć, że jest ciekawszy do niej. Choćby zostali ostatnimi ludźmi na świecie... z jego ust nie padnie to stwierdzenie. W dodatku wciąż nie dowiedział się niczego. To było irytujące.
- Ponieważ ktoś mnie zmusił, żebym mu towarzyszył- burknął wściekły i chciał rzucić kolejną obrazą, lecz wtem Glave niespodziewanie wstał z łóżka i stanął tuż przy nim.
- Z tego co wiem, nigdy nie zmusiłem cię, byś mnie rozbierał.
Jego reakcja była opóźniona. Odwrócił głowę, a twarz pokryła się niechcianą czerwienią.
Trzasnął drzwiami.
Znalazł się na dworze. Dziwna atmosfera sprzed chwili ulotniła się. Zszedł na dół po drewnianej kładce. Jak to możliwe, że zbliżało się południe, a w wiosce wciąż było ciemno? Najwidoczniej taki urok osady. Glave zapewne zaraz do niego dołączy. W końcu nie będzie spał cały dzień. W międzyczasie kupił zapas żywności. Wyszedł przed hotel i oparł o ścianę. W oddali widział stare poniszczone, ale wciąż zapierające dech w piersi akwedukty. Musiały być naprawdę stare. Jak daleko w przeszłość sięga historia tej osady? Czy istniała już za czasów jego dzieciństwa, czy jeszcze było tu tylko pustkowie? Jego wzrok przykuła czarna plama na niebie. Zainteresowany zadarł głowę w górę. To nie było słońce podczas zaćmienia. Księżyc. Czerwony księżyc zasłonięty czarną mgłą. To on był odpowiedzialny za mrok w wiosce.
Peita była naprawdę ciekawa. Ten księżyc... nigdy wcześniej takiego nie widział.
- Wybierasz się dokądś? I tak cię znajdę.
Podskoczył zaskoczony. Dlaczego Glave zawsze poruszał się tak bezszelestnie?
- Właśnie otwieram portal i emigruję do innego wymiaru. Żegnam!- Uśmiechnął się i zrobił gest przypominający salut.
- Uciekasz ode mnie?
- Możesz iść ze mną- wyszczerzył się- tyle, że wiesz Glave... w moim świecie nie będziesz miał przede mną żądnych sekretów. Będziesz dla mnie, jak otwarta księga, a tego przecież bardzo nie chcesz.
- Twój wymiar może stać się moim wymiarem. Nie nie doceniaj mnie.
Spojrzał z powrotem na księżyc.
- Glave czy ty widzisz ten księżyc, czy ja mam jakieś omamy?
- Add... ty już dawno oszalałeś.
- Co to miało znaczyć?
- Na moim punkcie.
- Nie prawda! Skąd ty bierzesz takie bzdury!
- A tak nie jest? Przyklejasz się do mnie w nocy, by mieć pewność, że nie ucieknę, a nawet jeśli bym to zrobił, przeszukałbyś pół świata, by mnie znaleźć.
- Glave, w moim świcie, zapewniam Cię, że nie będziesz miał tyle do powiedzenia. Będziesz tańczyć jezioro łabędzie, a ja będę siedzieć na widowni i naśmiewać się z twojego marnego popisu!
- Ciekawe rzeczy Cię kręcą, kotku.
- Ale...
Zabrakło mu słów, a głos ugrzązł w gardle. Glave zaśmiał się cicho, widząc jego reakcje.
- Znowu wygrałem- oświadczył zadowolony.
- Zamknij się- mruknął obrażony.
- To co, ruszamy?- Zapytał mężczyzna.
Spojrzał w bok. Towarzyszyło mu uczucie niedokończonej sprawy. Nie wiedział, co się stało z władcą. Czy powinien o tym wspomnieć Glave'owi? W końcu osada prosperowała dobrze. Nie była zagrożona, a to najważniejsze. Lento i reszta rycerzy dobrze radziła sobie z zarządzaniem miasta. To dlaczego wciąż czuł się zaniepokojony?
- Nie ma co zwlekać. Besma może być w niebezpieczeństwie. Te głupie potwory nie będą czekać aż dotrzemy i je zabijemy - odparł.
Sprawdzenie jego teorii było priorytetem. Ta hipoteza krążyła mu w głowie od kilku dni i musiał przekonać się czy ma rację.
- Spotkamy się za pół godziny przy północnej bramie.
Glave pospiesznym krokiem oddalił się i skręcił w pierwszą uliczkę.
- Znowu to robi...- mruknął do siebie. Wciąż się rozdzielali. Glave wskazywał miejsce i czas spotkania po czym oddalał się. Czyżby nie chciał się z nim pokazywać? Pospiesznie ruszył za mężczyzną. Wszedł w dość ciemną uliczkę. Nigdzie go nie widział.
- On jednak umie się teleportować, kłamca- fuknął.
Chciał zawrócić, gdy jego oczom ukazał się czarny płaszcz. Po cichu wybiegł za nim z uliczki i obserwował. Glave wszedł na główną szosę ze straganami. Początkowo tego nie zauważył. Schowany za beczką dostrzegł to dopiero po chwili. Ludzie na widok Glave'a rozchodzili się, jak Morze Czerwone, ustępując mu z drogi. Tuż obok siebie słyszał pogardliwe obrazy na jego temat. Niektórzy mężczyźni zaczepiali go i obrażali, lecz on nie zwracał na nich uwagi. W pewnym momencie ktoś rzucił niewielkim przedmiotem. Glave zatrzymał się, a kamień upadł na ziemię parę centymetrów od niego. W powietrzu uniosło się pewne uczucie. Glave skierował twarz zasłoniętą maską w stronę chłopaka. Blondyn gwałtownie cofnął się. Potknął się o deski i upadł. Jeszcze przed chwilą chciał się wykazać, a teraz trząsł się pod wpływem wzroku Glave'a. Add zrozumiał czym było to uczucie. Strach. Oni wszyscy byli przerażeni... a gdy odszedł, powróciła im śmiałość. Wstał i poszedł czym prędzej. Był wkurzony. Chciał im wszystkim przywalić. Ruszył inną drogą do bramy.
Glave pojawił się parę minut po nim mimo że wyruszył wcześniej. Zapewne znowu miał własne sprawy do załatwiania, w które on nie powinien się wtrącać. Nie wiedział, co takiego znajdowało się w paczce, którą odebrał Glave w sklepie, lecz wyglądała na ważną.
- Tym razem się nie spóźniłeś. Jestem pod wrażeniem, Add.
- Za to ty kazałeś na siebie czekać, chodźmy już.
Długo szli w ciszy. Chłopak czuł, jak starszy co jakiś czas mu się przygląda. Początkowo starał się to ignorować, w końcu nie wytrzymał.
- Mógłbyś łaskawie przestać?
- Co takiego?
- Ile zamierzasz się na mnie gapić?
- Sprawdzam czy dobrze się czujesz - mężczyzna spojrzał przed siebie. Teraz Add nie spuszczał z niego wzroku.
- O co ci chodzi?
- Za długo siedziałeś cicho. Bałem się, że coś ci dolega albo, co gorsza, ktoś mi cię podmienił - w jego głosie słychać było lekkie rozbawienie. Czy on ostatnio nie ma zbyt dobrego humoru?
- Nie masz się o co martwić... - odparł zirytowany.
- To nad czym tak intensywnie myślisz?
- Nie za dużo chciałbyś wiedzieć?
Mężczyzna spojrzał na niego z zaciekawieniem.
- W mojej profesji podstawą jest wszechwiedza - Add mógłby przysiądz, że teraz pod jego maską widnieje kpiący uśmieszek.
- To może mi zdradzisz, panie wszechwiedzący, parę sekretów?
- Nie czuję takiej potrzeby.
- Twierdzisz, że wiesz wszystko o wszytkim?
Glave się nie odzywał. Pozwolił młodszemu snuć domysły i zasiał w nim niedosyt wiedzy.
- Co wiesz o nazoidach?
- Prymitywne stworzenia - mówił z pewnością w głosie. - Daj sobie spokój, dzieciaku. Nie ma w nich nic interesującego.
- Ona jest inna! - Usiłował wydusić z niego jakiekolwiek informacje.
- Jeżeli mówisz o Eve, to masz rację.
- Wiedziałem - uśmiechnął się z satysfakcją. Może jednak uda mu się czegoś dowiedzieć. - Co w niej jest takiego?
- To ja powinienem cię o to spytać - spojrzał na niego uważnie.
- Nie żartuj sobie ze mnie! Ty tu jesteś wszechwiedzący!
Starszy zaśmiał się cicho, wciąż się nie odzywając.
- Glave... - odpowiedziała mu cisza. - Glave! Powiedz mi wszystko, co o niej wiesz!
- Nie mogę, kotku. Wtedy musiałbym ci powiedzieć o niej dosłownie wszystko.
- Tym bardziej chcę wiedzieć! - Nie dawał za wygraną. Był uparty, kiedy na czymś mu zależało.
Kiedy Add co chwilę zadawał pytania, na które nie otrzymywał odpowiedzi, Glave powoli zaczynał tracić cierpliwość. Starszy przyspieszył nieco, zostawiając go metr za sobą. W końcu zatrzymał się niespodziewanie, przez co chłopak wpadł na jego plecy. Mężczyzna odwrócił się do niego i spojrzał z góry.
- Będziesz w końcu cicho? - Jego wzrok był przerażający.
- Będę, jeżeli ty zaczniesz mówić o tym, co chcę.
- Zła odpowiedź, dzieciaku.
Między nimi zaczęło pojawiać się niebieskie światło. Add widząc, że poświata ma swoje źródło w dłoniach Glave'a, odruchowo odskoczył od niego. Mężczyzna uniósł ręce na wysokość klatki piersiowej i skierował energię w jego stronę. Poczuł ucisk na całym ciele. Miał wrażenie, jakby kurczyły mu się mięśnie, jednak nie bolało go to. Patrzył na starszego z niedowierzaniem. Gdy dziwne uczucie minęło, krzyknął na niego.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego, do diaska, się powiększyłeś?!
- Ja? - Zdjął maskę i spojrzał na niego z wyższością. Po chwili kucnął przy nim, nie odrywając wzroku.
- Glave... - rozejrzał się. Okoliczne drzewa proporcjonalnie wzrosły razem z mężczyzną. Oznaczało to tylko jedno. - Glave! Co ty sobie wyobrażasz?! Masz mnie natychmiast przywrócić do normalności!
- Ah, mówiłeś coś? - Starszy teatralnie nastawił ucho bliżej niego. - Przepraszam, masz takie małe struny głosowe, że ledwo cię słychać - zaśmiał się.
- Nie pogrywaj ze mną, stary zboczeńcu!
- Ależ jakbym śmiał. Jeszcze ze złości mnie kopniesz i, nie daj boże, to poczuję - ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
- Nienawidzę cię!
Nie zważając na wyzwiska chłopaka, Glave podniósł go za kołnierz i skierował się do pobliskiego drzewa.
- To co, Add, bedzięsz grzeczny? - Uniósł go na wysokość swojej twarzy.
- W twoich snach!
- Gdybyś nie był taki głośny, wolałbym cię w tej wersji - westchnął starszy.
- Zamknij się! W tej chwili mnie puść! - Czuł, jak krew się w nim gotuje. Przy normalnym wzroście już dawno by wybuchł, jednak wraz z ciałem zmniejszył mu się także zapas mocy. Był w stanie co najwyżej na małą iskierkę, której nikt by nawet nie zauważył.
- Dla ciebie wszystko, skarbie - uśmiechnął się i włożył go do...
- Dziupla?! Chyba sobie kpisz!
- Posiedzisz tu sobie jakiś czas i może trochę zmądrzejesz - mówiąc to, zaczął się powoli oddalać.
- Glave! To nie jest śmieszne! - Krzyczał za nim lecz bez skutku. Nagle usłyszał za sobą szelest. Odwrócił się gwałtownie. - Zostawiasz mnie z wiewiórką?
- Spokojnie - założył z powrotem maskę. - Jak będziesz się dobrze zachowywał, to może nawet poczęstuje cię orzeszkiem.
Odszedł. Chłopak nawet nie miał czasu się za nim oglądać. Miał większy problem. Wyjrzał z dziupli i spojrzał w dół.
- Zabiję się, jeśli wyskoczę... - wrócił wzrokiem do rudego tymczasowego współlokatora.
Zwierze przyglądało się mu uważnie. Nie mógł w to uwierzyć. Był nawet niższy od wiewiórki! Powoli zaczął się przesuwać wzdłuż ściany drzewa. Zsunął się i zrezygnowany usiadł. Kiedy powieki mimowolnie mu się zamykały, zdał sobie sprawę, że ostatniej nocy nie spał za wiele. Do tego doszła kłótnia z Glavem, która zmęczyła go jeszcze bardziej. Nie chciał zasypiac w towarzystwie futrzaka, ale było to silniejsze od jego woli.
***
MatashiAte
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro