Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Krew jak wino

Rozdział III

   Oszołomiony z tragicznym żelazistym posmakiem krwi wampira w ustach siedziałem na czarnej, skórzanej kanapie i wpatrywałem się w mętną zawartość ciemnego kubka, który podał mi potwór każący się do siebie zwracać Walerian. Nie miałem pojęcia jakim cudem tak szybko znalazł sobie dom na Kożuchowie. Ja miałem problem ze znalezieniem zwykłego mieszkania. Ale może miał lepsze fundusze niż biedny budżet studenta historii. Nie miałem też pojęcia jakim cudem jest tak uwspółcześniony po czterystu latach w trumnie i czym jest Nowicki oraz czym jestem teraz ja. Choć o tym najbardziej nie chciałem teraz myśleć. Demon wyszedł z łazienki, wyglądając teraz tak do bólu współcześnie i normalnie, że miałem ochotę wrzeszczeć. Zupełnie jakby był jednym z tych bogatych studentów, co im rodzice kupią wszystko o co poproszą.

-Ładne te ciuchy w tym wieku. Ciuchy, prawda, nie odzienie? - odezwał się do mnie, a ja już niczego nie rozumiałem.

-Ty mnie pytasz?

-Nie, króla Henryka... Jasne, że Ciebie! Żyjesz w tym wieku, to chyba wiesz jakich słów się używa! - warknął, tracąc cierpliwość, po czym opadł ciężko na fotel naprzeciwko kanapy. Ciężkie rolety były pozasłaniane i w salonie panował półmrok oświetlony jedynie delikatnymi płomieniami świec. Czy tak miałem spędzić resztę swojego życia? W ciemnościach?

-Przecież i tak jakoś wiesz jakich słów się używa! To po cholerę mnie o to pytasz! - odwarknąłem wściekle i odłożyłem kubek z obrzydliwą zawartością. Potwór przewrócił oczami.

-Bo nie wszystko mi się jeszcze ułożyło, ok? Jakby... To jest tak jakbyś się obudził z tragicznie długiej śpiączki i dostajesz nagle zasób wszystkiego co się zmieniło, ale potrzebujesz chwili by to wszystko przyswoić, by się do tego przyzwyczaić...- wyznał z westchnieniem. Po czym spojrzał na mnie. - Wiesz, że musisz to wypić, co nie?

-W życiu! - odwarknąłem z obrzydzeniem i odsunąłem od siebie z brzękiem kubek.

-Jak chcesz, ale im dłużej tego nie zrobisz tym będzie gorzej. Bo to nie jest tak, że nie wypijesz tego i wrócisz do bycia człowiekiem, albo nie wypijesz tego i umrzesz. Nie możesz umrzeć. Już jesteś martwy. Sprawdź sobie puls jak mi nie wierzysz. Widziałeś co zrobiłem na cmentarzu. Chcesz zrobić coś podobnego? - spokojnie wytłumaczył demon, a mnie momentalnie przeszedł lodowaty dreszcz, żołądek ścisnął mi się w supeł, a płuca odmówiły posłuszeństwa. Opadłem na podłogę dusząc się w koszmarnym ataku paniki. Demon zaśmiał się tylko sucho.

-Nie możesz się udusić, nie musisz oddychać. To tylko pozostałości po Twoich ludzkich odruchach, przez jakiś czas będziesz się jeszcze od nich odzwyczajać - odparł, po czym ostro podniósł mnie z podłogi, rzucając na kanapę i wcisnął mi z powrotem kubek z krwią niewiadomego pochodzenia. Zrobiło mi się niedobrze.

-Na początku to też nie smakuje, więc się nie sugeruj tym, że Ci niedobrze, parę pierwszych razów jest najgorsze, trochę jak z alkoholem. Z czasem się przyzwyczaisz. Krew jak wino Antoni, krew jak wino. Przynajmniej ja sobie to zawsze wmawiam, pomaga - dodał, po czym przytrzymał mnie i wlał mi zawartość kubka siłą do ust. Próbowałem z nim walczyć, ale byłem stanowczo zbyt słaby dla niego. Krew smakowała obrzydliwie. Dokładnie tak samo jak smakuje gdy jesteś człowiekiem. Jak garść starych, miedzianych monet... Długo walczyłem ze sobą by nie zwymiotować. Torsje nawiedzały mnie jedna za drugą, ale po chwili zrobiło mi się lepiej. Te ciągłe dreszcze i drżenie zębów ustały. Moje ciało uspokoiło się, ale mój umysł wciąż wrzeszczał w gorączce.

-Obrzydliwe, co? To zabawne, że wszyscy myślą, że jak jesteś taki jak my to Ci to smakuje. Ale to nic, przyzwyczaisz się. Są też plusy. Jak nieśmiertelność dla przykładu. W każdym razie skoro już i tak kwestią koszmarnego przypadku zostałeś skazany na egzystencję jednego z nas, to zanim Ci trochę o niej opowiem, a Ty będziesz mi płakał i krzyczał, że chcesz tylko wrócić do domu i żeby to nigdy się nie wydarzyło, opowiem Ci trochę o naszym winnym grodzie i o tym jak wylądowałem w tej cholernej trumnie na czterysta lat. Bo widzisz ja i mój brat... To my wywalczyliśmy prawa miejskie tego pięknego lesistego miasteczka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro