Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Why so serious?: alternatywne historie - Sladepoint


Gotham City 13 stycznia 2000 roku

-Jak mogłeś?! - wrzasnęła blondynka, a z jej szafirowych oczu spłynęły słone łzy. Na jej kolanach stygło zakrwawione ciało ośmiolatka. Ośmiolatka, którego pokochała za jego wesołość, humor i rozbrajający optymizm nawet w obliczu brutalnego porwania. Zielonowłosy psychopata przewrócił oczami.

-Skąd ta powaga Harley? Uśmiechnij się, nie do twarzy ci z płaczem - odparł wycierając nóż, a w jego oczach zabłysło szaleństwo. Blondynka zaczęła się trząść. Cała w dreszczach wyniosła drobne ciałko chłopca ze śmierdzącego śmiercią i krwią magazynu. Krople zimnego deszczu momentalnie zmoczyły jej jasne włosy, a ciemność wokół idealnie skomponowała się z ciemnością ogarniającą jej serce. Jak mogła na to pozwolić? Jak mogła mu pomagać? Jak mogła tak stracić rozum?

-Kim ja się stałam? - szepnęła w mrok, dokładnie w chwili, gdy kilkunastu uzbrojonych w katany zamaskowanych wojowników bezszelestnie ją otoczyło. Na czele ukazał się znany jej Deathstroke, który cały się trzęsąc podbiegł do trzymanego przez nią drobnego ciałka.

-Nie... - szepnął, a w jego głowie zabrzmiała makabryczna bezsilność. Z jego oka spłynęła pojedyncza łza. W geście rozpaczy przytulił do siebie trupa, a Harleen ujrzała przez zasłonę łez ojca, który utracił syna, a w jej sercu zapłonął zimny ogień.

-Ma dwukrotnie więcej ludzi niż ty uzbrojonych w karabiny maszynowe. Nie wyjdziecie stamtąd żywi dopóki on oddycha - odezwała się, wgapiając pustym wzrokiem w martwego chłopca. Slade Wilson podniósł na nią mordercze spojrzenie.

-Zamorduję go, choćbym sam miał zginąć -warknął wstając. Harleen błyskawicznie zagrodziła mu drogę.

-Nie będziesz musiał. Bo już nie będzie oddychać - odrzekła lodowato i nim zdążyła doczekać się odpowiedzi ze sztucznym uśmiechem na ustach kosztującym ją całą jej duszę, weszła do magazynu.

-Harley? Pozbyłaś się ciała? - zapytał Joker, gdy tylko ją zobaczył. Blondynka podeszła do niego.

-Nie. Jeszcze nie... - odpowiedziała obejmując go za szyję. W jego oczach zabłysła irytacja.

-To zrób to - syknął wyraźnie wytrącony z równowagi. Harleen zbliżyła swoje usta do jego.

-Z przyjemnością - szepnęła, dokładnie w tej samej chwili sięgając po nóż i z szybkością kobry wbijając go aż po rękojeść na wysokość jego mostka. Na kredowobiałej twarzy krwawego klauna pojawiło się nieme zdziwienie, gdy jego fioletowy garnitur począł przesiąkać szkarłatem.

-Harley... Jak mogłaś? - zdążył jedynie powiedzieć nim jego czaszkę przeszyła kula, a Deathstroke na czele Ligi Zabójców wkroczył w morderczym szale do przeklętego magazynu.


Gotham City 9 listopada 2018 roku

Nieznośne promienie słońca obudziły mnie przed piątą rano. Z westchnieniem zwlekłam się z mojego łóżka i ruszyłam w kierunku olbrzymiej dębowej szafy, wyciągając z niej obsydianowy kostium, czerwoną kamizelkę kuloodporną z wściekle żółtym ''R'' na piersi i hebanową pelerynę z kapturem. Gdy tylko narzuciłam na siebie mój zwyczajowy strój, który nosiłam w czasie wyjątkowo długich nocy w Gotham, i zawiązałam szkarłatne sznurówki wysokich do kolan zgniłozielonych butów, zapięłam batpas i puściłam się biegiem przez gigantyczny hol rezydencji by w końcu dotrzeć do drzwi ogrodowych i samego ogrodu. Mroźne, listopadowe powietrze owiało mnie niczym bryza nad karaibskimi plażami podczas ostatnich wakacji. Nim jednak drzwi zdążyły się za mną zatrzasnąć czyjś głos zatrzymał mnie dokładnie w momencie, gdy chwyciłam za złotą klamkę.

-Panienko Wayne, pragnę przypomnieć, że trening bez najważniejszego posiłku dnia jest gorszym treningiem niżeli z - odezwał się Alfred rzucając mi karcące spojrzenie. Przewróciłam oczami.

-Trudno, jakoś to przeżyję - odparłam, po czym nie czekając na odpowiedź wybiegłam prosto na spotkanie Dick'owi i Jasonowi rzucających ze znudzeniem w tarczę batarangami.

-Naprawdę nie rozumiem, co jest takiego wspaniałego w rzucaniu tym plastikiem o piątej rano, zamiast o piątej po południu. Czujesz jakąś niezwykłą różnicę, prócz tego cholernego pragnienia kofeiny Dick? - doszedł mnie wyraźnie zirytowany głos ziewającego Jasona. Dick westchnął.

-Język Jason! Poza tym to wcale nie plastik, ale...

-Wzmocniony kevlar - powiedziałam ze znudzeniem jednocześnie z nim. Momentalnie obrócił się w moją stronę.

-Lucy! - przywitał mnie z uśmiechem.

-Ty też bawisz się w porannego ninję? Wiecie, może powinniśmy założyć cały klub? ''Ty też nie potrafisz spać jak normalny człowiek? Serdecznie zapraszamy na grupowe rzucanie plastikiem nad ranem!"

- A przyjmujecie jeszcze zapisy, Jason? - zapytał znajomy głos. A szatyna zamurowało. Powoli odwrócił się w stronę mojego ojca.

-Wiesz co, chętnie bym pogadał o godzinach i wzmocnionym kevlarze, ale chyba Alfred mnie wołał... - odparł nieco zmieszany chłopak, po czym nim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć ruszył biegiem w stronę drzwi do rezydencji. Dick roześmiał się.

-Masz dar do pojawiania się w odpowiednim czasie Bruce - rzucił wesoło. Mój ojciec uśmiechnął się lekko, po czym westchnął.

-Niestety nie tylko ja go posiadam - odparł ze zrezygnowaniem, a ja momentalnie zrozumiałam co ma na myśli.

-Deathstroke wrócił? - upewniłam się. Kiwnął głową, a w mojej głowie czarne scenariusze, w których. ten ogarnięty manią wielkości socjopata przejmuje kontrolę nad Gotham, zaczęły roić się z prędkością samego Barry'ego Allena...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro