Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dialog szósty

— Nie wierzę, po prostu nie wierzę.

— No cóż, ma towarzyszko niedoli. Twoja wiara ma niewiele wspólnego z aktywnością kochanej córki. Przynajmniej w tych dziedzinach.

— Błagam. Powiedz mi, że ten rzeczownik rodzaju żeńskiego, który użyłeś, to jakaś chora forma niewybrednego żartu, który miał skutecznie wprawić mnie w stan permanentnego zakłopotania.

— Nazwałbym to raczej wybredną wypowiedzią, wykorzystującą komizm sytuacyjny, ale, jak już oboje zdążyliśmy zauważyć, nasza nomenklatura stanowczo się rozjeżdża.

Czyli jednak żartowałeś? I Rose nie spodziewa się... niczego?

— Co prawda wianka jej to nie zwróci, aczkolwiek, ku twojej radości, rzec muszę, że przedwczesna produkcja Weasleyów jeszcze się nie rozpoczęła. Magiczny świat może odetchnąć z ulgą.

Jeszcze jedno słowo o mojej rodzinie, a o wiankach i dzieciach przynajmniej w tym życiu będziesz sobie mógł tylko pomarzyć.

— Pięknie wycedziłaś to zdanie przez zęby. Jestem pod wrażeniem, czyżbyś po tak wielu wrażeniach musiała po każdym wyrazie robić pauzę oddechową?

Zaraz będziesz szukał pauzy oddechowej na podłodze.

— Wtedy jako gospodarz zostanę rozgrzeszony, by zaprosić cię do wspólnego szukania, nie sądzisz?

— Nawet nie wiesz, jaką mam ochotę cię teraz uderzyć.

— Weźmy przykład z naszych synów. Złamiesz mi nos, a ja podbiję ci oko, wtedy będziemy kwita. Wszystko sprowadzi się do prostej przemocy. Daruj sobie tylko wykład o samonapędzającym się kręgu nienawiści, okej?

Ach, ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu.

— Oj, nie załamuj rąk, przecież chwilę temu mało brakowało, żebyś rzuciła się na mnie z różdżką.

Czego ja oczekiwałam, przychodząc tutaj? Że potraktujesz tę sprawę poważnie? Że odsuniesz na bok nasze animozje i zechcesz ze mną szczerze porozmawiać?

— Twoja litania nie robi na mnie wrażenia.

Wiesz, w czym tkwi twój problem?

— Ojejku, doczekam się analizy psychologicznej?

Prawdy nie oszukasz pasywno-agresywnymi komentarzami, Malfoy.

— Dam ci znać, gdyby mi się przypadkiem udało.

Kpiną nie ochronisz się przed rzeczywistością.

— Jasne, Granger, ale moja cyniczna bańka komfortu psychicznego na razie ma się dobrze.

Mam nadzieję, że twoja bańka dotrzyma ci towarzystwa, skoro żona od ciebie odeszła, a syn nie jest zbyt skory do utrzymywania kontaktu.

— ...

— Nie mów, że cię to ruszyło.

— Nie, po prostu nabrałem ochoty poszukać pauzy oddechowej w toalecie.

— Gdybyś potrzebował chusteczek...

— Nie trzeba. Wysmarkam się w twój płaszcz w razie czego.

Dziecinny dupek.

— Słyszałem to. 

— Gratuluję słuchu. 

— Podstarzała szlama. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro